„Córka uwiodła żonatego faceta i wcale nie czuje się winna. W tajemnicy powiadomiłam jego żonę, bo tak być nie może”
„– Kochanie, przestań... Pomyśl logicznie. On cię po prostu oszukuje. Zakończ tę relację. – Nawet tak nie mów, Bartek jest we mnie zakochany. I wytrwale poczekam, aż się rozwiedzie, bez względu na to, czy ci to odpowiada, czy nie”.
- Listy do redakcji
Agnieszka, moja córka, od dziecka wykazywała się inteligencją i rozwagą. Kiedy koleżanki z jej paczki bawiły się do białego rana na imprezach, flirtowały i wzdychały do nowych facetów, ona wolała spędzać czas, zagłębiając się w lekturach.
Kiedy Aga była młodsza, cieszyłam się z tego powodu. Zależało mi na tym, aby moja córka nie marnowała czasu na bzdety czy nie zrujnowała sobie życia jakąś wpadką. Jednak w miarę jak dorastała, coraz bardziej się o nią bałam. Nie chciałam, by skończyła samotnie. Lecz kiedy tylko zaczynałam temat facetów, to ona reagowała uśmiechem. Mówiła, że romans to melodia przyszłości, a teraz skupia się na ważniejszych sprawach. Liczyła się dla niej tylko edukacja, angielski, praktyki zawodowe. To zaprzątało jej myśli.
Ukończyła studia z najwyższą średnią ocen wśród wszystkich absolwentów jej rocznika. Niemal natychmiast udało jej się znaleźć bardzo dobrą posadę w dużej korporacji. Była wprost wniebowzięta! A ja razem z nią. Gdzieś w głębi duszy liczyłam na to, że właśnie tam trafi na tego jedynego, wymarzonego faceta. Zakochają się w sobie po uszy, staną na ślubnym kobiercu. A potem będą wiedli baśniowe życie pełne radosnych dni aż po kres swoich lat.
I faktycznie, los zetknął ją z pewnym mężczyzną
Kiedy wracała do domu znacznie później niż zazwyczaj i zaczęła bardziej dbać o swój wygląd, od razu wiedziałam, że się zakochała. Potrafiła przymierzać kilka różnych stylizacji, zanim zdecydowała się na tę, w której pójdzie do pracy.
– W tym topie na pewno zrobisz na nim wrażenie – komentowałam, gdy przeglądała się w lustrze, mając na sobie już piąty zestaw ubrań.
– Daj spokój, mamo, nie ma żadnego faceta. Po prostu zależy mi, żeby dobrze wyglądać w pracy – irytowała się.
– Jasne, jasne, wybacz, tak mi się wyrwało – udawałam, że daję wiarę jej zapewnieniom, ale w duchu się uśmiechałam i nie mogłam się doczekać, aż w końcu opowie mi o swojej miłości.
Czas płynął nieubłaganie – najpierw upłynął miesiąc, potem kolejny, a ona wciąż trzymała język za zębami. Kompletnie mnie to zbiło z tropu. Nigdy nie należała do osób, które na każdym kroku uzewnętrzniają się przed innymi, ale ostatecznie i tak dzieliła się ze mną swoimi sekretami. Czemu więc teraz tak długo z tym zwlekała? Ta sytuacja tak mnie zadręczała, że pewnego dnia po prostu pękłam. Kiedy tylko przekroczyła próg domu po powrocie z pracy, wzięłam ją w krzyżowy ogień pytań.
– Gadaj zaraz, kim on jest, bo inaczej oszaleję – zażądałam stanowczo.
– Ale o co konkretnie ci chodzi?
– O tego faceta, dla którego tak się stroisz. Dobrze wiesz, że nie wtrącam się w twoje sprawy, ale jeśli nie zdradzisz mi chociaż paru drobiazgów na ten temat, to umrę z ciekawości. I będziesz mieć mnie na sumieniu – nie odpuszczałam.
– Mam ci coś do powiedzenia, ale raczej cię to nie ucieszy.
– Co takiego? Chcesz mi powiedzieć, że to jakiś łajdak albo prostak? – poczułam niepokój.
– Ależ skąd... To świetny facet. Spotkaliśmy się w biurze. Jest zaradny, troskliwy, życzliwy i do tego szalenie przystojny – parsknęła śmiechem.
– No to o co chodzi? Czemu uważasz, że będę niezadowolona? – byłam zaskoczona.
