„Dałam wnukowi dostęp do konta, bo mu ufałam. Gdy weszłam w historię przelewów, aż przetarłam oczy ze zdumienia”
„Przychodził do mnie co tydzień. Pomagał przy zakupach, naprawiał cieknący kran, a ostatnio namawiał mnie, żebym dała mu dostęp do swojego konta bankowego”.

- Redakcja
Lata lecą, zdrowie już nie to, jednak wciąż staram się być samodzielna. Mam swoją emeryturę, nie za dużą, ale wystarcza mi na leki, jedzenie i rachunki. Nie lubię nikomu zawracać głowy, choć wiadomo – czasem bez pomocy się nie obejdzie. Od kilku lat korzystam z bankowości internetowej, ale nie powiem – czasem się gubiłam. Zresztą, nie jestem już taka sprawna w tych wszystkich komputerach, a oczy mam, jakie mam. Dlatego, kiedy wnuk zaproponował, że pomoże mi ogarnąć konto i opłaty, byłam mu wdzięczna. Jednak, gdy kilka dni później zajrzałam na konto, nie wiedziałam, czy mam dzwonić do banku, czy do Wiktora, czy po prostu się rozpłakać.
Trzęsły mi się ręce z emocji
– Babciu, nie musisz już stać w kolejkach na poczcie – powiedział Wiktor, rozsiadając się przy moim kuchennym stole z kubkiem herbaty. – Zobacz, wszystko można ogarnąć jednym kliknięciem.
Wiktor miał dwadzieścia dwa lata, studiował informatykę i znał się na komputerach. Przychodził do mnie co tydzień. Pomagał przy zakupach, naprawiał cieknący kran, a ostatnio namawiał mnie, żebym dała mu dostęp do swojego konta bankowego.
– A jak się coś stanie? – zapytałam niepewnie. – Jakby ktoś włamał się do banku i pieniądze przepadły?
– Babciu, to wszystko jest zabezpieczone. Mam konto w tym samym banku, wiem, jak to działa
– No nie wiem… – wahałam się. – A hasła? Przecież to tajemnica.
– Zmienimy potem, jak tylko wszystko poustawiam. Albo ustalimy nowe, razem. Przecież cię nie okradnę – powiedział z takim spokojem, że aż mi się zrobiło głupio, że mu nie wierzę.
Podałam mu dane. Pamiętam, jak trzęsły mi się ręce, kiedy dyktowałam login i hasło. A on tylko klikał.
– Zobaczysz, teraz będziesz miała spokój. Opłaty ustawimy na automatyczne – zapewniał z dumą.
Uwierzyłam mu. Przecież to mój Wiktor. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, co mnie czeka.
Serce waliło mi jak młot
Była środa. Przysiadłam przy laptopie tylko na chwilę – chciałam sprawdzić, czy emerytura już wpłynęła. Wiktor miał tego dnia zajęcia, nie chciałam mu zawracać głowy. Kliknęłam ikonkę banku, wprowadziłam login, hasło. Wszystko działało bez problemu, ale coś mnie tknęło. Pomyślałam, że zerknę jeszcze na historię operacji. Tak z ciekawości. Kliknęłam. I wtedy zobaczyłam coś, co odebrało mi mowę. Pierwszy przelew – „Sprzęt RTV” – 500 zł. Potem „Rezerwacja biletu lotniczego” – 800 zł. Dalej – „Zakupy online”, „Płatność kartą w restauracji”. Kwoty? Po kilkaset złotych każda. Data za datą, tydzień po tygodniu.
– Nie… To chyba jakaś pomyłka – wyszeptałam.
Zjechałam niżej. Jeszcze jedna płatność. 1200 zł – „Komputerowy serwis specjalistyczny”.
– Serwis?! – krzyknęłam. – Przecież ja nie oddawałam nigdzie laptopa!
Przetarłam okulary, ale cyferki nie znikały. Chwyciłam telefon i wybrałam numer Wiktora.
