Reklama

Zawsze staraliśmy się z żoną sprawiać dzieciom frajdę z okazji Dnia Dziecka. Ale w tym roku coś we mnie pękło. Zamiast kolejnych klocków, lalek czy słuchawek, zdecydowaliśmy się na coś innego – weekend tylko dla naszej czwórki. Daleko od miasta, zasięgu, ekranów. Chciałem pokazać im, że wspólny czas to najcenniejszy dar. Wierzyłem, że to zrozumieją. Wierzyłem, że będą szczęśliwi. Przecież ja o takich chwilach marzyłem jako dziecko.

Reklama

W sobotni poranek kuchnia pachniała świeżo parzoną kawą i naleśnikami z nutellą – naszym małym rytuałem na wyjątkowe dni. Julia i Olek siedzieli przy stole z oczami pełnymi oczekiwania. W rękach trzymaliśmy kopertę z zaproszeniem. Podałem ją Julii.

– To dla was – powiedziałem, starając się, żeby głos brzmiał lekko. – Nasz prezent na Dzień Dziecka.

Julia otworzyła kopertę bez entuzjazmu. Przeczytała na głos:

„Weekend rodzinny nad jeziorem, bez telefonów, tylko my, ogniska, rowery, pływanie”.

Spojrzała na mnie bez słowa. Olek wychylił się, spojrzał jej przez ramię.

A gdzie prezent? – spytał.

– To jest prezent – uśmiechnąłem się. – Zamiast rzeczy, chcemy wam dać wspomnienia. Czas razem.

Cisza. Julia westchnęła i odeszła od stołu bez słowa. Olek zacisnął usta i spojrzał na mnie z wyrzutem.

– Ale ja chciałem Lego... – wyszeptał.

– To coś więcej niż Lego – próbowałem tłumaczyć. – Zobaczysz, będzie fajnie. Spędzimy czas razem, będzie ognisko, kajaki...

– To wszystko? – przerwała mi Julia, odwracając się w drzwiach. – Żadnych prezentów?

Chcieliśmy, żeby w tym roku było inaczej – powiedziała Anna łagodnie, ale nie usłyszała odpowiedzi.

Siedzieliśmy potem przy stole, ja z kubkiem zimnej kawy, patrząc na ich talerze z niedojedzonymi naleśnikami. Myślałem, że to będzie początek czegoś dobrego. A to wyglądało jak koniec.

Zderzyłem się z murem

Niedzielny poranek był cichy jak nigdy. Olek siedział na podłodze w salonie, układając wieżę z klocków. Julia zamknęła się w pokoju. Krzątałem się po kuchni, starając się zająć ręce, by nie myśleć o tej ciężkiej atmosferze. Żona nalała sobie kawy i usiadła przy stole, wzdychając.

– Może po prostu trzeba dać im czas – powiedziała po chwili.

– Może... – mruknąłem, ale nie wierzyłem w to.

Coś poszło bardzo nie tak. Miałem nadzieję na uśmiechy, na radość, a zdarzyłem się z murem. Włączyłem radio, ale nawet muzyka nie umiała przebić tej ciszy. Olek wciąż milczał. W końcu Julka zeszła. Bez słowa usiadła i zjadła kromkę chleba. Patrzyłem na nią, szukając jakiegoś znaku, że może jeszcze da się to naprawić.

– Naprawdę uważają, że prezent to tylko coś w pudełku? – powiedziałem w końcu, zbyt głośno.

Ania spojrzała na mnie z niepokojem.

– Są jeszcze dziećmi. Może my po prostu... za dużo chcieliśmy?

– Albo za mało zrozumieliśmy – odpowiedziałem, czując, jak narasta we mnie frustracja. – Mieliśmy dać im coś lepszego niż rzeczy. Ale co, jeśli oni wcale tego lepszego nie chcą?

Nie odpowiedziała. Olek wstał i wyszedł z salonu. Zostaliśmy tylko my dwoje, z tą ciszą, która nagle zaczęła brzmieć jak porażka.

Wyszedłem bez słowa

Kiedyś Dzień Dziecka był głośny. Dzieci biegały po mieszkaniu, śmiały się, rozpakowywały prezenty. Tym razem panowała cisza. Julka nie zeszła na śniadanie. Olek pojawił się tylko po sok i zaraz zniknął z powrotem w swoim pokoju. Usiadłem w salonie, włączyłem telewizor, ale nic nie oglądałem. Ekran migał, jakieś kolory i głosy, ale nic nie trafiało do mnie. Myśli kłębiły się w głowie. Czy naprawdę tak trudno było ich uszczęśliwić? Czy byłem aż tak oderwany od ich świata? Nagle usłyszałem cichy głos z pokoju Julki. Mówiła przez telefon.

Nawet prezentów nie dostaliśmy. Tylko jakaś wycieczka... – powiedziała, przeciągając ostatnie słowo z ironią.

Wstałem i podszedłem do drzwi. Zapukałem lekko.

– Mogę wejść?

Nie odpowiedziała, ale drzwi nie były zamknięte. Wszedłem. Siedziała na łóżku, z telefonem w ręce, wpatrzona w okno.

– Chciałem tylko powiedzieć, że... myślałem, że to będzie coś wyjątkowego – powiedziałem cicho. – Że wspólny czas będzie lepszy niż zabawki. Bo kiedyś... ja takich chwil w ogóle nie miałem.