– Bo Bartek jest zajęty. Ma swoją rodzinę – żonę i dzieci – wyrzuciła z siebie, a ja osłupiałam ze strachu.
Wyrzuty sumienia czy szczęście mojej córki?
Nie mogłam w to uwierzyć! Byłam totalnie zaskoczona, że moja zazwyczaj roztropna pociecha wdała się w relację z facetem, który ma żonę! Naturalnie, kiedy emocje trochę opadły, od razu chciałam z nią o tym pogadać. Starałam się jej wyperswadować, że ta znajomość nie ma żadnych perspektyw, że gość po prostu chce sobie umilić czas jej kosztem. I co, myślicie, że do niej przemówiłam? Pudło! Stanęła murem za swoim wybrankiem.
– Bartek to wyjątkowy facet, zupełnie nie taki jak inni. Wielokrotnie mówił mi, że popełnił błąd, żeniąc się, i pragnie spędzić resztę życia wyłącznie u mojego boku. Ufam mu bezgranicznie – jej głos był podniesiony.
– Serio? W takim razie czemu wciąż nie wziął rozwodu? – nie odpuszczałam, choć wiedziałam, że to dla niej trudny temat.
– Robi to dla swoich dzieci. Nie potrafi ot tak ich porzucić. Najpierw musi je jakoś do tego przyszykować – starała się mnie przekonać.
– Kochanie, przestań… Włącz zdrowy rozsądek. On cię ewidentnie oszukuje. Musisz to zakończyć – chciałam ją objąć, ale odwróciła się gwałtownie.
– Nawet tak nie mów! Bartek jest we mnie zakochany! I mam zamiar czekać, aż się rozwiedzie, bez względu na to, co o tym sądzisz! – wydarła się na mnie, po czym zatrzasnęła za sobą drzwi do swojego pokoju.
Nie kontaktowała się ze mną przez trzy dni. Czas leciał, a Agnieszka wciąż widywała się z Bartkiem. On jednak nie kwapił się, żeby złożyć papiery rozwodowe. Co więcej, romans z moją córką trzymał w ścisłym sekrecie.
Agnieszka była całkowicie zafascynowana swoim nowym chłopakiem, choć on zdawał się ją tylko zwodzić. Nie przedstawił jej swoim kumplom, a w pracy udawali, że kompletnie się nie znają. Dla mnie to jasne sygnały, że to zwykły kanciarz, który tylko mydli jej oczy. Ona jednak była tak oślepiona uczuciem, że kompletnie to ignorowała. Jasne, że wielokrotnie próbowałam otworzyć jej oczy, ale bez rezultatu. Zawsze kończyło się to wielką kłótnią i głośnym trzaskaniem drzwiami.
– Wiem, co robię. Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. To moje życie – krzyczała.
Przysięgam, wcale nie zamierzałam się mieszać. Jednak dłużej nie mogłam biernie obserwować, jak moja najdroższa jedynaczka zaprzepaszcza swoją przyszłość. Czułam potrzebę zrobienia czegoś, aby wyswobodzić ją z rąk Bartka. Ale co mogłam zdziałać? Złożyć mu wizytę i zażądać, żeby dał spokój mojemu dziecku? To bez sensu. Nie miałam pewności, że mnie posłucha. Poza tym na bank od razu wszystko by wypaplał Adze. Wolę nawet nie dopuszczać do siebie myśli, co by się wtedy porobiło. I co tu począć? Tak bardzo mnie to dręczyło, że w końcu zwróciłam się o poradę do kumpeli.
– Nic trudnego. Skontaktuj się z małżonką tego łajdaka i wszystko jej wygadaj. Gwarantuję, że w mgnieniu oka skończy ten romans – oznajmiła.
– Oszalałaś? Agnieszka nigdy by mi nie przebaczyła – zajęczałam.
– W takim razie wyślij do niej list. Bez podpisu. Nie przez komputer, bo to da się namierzyć, tylko standardowo na kartce – nie odpuszczała.
– Serio tak sądzisz? A jeśli wrzuci ją do śmieci? – nie byłam przekonana.
– Daj spokój! Na bank zechce się upewnić, czy faktycznie coś się święci – zapewniła mnie uroczyście.
– Sama nie wiem. Zawsze brzydziło mnie kapowanie – ciągle się wahałam.
– Kochana, albo poczucie winy, albo szczęście dzieciaka. Decyduj – ucięła.