– Babciu, co się stało?
– Właśnie weszłam na konto. Kto robił te przelewy?
– Babciu, spokojnie, to ja… Zaraz ci wszystko wytłumaczę…
– Ty?! – jęknęłam. – Co ty zrobiłeś?
Zapadła cisza.
– Babciu, posłuchaj mnie. To nie tak, jak myślisz…
Czułam, jak serce wali mi jak młot.
Przełknęłam ślinę
– Zrobiłeś to dla mnie?! – powtórzyłam, wciąż nie mogąc uwierzyć.
– Tak. Tylko daj mi chwilę, żeby wszystko wyjaśnić – powiedział Wiktor cicho. – Mogę przyjechać?
– Nie. Mów teraz. Już.
Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam jego westchnienie.
– Pamiętasz, jak mówiłaś, że ten komputer ci się wiesza i że ekran miga?
– No… tak. Tylko nic z tym nie robiłam.
– No właśnie. Dlatego oddałem twój laptop do serwisu, żeby ci go wyczyścili, zrobili przegląd. A przy okazji dokupiłem trochę lepszego sprzętu – żeby ci działało szybciej, stabilniej.
– Ile to wszystko kosztowało?!
– Z tym serwisem i nowym monitorem… trochę ponad tysiąc.
Zamilkłam. Przełknęłam ślinę.
– A bilety lotnicze? Też dla mnie?
– Nie – przyznał. – Dla mnie też nie. To dla twojej siostry. Mówiłaś, że od lat się nie widziałyście. Chciałem ci zrobić niespodziankę na urodziny.
– Boże… – szepnęłam.
– Zarezerwowałem lot, hotel. Miałaś polecieć w maju. I dlatego zjadło tyle kasy. Miałem ci wszystko oddać z pierwszej wypłaty z praktyk, które zaczynam za tydzień. Mam już podpisaną umowę.
– Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
– Bo to miała być niespodzianka, babciu. Chciałem… żebyś poczuła, że ktoś o tobie pamięta. I że zasługujesz na coś więcej niż siedzenie w czterech ścianach.
Pociągnęłam nosem. Wzruszenie ścisnęło mi gardło. Jednak wciąż nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
– Wiktor… ja ci wierzę, tylko… zrobiłeś to bez pytania.
– Bo wiedziałem, że byś się nie zgodziła.
I miał rację.
Myślałam, że mnie okradł
Po rozmowie długo siedziałam w ciszy. Laptop był otwarty, historia operacji nadal widoczna na ekranie. Patrzyłam na te cyfry, ale już nie widziałam w nich zagrożenia. Widziałam gest. Troskę. I błąd. Bo przecież nie chodziło tylko o pieniądze. Następnego dnia Wiktor przyszedł wcześniej niż zwykle. Wszedł bez słowa, jakby czekał na wyrok.
– Babciu… – zaczął.
– Zaparz nam herbaty – przerwałam. – I przynieś te ciastka, które tak lubisz.
Zerknął na mnie niepewnie, ale kiwnął głową.
– Posłuchaj mnie teraz – powiedziałam spokojnie. – To nie są tylko twoje błędy. Może i dałam ci dostęp do konta, ale nie ustaliliśmy granic. Wiesz, co to znaczy?
– Że przekroczyłem je?
– Że nie nauczyłam cię, jak ważne jest pytanie o zgodę. Nawet w dobrej wierze.
– Naprawdę chciałem dobrze.
– Wiem, Wiktorku. I jestem ci wdzięczna. Tylko że nawet z najlepszych intencji może wyjść coś złego, jeśli nie ma szczerości. Ja się przestraszyłam. Myślałam, że mnie okradłeś.
Zacisnął usta, spuścił wzrok. Widziałam, że walczy ze sobą.
– Nigdy bym cię nie skrzywdził, babciu. Przysięgam.
– Wiem, kochanie. Jednak musisz coś zrozumieć: musimy być wobec siebie uczciwi. I ja, i ty.
