Reklama

– Wiesz, Paweł, czasem mam wrażenie, że ona o nas zapomniała – powiedziałam, siedząc na kanapie z kubkiem herbaty. To była jedna z tych wieczornych chwil, kiedy cisza w domu zaczynała mnie przytłaczać, a myśli krążyły tylko wokół Klaudii.

Reklama

Klaudia, nasza jedyna córka, zawsze była moim oczkiem w głowie. Od małego była zaradna, inteligentna, z mnóstwem pomysłów na życie. Nigdy nie mieliśmy problemów z jej wychowaniem – była grzeczna, sumienna, a jednocześnie pełna życia i chęci do działania. Kiedy postanowiła wyjechać do pracy za granicę, nie sprzeciwialiśmy się. Byliśmy dumni, że ma odwagę spełniać swoje marzenia, a gdy poprosiła o wsparcie finansowe na początek, oczywiście jej pomogliśmy. Pożyczyliśmy jej 15 tysięcy. Przecież kto, jak nie rodzice, ma wspierać swoje dziecko?

Córka odsunęła się od nas

Pamiętam, jak obiecała, że po kilku wypłatach zwróci nam pieniądze. „Mamo, tato, nie martwcie się, wszystko szybko się zwróci, a ja wrócę, gdy tylko zarobię trochę na swoje marzenia” – mówiła z taką pewnością, że nie mieliśmy wątpliwości. Ale teraz minęło kilka miesięcy, a jej telefony stawały się coraz rzadsze. Z początku dzwoniła co kilka dni, potem co tydzień, aż w końcu przestała się odzywać prawie całkowicie.

Nie mogłam się oprzeć uczuciu, że coś jest nie tak. Zaczynałam się zastanawiać, co takiego mogło się wydarzyć, że Klaudia odsunęła się od nas. Z czasem martwienie się zmieniało się we mnie w coś znacznie gorszego – złość. Złość na niespełnione obietnice, na jej milczenie, na to, że czułam się, jakby mnie zdradziła. Przecież nie tak miało być.

– Paweł, a co, jeśli ona wcale nie zamierza wracać? – zaczęłam, czując, jak słowa palą mi gardło. – Co, jeśli nas okłamała? Jeśli już nas nie potrzebuje?

Zobacz także

Paweł zawsze był bardziej wyrozumiały, zawsze wierzył w ludzi. Ale widziałam, że i jego cierpliwość powoli się kończyła. Mimo wszystko wciąż próbował mnie uspokajać.

Nie wyciągajmy pochopnych wniosków, Ewa – mówił, ale w jego głosie wyczuwałam cień wątpliwości. To wystarczyło, bym zaczęła myśleć, że nawet on zaczyna tracić nadzieję.

Martwiłam się

– Paweł, musimy porozmawiać – zaczęłam, nie czekając, aż mąż odłoży gazetę.

Wzięłam głęboki oddech, żeby zebrać myśli, ale w głowie miałam tylko chaos. Paweł spojrzał na mnie znad okularów, z wyraźnym niepokojem w oczach.

– Co się stało, Ewa? Coś z Klaudią? – zapytał, jakby już przeczuwał, co będzie tematem rozmowy. Jego pytanie tylko mnie rozdrażniło.

Nic nie wiem, bo ona się nie odzywa! – odpowiedziałam ostrzej, niż zamierzałam.

Czułam, jak gniew rośnie we mnie z każdą chwilą.

– Paweł, minęło już tyle miesięcy. My daliśmy jej sporo kasy, a ona... Ona nawet nie zadzwoni, nie pisze. Czy to tak trudno znaleźć chwilę, żeby powiedzieć, co u niej słychać?

Paweł westchnął ciężko, odkładając gazetę na stół. Podniósł się i podszedł do mnie, próbując złapać mnie za rękę, ale odsunęłam się, czując, że nie chcę jego pocieszenia. Potrzebowałam konkretów, nie pustych słów.

– Ewa, może jest zajęta. Nowy kraj, nowa praca... Wiesz, jak to bywa. Nie możemy od razu myśleć o najgorszym – powiedział łagodnie, choć w jego głosie była wyczuwalna nuta niepewności.

