„Cwana córka postawiła mi ultimatum: albo przepiszę na nią mieszkanie, zdradzi mnie przed żoną”
„– Kamila, ja… przepraszam – powiedziałem cicho, wiedząc, że żadne słowa już nie naprawią tego, co się stało. Jej wzrok złagodniał na ułamek sekundy. – Przeprosiny niczego nie zmienią, tato. Chcę tylko tego mieszkania. Przynajmniej raz okaż, że potrafisz dotrzymać słowa”.
- Redakcja
Nie wiedziałem, kiedy to wszystko tak naprawdę się zaczęło. Z Magdą… przez długi czas usprawiedliwiałem się przed samym sobą, że to przypadek, że to była tylko przelotna fascynacja, która po prostu się przeciągnęła. Z każdym kolejnym dniem powtarzałem sobie, że to zdarza się mężczyznom po latach z jedną kobietą. Początkowo to miało być chwilowe – tak sobie przynajmniej tłumaczyłem. Ale z czasem… przestałem to kontrolować.
Ewa, moja żona, nigdy nie zasłużyła na kłamstwo. Ale co miałem jej powiedzieć? „Wybacz, kochanie, spędziłem połowę naszego małżeństwa w drodze do kogoś innego?” Takie rzeczy niszczą ludzi, nie sposób przejść nad nimi do porządku dziennego. Ewa nigdy niczego nie podejrzewała, przynajmniej tak mi się wydawało. Czasami spoglądała na mnie w milczeniu, gdy wracałem późno albo wychodziłem odebrać „ważny telefon”, który nagle przerywał wieczór. Mimo tego nigdy nie naciskała, nie zadawała pytań. Zawsze gotowa zrozumieć i zbyć moje słowa milczeniem. Jej lojalność, ta bezgraniczna cierpliwość tylko pogłębiały moje poczucie winy, które próbowałem zagłuszyć.
Wiedziałem, że Ewa nie może dowiedzieć się o Magdzie. Kocham moją rodzinę. Kamila i Ewa były dla mnie wszystkim, mimo że od lat balansowałem na krawędzi podwójnego życia. Żyłem z nadzieją, że nikt się o tym nigdy nie dowie.
Nie przypuszczałem, że akurat Kamila natknie się na mój sekret. Zawsze była rozsądną dziewczyną, miała wielkie plany na życie, przyszłość – nie potrzebowała dodatkowych dramatów. A jednak to ona odkryła moją tajemnicę. I co gorsza, nie zamierzała siedzieć cicho.
Córka zaczęła mnie szantażować
– Tato, albo przepiszesz na mnie mieszkanie, albo powiem mamie o Magdzie.
Kamila siedziała naprzeciwko mnie, spokojna, prawie obojętna, jakby właśnie przedstawiała mi listę zakupów. Oczy mi się rozszerzyły, poczułem, jak coś we mnie pęka, ale ona tylko uniosła brew. Widać czekała na ten moment.
– Kamila… – zaczynałem, próbując zebrać myśli. – Przecież to jest... absurdalne. Co ty sobie wyobrażasz?
– Wyobrażam sobie, że po tylu latach zasługuję na coś od ciebie. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zrobiłeś coś, żeby mnie wesprzeć. Zawsze gdzieś w biegu, zawsze wszystko było ważniejsze. Teraz przynajmniej wiem dlaczego.
Miałem wrażenie, że ziemia usuwa mi się spod nóg. Próbowałem załagodzić sytuację, złapać z nią kontakt, którego od lat już właściwie nie było.
– Kamila, wiem, że nie zawsze byłem… najlepszym ojcem, ale… Przecież to nie tak działa. Pomyśl, co zrobiłoby to twojej matce...
– Mama? A pomyślałeś, co ty robisz jej od lat? – syknęła. – Wystarczy, że powiem jedno słowo, tato. Wybór należy do ciebie.
