Reklama

Kierowało mną dobro dziecka

Nie przypuszczałam, że życie może się tak diametralnie zmienić po sześćdziesiątce. Gdyby ktoś mi powiedział, że sprzedam mój ukochany dom i zamieszkam z Magdą, moją córką, i jej rodziną, chyba bym się roześmiała. Ale los bywa nieprzewidywalny, a życie potrafi zaskoczyć w najmniej oczekiwany sposób.

Reklama

Zawsze myślałam, że Magda ma wszystko pod kontrolą. Była ambitna, energiczna, dążyła do sukcesu zawodowego. Odkąd skończyła studia, pracowała na pełnych obrotach, by zapewnić sobie i swojej rodzinie wygodne życie. Kiedy poznała Daniela, jej przyszłego męża, wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Pobrali się, kupili mieszkanie, a wkrótce potem na świat przyszedł ich syn, Wojtek.

Jednak życie bywa trudne, a koszty życia w dużym mieście rosły w zastraszającym tempie. Magda zaczęła mi opowiadać o problemach finansowych. Jej firma przestała przynosić takie dochody jak wcześniej, a Daniel stracił pracę. Czułam jej niepokój, widziałam, jak stara się nie martwić, ale jej oczy mówiły wszystko.

Postanowiłam pomóc. Po długich rozmowach i przemyśleniach, sprzedałam mój dom na wsi. Był to dom, w którym spędziłam większość życia z mężem, zanim odszedł. Tam mieliśmy nasz ogród, nasze wspólne wspomnienia. Decyzja była trudna, ale wierzyłam, że robię to dla dobra rodziny.

Przeprowadzka do Magdy była pełna nadziei. Miałam wizję wspólnego życia, spędzania czasu z wnukiem, wspólnego gotowania i rozmów przy herbacie. Marzyłam, że będę blisko tych, których kocham, i że oni też będą cieszyć się moją obecnością. Niestety, rzeczywistość okazała się inna.

Zobacz także

Codziennie tego ode mnie żądała

– Mamo, zrobiłabyś obiad? Wiesz, muszę jeszcze dokończyć ten raport – Magda rzuciła na odchodne, wchodząc do swojego gabinetu.

– Oczywiście, kochanie – odpowiedziałam automatycznie, choć wewnątrz poczułam ukłucie.

Zabrałam się za gotowanie. Lubiłam to, ale zaczynało mnie to męczyć, kiedy stawało się codziennym obowiązkiem. Od momentu przeprowadzki czułam się jak etatowa kucharka i sprzątaczka. Magda nie miała już dla mnie czasu, była ciągle zajęta pracą, a Daniel wiecznie zmęczony po swoich zajęciach. Wojtek, mój ukochany wnuk, początkowo spędzał ze mną czas, ale teraz coraz częściej zamykał się w swoim pokoju z telefonem.

Czułam, że staję się niewidzialna. Po posiłku zbierałam naczynia i je myłam. W międzyczasie Magda znikała w swoim gabinecie, Daniel w sypialni, a Wojtek w swoim pokoju. Wieczorem, siedząc w moim małym pokoiku, przypominałam sobie czasy, kiedy Magda była małą dziewczynką. Była wtedy taka pełna życia, zawsze chętna do rozmowy. Co się z nią stało? Gdzie podziała się moja kochana córka?

Rano zaczynało się od nowa. Gotowanie, sprzątanie, zakupy. Magda czasami rzucała krótkie „dziękuję”, ale czułam, że robi to z automatu, bez zastanowienia. Daniel był uprzejmy, ale zdystansowany. Nawet Wojtek zaczynał mnie traktować z lekceważeniem.

– Babciu, przyniesiesz mi wodę? – pytał, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Możesz sam sobie przynieść, jesteś już dużym chłopcem – odpowiedziałam łagodnie, starając się nie okazywać rozczarowania.

– Ale przecież zawsze to robisz – mruknął, przewracając oczami.

Czułam, że staję się coraz bardziej samotna, mimo że otaczała mnie rodzina. Wieczorami, kiedy wszyscy zajmowali się swoimi sprawami, ja siadałam przy oknie, patrzyłam na światła miasta i tęskniłam za moim starym domem. Za ciszą, spokojem, za wspomnieniami z mężem. Tutaj, w tym nowym świecie, byłam tylko cichą, zapomnianą postacią.

Coś się musi zmienić

W końcu nie wytrzymałam i poprosiłam córkę o rozmowę.

– Mamo, teraz? Mam jeszcze tyle pracy – spojrzała na mnie, a w jej oczach zobaczyłam irytację. – Dobrze, ale szybko. Co się stało? – zapytała, siadając naprzeciwko mnie.

Chciałam porozmawiać o naszej sytuacji. Czuję się tutaj... samotna. Mam wrażenie, że nie zauważacie mojej obecności. Chciałaby odrobiny, zainteresowania, może rozmowy – zaczęłam ostrożnie, starając się nie urazić córki.

Magda uniosła brwi, a potem westchnęła ciężko.

– Rozmowy? Przecież my rozmawiamy! Poza tym, przecież wiesz, jak dużo pracuję. Nie mam teraz na to czasu – Magda zaczęła się denerwować.

– Ale to nie jest prawdziwa rozmowa, tylko krótkie zdania między obowiązkami – próbowałam wyjaśnić.

Magda wstała gwałtownie.

– Przeprowadziłam się tutaj, sprzedałam mój dom, by wam pomóc, a ty traktujesz mnie jak służącą!

Magda odwróciła się gwałtownie, jej twarz płonęła złością.

– Jak śmiesz mówić takie rzeczy? Nikt cię nie zmuszał do sprzedaży domu! To była twoja decyzja! – krzyknęła.