– Tato – przerwała, patrząc mi w oczy. – Czasem nie chodzi o wielkie gesty. Tylko o to, że ktoś wie, czego potrzebujesz. I daje ci to. Nawet jeśli to głupie Lego.

Zamilkłem. Stałem tak chwilę, nie wiedząc, co powiedzieć. Wyszedłem bez słowa.

Zrozumiałem swój błąd

Spakowaliśmy się w ciszy. Olek siedział z nosem w telefonie, Julka założyła słuchawki i patrzyła w okno samochodu. Przez całą drogę nikt nie odezwał się ani słowem. Próbowałem rzucić jakiś żart, opowiedzieć coś z pracy, ale każde moje słowo znikało w próżni. Ania spojrzała na mnie tylko raz, porozumiewawczo, ale nic nie powiedziała. Na miejscu było pięknie. Drewniany domek nad jeziorem, słońce, zapach lasu. Wszystko, co kiedyś uznalibyśmy za wymarzone. Tylko że dzieci nie wysiadły z auta z tym błyskiem w oczach, jakiego się spodziewałem. Julia zabrała swoją torbę i zniknęła w pokoju. Olek usiadł na kanapie i włączył tablet.

Wyszedłem sam na spacer. Droga prowadziła wzdłuż jeziora, przez cienisty las. Szedłem powoli, wsłuchując się w śpiew ptaków i szelest liści. W głowie kłębiły się pytania bez odpowiedzi. Co zrobiłem źle? Czy naprawdę nie da się nauczyć dzieci wdzięczności? A może to ja się nie nauczyłem, czego one potrzebują? Nad jeziorem zobaczyłem Julkę. Siedziała na pomoście. Usiadłem obok, bez słowa. Po chwili powiedziała:

– Fajne tu.

Cieszę się, że tak mówisz – odpowiedziałem cicho. – Myślałem, że wspólny czas wystarczy.

– Może wystarczyłby... gdybyśmy wcześniej o tym porozmawiali. Gdybyś zapytał, co dla nas ważne.

– Masz rację – przyznałem. – Wyszedłem bez słowa, ale chyba nie zapytałem, czego wy naprawdę chcecie.

Nie odpowiedziała. Ale została. Siedzieliśmy razem, w tej cichej zgodzie, której długo nam brakowało.

Czułem żal

Droga powrotna była dokładnie taka sama. Tylko tym razem nie było we mnie tej samej frustracji. Była rezygnacja. I coś na kształt żalu. Po powrocie do domu dzieci rozeszły się do swoich pokoi bez słowa. Rozpakowywałem walizki bez pośpiechu, układając rzeczy na półkach. Ania wstawiła wodę na herbatę i usiadła przy stole.

Może trzeba było jednak dać im te klocki – powiedziałem cicho, nie patrząc na nią.

– Może – odpowiedziała. – Ale przynajmniej próbowaliśmy czegoś innego.

Usiedliśmy razem przy herbacie. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało.

– Myślisz, że to się jeszcze da naprawić? – zapytałem w końcu.

– Nie wiem – przyznała. – Ale chyba musimy próbować. Może następnym razem... zapytamy ich, co by chcieli. A nie tylko co chcemy im dać.

Kiwnąłem głową. Może właśnie to było najważniejsze – nie samo dawanie, ale słuchanie. Zrozumienie. Bycie obecnym, ale nie na swoich warunkach. Wtedy do kuchni cicho wszedł Olek. Usiadł naprzeciw mnie, trzymając w ręku swoje stare pudełko Lego.

Może jednak zbudujemy coś razem? – zapytał.

Zanim odpowiedziałem, spojrzałem na Anię. Uśmiechała się. I po raz pierwszy od kilku dni, zrobiło się naprawdę ciepło.

Zrozumiałem swój błąd

Siedziałem wieczorem na kanapie. W domu panowała cisza – Julia słuchała muzyki w swoim pokoju, Olek układał coś z klocków na dywanie. Ania czytała książkę przy kuchennym stole. Nic wielkiego się nie wydarzyło. Nie było łez wzruszenia ani dramatycznych przeprosin. Ale coś się zmieniło. I wiedziałem, że ja sam się zmieniłem. Zrozumiałem, że dobre intencje nie wystarczają, jeśli nie potrafi się wejść w czyjeś buty. Myślałem, że wystarczy pokazać im las i jezioro, żeby poczuli się kochani. A oni potrzebowali czegoś zupełnie innego. Nie wycieczki. Nie przygody. Potrzebowali być wysłuchani. Potrzebowali wiedzieć, że ich potrzeby są ważne – nawet jeśli wydawały się dziecinne, materialne, z pozoru banalne. Chciałem dać im coś więcej, ale dałem im coś obcego. I zrozumiałem to dopiero po fakcie. Próbowałem wymusić wdzięczność, nie zostawiając miejsca na ich uczucia.

Tego wieczoru przysiągłem sobie, że kolejnym razem zrobię inaczej. Może nie w tym roku, ale się nie poddam. Jeszcze nauczę się być takim ojcem, jakiego naprawdę potrzebują – nie tym z własnych wyobrażeń, tylko tym, którego chcą słuchać i któremu będą chcieli odpowiedzieć.

Remik, 42 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama