„Córka od lat się do mnie nie odzywa. Gdy w progu zobaczyłam wnuczka nie przypuszczałam, że to będzie lawina kłopotów”
„Mój umysł był w chaosie. Chciałam mu pomóc, ale z drugiej strony coś w jego historii nie dawało mi spokoju. Czy to możliwe, że wnuk, którego nigdy wcześniej nie widziałam, nagle potrzebuje takiej sumy?”.
- Redakcja
Od lat nie miałam kontaktu z rodziną. Moja córka odcięła się ode mnie dawno temu, a mój wnuk, którego imienia nawet nie pamiętam, nigdy nie odwiedził mnie osobiście. Mój dzień zaczyna się od porannej kawy, którą piję w milczeniu, wpatrując się w stare zdjęcia, które zdobią ściany mojego mieszkania. Te fotografie to jedyne, co mi pozostało po mojej rodzinie.
Zerwała ze mną kontakt
– Mamo, proszę, nie dzwoń więcej – słowa Anny wciąż dźwięczą mi w uszach. Ostatni raz słyszałam je kilka lat temu. Od tamtej pory telefon milczy, a listy, które wysyłałam, wracały nieotwarte.
Moja jedyna towarzyszka to sąsiadka, pani Zosia. Jest ode mnie młodsza, ale również żyje samotnie. Często przychodzi na herbatę, przynosząc ze sobą odrobinę życia i radości, których tak bardzo mi brakuje. Ale nawet jej wizyty nie mogą zapełnić pustki, jaką czuję w sercu.
Każdego dnia staram się zająć czymś ręce, by nie myśleć o przeszłości. Sprzątam, gotuję, czasem nawet haftuję, chociaż oczy już nie te co dawniej. Czasem wyciągam stare listy, które kiedyś wymieniałam z córką. Czytam je po raz kolejny, szukając w nich śladów miłości, której tak bardzo mi brakuje.
Pewnego dnia, podczas jednego z takich poranków, kiedy popijałam kawę, patrząc na zdjęcie Ani z dzieciństwa, usłyszałam pukanie do drzwi.
– Dzień dobry, Jadziu – usłyszałam znajomy głos sąsiadki, kiedy tylko je otworzyłam. Pani Zosia stała z uśmiechem, trzymając w rękach świeżo upieczone ciasto. – Pomyślałam, że wpadnę na herbatkę.
Zaprosiłam ją do środka, wdzięczna za towarzystwo. Usiadłyśmy w kuchni, rozmawiając o codziennych sprawach. Po pewnym czasie rozmowa zeszła na temat rodziny.
Brakowało mi rodziny
– Tęsknisz za nimi, prawda? – zapytała Zosia, patrząc na mnie z troską.
– Bardzo – przyznałam cicho. – Czasem zastanawiam się, dlaczego Ania przestała się do mnie odzywać. Co zrobiłam nie tak?
– Może czasem warto spróbować jeszcze raz – zasugerowała Zosia delikatnie.
Kiedy tylko Zosia wyszła, ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Podeszłam niepewnie i otworzyłam. Przede mną stał młody mężczyzna z uśmiechem na twarzy.
– Dzień dobry. Mam na imię Piotr, jestem synem Anny, pani córki – powiedział.
Moje serce zabiło szybciej. Nie wierzyłam własnym oczom. Czy to możliwe, że po tylu latach wreszcie zobaczyłam kogoś z rodziny?
– Piotr? – wyszeptałam. – Może wejdź do środka.
Młody mężczyzna wszedł do mieszkania, a ja, choć pełna radości, czułam niepokój. Kim jest i dlaczego pojawił się tak nagle?
– Babciu, dawno się nie widzieliśmy – zaczął rozmowę, siadając w starym fotelu w salonie.
– Opowiedz mi o sobie. Jak mnie znalazłeś? – zapytałam, starając się ukryć emocje.
– Zawsze chciałem cię poznać. Mama mówiła, że mieszkasz tutaj, ale nigdy nie miała czasu, żeby mnie przywieźć. Niedawno znalazłem twój adres w jej starych listach – odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Nie wierzyłam w to
Siedziałam naprzeciwko niego, próbując odnaleźć w jego twarzy ślady Anny. Był przystojny, miał ciemne włosy i ciepłe, brązowe oczy, które przypominały mi o córce.
