Reklama

Śmierć taty mnie nie poruszyła. Na pogrzeb wróciłem z Londynu, bardziej z poczucia obowiązku niż z potrzeby serca. Ojciec był człowiekiem chłodnym, zamkniętym w sobie. Nigdy mnie nie przytulił, nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Nasze rozmowy ograniczały się do koniecznego minimum. Najcieplej wspominam wujka Henia. Zabierał mnie na ryby, kupował mi książki przygodowe, opowiadał historie. Gdy miałem czternaście lat, po prostu zniknął. Nikt nigdy nie wyjaśnił mi dlaczego. Dziś zaczynam podejrzewać, że to zniknięcie nie było przypadkowe.

Reklama

Coś we mnie drgnęło

Deszcz siąpił nieustannie, jakby pogoda chciała odegrać rolę w tym przedstawieniu. Stałem z boku, trzymając parasol nad głową matki. Stała sztywna, wyprostowana. Patrzyłem na trumnę, ale nie potrafiłem czuć żalu. Tato nie był ojcem z filmów familijnych. Dla mnie był zawsze obcy, chłodny.

Zostaniesz po stypie? – zapytała matka beznamiętnie, nie odrywając wzroku od grobu.

– Zobaczę – odparłem.

Nie zapytała nawet, jak mi się żyje w Londynie. Wśród zgromadzonych dostrzegłem ciotkę Elżbietę, siostrę ojca. Podeszła do mnie zaraz po ceremonii.

Jesteś taki podobny do Henia... – szepnęła, przyglądając mi się uważnie. – Szkoda, że nie został. Zawsze był taki… rodzinny.

Zaskoczyło mnie to. Wujek Henio. Przez lata niemal wyparłem go z pamięci. Był obecny, aż nagle przestał istnieć. W moim świecie pojawiła się pustka. Pamiętam, jak zabierał mnie nad rzekę, mówił:

–Każdy chłopak powinien mieć swoje miejsce na świecie.

Dla mnie tym miejscem był właśnie on. Zauważyłem go dzisiaj. Stał z tyłu, z rękami w kieszeniach płaszcza. Kiedy tylko trumna zjechała do grobu, zniknął. Nie podszedł, nie powiedział słowa. Jak duch. Coś we mnie drgnęło – może niepokój, może złość. Dlaczego się nie odezwał?

– Mamo, widziałaś dzisiaj wujka Henia? – spytałem później przy samochodzie.

– Nie – odpowiedziała chłodno, ale widziałem jej drżące dłonie.

Nabrałem wątpliwości

Wieczorem siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Matka parzyła herbatę, jakby to była najbardziej skomplikowana czynność świata. Patrzyła w kubek, nie na mnie. Milczenie ciążyło mi na barkach.

Co się stało z wujkiem Heniem? – zacząłem cicho. – Dlaczego zniknął? Po prostu… przestał się pojawiać. I nikt nigdy nic nie powiedział.

– To przeszłość. Nieistotna przeszłość.

Wzruszyła ramionami, jakby spytałem ją o pogodę z zeszłego tygodnia.

– Nieistotne? Dla mnie był jak ojciec! Ty tego nigdy nie widziałaś?

Zacisnęła wargi.

– Był tylko znajomym. Pomagał, bo był… dobrym człowiekiem.

– Dobrym człowiekiem, który nagle znika bez słowa? – uniosłem głos. – Mieliście romans?

– To nie ma znaczenia. Jan był twoim ojcem.

Matka spojrzała na mnie po raz pierwszy. Jej oczy były puste, zmęczone.

Nie zadawaj więcej pytań. Proszę.

Leżałem w nocy na starym łóżku. Na ścianie wisiała półka, a na niej książki przygodowe, które podarował mi wujek. Przypomniałem sobie, jak kiedyś przyszedł na moje urodziny z nową encyklopedią. Ojciec nie pojawił się w ogóle. Coś w tej układance nie pasowało. Niby drobiazgi – podobieństwo spojrzenia, gestów… I to, jak bardzo ojciec mnie unikał. Jakby patrzył na mnie z poczuciem winy. Coś tu nie grało. I czułem, że jestem coraz bliżej odpowiedzi.

Zatkało mnie

Szedłem do kuchni po wodę, gdy usłyszałem cichy głos matki. Rozmawiała przez telefon. Zatrzymałem się tuż za drzwiami, nie mając odwagi wejść. I wtedy usłyszałem:

– Henio się wycofał. Sam uznał, że tak będzie lepiej… nie chciał burzyć rodziny.

