Reklama

Siedziałem w kancelarii mecenasa Lisa i zaciskałem dłoń na poręczy skórzanego fotela. Przyjechałem prosto z pracy. Sprawa miała być prosta – ojciec zmarł, a teraz podzielimy się jego majątkiem. Nie sądziłem, że to będzie miłe spotkanie, ale nie spodziewałem się też niczego szokującego. Siostra wyglądała na zdenerwowaną. Ściskała w palcach zimną już filiżankę herbaty i wpatrywała się w mahoniowe biurko prawnika. Tomek, najmłodszy z nas, rozsiadł się wygodnie, jakby to wszystko było dla niego zwykłą formalnością. Mecenas Lis chrząknął i spojrzał na nas znad okularów.

Reklama

– Zgodnie z ostatnią wolą państwa ojca, cały jego majątek przypada… Zofii Nowak.

Cisza. Ala przechyliła głowę, jakby nie dosłyszała. Tomek zmarszczył brwi.

Kim jest Zofia? – zapytałem chłodno.

Prawnik odłożył kartki i westchnął.

– To państwa przyrodnia siostra.

Serce mi przyspieszyło

Słowa mecenasa Lisa zawisły w powietrzu, a ja czułem, jak coś ściska mnie w żołądku. Przyrodnia siostra? To musiał być żart. Ojciec, surowy, zasadniczy, obsesyjnie dbający o pozory, miał jeszcze jedno dziecko?

Co to za bzdura? – Tomasz wstał gwałtownie, uderzając dłonią w stół. – Przyrodnia siostra? Ojciec nie miał innej rodziny!

– Testament jest prawnie ważny – odparł spokojnie Lis, splatając palce na biurku. – Pani Zofia została wpisana jako jedyna spadkobierczyni.

Czułem, jak serce mi przyspiesza. Nie emocjonowałem się łatwo, ale to, co usłyszałem, nie miało żadnego sensu.

– To niemożliwe – powiedziałem cicho, bardziej do siebie niż do reszty. – Ojciec nie był sentymentalny. Był rozsądny.

Lis odchrząknął i odsunął dokumenty na bok.

– Mogę powiedzieć tylko tyle: Zofia Nowak to córka państwa ojca.

Ala otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Brat zaklął pod nosem.

Dajcie mi adres tej baby – powiedział, zniżając głos. – Chcę ją zobaczyć na własne oczy.

Wtedy już wiedziałem, że nie odpuścimy.

Myślałem, że znam ojca

Przez całe życie byłem przekonany, że znam mojego ojca. Surowy, zdystansowany, nieokazujący uczuć – taki był. Człowiek, który bardziej ufał liczbom niż ludziom, który nigdy nie powiedział mi, że jest ze mnie dumny, choć wiedział, że tego oczekiwałem. A teraz miałem uwierzyć, że przez lata skrywał nieślubne dziecko? Siostra, jak to ona, podeszła do sprawy emocjonalnie. Mimo to przekopywała się przez stare dokumenty, zdjęcia, listy – jakby szukała w nich ukrytych znaków, wskazówek, których nigdy wcześniej nie zauważyliśmy. I w końcu coś znalazła.

– Spójrz na to – rzuciła, podając mi pożółkłą kartkę.

To był stary list, napisany ręką ojca, adresowany do kobiety o imieniu Barbara. Treść była krótka, oschła, jak to u niego.

„Nie mogę się z wami spotykać. Robię, co mogę. Dbaj o nią”.

– Myślisz, że to matka tej Zofii? – zapytała Ala, ściskając kartkę jak dowód zbrodni.

Tomek podszedł do okna i zaklął pod nosem.

– Jedyne, co myślę, to że ojciec był większym draniem, niż przypuszczałem.

Postanowiliśmy znaleźć tę kobietę. Jeśli żyła, mogła znać prawdę. A jeśli nie… prawda musiała być gdzieś indziej.

Nic nie czułem

Adres, który udało nam się znaleźć, prowadził do starej kamienicy na obrzeżach miasta. Schody skrzypiały pod naszymi stopami, a powietrze pachniało wilgocią i starym drewnem. Brat szedł pierwszy, nerwowo zaciskając pięści. Ala była spięta, ale starała się ukryć zdenerwowanie. Ja? Ja nie czułem nic, a jednocześnie czułem wszystko naraz.

Zapukałem. Cisza. Ponowiłem próbę. W końcu drzwi się uchyliły. Stała przed nami młoda kobieta o jasnych oczach i delikatnej twarzy. Nie wyglądała na kogoś, kto właśnie odziedziczył fortunę. Ubrana skromnie, z włosami zebranymi w niedbały kucyk.

Zofia N.? – zapytała Alicja, łagodnym tonem, jakby nie chciała jej spłoszyć.

– Tak – odpowiedziała ostrożnie. – A wy to…?

– Nowakowie – wtrącił Tomasz. – Twoje rodzeństwo.

