„Córka podstępem zaszła w 2 ciążę i teraz płacze, bo zostanie samotną matką. Tak się kończą babskie wymysły”
„Zawsze miałem dobre zdanie o Konradzie i sądziłem, że to rozsądny facet. Jednak zaczęło mnie zastanawiać, czy potrafi zachować się dojrzale. Życie rodzinne to nie jest bajka, dzieci wymagają uwagi, dom się sam nie ogarnie. Trzeba pomóc żonie, a wyglądało, że właśnie o tę pomoc miał żal do Julki”.

- listy do redakcji
Wracałem do mieszkania, niosąc zapakowaną szarlotkę. Byłem w dobrym nastroju, bo dzieci się zapowiedziały i zaplanowaliśmy wspólny obiad. Moja Basia szykowała tradycyjne roladki, miał być też mój ukochany barszcz biały. Nawet nie wiem, cóż jeszcze obiecała ugotować, ale była mocno zestresowana, że nie zdąży upiec ciasta, bo nasza córka dała znać niemal na ostatnią chwilę. Dlatego ta szarlotka była moim wkładem w całe spotkanie.
Byłem zdezorientowany
Ledwo otworzyłem drzwi, od progu usłyszałem szloch Julki. Nie taki cichy płacz, ale prawdziwe łkanie i do tego mała Oliwka ryczała na całego. Nawet nie zdjąłem obuwia, wszedłem do pokoju dziennego i od razu zobaczyłem smutny obrazek. Julka z zasmarkanym nosem stała przy drzwiach balkonowych, a ma małżonka kręciła się z niemowlakiem w ramionach, próbując ją uciszyć jakiś zawodzącym śpiewem. Tylko Leoś zachowywał się względnie spokojnie. Patrzył na kobiety z niezrozumieniem, może lekkim lękiem, ale grzecznie siedział na dywanie, układając jakieś puzzle. Konrad się nie pojawił.
– Z nieba mi spadłeś – Basia rzuciła się w moim kierunku z niemowlakiem w objęciach i zaczęła dawać mi jakieś dziwaczne znaki.
Nie byłem pewien, o co jej chodzi, ale jedyne, co zdołałem rozszyfrować, to że powinienem zdjąć buty i to natychmiast.
– A niech to szlag, zaraz przetrę podłogę – zostawiłem ślady na panelach, ale od razu zabrałem się za zniwelowanie mojego przewinienia.
Gdy już starłem wodę z podłogi, natychmiast dostałem do rąk Oliwkę.
– Połóż dziecko do gondoli i lekko pokołysz. Da Bóg, wreszcie się ulula. Płacze tak ponad pół godziny. Sprawdź też, czy nie ma mokro. Gdy będzie już spokojniejsza, to pobaw się z Leosiem. Ja muszę poważnie pogadać z Julką. Idziemy do sypialni.
– Kiedy my będziemy jeść?! – próbowałem zaprotestować, ale nie przebiłem się przez donośny krzyk małej. Zrobiłem więc, co trzeba.
Na szczęście wnusia szybko zasnęła, więc zająłem się spokojnie i wnuczkiem. Dziewczyny zniknęły na górze i zamknęły drzwi na klucz.
Mój zięć chyba oszalał
Po jakichś dwóch godzinach dane mi było wreszcie zjeść obiad. Po kolejnym załamaniu Julki i trzeciej zmianie pieluchy u małej pomogłem spakować im wszystkie rzeczy i zawiozłem do ich mieszkania.
– Konrad chce się rozwieść – powiedziała mi Basia, jak tylko wszedłem z powrotem. – Oświadczył, że ma dość Julki, że już nie wytrzymuje jej ciągłych pretensji. Że wcale nie zajmuje się dziećmi, że wszystko na jego głowie… Któż to ma jej pomagać, jak nie on? My i tak robimy, co możemy, prawda? Mirek, może ty z nim pogadasz, spróbujesz coś załatwić, co?