– A może nie chce wracać? – wyrzuciłam z siebie, nie mogąc już dłużej tłumić tej myśli. – Co, jeśli ona wcale nie planuje nas odwiedzić? Może te obietnice były tylko po to, żebyśmy dali jej te pieniądze, a teraz, kiedy już ma swoje życie, po prostu o nas zapomniała?

Miałam złe przeczucia

Paweł zmarszczył brwi, jakby moje słowa go zabolały, ale milczał, co tylko potwierdzało moje najgorsze obawy. Przez chwilę w pokoju panowała cisza, przerywana tylko tykaniem zegara, które zdawało się stawać coraz głośniejsze.

Klaudia nas nie okłamała, Ewa. Wiem, że tak myślisz, ale to niemożliwe – powiedział w końcu, ale ton jego głosu nie był już tak pewny jak wcześniej. – Ona jest naszą córką, zawsze była uczciwa i odpowiedzialna. Na pewno ma powody, żeby milczeć.

Spojrzałam na niego z bólem i frustracją. Zawsze był ten sam – optymista, wierzący w ludzi i w to, że wszystko zawsze się ułoży. Ale ja nie mogłam już tak myśleć.

– Paweł, a co, jeśli jesteśmy dla niej tylko przeszłością? – szepnęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Co, jeśli nas po prostu zostawiła?

Zobaczyłam, jak Paweł lekko się chwieje, jakby uderzyły go moje słowa. Wiedziałam, że nie chce tego przyznać, ale widziałam to – ziarno wątpliwości zasiane głęboko w jego sercu. A może... może miałam rację? Może Klaudia już nigdy nie wróci.

Paweł wziął mnie w ramiona, a ja w końcu pozwoliłam sobie na płacz.

Nie poznawałam jej

Paweł zdecydował, że musimy zadzwonić do Klaudii. Gdy wybrałam jej numer, czułam, jak moje serce bije szybciej. Po kilku sygnałach usłyszeliśmy jej głos.

– Cześć, mamo – powiedziała Klaudia, ale jej ton był dziwnie chłodny.

– Klaudia, co się dzieje? Czemu tak rzadko dzwonisz? – zapytałam, próbując powstrzymać drżenie w głosie.

– Mamo, po prostu mam dużo na głowie. Życie tutaj jest droższe, niż się spodziewałam... – zaczęła, ale nie pozwoliłam jej skończyć.

– A co z pieniędzmi, które ci pożyczyliśmy? Obiecałaś, że zwrócisz... – wyrzuciłam, czując, jak złość przejmuje nade mną kontrolę.

– Mamo, na razie nie mogę. Poza tym, dlaczego nie możecie się cieszyć, że układam sobie życie? – wybuchła Klaudia. – I nie zamierzam wracać!

– Klaudia... – Paweł próbował wtrącić coś uspokajającego, ale było już za późno. Klaudia rozłączyła się, zostawiając nas w ciszy, która była gorsza od słów. Poczułam, jak złość i bezsilność mieszają się ze sobą, dławiąc mnie od środka.

Było mi przykro

Od tamtej rozmowy nie mogłam przestać myśleć o Klaudii. Analizowałam każde jej słowo, próbując zrozumieć, gdzie popełniliśmy błąd. Paweł próbował mnie pocieszyć, ale ja widziałam tylko jej zimny ton i usłyszałam twarde: "Nie zamierzam wracać!"

Pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy w milczeniu, mój telefon zabrzęczał. Zobaczyłam wiadomość od Klaudii. „Znalazłam pracę, która mi odpowiada. Nie planuję wracać do Polski” – pisała, jakby to było coś najzwyklejszego na świecie. Paweł spojrzał na mnie z troską, ale ja nie potrafiłam już powstrzymać łez.

– Ewa, proszę, nie zamykaj się w sobie – powiedział cicho, ale jego słowa nie przyniosły ukojenia. Czułam, że tracę coś najważniejszego w życiu – naszą córkę.