No to pewnie już wiecie, jaką opcję wybrałam, prawda? No jasne, że dobro mojej Agi. Następnego dnia wynajęłam pana detektywa, żeby wytropił, gdzie ten cały Bartek mieszka i jak jego żona ma na imię. Gość zadziałał w tempie ekspresowym i już po paru godzinach miałam wszystkie informacje. Przygotowałam liścik, wrzuciłam go do skrzynki i czekałam, co będzie dalej. Ale czas leciał, a nic się nie działo. Zaczęłam się zastanawiać: „Kurczę, może poczta dała ciała albo facet Agi jakimś cudem przechwycił moją wiadomość?". Powoli traciłam już nadzieję, że mój sprytny plan wypali, ale wtedy nieoczekiwanie nastąpił przełom.
Chciała go wziąć pod mój dach
Agnieszka wpadła do domu cała w skowronkach dwa tygodnie temu.
– Słuchaj, coś ci powiem! Jakaś życzliwa dusza powiedziała żonie Bartka o tym, że mam z nim romans – wyrzuciła z siebie od razu, ledwo przekraczając próg. We mnie aż coś się ścisnęło z wrażenia.
– Nie gadaj! – zrobiłam minę, jakbym o niczym nie wiedziała.
– Masakra! Wpadła tam jak oszalała i zrobiła niezłe piekło. Dobrze, że się schowałam za ścianą, bo jakby mnie złapała, to pewnie wydrapałaby mi oczy – kontynuowała opowieść.
– Wcale jej się nie dziwię – powiedziałam cicho pod nosem.
– Słucham? Mówiłaś coś? – zerknęła na mnie podejrzliwie, bo chyba coś usłyszała.
– Nie, nic takiego. No i co się potem działo? – drążyłam temat.
– Najpierw go zjechała, a potem cisnęła w niego torbą z ciuchami. I powiedziała, że ma się więcej nie pokazywać jej na oczy… – mówiła dalej, a ja poczułam, że nogi się pode mną uginają.
– Słucham?
– No właśnie! I ten biedak obecnie nie ma dachu nad głową – zamilkła na moment.
– Ale po co mi to w ogóle opowiadasz? – wydukałam z niemałą trudnością.
– Bo wpadłam na pomysł, że mógłby pomieszkać przez parę dni u nas, dopóki nie znajdziemy jakiegoś mieszkania na wynajem.
– O czym ty gadasz?! – wytrzeszczyłam oczy.
– Czemu jesteś taka zaskoczona? Skoro wszystko wyszło na jaw, to nareszcie możemy być razem – wyrzuciła z siebie.
Kolana zadrżały mi gwałtownie. Ta odpowiedź kompletnie mnie zaskoczyła. Miałam nadzieję, że uda mi się skończyć tę relację, a wyszło zupełnie na odwrót. Poczułam się tak rozbita, że potrzebowałam dobrych paru chwil, żeby znów móc cokolwiek powiedzieć.
– Nie zgadzam się! Doskonale wiesz, co myślę o waszym związku. Po moim trupie pozwolę mu przekroczyć próg naszego domu – powiedziałam, nie kryjąc wzburzenia w głosie.
Moja pociecha natychmiast się nadąsała.
– Przeczuwałam, że coś takiego powiesz… Jak zawsze nic nie rozumiesz… Trudno… W takim układzie wynajmiemy pokój w hotelu – machnęła ręką.
– Zaraz…
– Koniec dyskusji! Decyzja zapadła – warknęła, po czym spakowała manatki do torby i zwyczajnie opuściła mieszkanie.
Nie miałam zamiaru próbować jej zatrzymać, ponieważ byłam pewna, że i tak zrobi po swojemu. Od tego momentu ani razu nie spotkałam się z moją córką. Nie mam bladego pojęcia, gdzie teraz żyje. Co prawda kiedyś odebrała mój telefon, ale nie powiedziała ani słowa na ten temat. Rzuciła tylko, że u niej wszystko gra i żebym się nie przejmowała. Jakby to było takie proste! Przecież jestem absolutnie przekonana, że prędzej czy później Bartek złamie jej serce. A nawet jeśli nie… To przecież nie jest facet dla niej. Mężczyzna po rozwodzie z dwójką dzieciaków… Marzyłam o kimś innym na zięcia. Nie mam innego wyjścia, muszę coś zrobić. Tylko jak to rozegrać, żeby tym razem nie dać ciała?
Renata, 53 lata