– Zrobiłam to z miłości do ciebie! – wrzasnęłam, czując, jak łzy płyną po moich policzkach. – A teraz czuję się tutaj jak intruz. Wojtek mnie ignoruje, Daniel traktuje mnie z wyższością, a ty... ty jesteś jak obca osoba!

Magda wstała, zaciskając pięści.

– Wiesz co, mamo? Może to był błąd, że zgodziłam się, byś tu zamieszkała. Nie potrzebujemy tutaj dodatkowych problemów – powiedziała lodowatym tonem.

Te słowa zabolały mnie bardziej, niż cokolwiek wcześniej. Patrzyłam na nią, nie mogąc uwierzyć, że to mówi.

Wymyślę sobie jakiś plan

Noc była niespokojna. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym, co powiedziała Magda. Czy naprawdę chciała, żebym się wyprowadziła? Zmęczona i smutna, wstałam wcześnie rano, zanim jeszcze wstała reszta rodziny. Zaparzyłam sobie herbatę i usiadłam w kuchni. Gdy piłam, usłyszałam podniesione głosy z pokoju Magdy i Daniela. Podeszłam bliżej, by podsłuchać rozmowę.

– Mam tego dość! Mama ciągle się wtrąca i robi problemy! – mówiła Magda zdenerwowanym tonem.

– Musimy być dla niej wyrozumiali. Przeprowadziła się tutaj, żeby nam pomóc – odpowiedział spokojnie Daniel.

– Pomóc? Raczej utrudnia życie! Żałuję, że zgodziłam się, żeby tu zamieszkała – w głosie Magdy słychać było frustrację.

Te słowa były jak cios w serce. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do pokoju.

– Krzyczysz tak głośno, że wszystko słyszałam wszystko – powiedziałam cicho, starając się zachować spokój. – Jeśli naprawdę mnie tu nie chcecie, mogę się wyprowadzić. Przykro mi, że sprawiam wam kłopoty. Znajdę sobie inne miejsce – powiedziałam, starając się powstrzymać łzy.

Odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Serce bolało mnie niesamowicie, ale wiedziałam, że nie mogę zostać w miejscu, gdzie jestem niechciana.

Wychowałam córkę na niewdzięcznicę

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. To była Magda, z niepewnym wyrazem twarzy.

– Magda, powiedziałaś wystarczająco dużo. Nie chcę sprawiać problemów, dlatego się wyprowadzę – odpowiedziałam, wracając do pakowania.

– Ale... ja nie chciałam, żebyś czuła się tak... – zaczęła, ale przerwałam jej.

– Całe życie starałam się być dobrą matką. Teraz czuję się, jakbym cię zawiodła – powiedziałam, z trudem powstrzymując łzy.

Magda usiadła na łóżku, kręcąc głową.

– To nie tak... Po prostu jestem zmęczona i zestresowana. Praca, problemy finansowe... Przepraszam, jeśli cię zraniłam – jej głos był cichy i pełen skruchy.

Zawahałam się, widząc w jej oczach szczerość.

– Ja tylko chcę, żebyśmy byli rodziną. Chcę spędzać czas z tobą, z Wojtkiem. Nie chcę być tylko pomocą domową – powiedziałam, siadając obok niej.

Magda przytuliła mnie, a ja poczułam, jak napięcie opuszcza moje ciało.

– Przepraszam. Naprawdę przepraszam. Spróbujemy to naprawić, obiecuję – powiedziała, ściskając mnie mocno.

Siedziałyśmy tak przez dłuższą chwilę, trzymając się w objęciach. Wiedziałam, że przed nami długa droga, ale ten moment był pierwszym krokiem w kierunku naprawy naszych relacji.

Następnego dnia spędziłam trochę czasu u mojej długoletniej przyjaciółki, Krystyny. Zawsze mogłam na nią liczyć, zwłaszcza w trudnych chwilach. Gdy opowiedziałam jej o wczorajszej kłótni z Magdą, słuchała mnie uważnie, po czym westchnęła.

– Bożenko, zawsze byłaś dla wszystkich za dobra. Musisz pomyśleć o sobie – powiedziała, podając mi kubek ciepłej herbaty.

– Wiem, Krysia. Ale jak? – zapytałam, czując bezradność.

Krystyna spojrzała na mnie z troską.

– Może powinnaś postawić swoje potrzeby na pierwszym miejscu. Wiesz, że możesz u mnie zostać, ile chcesz. Magda musi zrozumieć, że masz swoje granice – powiedziała stanowczo.

Wróciłam do domu Magdy z nową determinacją. Postanowiłam, że muszę zadbać o siebie. Wieczorem usiedliśmy wszyscy razem na rodzinne spotkanie. Magda, Daniel i Wojtek. Czułam, że to odpowiedni moment, by porozmawiać szczerze i otwarcie. Poinformowałam ich, że postanowiłam poszukać sobie mieszkanie. To była moja decyzja, którą musiałam podjąć, by zachować spokój ducha.

Przeprowadzka była trudna, ale czułam, że to była właściwa decyzja. Magda i ja spędzałyśmy więcej czasu razem, rozmawiałyśmy szczerze, a Wojtek chętniej zapraszał mnie do wspólnych zabaw. Nasze relacje zaczęły się naprawdę naprawiać. Choć wciąż czułam pewien smutek, że nie udało się nam stworzyć idealnej rodziny pod jednym dachem, wiedziałam, że to, co zyskałam, było równie wartościowe. Nauczyłam się, że czasem trzeba postawić siebie na pierwszym miejscu, by móc naprawdę pomóc innym.

Reklama

Bożena, 61 lat

Reklama
Reklama
Reklama