Czułem, że jeśli teraz się nie poddam, zniszczę wszystko.
Byłem zły na siebie
Leżałem bezsennie, wpatrując się w ciemność sypialni. Ewa oddychała spokojnie obok, zupełnie nieświadoma, co rozgrywało się za zamkniętymi drzwiami tej pozornie spokojnej, rodzinnej codzienności. Z każdą chwilą, w której analizowałem słowa Kamili, czułem coraz mocniej, jak narasta we mnie wściekłość. Czym sobie zasłużyłem na taki szantaż? Córka, moja własna córka…
A jednak, gdy myślałem o Kamili, wiedziałem, że to nie było takie proste. W jej oczach widziałem żal, głęboko ukryty ból, którego może nigdy nie zauważyłem, zbyt pochłonięty innymi sprawami. Ona miała swoje racje, nie mogłem temu zaprzeczyć. Tyle razy coś obiecywałem i tyle razy nie dotrzymywałem słowa – zawsze pod pretekstem obowiązków, pracy, „ważnych spotkań”. Magda była ucieczką, ale kosztem tych, których powinienem stawiać na pierwszym miejscu.
Rano, próbując przełknąć ostatnie gorzkie łyki zimnej kawy, zadzwoniłem do Kamili.
– Spotkajmy się – rzuciłem, próbując brzmieć rzeczowo, chociaż wnętrzności wywracały mi się na myśl o tej rozmowie.
– Niech będzie – odpowiedziała beznamiętnie. – O szesnastej. Tylko, tato… pamiętaj, że ja się nie wycofam.
Zrozumiałem, że jeśli nie znajdę sposobu, by przekonać Kamilę, cała moja przeszłość i przyszłość rozsypie się na kawałki.
Kamila wszystko mi wygarnęła
Siedzieliśmy w kawiarni, oboje z tą samą miną – ona obojętna, z mocno zaciśniętymi ustami, ja z tym wiecznym ciężarem w sercu, którego nie potrafiłem się pozbyć. Patrzyłem na nią i miałem wrażenie, że widzę obcą osobę. Kamila, moja Kamila, teraz bezwzględna, jakby obojętna na to, co się wydarzy.
– Kamila – zacząłem ostrożnie. – Chcę zrozumieć, skąd ta determinacja, skąd ta złość… Przecież zawsze starałem się was chronić. Dlaczego chcesz to wszystko zniszczyć?
Zaśmiała się gorzko i pokręciła głową.
– Naprawdę? Chronić? – jej spojrzenie było przenikliwe, niemal oskarżycielskie. – Chciałeś chronić siebie, tato. Myślisz, że tego nie widziałam? Wszystkie te wieczory, kiedy wracałeś późno i myślałeś, że nie zauważam. Zawsze byłam ta druga, wiesz? Ta, na którą nigdy nie masz czasu.
Poczułem, jak te słowa we mnie uderzają. Próbowałem coś powiedzieć, wytłumaczyć się, ale każde słowo wydawało się jedynie jeszcze bardziej absurdalne.
– Kamila, przecież wiesz, że chciałem dla ciebie wszystkiego, co najlepsze… Może… nie zawsze wiedziałem, jak to okazać, ale…
– To wszystko już nie ma znaczenia, tato. Jestem dorosła. I teraz to ja muszę zadbać o siebie. Ty tylko dałeś mi powód.
Jej głos był stanowczy. Widziałem, że nie zamierza ustąpić. Poczułem, że muszę coś zrobić, zanim stracę kontrolę nad wszystkim. Ale ona już zdecydowała.
Była taka bezlitosna
– Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to robisz – powiedziałem, próbując zachować spokój, chociaż w środku czułem, jakby coś paliło mnie od środka. – Naprawdę chcesz zniszczyć naszą rodzinę dla… dla mieszkania?
Kamila odchyliła się na krześle i popatrzyła na mnie z czymś, co wyglądało jak pogarda.
