„Ćwierć wieku temu zmarnowałem szansę na miłość, bo zabrakło mi odwagi. Na szczęście los pozwolił mi odkupić dawne winy”
„Zdecydowanie żywiłem do niej uczucie wykraczające poza zwykłą życzliwość i koleżeństwo. Problem polegał na tym, że była w związku, a ja nie byłem w stanie odbić komuś dziewczyny. Długo później żałowałem, że zmarnowałem tamtą okazję na wielką miłość”.
- listy do redakcji
Wiadomość od nieznajomej
Początek był dość zwyczajny. Dostałem na portalu społecznościowym zaproszenie do grona znajomych od nieznanej mi dziewczyny. Jej nazwisko kompletnie nic mi nie powiedziało, dlatego zdecydowałem się sprawdzić, co ma na profilu. Ot, taka typowa młoda kobieta, nic nadzwyczajnego. Kliknąłem „akceptuj”. Pracuję jako pisarz, więc często dostaję takie zaproszenia od przeróżnych osób. Zwykle na tym się kończy – potwierdzam znajomość i to wszystko, nie ma dalszego ciągu.
Bardzo przepraszam Pana za nagabywanie, ale jestem córką Tatiany B. Mama chciała, abym Pana poinformowała o zjeździe osób, które kończyły tę samą szkołę wyższą co Pan.
Taka była treść tej niespodziewanej wiadomości. Kim jest Tatiana B.? Nie kojarzyłem tego nazwiska, ale imię owszem. Przypomniałem sobie, że na studiach w jednej grupie ze mną była jakaś Tatiana. „Powiedz mi, czy Twoja mama jako panna nosiła nazwisko M.? – odpisałem jej”.Odpowiedź moje rozmówczyni była następująca: „Racja, proszę wybaczyć, że nie doprecyzowałam tego na początku”.
Poczułem wewnętrzną radość. Szczerze powiedziawszy, już wcześniej chciałem się skontaktować z Tatianą. Udało mi się wyszukać jej e-mail i napisałem wiadomość, jednak nie dostałem żadnej odpowiedzi. Doszedłem do wniosku, że pewnie ten adres jest już nieaktualny. Tak sympatyczna dziewczyna z pewnością nie zignorowałaby celowo mojej próby nawiązania kontaktu po latach.
Odnowiliśmy ze sobą kontakt
Okazało się, że moja znajoma nie posiada profilu na tym serwisie społecznościowych, więc zwróciła się do swojej córki, by ta pomogła jej nawiązać ze mną kontakt. W związku z tym udostępniłem jej mój numer telefonu komórkowego. Ku mojemu zdziwieniu, Tatiana odezwała się już po chwili.
– Cześć – rzuciła. – Szmat czasu minął od naszego ostatniego spotkania, co? Ze dwadzieścia lat?
Zobacz także
– Dokładniej mówiąc, dwadzieścia trzy lata – sprecyzowałem. – Widzieliśmy się po raz ostatni na imprezce po obronie pracy magisterskiej.
– No tak, faktycznie – przyznała Tatiana. – Dwa lata temu próbowaliśmy zorganizować spotkanie po latach dla naszego rocznika, ale mało kto przyszedł…
– Rozumiem to – odrzekłem z westchnieniem. – Akurat wypadło mi parę wizyt związanych z moją twórczością pisarską.
– No jasne! – wykrzyknęła. – W końcu zrobiłeś się sławnym powieściopisarzem.
– Nie przesadzajmy z tą sławą – bąknąłem pod nosem.
Było to mocno na wyrost. Jeszcze sporo mi brakowało do prawdziwych gigantów pióra, których widuje się w telewizorze.
– Ale jako tako daję sobie radę – uzupełniłem, na co zareagowała grzecznym chichotem.
– Posłuchaj, teraz planujemy zjazd całego naszego rocznika, nie tylko psychologów. Znajdziesz czas wolny i przyjedziesz?
Propozycja była kusząca
Poinformowała mnie, kiedy ma zamiar zorganizować imprezę, więc się chwilę zastanowiłem. Akurat w podobnym czasie miała się ukazać moja najnowsza publikacja.
– Muszę sprawdzić grafik i skontaktować się z ludźmi od marketingu w biurze wydawniczym – odparłem. – Niewykluczone, że będę miał jakieś wydarzenia powiązane z premierą mojej nowej powieści. Dam ci znać jutro lub najdalej za dwa dni, czy będę miał wtedy wolne.
– Nie ma problemu.
Jeszcze przez moment kontynuowaliśmy naszą rozmowę, ale Tatiana musiała już iść, bo czekały na nią różne sprawy do załatwienia. Pamiętam ją z okresu, gdy studiowaliśmy – była naprawdę fascynującą osobą. Śliczna, bystra i – jak już wcześniej wspomniałem – wyjątkowo sympatyczna.