– Zmienimy hasło – powiedział po chwili. – I będziesz miała pełną kontrolę. A ja… jeśli coś, to tylko za twoją zgodą.
Podałam mu rękę przez stół.
– Tego właśnie chciałam.
I wtedy pierwszy raz zobaczyłam, że mój wnuk jest już prawie dorosłym mężczyzną.
W oczach stanęły mi łzy
Minęło kilka dni, odkąd wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nadal było mi trochę dziwnie – tak, jakby coś się zmieniło między mną a Wiktorem. Jednak nie na gorsze. Było więcej szacunku. W sobotę przyszedł do mnie z plecakiem i dużą kopertą.
– Babciu, mogę wejść?
– Zawsze możesz. Co to za koperta?
– Zobaczysz, ale najpierw usiądź.
Zrobiłam herbatę, znowu te jego ulubione ciasteczka. Usiedliśmy.
– Pamiętasz, jak mówiłem, że zaczynam praktyki?
– Pamiętam. Mówiłeś, że to poważna firma.
– Dostałem pierwsze wynagrodzenie, wcześniej niż się spodziewałem. I… chciałbym ci oddać część pieniędzy.
Położył kopertę na stole. W środku było 1500 zł.
– Nie trzeba!
– Trzeba. To nie są tylko pieniądze. To moje „przepraszam” i „dziękuję”. Za zaufanie. Za cierpliwość. Za to, że nie zamknęłaś drzwi, kiedy mogłaś.
W oczach stanęły mi łzy.
– Nie musiałeś.
– Wiem, ale chciałem. I jeszcze coś.
Sięgnął do plecaka i wyjął małe pudełko.
– Voucher do SPA. Dla ciebie. Na urodziny.
– Ale…
– Nie mów, że nie możesz. Bo możesz. Zasługujesz.
Wstałam, podeszłam do niego i przytuliłam jak kiedyś, gdy był małym chłopcem.
– Dziękuję. Jesteś dobrym człowiekiem.
I wtedy pomyślałam, że ta historia wcale nie była o pieniądzach.
Byłam z niego dumna
Minęły dwa miesiące. Lotu do Londynu nie było. Wiktor zdążył go odwołać, jednak sama myśl, że planował dla mnie coś takiego... to było jak ciepły szal w zimny dzień. Nie wyjechałam, za to poszłam do SPA. Wiktor coraz częściej zaglądał do mnie nie tylko z torbą zakupów, ale po prostu – z sercem. Siadaliśmy przy herbacie, opowiadał mi o praktykach, a ja słuchałam, jakby opowiadał o podróżach do dalekich krain. Bo dla niego to właśnie była przygoda.
– Babciu, teraz ty pilnujesz wszystkiego. A ja najpierw pytam. Tak ma być, prawda?
– Prawda – odpowiedziałam, czując dumę, jakiej dawno nie czułam. – I pamiętaj, Wiktorku… pieniądze można odzyskać. A zaufania – nie zawsze.
– Dlatego już drugi raz nie zawalę – odpowiedział.
Patrzyłam na niego i widziałam nie chłopaka, któremu dałam kiedyś dostęp do konta, a młodego mężczyznę, który zrozumiał, co znaczy odpowiedzialność. I którego kochałam bardziej niż kiedykolwiek. Bo czasem naprawdę trzeba przetrzeć oczy nie tylko ze zdumienia… ale po to, żeby zobaczyć lepiej.
Daniela, 75 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Nie sądziłam, że Ania mogłaby mnie oszukać. 1 przypadkowe spotkanie w sklepie obnażyło całą prawdę”
- „Na imieninach wujka dziadek przypadkiem wygadał rodzinny sekret. To, co powiedział, rozbiło rodzinę na pół”
- „Teściowa nazwała mnie leniem przy całej rodzinie. Ale szybko zmieniła śpiewkę, gdy zabrakło jej do pierwszego”