– Zniszczyć rodzinę? – prychnęła. – Tato, to nie ja ją zniszczyłam. Ty to zrobiłeś. Ja po prostu przestałam udawać, że tego nie widzę.
Zamilkłem. Miała rację, cholera, miała rację. Przez lata oszukiwałem, lawirowałem, pozwalając sobie na podwójne życie. Udawałem, że mam wszystko pod kontrolą, że potrafię pogodzić dwie role, dwa różne życia, ale Kamila… Kamila nie była już małą dziewczynką, która wierzyła w każde moje słowo.
– Kamila, wiem, że popełniłem błędy. Wiem, że cię zawiodłem, ale… próbuję to naprawić. Może nie zawsze wychodzi, ale się staram.
– Starasz się? – Zaśmiała się gorzko. – Próbujesz ratować siebie, nie mnie ani mamę. Ja po prostu daję ci szansę naprawić to, co zniszczyłeś. Chcę tylko jednego… trochę spokoju. Mam dość tego, że zawsze to ja ustępuję.
Zrozumiałem, że każde moje słowo jedynie rozjusza ją bardziej. Nagle Kamila pochyliła się do przodu, jej głos przycichł, ale nabrał jeszcze ostrzejszych barw.
– Wiesz, tato, odkryłam to nie teraz. Ja wiem o Magdzie od ponad roku. Widziałam cię wtedy, jak wychodziliście razem z restauracji. Myślałam… myślałam, że to coś chwilowego. Czekałam, że sam to zakończysz, wrócisz na właściwe tory, że rodzina jest dla ciebie ważniejsza. Ale ty, tato, wcale nie przestałeś.
Poczułem, jak coś we mnie pęka. Kamila przez cały ten czas wiedziała… obserwowała mnie, licząc, że się opamiętam, że wrócę do niej, do Ewy. A ja nie zrobiłem nic, co mogłoby jej pokazać, że jest dla mnie ważna.
– Kamila, ja… przepraszam – powiedziałem cicho, wiedząc, że żadne słowa już nie naprawią tego, co się stało.
Jej wzrok złagodniał na ułamek sekundy, ale zaraz potem znów zapanowała nad emocjami.
– Przeprosiny niczego nie zmienią, tato. Chcę tylko tego mieszkania. Przynajmniej raz okaż, że potrafisz dotrzymać słowa.
Nie dała mi wyboru
Przez kilka nocy przewracałem się z boku na bok, próbując wyobrazić sobie, jak mam powiedzieć to wszystko Ewie. W głowie układałem scenariusze tej rozmowy, setki wersji, ale za każdym razem kończyło się to tak samo: nie potrafiłem wykrztusić z siebie nawet słowa. Siedziałem na skraju łóżka, patrząc na nią, kiedy spała, i czułem, jak drżą mi dłonie. Jak miałem jej powiedzieć, że przez te wszystkie lata żyła obok kogoś, kogo wcale nie znała?
Z każdym dniem odkładałem to na później, niezdolny wyobrazić sobie, co stanie się, kiedy prawda wyjdzie na jaw. Część mnie czuła ulgę na myśl, że Kamila może z tego zrezygnuje. Przecież dostała, czego chciała. Mieszkanie będzie jej, zrobimy to szybko, cicho, i może nigdy nie wrócimy do tego tematu. Może Kamila potraktuje to jako swego rodzaju zadośćuczynienie. Ale prawda była taka, że cokolwiek zrobiłem, nie mogłem liczyć na to, że moja przeszłość pozostanie w ukryciu.
Na każde westchnienie Ewy reagowałem czujnie. Bałem się każdego jej spojrzenia, jakby wiedziała więcej, niż dawała po sobie poznać. A może po prostu dostrzegała moją nieobecność – każdy dzień spędzony z Magdą odsunął mnie od niej tak daleko, że teraz, patrząc na nią, czułem się jak obcy człowiek.
Andrzej, 55 lat