Darzyłem ją sympatią, a może nawet... Ech, nie ma co ukrywać. Z pewnością łączyło mnie z nią coś silniejszego niż tylko zwykłe koleżeństwo. Problem polegał na tym, że miała chłopaka, a ja nie należę do facetów, którzy potrafią komuś odbić dziewczynę.
– Przykro mi, ale nie dam rady być na miejscu – oznajmiłem z przykrością po paru godzinach. – Jestem umówiony na serię wizyt w różnych punktach z książkami. Akurat w sobotę, gdy odbywa się zlot, mam być w Gdańsku. Później czeka mnie Warszawa, Poznań, Gniezno…
– Moment – wtrąciła. – Mówisz, że będziesz w Poznaniu? A którego dnia dokładnie?
– W piątek, cały tydzień po zlocie. Dlaczego pytasz?
– Aktualnie mieszkam w Poznaniu! – zakomunikowała Tatiana.
– Nie miałem pojęcia, sądziłem, że wróciłaś do rodzinnego domu w Tarnowie, a tam raczej rzadko bywam.
– Mój małżonek pochodzi z Poznania – odparła – więc zaszła konieczność przeprowadzki… Hej, a może byśmy się spotkali na małą kawkę?
– Kapitalny pomysł. Wpadnij do mnie na pogaduszki, a potem gdzieś wyskoczymy.
Była jak wino
Minęło półtora miesiąca i znaleźliśmy się w uroczej knajpce w samym sercu Poznania, tuż przy rynku. Zaskoczyło mnie, jak komfortowo i naturalnie czułem się podczas spotkania z dawną znajomą z czasów studiów. Ćwierć wieku przeleciało w mgnieniu oka, ale odnosiłem wrażenie, jakby dla niej zegar się zatrzymał.
Innymi słowy, mimo że była już kobietą w dojrzałym wieku, nadal prezentowała się bardzo korzystnie i nie straciła swojego wdzięku, optymizmu oraz młodzieńczej beztroski. No i oczywiście nie przestała być gadułą! Poruszaliśmy w rozmowie najróżniejsze tematy, zarówno dotyczące ludzi, jak i spraw bieżących. Opowiadała o kłopotach, jakie miała z przystosowaniem się do dość specyficznej społeczności Poznania i całej Wielkopolski, a ja mówiłem trochę o tym, jak potoczyły się moje pisarskie losy.
W pewnej chwili przyszło mi do głowy, że to chyba odpowiedni moment, by w końcu wyjawić jej, jak z mojego punktu widzenia wyglądała nasza relacja w czasach studiów. W sumie oboje osiągnęliśmy już taki wiek, że człowiek nie ma oporów, żeby mówić wprost, co leży mu na sercu.
– Słuchaj, Tatianka, muszę ci coś wyznać. Przez całe studia byłem tobą zauroczony.
Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, a potem parsknęła śmiechem.
– Serio? Nigdy bym nie zgadła. Przecież chodziłeś z tą swoją dziewczyną z Warszawy, jeździłeś do niej co weekend do stolicy.
– Fakt, chodziłem – przyznałem. – Ba, nawet wzięliśmy ślub.
– No właśnie. To chyba jednak nie byłeś aż tak mną oczarowany.
Nie mogłem powstrzymać chichotu.
– Te dwie kwestie wcale się nie wykluczają. Moje uczucie do ciebie to nie chwilowy, gwałtowny zryw, a trwałe zauroczenie. Gdyby tylko ten Wojtek nie kręcił się wokół ciebie, być może podjąłbym próbę zdobycia twojego serca.
– Żałuję, że nie podjąłeś wyzwania – przyznała z nostalgią. – Wojtek przez niemal pięć lat zawracał mi w głowie, a potem czmychnął do seminarium. Wyobraź sobie, poczuł nagle powołanie!
Wyczułem w jej tonie nutę smutku
Byłem naprawdę zaskoczony. Mój znajomy raczej nie sprawiał wrażenia osoby wyjątkowo uduchowionej.
– No i jak tam? – Tatiana odezwała się po chwili ciszy. – Cieszysz się ze swojego małżeństwa?
– Aktualnie owszem – odpowiedziałem z figlarnym błyskiem w oku. – Od kiedy dwa lata temu się rozwiedliśmy.
Zrobiła zdziwioną minę, ale nie odezwała się słowem, więc kontynuowałem swobodnym głosem:
– Moim zdaniem, ludzie powinni wiązać się na stałe dopiero po czterdziestce, gdy mają już pełną świadomość swoich pragnień i celów życiowych. Ale jesteśmy tak skonstruowani przez naturę, że musimy to zrobić wcześniej, aby zapewnić przetrwanie naszego gatunku.
– Masz absolutną rację – parsknęła śmiechem. – Po czterdziestce, a może i jeszcze później. Choć niektórzy nawet wtedy nie osiągają dojrzałości.
– A jak u ciebie mają się sprawy małżeńskie? – odważyłem się zapytać.