– Co robi twoja mama? – spytałam, ciekawa, jak wygląda jej życie.
– Mama jest bardzo zajęta pracą. Przeprowadziła się za granicę, więc rzadko się widujemy – powiedział Piotr, opuszczając wzrok.
Z jednej strony czułam radość, że mogę spędzić czas z wnukiem, z drugiej zaś wątpliwości zaczęły mnie dręczyć. Skąd nagle ta wizyta? Dlaczego teraz?
– Babciu, czy mogę prosić o szklankę wody? – przerwał moje myśli.
Wstałam, żeby przynieść wodę z kuchni. Kiedy wróciłam, rozglądał się po pokoju, przyglądając się starym zdjęciom.
– To mama, prawda? – zapytał, wskazując na fotografię młodej Ani.
– Tak, to ona. Była piękną dziewczyną – westchnęłam, podając mu szklankę.
Zgodziłam się, żeby Piotr towarzyszył mi na spacerze po okolicy. Chciałam lepiej go poznać, choć w głowie wciąż kołatały mi się wątpliwości.
– Babciu, to miejsce jest takie spokojne – powiedział, idąc obok mnie. – Zawsze wyobrażałem sobie, jak tutaj mieszkasz, kiedy mama opowiadała mi o twoim domu.
– Cieszę się, że ci się podoba – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. – Ale opowiedz mi więcej o sobie. Co robisz na co dzień?
Potrzebował pieniędzy
Piotr westchnął ciężko i spojrzał na mnie smutnymi oczami.
– Mam trudności. Straciłem pracę i mam długi. Nie wiedziałem, do kogo się zwrócić, dlatego przyjechałem do ciebie. Czy możesz mi pomóc?
– Zawsze starałam się oszczędzać, ale nie mam wiele. Ile dokładnie potrzebujesz?
– Kilka tysięcy złotych, żeby spłacić najbardziej pilne zobowiązania – odpowiedział, patrząc na mnie z nadzieją.
Mój umysł był w chaosie. Chciałam mu pomóc, ale z drugiej strony coś w jego historii nie dawało mi spokoju. Czy to możliwe, że wnuk, którego nigdy wcześniej nie widziałam, nagle potrzebuje takiej sumy?
– Dobrze, spróbuję ci pomóc, ale muszę to przemyśleć – powiedziałam, starając się zyskać na czasie.
– Dziękuję, babciu. Naprawdę to dla mnie bardzo ważne. Przyjdę do ciebie jutro – powiedział, ściskając moją dłoń.
Kontynuowaliśmy spacer, a ja nie mogłam przestać myśleć o jego prośbie. Po powrocie do domu, kiedy Piotr wyszedł, postanowiłam porozmawiać z Zosią.
– Zosiu, muszę ci coś powiedzieć – powiedziałam przez telefon. – Mój wnuk, Piotr, jest tutaj. Potrzebuje pieniędzy i nie wiem, co mam zrobić.
– Jadziu, musisz być ostrożna. Może powinnaś sprawdzić jego historię, zanim zdecydujesz się mu pomóc. Skontaktuj się z Anną. Może ona coś wie?
Miałam podejrzenia
Pomyślałam o tym, co powiedziała Zosia, i postanowiłam zadzwonić do dawnej przyjaciółki Anny. Musiałam dowiedzieć się prawdy, zanim podjęłam decyzję. Następnego dnia rano, zaraz po śniadaniu, usiadłam przy telefonie i wybrałam numer do Heleny, dawnej przyjaciółki Anny. Serce waliło mi jak młotem, gdy czekałam, aż odbierze.
– Halo? – usłyszałam po chwili.
– Cześć, Heleno. Tu Jadwiga, matka Anny. Potrzebuję porozmawiać o czymś ważnym.
– Pani Jadwigo! Dawno się nie słyszałyśmy. Co się stało? – Helena była wyraźnie zaskoczona moim telefonem.
