Reklama

Siedziałam w moim starym fotelu przy oknie, otulona ciepłym kocem. Na zewnątrz wiatr targał gołe gałęzie drzew, a jego jednostajne wycie rozlewało się po pustej ulicy. Na stoliku obok stygła herbata z lipy, parzona według przepisu mojej mamy. W domu panowała cisza – upragniona przez lata, a teraz tak ciężka, że wydawało mi się, że nie jestem w stanie jej znieść.

Reklama

Pieniądze znikały

Mój wzrok zatrzymał się na zdjęciu na ścianie. Był na nim Piotrek, jeszcze jako mały chłopiec, trzymający mnie za rękę. To było latem, na wakacjach w górach. Ja uśmiechałam się, w tamtych czasach jeszcze pełna sił i wiary, że wychowam go na dobrego człowieka, który w przyszłości zadba o mnie, gdy przyjdą te trudniejsze dni. Ale życie często pisze inne scenariusze.

Nie wiem, kiedy to wszystko zaczęło się psuć. Jakiś czas temu syn przyszedł do mnie z propozycją, bym podpisała pełnomocnictwo do swojego konta.

– Mamo, po co masz się męczyć z tymi wszystkimi przelewami? Ja zrobię to za ciebie – powiedział z uśmiechem.

Jak mogłam nie uwierzyć? Przecież to mój syn. Chociaż coś w środku krzyczało, że powinnam się zastanowić, przegoniłam te myśli. Podpisałam.

Kilka tygodni po tym zaczęłam zauważać, że z mojego konta znikają pieniądze. Początkowo wmawiałam sobie, że to przez rachunki, które w tym roku znowu podskoczyły. Ale z czasem liczby na wyciągu zaczęły mnie przerażać.

Któregoś dnia zebrałam się na odwagę.

– Synku, wydaje mi się, że z konta znikają większe kwoty, niż powinny – powiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.

– Będziemy się teraz kłócić o jakieś grosze? – Rzucił. – Wiesz, ile teraz wszystko kosztuje? Musiałem zapłacić za twoje leki, a w zeszłym miesiącu naprawiałem samochód, żeby móc cię wozić do lekarza.

Poczułam się winna

Może rzeczywiście przesadzałam? Zawsze byłam ostrożna z pieniędzmi, ale może świat zmienił się na tyle, że nie nadążałam za tym, ile co kosztuje?

– Przepraszam – powiedziałam cicho, bojąc się, że go uraziłam.

On westchnął ciężko, jakby cała ta rozmowa była dla niego ogromnym wysiłkiem.

– Dobra, mamo. Tylko mi zaufaj – powiedział łagodniej.

Niecały miesiąc później zauważyłam kolejne dziwne wydatki na moim koncie. Wieczorem, kiedy Piotrek wyszedł na spotkanie z kolegami, zadzwoniłam do Zosi, mojej sąsiadki i jedynej przyjaciółki, jaką miałam.

– Grażynko, co się dzieje? Brzmisz jakoś nieswojo – powiedziała.

– Piotrek zajmuje się moimi finansami, ale ostatnio zauważyłam, że pieniądze znikają.

– A pytałaś go o to?

– Powiedział, że to na moje potrzeby, rachunki, leki… ale, Zosiu, ja się boję, że to nieprawda – przyznałam, a łzy napłynęły mi do oczu.

– Grażynko, posłuchaj mnie uważnie. Musisz sprawdzić swoje konto. Wszystkie wyciągi, każdy wydatek. Może Piotrek znowu wpadł w kłopoty?

Byłam przerażona

– Myślisz, że on mnie okłamuje? – zapytałam drżącym głosem, choć to pytanie już wcześniej rodziło się w mojej głowie.

– Nigdy nie wiadomo, co siedzi w głowie drugiego człowieka – odpowiedziała.

Przez resztę wieczoru myślałam o tym, co powiedziała Zosia. Kiedy Piotrek wrócił, udawałam, że śpię, ale tak naprawdę czuwałam, słysząc, jak otwiera lodówkę i włącza telewizor. Zastanawiałam się, czy w jego życiu dzieje się coś, o czym nie wiem, i czy powinnam zrobić to, o czym wspomniała Zosia – sprawdzić konto na własną rękę.