– Właśnie jestem w trakcie trudnego rozwodu – usłyszałem w odpowiedzi. – Mojego męża można zaliczyć do grona tych, którzy emocjonalnie nie dorośli. Skoro dzieci są już odchowane, zdecydowałam, że najwyższy czas skończyć z tą fikcją, jaką stało się nasze małżeństwo.
Zapadła cisza, która tym razem trwała w nieskończoność. Wpatrywałem się w jej przygnębione oblicze, dumając nad tym, czy mielibyśmy szansę stworzyć udany związek, gdybym w przeszłości podjął inne decyzje. A może nasz małżeński statek i tak by zatonął na mieliźnie?
– A więc twierdzisz, że byłeś we mnie zakochany… – wymruczała po chwili Tatiana.
– Daj spokój, na pewno zdawałaś sobie z tego sprawę – odparłem, uśmiechając się. – Każdy wokół nas musiał to zauważyć. Kojarzysz Gośkę? Ona z kolei była zadurzona we mnie. Kiedyś nawet wspomniała, że gdyby nie twoja obecność, sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej.
Tatiana w końcu wybuchła śmiechem. Zdecydowanie lepiej wyglądała rozbawiona niż ponuro zasępiona.
– Teraz to już nieistotne, czy miałam tego świadomość, czy nie… No jasne, że wiedziałam, skoro tak bardzo cię to interesuje. Podobnie jak to, jakie uczucia żywiła wobec ciebie Gośka. Serio ani razu nie korciło cię, żeby zobaczyć, co mogłoby z tego wyjść?
– Kompletnie do siebie nie pasowaliśmy z Gośką, nie było między nami chemii. Wielka szkoda, bo dziewczyna miała naprawdę niezłą urodę. No ale wiesz, jak to mówią, lepiej nie zaczynać czegoś, co w rezultacie nie przyniesie szczęścia obojgu.
– Niezłe! Nigdy wcześniej tego nie słyszałam.
Wtedy zmarnowałem swoją szansę
Tatiana przestała się uśmiechać, ale tym razem nie wyglądała na smutną.
– Wpadłam na pewien pomysł – oznajmiła. – Ale żebyś mnie dobrze zrozumiał. Kiedy studiowaliśmy, gdybyś podjął jakąś inicjatywę wobec mnie... Cóż, nie miałabym nic przeciwko, jeśli mam mówić szczerze. Co prawda Wojtek mnie na siłę zdobywał, ale nie uciekłam od niego, bo nie czułam takiej potrzeby. Teraz widzę, że lepiej byłoby żyć w pojedynkę, niż z takim idiotą.
Po krótkiej przerwie, podczas której upiła łyk wina, kontynuowała swoją wypowiedź:
– Teraz nie marzę o romansach, czułych randkach ani o byciu z kimś w związku. Ale kiedy to wszystko dobiegnie końca... Wiesz, nie składam ci żadnych obietnic, ale czuję się przy tobie fantastycznie, zupełnie jak kiedyś. Co więcej, w twoim towarzystwie nie tylko odpoczywam, ale też czuję się jakbym odmłodniała. Powiedziałeś, że ludzie w naszym wieku wiedzą, do czego dążą, zatem...
– Jasne, nie ma sprawy – odpowiedziałem z uśmiechem. – Gdy już ogarniesz te sprawy z rozwodem i złapiesz oddech, z przyjemnością się spotkam. Rozumiem, że aktualnie jesteś zalatana, a do tego nawet zwykłe spotkanie może ci narobić kłopotów.
– No właśnie! – ucieszyła się. – Super, że to rozumiesz, Zbyszku. W takim razie odezwę się, jak już uporam się z tym moim bałaganem życiowym. Oczywiście nie musisz czuć się zobowiązany do czegokolwiek.
– Jasne, wiem – przytaknąłem. – Ale fajnie będzie się zobaczyć. Z Wrocławiad do Poznania to przecież rzut beretem.
Trochę mnie zaskoczyła ta szczerość w naszej rozmowie. Przez jakiś czas głowiłem się nad tym, czy oferta Tatiany była szczera, czy to tylko efekt sympatycznej kolacji w połączeniu z winem, które wprawiło ją w dobry nastrój. W końcu jednak przestałem rozmyślać nad tym, czy się odezwie – codzienne sprawy wzięły górę i pochłonęły moją uwagę.
Dlatego zdziwiłem się niezmiernie, gdy po paru miesiącach pewnego wieczoru zadzwonił mój telefon
– Hej, Zbyszek! – odezwała się. – Odzyskałam wolność i bardzo się z tego cieszę. No to jak, masz ochotę na spotkanie, czy może przez ten czas kogoś sobie znalazłeś?
– Jestem w pełni gotowy! – odpowiedziałem entuzjastycznie.
W ten sposób to wszystko się rozpoczęło. I trwa nieprzerwanie do teraz, ku mojemu ogromnemu zadowoleniu.
Zbyszek, 49 lat