Zawsze uważałem Konrada za porządnego chłopaka. Wydawało mi się, że Julka trafiła dobrze. Ale teraz nie byłem pewien, czy umie podejść do sprawy jak dorosły. Każdy wie, że dzieci i dom wymagają kompromisów. I wyglądało na to, że właśnie to mu najbardziej było nie w smak. Wypytałem jeszcze Basię, co dokładnie Julka jej powiedziała, ale nie dowiedziałem się zbyt wiele.
– To wszystko przez tę łódkę – westchnęła. – Ona od dawna miała o nią pretensje. Nie pojmuje, chyba, że dzieci wymagają, by żeglowanie odłożyć na później…
Julka i Konrad zapoznali się, przebywając w pięknych mazurskich okolicznościach przyrody. Julka latem dorabiała jako kelnerka, on terminował u szkutnika. Spotykali się przy obiadach w knajpce, a pod koniec wakacji wypożyczyli z kumplami jacht i popłynęli razem w rejs. We wrześniu już byli parą. Po studiach się pobrali. Ich wspólnym marzeniem nie było mieszkanie czy samochód, tylko właśnie żaglówka. Zaraz po skromnym weselu Konrad zamknął się z bratem w garażu ojca i zaczęli budować swój jacht. Okazało się, że to dość kosztowne i czasochłonne hobby. Do lata zdążyli tylko z kadłubem, a wnętrze to była kupa roboty. Dorzuciliśmy im trochę pieniędzy, żeby mogli wypożyczyć coś na sezon i chociaż raz popływać.
Dzieci same się nie wychowają
Julka była wtedy pełna zapału, cieszyła się, że budują razem przyszłość i to dosłownie. Ale w pewnym momencie coś się zmieniło. Gdy zaszła w ciążę, wszystko się przestawiło. Łódka zaczęła jej przeszkadzać. Teraz wyglądało na to, że przestali się dogadywać i że ich relacja wisi na włosku. Postanowiłem porozmawiać z Konradem. Gdy do niego zadzwoniłem, zareagował nerwowo. Domyślił się, po co dzwonię. Powiedział, że nie potrzebuje mediatora, ale po chwili zgodził się na rozmowę „jak facet z facetem”.
– Panie Mirku, przecież od samego początku Julka wiedziała o łodzi – powiedział. – Sama się zachwycała tą, którą wtedy płynęliśmy. A później już pan zna historię. Ta łódka to nasz projekt. Mój i brata. Wkładamy w to serce, czas i każdą złotówkę. Na lato będzie gotowa. Tylko że Julka chyba już nie chce z nami pływać – dodał z żalem. – Nie rozumie, że takie marzenie wymaga poświęceń. A ja nie chcę byle czego zbudować, tylko porządną jednostkę!
Odpowiedziałem, że rodzina jest ważniejsza. A on na to wypalił:
– Ustaliliśmy, że będziemy mieć jedno dziecko. Julka sama nie chciała drugi raz przez to przechodzić. Żartowała z mojej siostry, że ugrzęzła w pieluchach i papkach. Nie mam pojęcia, co jej strzeliło do głowy z tą drugą ciążą.
– Ej, chwila, przecież nie zrobiła sobie tego sama? Ty też musisz wziąć odpowiedzialność za to dziecko.
– A pan wie, co się naprawdę działo? – Konrad się zagotował, ale właściwie nie wyjaśnił, co miał na myśli. – Ona ma pretensje o wszystko. Ciągle narzeka i na pieniądze i na to, że nie siedzę w domu. A ja coraz mniej czasu spędzam w garażu, brat robi wszystko sam!
Nie wiedziałem już zupełnie, o co Julce właściwie chodzi. Skoro Konrad się angażował, pomagał, poświęcał się, to dlaczego była niezadowolona?
