„Długi listopadowy weekend u teściów był koszmarem. Pożarłam się z teściową o gęsinę, a mąż stanął po jej stronie”
„– Nie każdy musi wszystko doprawiać tak jak ty, Renato. I to ja w tym domu wiem lepiej, jak się gotuje i co do czego pasuje – jej ton był oschły. – Mama ma rację... – przytaknął cicho Rafał. Nagle cały nastrój dnia zniknął”.
- Redakcja
Listopad na wsi ma w sobie coś surowego, co zawsze chwytało mnie za serce. Stojąc w kuchni Marii, obserwowałam, jak poranne mgły snuły się leniwie nad polami. Zimne światło dnia rozpraszało cienie lasu, a ja czułam, że pod tym pozornym spokojem kryje się coś więcej. Zapach pieczonej gęsi, ciężki i przytłaczający, unosił się po domu, przywodząc na myśl długie obiady, na których milczące spojrzenia ważyły więcej niż słowa. Westchnęłam, starając się odpędzić to ukłucie w piersi. Przyjechałam tutaj, by z Rafałem odnaleźć to, co zgubiliśmy między codziennością a niekończącymi się kłótniami o sprawy tak błahe, że dziś już nawet ich nie pamiętam.
Słyszałam kroki Marii za plecami. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, że jej spojrzenie ocenia każdy mój ruch. Od lat jej kuchnia była polem bitwy – tyle że walczyło się tutaj o uwagę, nie o jedzenie. Zerknęłam na talerz, na którym leżała misternie ułożona surówka. Pomyślałam, że ten weekend albo nas scali, albo raz na zawsze rozerwie to, co jeszcze łączyło mnie z Rafałem.
Teściowa lubiła postawić na swoim
Obiad zaczął się od gwaru rozmów i dźwięku sztućców stukających o talerze. Maria, z dumą w głosie, zaczęła swoją opowieść o tradycji pieczenia gęsi, jaką kultywowała od lat. Słuchałam, próbując się uśmiechać, choć czułam, że każde słowo jest skierowane bardziej do Rafała niż do mnie.
– Zawsze piekłam gęsinę w ten sposób, od kiedy Rafał był mały. Prawda, synku? – Maria rzuciła mu ciepłe spojrzenie, a on przytaknął, unosząc kąciki ust.
– Tak, mamo. To najlepsza gęś na świecie – odpowiedział, zerkając na mnie przelotnie. Uśmiech zamarł mi na twarzy. Próbowałam ukryć irytację, ale nim się zorientowałam, słowa same padły z moich ust.
– Jest pyszna, ale może odrobina majeranku sprawiłaby, że byłaby lepsza?
Maria przestała kroić, jakby usłyszała bluźnierstwo. W kuchni zapadła cisza. Rafał odłożył widelec, marszcząc brwi.
– Nie każdy musi wszystko doprawiać tak jak ty, Renato. I to ja w tym domu wiem lepiej, jak się gotuje i co do czego pasuje – jej ton był oschły.
– Mama ma rację... – przytaknął cicho Rafał.
Nagle cały nastrój dnia zniknął. Czułam, jak napięcie osiada między nami jak mgła. Oczy Marii rozbłysły triumfem, a ja poczułam ukłucie rozczarowania – nie tylko do niej, ale i do Rafała, który po raz kolejny stanął po stronie swojej matki.
Byłam zła
Po obiedzie zapadła dziwna cisza, którą przerwało jedynie stukanie zegara w salonie. Siedziałam na kanapie, patrząc na krople deszczu spływające po szybie. Rafał, jakby w obawie przed rozmową, skupił się na porządkowaniu talerzy. Maria przemykała po kuchni, zadowolona z napięcia, które wprowadziła. Serce biło mi mocno, nie z gniewu, lecz z czegoś o wiele głębszego – z samotności.
Zerknęłam na Rafała, który unikał mojego wzroku. Zacisnęłam dłonie na podłokietnikach, starając się opanować emocje. W końcu podeszłam do niego, zmuszając się do spokoju.
– Możemy porozmawiać? – zapytałam cicho, niemal prosząc.
– Teraz? – spojrzał na mnie z wyrazem zmęczenia, jakbym była problemem, który trzeba rozwiązać.
– Czy musisz zawsze stawać po jej stronie? To nie chodziło o gęś, tylko o coś więcej – w moim głosie drżało ukryte napięcie.
– Nie przesadzaj. Czasem chciałbym, żebyś po prostu odpuściła – rzucił z wyraźnym zniecierpliwieniem, po czym odwrócił się i wyszedł na ganek.
