Reklama

Siedziałam w kawiarni, patrząc na Adama, który z uśmiechem opowiadał mi o swojej pracy. Był pewny siebie, ale nie arogancki. Uroczy, ale bez nachalności. Byłam pod wrażeniem – dawno nie spotkałam kogoś, kto wydawałby się tak idealnie dopasowany do mnie.

Reklama

Jakbym go znała od dawna

– Agnieszko, powiedz mi coś o sobie – powiedział, opierając się o stół. – Wiem, że jesteś piękna, ale co jeszcze powinienem wiedzieć?

Zaśmiałam się, czując, jak rumieńce wstępują na moje policzki.

– Nie wiem, czy jest coś ciekawego… Jestem zwykłą dziewczyną, pracuję w biurze, lubię czytać i podróżować, kiedy mogę.

– Zwykła? – zapytał, unosząc brew. – Wydajesz mi się absolutnie wyjątkowa.

To było nasze pierwsze spotkanie, ale już czułam, że trafiłam na kogoś specjalnego. Z czasem nasza relacja rozwijała się błyskawicznie. Adam był zawsze czuły, uwielbiał mnie zaskakiwać – drobnymi prezentami, romantycznymi gestami. Nigdy wcześniej nie czułam się tak ważna dla kogoś.

– Myślę, że to może być coś wyjątkowego – powiedziałam później przyjaciółce.

– Tylko uważaj – odpowiedziała z troską. – Facet, który jest zbyt idealny, może coś ukrywać.

Wzruszyłam ramionami. Adam wydawał się wszystkim, czego szukałam.

Prosił, więc pomogłam

Nasza relacja kwitła. Adam wydawał się zawsze obecny, ciepły i pełen uwagi. Byłam przekonana, że znalazłam kogoś, kto naprawdę mnie rozumie. Pewnego wieczoru, podczas kolacji, Adam wydawał się bardziej zamyślony niż zwykle.

– Wszystko w porządku? – zapytałam, nalewając mu wina.

– Tak, tak… – odparł, ale jego głos był inny niż zwykle. – Tylko trochę się martwię. Mam mały problem finansowy w firmie, ale to nic poważnego.

Poczułam, jak coś ściska mnie w środku.

– Jak mogę ci pomóc? – zapytałam odruchowo.

Adam spojrzał na mnie z uśmiechem.

– Nie chciałbym cię angażować, kochanie. To tylko przejściowe kłopoty.

– Jeśli mogę coś zrobić, powiedz – nalegałam. – Jesteśmy razem, a ja chcę, żebyś wiedział, że możesz na mnie liczyć.

Po chwili wahania poprosił mnie o niewielką pożyczkę. Tłumaczył, że to tylko tymczasowe, bo musi wyrównać płatności w firmie, a bank opóźniał jego przelew.

– Oczywiście – powiedziałam, przekonana, że to nic wielkiego.

Kilka tygodni później poprosił o możliwość skorzystania z mojej karty kredytowej. Twierdził, że musi szybko opłacić dostawcę, a jego karta chwilowo nie działa.

– Zwolennicy nowoczesnych technologii zawsze mają problemy – zażartował, podając mi kwiaty na osłodę.

Nie protestowałam. Przecież miał oddać wszystko z odsetkami. Kiedy opowiedziałam o tym przyjaciółce, zareagowała sceptycznie.

– Aga, musisz być ostrożna – powiedziała. – Nie uważasz, że to trochę dziwne?

– Adam to uczciwy człowiek – odparłam stanowczo. – Nie miałby powodu mnie oszukiwać.

Ale z tyłu głowy zaczynały kiełkować wątpliwości.

Nagle zniknął z mojego życia

Zadzwoniłam do banku, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku z kartą kredytową, którą mu dałam. Rozmowa z pracownikiem banku wstrząsnęła mną do głębi.

– Czy jest pani pewna, że sama dokonywała pani tych transakcji? – zapytał mężczyzna z wyraźnym zaniepokojeniem w głosie.

– Nie… – przyznałam, starając się zrozumieć, o czym mówi. – Mój partner korzystał z karty za moją zgodą.

– Obawiam się, że saldo jest dużo wyższe, niż pani myślała – powiedział. – Ostatnie transakcje opiewają na kilka tysięcy złotych.

Czułam, jak wszystko zaczyna wirować.

– Kilka tysięcy? – powtórzyłam, niemal szeptem.

– Tak. Czy chce pani zablokować kartę? – zapytał, ale nie mogłam zebrać myśli.

Rozłączyłam się, nie odpowiadając. Siedziałam w ciszy, próbując połączyć fakty. Zniknięcie Adama, brak kontaktu, nagły wzrost wydatków na mojej karcie. „Nie mogę w to uwierzyć” – myślałam, czując mieszankę wstydu i złości. W głowie słyszałam słowa mojej przyjaciółki: „Bądź ostrożna”. Powinnam była jej posłuchać, ale teraz było za późno.

Nie byłam jedyną ofiarą

Wciąż próbowałam zrozumieć, co się wydarzyło, gdy niespodziewanie dostałam wiadomość na mediach społecznościowych. Była od kobiety o imieniu Ewa, której zupełnie nie znałam.

– Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale musimy porozmawiać o Adamie – napisała.

Zaciekawiona, choć pełna wątpliwości, zgodziłam się na rozmowę. Spotkałyśmy się w kawiarni. Ewa od razu przeszła do rzeczy.

– Wiem, że Adam zniknął – zaczęła. – I wiem, że nie jesteś jedyną, którą to spotkało.

Spojrzałam na nią zszokowana.