Wcale mi się to nie podobało
Z rozmowy wynikało, że Julka zupełnie zmieniła swoje podejście po ślubie. Marzenia odeszły w cień, liczyły się teraz pieniądze i poklask znajomych. Chciała mieć lepiej niż u innych. Ostateczny konflikt wybuchł, gdy Konrad zamówił relingi do łodzi. Gdy Julka zobaczyła, ile za nie zapłacił, wpadła w szał. Chciała wtedy kupić sobie skórzany płaszcz i meble do pokoju Leona. I wtedy podobno wypaliła coś w stylu: „Jakbyśmy mieli drugie dziecko, musiałbyś olać tę swoją łódkę”. Konrad był wyraźnie poruszony.
– Wiem, wychodzę na jakiegoś wyrodnego ojca. Ale niech pan nie myśli, że ja nie kocham Oliwki. Kocham ją tak samo jak Leosia i zrobię dla niej wszystko. Ale niech pan sam oceni, czy Julka była wobec mnie szczera? Niech ją pan zapyta, czemu nagle odstawiła tabletki. Kto jej wmówił, że drugie dziecko to sposób na ratowanie małżeństwa? Kto jej powiedział, że dzieckiem da się coś wymusić? A może, gdybyśmy poczekali kilka lat… Bo, szczerze mówiąc, tu wcale nie chodzi o łódź… Pożegnaliśmy się raczej chłodno. Obaj byliśmy chyba przybici tą rozmową.
Wróciłem do domu z głową pełną myśli. W kuchni siedziała siostra Basi. Nigdy jej nie darzyłem zbytnią sympatią, a teraz miałem ochotę wyrzucić ją za drzwi. Wiedziałem, że Basia wypapla jej wszystko, a ta potem namiesza, jak tylko się da, nawet jeśli to dotyczy dzieci. A gdy usłyszałem, że Julka w ostatnim czasie wyjątkowo się z ciotką zbliżyła, że bywała u niej niemal co tydzień, że to właśnie przed ciążą z Oliwką często się tam zaszywała, wiedziałem, że coś jest na rzeczy.
Nie sądziłem, że jest tak naiwna
Kiedy szwagierka, dzięki Bogu, w końcu wyszła, Basia zaczęła mi opowiadać, co usłyszała od niej wcześniej. I wszystko zaczęło się układać w jedną całość. Ta kobieta, która dwa razy się rozwiodła, postanowiła nauczyć naszą córkę, jak się „rządzi” mężem. To ona wpoiła Julce tę bzdurę, że nie ma lepszego spoiwa dla małżeństwa niż drugie dziecko. Julka uwierzyła. I bez konsultacji z Konradem przestała stosować zabezpieczenia, wiadomo jakie…
Nie mogłem w to uwierzyć. Moja własna córka, rozsądna przecież dziewczyna, dała się namówić na coś tak niedojrzałego. Mam tylko nadzieję, że uda nam się, mnie i Basi, przemówić jej do rozsądku. Może jakoś wspólnymi siłami poskładamy ich małżeństwo na nowo. Wiem, że łatwo nie będzie, ale warto próbować. Nie pochwalam zachowania Konrada. Uważam, że za szybko się poddał. Ale nie mogę zrzucić całej winy na jego barki. Julka powinna też w końcu ogarnąć, że w rodzinie decyzje podejmuje się wspólnie, że nie można nikogo stawiać pod ścianą. Tylko czy mają przed sobą jeszcze jakąś przyszłość?
Mirosław, 66 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Z naszego wspólnego konta zaczęły znikać drobne kwoty. Gdy zabrakło na czynsz, żona zdradziła mi swój sekret”
- „Po rozwodzie mąż zostawił mi dziecko i puste konto. Gdy stanęłam na nogi, nagle chciał zgrywać miłego tatusia”
- „Od lat grałam idealną córkę, ale miałam ochotę krzyczeć. Za maską grzecznej dziewczynki ukrywałam brzydkie tajemnice”