Siedziałam długo wpatrzona w telefon, nie mogąc uwierzyć, że nasze życie tak się zmieniło. Czułam, jak wszystko, co do tej pory znałam, rozpada się na kawałki.

Liczyłam, że zmądrzała

Kiedy kilka tygodni później dowiedziałam się, że Klaudia przylatuje do Polski, serce zabiło mi mocniej. W głowie natychmiast zaczęły kłębić się nadzieje. Może wróci, może wszystko w końcu wróci do normy. Ale kiedy przyszła, od razu poczułam, że coś jest nie tak. Wpadła do mieszkania z uśmiechem na twarzy, ale jej oczy były gdzieś indziej. Nie przyniosła ze sobą walizki, tylko małą torbę podróżną, jakby nie zamierzała zostać na długo.

– Cześć, mamo, tato – powiedziała, przytulając nas pośpiesznie. Zawsze była tak energiczna, tak pełna życia, ale teraz ta energia wydawała się skierowana gdzieś indziej. – Wpadłam na chwilę, mam kilka spraw do załatwienia w Warszawie.

Od razu poczułam, że coś jest nie tak. Ta wizyta nie była tym, na co czekaliśmy. Paweł spojrzał na mnie z niepokojem, jakby oczekując, że to ja zapytam o najważniejsze. Wzięłam głęboki oddech.

– Klaudia, co z pieniędzmi? – zapytałam, starając się, by mój głos był spokojny. – Myśleliśmy, że skoro przylatujesz, to może porozmawiamy o tym, co dalej, że oddasz nam chociaż część...

Klaudia spojrzała na mnie z lekkim irytacją, a jej uśmiech zbladł.

– Mamo, nie mam. I naprawdę nie mam teraz na to czasu. Przyleciałam tylko na chwilę, żeby załatwić parę spraw. Wiesz, jak to jest – odpowiedziała, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.

Poczułam, jak moje serce bije coraz szybciej. Tyle miesięcy czekałam na tę rozmowę, na to, żebyśmy usiedli i wyjaśnili wszystko. A ona mówi, że nie ma czasu?

– Klaudia, przecież obiecałaś – Paweł wtrącił się, próbując jakoś załagodzić sytuację. – Te pieniądze... to były nasze oszczędności.

– Tato, ja to rozumiem, naprawdę. Ale teraz po prostu nie mogę. Każda złotówka tam się liczy, muszę sobie najpierw wszystko poukładać – odpowiedziała, jakby to wszystko było oczywiste.

Zdenerwowałam się

Nie mogłam już dłużej milczeć.

– To dlatego tu przyleciałaś? Nie po to, żeby z nami porozmawiać, oddać pieniądze, tylko żeby załatwić swoje sprawy? – zapytałam, a mój głos drżał z emocji. – Co my teraz dla ciebie znaczymy, Klaudia?

Jej spojrzenie stało się chłodniejsze, a ja poczułam, jak między nami rośnie mur.

– Mamo, nie dramatyzuj. Oczywiście, że jesteście dla mnie ważni, ale teraz moje życie jest tam, za granicą. Muszę je sobie jakoś ułożyć. Rozumiesz? A ta kasa... moglibyście odpuścić zwrot – powiedziała oschle.

Wiedziałam, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Klaudia nie zamierzała zmieniać swoich planów. Chciałam coś powiedzieć, spróbować dotrzeć do niej, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Patrzyłam, jak szybko zbiera swoje rzeczy, jakby bała się, że każda minuta z nami oddala ją od jej nowego życia.

Muszę już iść – rzuciła, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. – Zadzwonię, jak będę mogła.

I tak po prostu wyszła. Stałam tam, czując, jak mieszkanie, które zawsze było pełne ciepła i miłości, nagle stało się zimne i puste. Paweł podszedł do mnie, objął mnie ramieniem, ale oboje wiedzieliśmy, że coś nieodwracalnie się zmieniło. Nasza córka była nam coraz bardziej obca, a ja czułam, że nie potrafię tego zrozumieć ani zaakceptować.

Reklama

Ewa, 50 lat

Reklama
Reklama
Reklama