– To trochę skomplikowane. Syn Anny, Piotr, pojawił się wczoraj i… – zaczęłam tłumaczyć, ale Helena przerwała mi nagle.
– Piotr? Ale Ania nie ma syna o imieniu Piotr.
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. W głowie dudniły mi słowa Heleny.
– Jesteś pewna? – zapytałam drżącym głosem.
– Absolutnie. Ania ma tylko jedną córkę, Kasię – odpowiedziała Helena.
Podziękowałam i odłożyłam słuchawkę, czując, jak nogi się pode mną uginają. Byłam w szoku. Oszustwo. Wszystko wskazywało na to, że Piotr nie jest tym, za kogo się podaje.
Wszystko się wydało
Kolejnego dnia, gdy Piotr wpadł na herbatę, postanowiłam to wyjaśnić.
– Rozmawiałam z Heleną, przyjaciółką Ani. Powiedziała, że nie mam wnuka o imieniu Piotr. Kim naprawdę jesteś? – zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.
Chłopak zbladł i spuścił wzrok. Przez chwilę milczał, a potem westchnął ciężko.
– Przepraszam. Nie nazywam się Piotr i nie jestem twoim wnukiem. Potrzebowałem pieniędzy, naprawdę jestem w trudnej sytuacji – powiedział, z trudem łapiąc oddech.
Poczułam, jak zalewa mnie fala gniewu i rozczarowania. Wstałam gwałtownie, wskazując mu drzwi.
– Wynoś się! Natychmiast! – krzyknęłam.
Mężczyzna nie próbował nawet się bronić. Szybko zebrał swoje rzeczy i wyszedł z mieszkania, zostawiając mnie z poczuciem zdrady i bólu.
Siedziałam na kanapie, patrząc na zamknięte drzwi. Czułam się, jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca. Jak mogłam być taka naiwna? Łzy napłynęły mi do oczu, a gniew i rozczarowanie mieszały się z poczuciem bezradności.
– Co teraz? – szepnęłam do siebie.
Postanowiłam działać
Wstałam, otarłam łzy i sięgnęłam po telefon. Musiałam zgłosić to na policję. Oszustwo, które mnie spotkało, nie mogło pozostać bez konsekwencji. Opowiedziałam o wszystkim, co się wydarzyło – o Piotrze, o jego fałszywych roszczeniach, o moim odkryciu.
– Proszę pani, przyślemy funkcjonariusza, żeby spisać zeznania – powiedział głos w słuchawce.
Kilka minut później do mojego mieszkania zapukał policjant. Był młody, ale wyglądał na doświadczonego. Usiadł przy stole, wyjął notes i zaczął zadawać pytania.
– Jak nazywał się ten mężczyzna? – zapytał, zapisując moje odpowiedzi.
– Przedstawił się jako Piotr, mój wnuk, ale to było kłamstwo – odpowiedziałam.
– Czy podał jakieś szczegóły dotyczące swojego życia, które mogą nam pomóc go zidentyfikować? – kontynuował funkcjonariusz.
– Mówił, że jest w trudnej sytuacji finansowej, ale to wszystko mogło być wymyślone – westchnęłam ciężko.
Policjant zapisał wszystko skrupulatnie, a potem spojrzał na mnie z wyrazem współczucia.
– Proszę się nie martwić, zrobimy wszystko, żeby znaleźć tego człowieka i postawić go przed sądem – powiedział z przekonaniem. – Proszę też być ostrożną w przyszłości.
Kiedy funkcjonariusz wyszedł, poczułam się nieco lepiej, choć wciąż zraniona. Byłam zdeterminowana, aby nigdy więcej nie dać się oszukać.
Zamyślona usiadłam przy stole, wpatrując się w zdjęcie Ani. Może to był znak, że nadszedł czas, by spróbować naprawić nasze relacje. Sięgnęłam po kartkę i długopis, zaczynając pisać list do córki. Musiałam spróbować.
„Droga Anno, piszę do Ciebie, bo zrozumiałam, jak bardzo mi Ciebie brakuje…”.
Jadwiga, 63 lata
1 z 1
emerytka