„Podejrzewałam sąsiada o straszne czyny, chciałam go przyłapać. Nie wiem, jak mogłam być tak naiwna”
„Zawołałam z daleka >>dzień dobry
- Marta, 37 lat
Przeprowadzka w środku nocy
Lokatorzy w moim bloku zmieniają się bardzo rzadko. Z większością sąsiadów znam się od zawsze. Nic dziwnego, że wieść o wyprowadzce państwa K. wywołała wielkie poruszenie. Wszyscy byli ciekawi, kto teraz zamieszka w ich domu.
Pewnej nocy obudziły mnie dziwne hałasy. Ciekawość kazała mi wstać z łóżka i sprawdzić, co się dzieje. Stukoty dochodziły z korytarza. Ostrożnie uchyliłam drzwi i wyjrzałam. Ktoś właśnie wprowadzał się do mieszkania państwa K.! Na schodach stały kartonowe pudła wypełnione sprzętem domowym, bibelotami, książkami. Kręcił się wśród nich jakiś starszy mężczyzna. To zapewne nowy lokator… Tylko dlaczego wprowadza się w środku nocy?
Następnego dnia z samego rana pobiegłam do Ady, mojej sąsiadki.
– Dlaczego on się ukrywa? – nie kryła zdziwienia, usłyszawszy moją relację.
– To nie jest normalne! Może to jakiś zbieg? Albo morderca?! A może... – Ada nagle zbladła – może on jest wampirem?
Zobacz także
Sąsiadka miewała różne szalone pomysły, ale to już była kompletna bzdura! Chyba naoglądała się za dużo filmów grozy.
– Wiesz, że wczoraj była pełnia księżyca? – szepnęła teraz. – Od dziś zaczynam nosić przy sobie główkę czosnku…
Zastanawiało mnie, czym się zajmuje
Ja natomiast uznałam, że trzeba nowego sąsiada poznać. Upiekłam ciastka i zapukałam do jego drzwi. Spotkała mnie jednak niemiła niespodzianka. Choć dobijałam się dosyć długo, nikt nie otwierał. „Gdzie taki staruszek może znikać na całe dnie?” – zastanawiałam się. Wieść o przybyciu nowego sąsiada wzbudziła duże zaciekawienie w bloku. Wiadomo było tylko, że to elegancki starszy pan o imieniu Edward. Mało kto go widywał, a rozmowy z nim ograniczały się do wymiany „dzień dobry”.
Kiedy wieczorem wracałam z pracy, on wychodził. Któregoś ranka wracałam ze sklepu z koszykiem pełnym warzyw. W siatce miałam ogórki, koper i czosnek. Kiedy wchodziłam do domu, zobaczyłam pana Edwarda. Zawołałam z daleka „dzień dobry”, chciałam zagadać, ale on tylko coś mi odburknął i szybko wszedł do mieszkania. Gdy otwierał drzwi, udało mi się zajrzeć do środka: panował tam półmrok, jakby wszystkie okna były zasłonięte kotarami.
– To oczywiste. Uciekł dlatego, że miałaś przy sobie czosnek – stwierdziła Ada.
– Przestań gadać głupoty! – ofuknęłam ją. – On na pewno nie jest wampirem.
– Możemy się o tym przekonać – sąsiadka spojrzała na mnie tajemniczo. – Czytałam, że wampiry nie odbijają się w zwierciadle. Trzeba zmusić tego pana Edwarda, żeby stanął przed lustrem!
Dałam się wciągnąć w wymysły sąsiadki
Sama nie wiem, jak to możliwe, że dałam się wciągnąć w jej zwariowany plan, lecz jeszcze tego wieczoru sterczałam na korytarzu, czekając na pana Edwarda.
– Musi pan pójść ze mną! – krzyknęłam, gdy się tylko pojawił.
– Coś się stało? – spytał mocno zaskoczony.
– U mnie w wannie siedzi wielki pająk! A ja od dzieciństwa mam fobię! Błagam, niech mi pan pomoże! – darłam się.
Pan Edward popatrzył na mnie jak na wariatkę, ale poszedł. Zaprowadziłam go do łazienki, gdzie wisiało lustro. Oczywiście się w nim odbijał! Jasna cholera...
– Nic tu nie ma – stwierdził sąsiad. – Pewnie ten straszny pająk już uciekł. Proszę się nie bać – dodał uspokajająco. ‘
– Bardzo panu dziękuję! – bąknęłam zawstydzona tą idiotyczną sytuacją. – Zapraszam na herbatę i ciasteczka.
Wtedy w przedpokoju pojawiła się Ada z talerzem pysznych kanapek. Każdą z nich zdobił kawałeczek czosnku.
– Trochę się spieszę… – pan Edward próbował się wymigać, lecz po długich namowach porwał jedną z kromek, połknął ją prawie w całości i szybko się pożegnał.
Zostałyśmy z Adą same.
– Jesteśmy totalne idiotki – westchnęłam i zaczęłam się śmiać.
– Ale teraz mamy pewność, że on nie jest wampirem! – zawtórowała mi Ada.
Miałam nadzieję, że przez najbliższe dni nigdzie pana Edwarda nie spotkam. Tymczasem już następnego wieczoru on sam zapukał do mnie. Przyszedł zapytać, czy wszystko u mnie w porządku.
– Wczoraj zachowywała się pani nieco… dziwnie – powiedział zmieszany.
A co tam! Zaprosiłam go na herbatę i przyznałam się do wszystkiego… Boże, ależ on się śmiał! Okazało się, że prowadzi takie dziwne życie, bo pracuje jako nocny stróż. W dzień odsypia i stąd mrok w mieszkaniu i niechęć do rozmów.