„Czułem się jak skapcaniały grzyb, a szwagierka brała mnie za kozaka. Flirt był żartem, ale dziś mi już nie do śmiechu”
„Klaudia, młodsza siostra Magdy, była jak przelotna burza, błyskawica, śmiech za głośny, sukienki za krótkie i cholernie żywa. Co najgorsze lubiła mnie zaczepiać. Śmiała się z moich dowcipów, których Magda nawet nie zauważała. Wiedziałem, że to nic poważnego. Flirt. Głupi żart. Ale czułem, że żyję”.

- Redakcja
Magda siedziała przy stole, grzebiąc widelcem w sałatce, jakby szukała w niej czegoś więcej niż tylko marchewki i groszku. A może to właśnie było sedno – w naszym związku też od dawna nic nowego się nie działo. Jedliśmy, spaliśmy, pracowaliśmy. I tyle. Czasem coś do siebie powiedzieliśmy, częściej milczeliśmy. Już nawet się nie kłóciliśmy, a to najgorszy sygnał. Kiedyś kochałem ją do szaleństwa. Dziś? Nie wiem. Może przyzwyczaiłem się, że jest. Jak kaloryfer, który zawsze działa, ale już nie grzeje.
A potem wróciła Klaudia, młodsza siostra Magdy, cała w śmiechu i energii. Jak przelotna burza, błyskawica, śmiech za głośny, sukienki za krótkie, ale cholernie żywa. I co najgorsze – lubiła mnie zaczepiać. Szwagier tu, szwagier tam, śmiała się z moich dowcipów, których Magda nawet nie zauważała. Wiedziałem, że to nic poważnego. Flirt. Głupi żart. Ale przy niej czułem się znowu kimś, nie tylko skapcaniałym mężem od rachunków i wynoszenia śmieci. Przy Klaudii znowu się śmiałem. Aż w końcu przekroczyliśmy granicę, której miało nie być. I tak zaczęło się coś, czego do dziś nie umiem nazwać. Ale jedno wiem na pewno, że nikt się już z nas nie śmieje.
Nasze dłonie się spotkały
Kiedy weszliśmy do ogrodu, Klaudia już krzątała się przy grillu, w rozpiętej dość głęboko koszuli w kratę i krótkich szortach. Uśmiechnęła się, gdy mnie zobaczyła.
– No proszę i mój ulubiony szwagier się pojawił – rzuciła z tym swoim przewrotnym tonem.
– Beze mnie impreza, by się nie udała, nie? – odpowiedziałem, starając się brzmieć luźno, ale serce zabiło mi szybciej.
Magda rozmawiała z matką w kuchni. Tomek gdzieś zniknął. Zostaliśmy sami przy skwierczącej karkówce.
– Wiesz, zawsze mnie bawi, jak udajesz takiego grzecznego – powiedziała cicho Klaudia, zerkając na mnie spod rzęs.
– Może wcale nie udaję?
– Nie wierzę. Masz taką minę… jakbyś coś kombinował.
– To chyba twoja specjalność – odparłem z uśmiechem.
Nasze ręce spotkały się przy szczypcach. Czułem dotyk jej palców na skórze dłużej, niż powinienem. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, z każdym łykiem wina robiło się swobodniej. Potem przysiadła się do mnie na huśtawce.
– Nie wiedziałam, że jesteś taki czarujący, szwagrze.
– Bo nikt mnie już tak nie widzi, Klaudia. Nikt poza tobą.
Zamilkła na chwilę. Spojrzała mi prosto w oczy. Napięcie między nami sięgnęło zenitu.
– To tylko żarty, prawda? – zapytała cicho, ale jej dłoń została na moim udzie trochę za długo.
– Tylko żarty – powtórzyłem, nie ruszając się.
A wtedy z domu wyszła Magda, jakby los postanowił przypomnieć nam, gdzie jesteśmy. Klaudia zerwała się, wracając do grilla. A ja siedziałem jeszcze chwilę, czując, że właśnie przekroczyliśmy jakąś granicę.
Byłem rozdygotany jak nastolatek
Zaczęło się niewinnie. Klaudia wysłała mi zdjęcie z nowymi paznokciami. Napisała: „Ładne? Tomek nie zauważył. Ty pewnie od razu byś się zorientował”. Odpisałem, że ładne. Że pasują do jej charakteru, bo są odważne, ale nieprzesadzone. I od tamtej pory pisaliśmy codziennie. Najpierw o głupotach: pogoda, korki, śmieszne memy. Potem przeszliśmy na nocne rozmowy. Prawdziwe. O tym, co boli, co uwiera, czego się boimy. Klaudia mówiła, że czuje się przezroczysta przy Tomku. Ja, że z Magdą jesteśmy jak współlokatorzy. Spotkaliśmy się pierwszy raz „przypadkiem”. Wypadła jej jakaś sprawa niedaleko mojej budowy. Zatrzymałem się na poboczu, wsiadła do auta.
– Nie powinnam tu być – powiedziała, patrząc w szybę.
– Ja też nie – szepnąłem.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy. A potem się pocałowaliśmy. Po prostu. Bez planu. Bez zapowiedzi. Jej usta były miękkie, pachniała jaśminem i winem. Gdy się odsunęła, wyglądała na wystraszoną, ale nie uciekła.
– Wiem, że to głupie. Ale czuję się przy tobie... bezpiecznie.
– A ja czuję, że znowu chcę żyć.
Pojechałem wtedy do domu z sercem rozdygotanym jak u nastolatka. Powtarzałem sobie, że to się nie powtórzy. Że to była chwila słabości. Ale następnego dnia znów pisaliśmy. A kilka dni później znów się spotkaliśmy. To nie był już żart. To był początek czegoś, czego sam nie rozumiałem, ale nie potrafiłem zatrzymać.