– Co masz na myśli? – zapytałam.

Ewa opowiedziała swoją historię. Adam, przystojny i czarujący, zyskał jej zaufanie, a potem zaczął prosić o drobne pożyczki, korzystał z jej karty kredytowej, aż w końcu zniknął. Brzmiało to przerażająco znajomo. W tym momencie do rozmowy dołączyła jeszcze jedna kobieta – Kasia. Ewa zaprosiła ją, bo ich historie były niemal identyczne.

– Wszystkie dałyśmy się nabrać – powiedziała Kasia, z gniewem w głosie. – Zawsze te same obietnice, te same słodkie słówka.

– To niemożliwe – szepnęłam, czując, jak moje dłonie zaczynają drżeć. – Jak mogłam być tak ślepa?

– To nie twoja wina – powiedziała Ewa, kładąc rękę na mojej dłoni. – On wie, jak manipulować. Zrobił to samo mnie, Kasi i pewnie wielu innym kobietom.

Adam był mistrzem manipulacji, który wykorzystywał naszą wiarę w miłość, by wyciągać pieniądze.

– Musimy coś z tym zrobić – powiedziałam, czując, jak gniew przejmuje kontrolę nad wstydem. – Nie możemy pozwolić, żeby oszukał kolejne kobiety.

Postanowiłyśmy działać wspólnie

Spotkania z Ewą i Kasią były początkiem naszego dochodzenia. Każda z nas przyniosła swoje dowody – wyciągi z kont, wiadomości, zdjęcia. Razem zaczęłyśmy układać puzzle, które odsłoniły pełny obraz działań Adama. Odkryłyśmy, że posługiwał się różnymi tożsamościami. Dla mnie był przedsiębiorcą walczącym z chwilowymi problemami finansowymi. Ewie mówił, że rozwija start-up, a Kasi, że jego rodzina jest w tarapatach i potrzebuje wsparcia. Każda historia była dokładnie przemyślana i dostosowana do tego, co chciałyśmy usłyszeć.

Zebrałyśmy wszystkie materiały i udałyśmy się na policję. Funkcjonariusz, który przyjął nasze zgłoszenie, nie był zaskoczony.

Mamy już kilka podobnych spraw – powiedział, przeglądając nasze dowody. – Wygląda na to, że działa według schematu.

– Czy jest szansa, że go zatrzymacie? – zapytała Kasia.

– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ale takie sprawy są skomplikowane. Potrzebujemy jeszcze więcej dowodów, by go namierzyć – odpowiedział policjant.

Nie mogłyśmy tego tak zostawić. Postanowiłyśmy nagłośnić sprawę w mediach społecznościowych. Opublikowałyśmy ostrzeżenie z jego zdjęciem, opisem schematu, którym się posługiwał, i zachęciłyśmy inne kobiety do zgłaszania się, jeśli również zostały oszukane. Nasza inicjatywa szybko nabrała tempa. Kobiety zaczęły się do nas odzywać, opisując swoje historie. Okazało się, że Adam działał od lat, oszukując dziesiątki kobiet w całym kraju.

Nie udało nam się odzyskać pieniędzy, ale świadomość, że nasza współpraca pomogła ostrzec inne osoby, była dla nas satysfakcjonująca.

– Nie pozwolimy, żeby robił to dalej – powiedziała Ewa podczas naszego ostatniego spotkania.

Razem jesteśmy silniejsze – dodała Kasia.

Czułam, że znalazłam w nich coś więcej niż tylko sojuszniczki – znalazłam przyjaciółki, które wiedziały, co znaczy ufać i zostać zdradzonym.

Zapłaciłam karę za naiwność

Stałam przed lustrem w mojej sypialni, patrząc na swoje odbicie. Przez ostatnie tygodnie zmagałam się z poczuciem wstydu, gniewu i żalu. Ale teraz widziałam w sobie coś, czego wcześniej nie dostrzegałam – siłę. Telefon zawibrował na biurku. To była wiadomość od Ewy: „Zgłosiły się kolejne dwie kobiety. Dzięki naszej akcji zaczynają mówić głośno o tym, co się stało”. Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że nie cofnę czasu, ale mogłam zrobić wszystko, by pomóc innym.

Późnym wieczorem, siedząc na kanapie, przeglądałam wiadomości od kobiet, które podzieliły się swoimi historiami. Każda z nich przeżyła coś podobnego – każda ufała, każda została oszukana. Ale teraz wiedziały, że nie są same.

To nie moja wina – powiedziałam cicho, niemal do siebie. – To on był oszustem.

Kiedy Ewa i Kasia zaprosiły mnie na kolejne spotkanie, wiedziałam, że pójdę. Nie dlatego, że musiałam zamknąć jakiś rozdział, ale dlatego, że wśród nich czułam siłę. Nasza jedność stała się czymś więcej niż tylko walką z Adamem – była świadectwem, że możemy przetrwać nawet największe rozczarowania.

Zastanawiałam się, co teraz robi Adam, gdzie jest i czy kiedykolwiek pomyśli o tym, co zrobił. Ale te myśli szybko porzuciłam. To, co było ważne, to moje życie i decyzje, które od tej pory miały być moje.

– Zawiodłam się na nim, ale nie na sobie – powiedziałam, podnosząc głowę. – Teraz wiem, że warto ufać, ale przede wszystkim warto ufać sobie.

Historia z Adamem była bolesną lekcją, ale stała się początkiem czegoś większego – nowego rozdziału, w którym to ja trzymam stery.

Reklama

Agnieszka, 37 lat

Reklama
Reklama
Reklama