Patrzyłam, jak zapada się w szarość jesiennego dnia, a ja czułam, że coś pęka we mnie powoli, ale boleśnie. Chwyciłam płaszcz i pospiesznie wyszłam na spacer, pozwalając, by deszcz zmywał łzy z mojej twarzy. Czułam się obca i pytanie, co tak naprawdę nas łączy, coraz mocniej wracało jak echo.
Mąż mnie nie bronił
Noc była ciężka i pełna niespokojnych myśli. Leżałam w ciemności, słysząc szepty dochodzące z kuchni. Głos Marii – niski, stanowczy – przenikał przez cienkie ściany.
– Kiedyś kobiety wiedziały, jak traktować mężczyzn. Może Renata potrzebuje przypomnienia – mówiła z pewnością siebie, której zawsze jej zazdrościłam.
Rafał milczał przez chwilę, a potem westchnął ciężko.
– Nie wiem, mamo… wszystko jest bardziej skomplikowane, niż myślisz – jego głos brzmiał jakby bezradnie.
Usłyszałam, jak odstawiają filiżanki, szuranie krzeseł, a potem ciszę, która mnie sparaliżowała. Nie mogłam uwierzyć, że Rafał siedział tam, słuchając bez sprzeciwu słów matki, które były jak ostrze skierowane w moje serce. Poczułam, jak łzy napływają do oczu. Te same ściany, które miały dawać bezpieczeństwo, teraz zamieniały się w mur, który mnie od niego oddzielał.
Odwróciłam się na bok, próbując nie myśleć o goryczy, która wypełniała mnie od środka. Postanowiłam, że rano to wszystko przerwę. Musiałam z nim porozmawiać, choć bałam się, co ta rozmowa przyniesie. Wiedziałam jednak, że to już nie była kwestia zwykłej sprzeczki – to była walka o naszą przyszłość.
Miałam żal do niego
Rano wstałam z ciężkim sercem. Słońce nieśmiało przebijało się przez mgłę, jakby też było niepewne nadchodzącego dnia. Znalazłam Rafała na werandzie, z kubkiem parującej kawy w dłoni. Wyglądał na zamyślonego, ale gdy mnie zobaczył, jego spojrzenie natychmiast stężało.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam, przerywając ciszę, która zaległa między nami od wczoraj.
– Słucham – odpowiedział, ale w jego głosie nie było ciepła.
Podparłam się na poręczy, czując, jak drżą mi dłonie.
– Czuję się sama, Rafał. Jakbyś zawsze wybierał ją zamiast mnie. To nie chodzi o jedną rozmowę czy sprzeczkę. Mam wrażenie, że od lat jestem na drugim planie.
Jego oczy błysnęły zaskoczeniem, a potem pojawiła się w nich złość.
– Myślałem, że jesteś silna, że dajesz sobie radę. Nigdy nie mówiłaś o tym wprost – odpowiedział ostro, ale widziałam, że jego gniew jest tylko maską.
– Bo ile razy mogę cię o to prosić? – głos mi się załamał, ale zmusiłam się, by dokończyć. – Potrzebuję, żebyś raz stanął po mojej stronie.
Zapanowała cisza. Rafał opuścił wzrok, a jego sylwetka wydawała się mniejsza, jakby coś w nim pękło.
– Nie wiedziałem, że tak to widzisz – powiedział ciszej. – Przepraszam.
Poczułam cień ulgi, ale gdzieś w głębi wiedziałam, że jedno „przepraszam” nie naprawi wszystkiego.
Więcej tu nie przyjadę
Rafał patrzył na mnie z mieszaniną zmęczenia i żalu. Próbował wyciągnąć do mnie rękę, ale cofnęłam się o krok.
– Nie, Rafał. Skończmy z tym – powiedziałam, starając się nie pozwolić, by głos mi zadrżał. – Nie wrócę tu więcej. Ta atmosfera, ta wieczna walka… To mnie niszczy.
W jego oczach pojawiła się panika, której jeszcze nigdy nie widziałam. Zrobił krok naprzód, jakby chciał mnie zatrzymać.
– Renato, proszę… – zaczął, ale przerwałam mu, kręcąc głową.
– Próbowałam. Naprawdę próbowałam, ale jeśli to ma wyglądać tak za każdym razem… nie dam rady.
Rafał opuścił ramiona, a ja poczułam ciężar decyzji. Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość, ale wiedziałam jedno – już nigdy więcej nie pozwolę, by Maria dzieliła nas na nowo. Zanim wyszłam, spojrzałam na niego ostatni raz.
– Jeśli chcesz, żebyśmy byli rodziną, to zacznij myśleć o nas, a nie o niej.
Renata, 34 lata