W jej oczach mignęło coś na kształt szoku, może lęku. Ale nie zdziwienia. Jakby wiedziała, że to kiedyś nastąpi.

Możemy wejść? – spytałem chłodno.

Zofia przygryzła wargę, a potem powoli otworzyła drzwi. Weszliśmy do jej świata, nie wiedząc, czy chcemy go poznać.

Poczułem ulgę

Siedzieliśmy w ciasnym salonie, a atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Ściany pokrywały stare, wyblakłe tapety, a na półkach stały książki, których grzbiety nosiły ślady wielokrotnego czytania. W powietrzu unosił się zapach herbaty, ale nikt z nas nie zamierzał się jej napić.

– Więc… – odezwałem się pierwszy, starając się brzmieć rzeczowo, choć czułem, jak napięcie pulsuje mi w skroniach. – Jak długo o nas wiedziałaś?

Kobieta spuściła wzrok.

Całe życie – odpowiedziała cicho.

– Całe życie?! – Bart poderwał się z kanapy, ale siostra położyła mu dłoń na ramieniu, powstrzymując go.

Ojciec ci o nas mówił? – Ala mówiła łagodnie, choć jej dłonie nerwowo ściskały brzeg sukienki.

Zofia uśmiechnęła się smutno.

– Nie. Matka. Ojciec… rzadko mówił cokolwiek.

Czułem, jak coś zaciska mi się w żołądku. Ten sam człowiek, który wychowywał nas w chłodzie i dystansie, miał drugą rodzinę?

Był dla ciebie lepszym ojcem? – zapytałem ostro, choć sam nie wiedziałem, czy chcę znać odpowiedź.

Zofia westchnęła.

– Był… obecny. Ale nigdy naprawdę mój.

Zapanowała cisza. Nie wiedziałem, czy to sprawia, że czuję ulgę, czy wręcz przeciwnie – że teraz rozumiem, że on po prostu nie potrafił nikogo pokochać.

Zacisnąłem szczękę

Milczenie trwało zbyt długo. Tomek bębnił palcami o blat stołu, Ala nerwowo skubała rękaw swetra, a ja czułem, że muszę coś powiedzieć. Cokolwiek.

– Więc co teraz? – zapytałem chłodno, patrząc Zosi prosto w oczy.

Uniosła podbródek, jakby była gotowa na cios.

– Nie wiem – przyznała cicho. – Nie prosiłam o ten testament.

– Ale go przyjęłaś – warknął Tomek.

Ala tylko westchnęła.

– Ojciec ci ufał – powiedziała, próbując zrozumieć. – Ale dlaczego? Dlaczego właśnie tobie wszystko zostawił?

Zosia wzruszyła ramionami.

Może miał wyrzuty sumienia. Może chciał coś naprawić. Może to był jego sposób, żeby się ze mną pożegnać.

Zacisnąłem szczękę. Nie, ojciec nie robił rzeczy pod wpływem emocji. Wszystko było przemyślane.

Zamierzasz się tym z nami podzielić? – spytał Tomek, wbijając w nią wzrok.

Kobieta zmierzyła nas wzrokiem.

A jeśli powiem, że nie?

Ala pobladła, Tomek zacisnął pięści, a ja poczułem, jak coś we mnie pęka.

– To wtedy – powiedziałem powoli – będziemy musieli podjąć walkę.

Wiedziałem, że to jeszcze nie koniec.

To musiał być przekręt

– Nie możesz po prostu zgarnąć wszystkiego – warknął brat, zaciskając pięści na stole. – To nie w porządku.

Zosia odchyliła się na krześle i przyglądała nam z tym samym spokojem, który doprowadzał mnie do szału.

Nie ja o tym zdecydowałam – powiedziała chłodno. – Ojciec to zrobił.

– Ojciec, który przez całe życie nie potrafił nawet powiedzieć nam, że jest dumny – rzuciłem, czując, jak coś we mnie pęka. – I nagle jego ostatnia wola ma być święta?

Siostra zacisnęła usta, a w jej oczach widziałem łzy.

Powinniśmy podważyć testament – powiedziała cicho.

Tomek podchwycił temat natychmiast.

– Masz rację! Przecież to absurd! Ta kobieta pojawia się znikąd, a nas ojciec pomija?! To musi być jakiś przekręt!

– Próbujcie – odparła Zofia, wzruszając ramionami. – Ale testament jest niepodważalny. Lis mi to wyjaśnił. Ojciec był w pełni władz umysłowych. Wszystko zrobił zgodnie z prawem.

Widziałam, jak Tomek się gotuje.

To niesprawiedliwe – syknął.

– Może – odpowiedziała. – Ale to już nie mój problem.

Wyszliśmy z jej mieszkania wściekli, rozgoryczeni, a może i przegrani. I nagle dotarło do mnie, że ta sprawa nie miała dobrego rozwiązania. Bo nawet jeśli mielibyśmy pieniądze, ojciec i tak zostawił po sobie tylko pustkę.

Reklama

Paweł, 38 lat

Reklama
Reklama
Reklama