Następnego dnia poprosiłam ją, żeby przyszła do mnie. Razem usiadłyśmy i przeglądałyśmy wyciągi bankowe. Osiemset złotych za sprzęt elektroniczny. Dwieście złotych w restauracji, w której nigdy nie byłam. Kolejne setki na zakupy. Zosia spojrzała na mnie.

– Grażynko, to nie są twoje wydatki – powiedziała stanowczo. – Piotrek korzysta z twoich pieniędzy na własne potrzeby.

Siedziałam w milczeniu, gapiąc się na listę transakcji. Czułam, jak moje zaufanie do syna, na którym zawsze polegałam, zaczyna się kruszyć.

– Co mam teraz zrobić? – Zapytałam szeptem.

– Musisz z nim porozmawiać. A najlepiej pójdź do banku i zastrzeż swoje konto.

Miałam wyrzuty sumienia

Postanowiłam porozmawiać z Piotrkiem tego samego wieczoru.Przez chwilę nie wiedziałam, jak zacząć. Wzięłam głęboki oddech i wyciągnęłam wyciągi bankowe, które wcześniej przygotowałam.

– Sprawdziłam moje konto – zaczęłam. – Jest tam mnóstwo wydatków, które nie są moje.

– Serio, mamo? Sprawdzałaś mnie? – rzucił z wyraźnym wyrzutem, jakby to ja zrobiła coś złego.

– To są moje pieniądze. Chcę wiedzieć, co się z nimi dzieje – powiedziałam stanowczo.

– Myślisz, że cię okradam? – Krzyknął, podnosząc się z kanapy. – Naprawdę, mamo, myślisz, że zrobiłbym coś takiego?!

– Chcę tylko wiedzieć dlaczego z konta znikają takie kwoty – powiedziałam spokojnie, choć jego agresywny ton sprawił, że ścisnęło mi się gardło.

– To ja płacę twoje rachunki, kupuję ci leki, dbam o wszystko, a ty masz czelność mnie podejrzewać?

– Ale tu są wydatki, które nie są moje – odparłam, wskazując na transakcje. – Restauracje, sprzęt elektroniczny…

Gwałtownie przerwał mi ręką.

– Nie widzisz? Kupiłem ci nowy telewizor, bo stary już ledwo działa! W restauracji zamówiłem jedzenie na wynos, bo nie chciałem, żebyś siedziała cały czas przy garach! Ale widzę, że każda moja próba, żeby ci pomóc, kończy się tym, że jestem podejrzewany o jakieś bzdury!

Musiałam postawić granice

Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, czy mówi prawdę, czy po prostu próbuje mnie zmanipulować.

– Nie wiem, co mam myśleć – przyznałam w końcu. – Muszę mieć pewność, że wszystko jest w porządku.

– W porządku?! – Piotr wybuchnął. – Wiesz co, mamo? Jeżeli mi nie ufasz, to może po prostu załatw to wszystko sama. Nie będę się wtrącał w twoje sprawy. Zobaczymy, jak sobie poradzisz, kiedy mnie zabraknie!

Zerwał się z miejsca, zgarnął kurtkę i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami. Zostałam sama. Chciałam wierzyć, że Piotrek mówił prawdę. Ale nie potrafiłam już tego zrobić. Zrozumiałam jedno: muszę odzyskać kontrolę nad swoim życiem.

Następnego dnia poszłam do banku i złożyłam wniosek o cofnięcie pełnomocnictwa. Czułam się winna, jakbym zdradzała własnego syna, ale musiałam chronić siebie. Po południu spotkałam się z Zosią.

– Dobrze zrobiłaś, Grażynko. On potrzebuje granic, a ty musisz zadbać o swoje bezpieczeństwo – powiedziała.

Wieczorem Piotrek wrócił i od razu miał pretensje.

– Zastrzegłaś konto? – Rzucił z ironią.

– Tak. To moje pieniądze i muszę mieć nad nimi kontrolę – odpowiedziałam.

– Jak tak dalej pójdzie, to zobaczysz, jak to jest, gdy zostaje się samemu – powiedział zimno.

Po raz pierwszy od dawna czułam, że zrobiłam coś, co było naprawdę dla mnie.

Reklama

Grażyna, 67 lat

Reklama
Reklama
Reklama