Nie byliśmy ostrożni
Romans trwał miesiącami. Spotkania w aucie, szybkie kawy w centrum handlowym, weekendowe „zakupy” w tym samym mieście. Z czasem przestało chodzić o namiętność. Zakochałem się. Głupio, naiwnie, jakbym miał znowu dwadzieścia lat. Ale nie byliśmy ostrożni. Klaudia coraz częściej znikała z domu, a Tomek nie był idiotą. Magda też zaczęła coś wyczuwać. Nasze rozmowy były coraz bardziej sztywne. Unikała mnie wzrokiem. Pewnego dnia, wracając do domu z budowy, zobaczyłem Magdę siedzącą na kanapie. Trzymała mój telefon.
– Co to jest? Klaudia? Naprawdę? Z moją siostrą? – głos jej był spokojny, ale ręce drżały.
Zamarłem. Milczałem. Co miałem powiedzieć?
– To nie tak... To się po prostu stało...
– Po prostu? – wybuchnęła. – Zdradzasz mnie z moją siostrą i mówisz, że to się po prostu stało?!
Patrzyłem, jak płacze. Nie umiałem nawet podejść. Wszystko we mnie się ścisnęło. Chciałem jej powiedzieć, że żałuję, że się pogubiłem. Ale nic nie powiedziałem. Tylko stałem. Magda spakowała kilka rzeczy i wyszła. Telefon rzuciła na podłogę. Jeszcze tego samego wieczoru Klaudia przestała odpisywać. A Tomek? Nie wrócił do domu. Dzień później ktoś powiedział mi, że widział go z walizką na dworcu. Zostaliśmy wszyscy rozrzuceni w cztery strony świata. Jeden głupi żart z grilla zburzył wszystko. I nikt się już nie śmiał.
Został tylko ból
Kilka dni chodziłem jak lunatyk. Dzwoniłem do Klaudii, pisałem, błagałem o jedno spotkanie. W końcu się zgodziła. Spotkaliśmy się w jej starym mieszkaniu, do którego wróciła po tym, jak Tomek się wyprowadził. Otworzyła drzwi w bluzie, bez makijażu. Wyglądała na kogoś, kto przez kilka nocy nie spał.
– Czego chcesz, Andrzej? – zapytała cicho.
– Porozmawiać. Zrozumieć, co się dzieje.
– Nie wiesz?
Weszliśmy do środka. Usiedliśmy w kuchni przy zimnej herbacie. Patrzyłem na nią długo, zanim powiedziałem:
– Myślałem, że to coś znaczy.
– Może i znaczyło. Ale teraz to tylko ból.
– Czyli koniec?
– A co, myślałeś, że się wprowadzisz do mnie i będziemy żyli jak bohaterowie kiepskiego romansu?
Milczałem. Miałem nadzieję, że powie coś innego. Że to jednak była miłość.
– Tomek się wyprowadził. Nie odzywa się. Magda mnie zablokowała wszędzie. Ty... ty zniszczyłeś wszystko. I ja też.
– Chciałem tylko poczuć, że żyję. Przy Magdzie już mnie nie było. A przy tobie... znowu byłem kimś.
– Chciałam się poczuć wyjątkowa – odparła. – A ty byłeś... dostępny.
Te słowa bolały. Ale może właśnie taka była prawda. Wyszło na jaw, że nie byliśmy zakochani. Po prostu zagubieni. Wyszedłem bez słowa. I dopiero wtedy dotarło do mnie, że nie tylko straciłem żonę. Straciłem też Klaudię. I chyba samego siebie.
Zostałem zupełnie sam
Wróciłem do pustego mieszkania. Magdy nie było już od tygodnia. Jej rzeczy zniknęły po cichu – bez karteczki, bez słowa. Tylko szafa po jej stronie została otwarta, z pustym wieszakiem kołyszącym się leniwie, jakby też nie rozumiał, co się stało. Dzwoniłem do niej. Raz. Drugi. Po piątym razie telefon przestał być aktywny. W pracy nikt nic nie mówił wprost, ale spojrzenia były inne. Tomek się nie odzywał, chociaż mijaliśmy się kilka razy na budowie. Nie patrzył na mnie. Jakbym nie istniał. W końcu zebrałem się na odwagę.
– Tomek... mogę coś powiedzieć?
Zatrzymał się. Odwrócił powoli głowę.
– Już zrobiłeś swoje. Wystarczająco – odpowiedział chłodno i odszedł.
Zostałem sam. Bez przyjaciela. Bez żony. Bez kochanki. Z kawałkami życia, których nie da się skleić. Wieczorem siedziałem na kanapie z kieliszkiem taniego wina. Na ekranie telefonu pojawiło się stare zdjęcie z grilla. Klaudia śmiejąca się do mnie. Magda w tle, trzymająca talerz z kiełbaskami. Tomek z piwem w dłoni. Wszyscy uśmiechnięci, jeszcze niczego nieprzeczuwający. Zbliżyłem zdjęcie i spojrzałem na swoją twarz. Uśmiechałem się. Prawdziwie. Nie wiedziałem jeszcze, że wszystko rozwalę w drobny mak. Oparłem głowę o ścianę. Nikt się już nie śmieje.
Andrzej, 45 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Po rozstaniu szukałem pocieszenia w towarzystwie nieznajomej. Nie wiem, czy odstawiała grę pozorów, czy sztukę miłości”
- „Córka ukarała mnie za kawałek czekoladki. Poszłam w odstawkę, bo pozwoliłam wnuczce przez chwilę być dzieckiem”
- „Mój zięć po śmierci żony żyje jak w zakonie. Po tym co zrobił, kobiety powinny się ustawiać do niego w kolejce”