Dławiłem się oddechem. Głos matki był przygaszony, jakby mówiła coś, czego nie chciała nigdy wypowiadać na głos.

Janek wiedział. Nigdy nie powiedział ani słowa… – dodała po chwili. – Wolał milczeć, dla Piotra. Dla świętego spokoju.

Zatkało mnie. Stałem jak wryty. Nogi ugięły się pode mną, ale zdołałem zrobić krok i otworzyć drzwi. Matka siedziała tyłem, z telefonem przy uchu. Kiedy mnie zobaczyła, zamarła.

To wujek był moim ojcem, prawda?! – powiedziałem.

Głos mi się załamał. Nie odpowiedziała. Powoli odłożyła telefon. Jej oczy były mokre.

– Dlaczego?! – krzyknąłem. – Dlaczego nigdy mi nie powiedziałaś?!

Zamilkła. Wstała i oparła się o blat. Przez chwilę myślałem, że zemdleje. Jej dłonie drżały tak bardzo, że musiała się podeprzeć. Po raz pierwszy w życiu widziałem, jak moja matka naprawdę płacze.

– Twój ojciec… Jan… był lepszym człowiekiem, niż myślisz – wyszeptała. – Pozwolił mi wychować cię w spokoju. Mimo że wiedział.

Usiadłem na podłodze. Świat zawirował. Nagle wszystko było inne.

Nie mogłem oddychać

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, przy zasłoniętym oknie. Ciepłe światło lampy rzucało złote cienie na zmęczoną twarz matki. Po raz pierwszy od lat wyglądała staro.

– To parę lat po ślubie – zaczęła cicho. – Z Jankiem już wtedy prawie nie rozmawialiśmy. Ciągle był w delegacji. Przysyłał kartki, rzadko dzwonił. Henio... Henio zawsze był obok.

Zamilkła na chwilę. Wzięła głęboki oddech, jakby każde słowo było dla niej ciężarem.

– Poznałam go, zanim poznałam twojego ojca. Miałam osiemnaście lat. Moi rodzice uznali, że to Janek daje mi stabilizację. Był spokojny, cichy, przewidywalny. Więc za niego wyszłam.

Spojrzałem na nią uważnie. Była całkiem inną kobietą, niż ta, którą znałem. Matka nie popełniała błędów. Przede mną siedziała kobieta, która miała serce.

Romans trwał latami – przyznała wreszcie. – W tajemnicy. Aż... pojawiłeś się ty. Janek powiedział tylko: „Nie martw się. Wychowamy go razem”.

Nie mogłem oddychać.

– A wujek? – zapytałem. – Dlaczego pozwolił na to?

– Bo cię kochał. I mnie kochał. Chciał, żebym miała spokój. Żebyś ty miał normalne dzieciństwo. Zniknął z naszego życia, ale wracał. Na twoje urodziny, gdy byłeś chory, gdy miałeś pierwszy dzień w szkole.

Wyszedłem z domu. Las pachniał mokrymi liśćmi. Wszystko było inne. Mój ojciec nie był moim ojcem. A mój „wujek”… kochał mnie w milczeniu. Zdecydowałem, że muszę go odnaleźć.

Poczułem, że nie jestem sam

Znalazłem go po tygodniu. Miasteczko było niewielkie, z jedną kawiarnią i sklepem spożywczym przy rynku. Starsza kobieta za ladą rozpoznała zdjęcie, które pokazałem.

– Pan Henio? Mieszka na końcu ulicy, przy starym młynie. Samotnik. Niewiele mówi – rzuciła, zerkając na mnie z ciekawością.

Szukałem słów przez całą drogę, ale żadne nie wydawały się wystarczające. Drzwi otworzył mi ten sam mężczyzna, którego widziałem z daleka na pogrzebie. Spoważniał, posiwiał, ale oczy pozostały takie same – ciepłe, choć przestraszone.

– Cześć – powiedziałem cicho.

Zamilkł. Patrzył na mnie długo.

– Piotrek… – wyszeptał w końcu. – Wiedziałem, że kiedyś przyjdziesz.

Usiedliśmy na starej werandzie. Pod nogami skrzypiały deski, a ja czułem się, jakbym wrócił do domu.

– Wiedziałem, ale nie miałem prawa się mieszać. Janek był... lepszy niż ja. Miał odwagę być przy tobie, chociaż wiedział. Ja... chowałem się za rolą wujka – powiedział z goryczą.

– Ale przecież byłeś – odpowiedziałem. – Pamiętam każdy wyjazd nad wodę, każdą książkę, którą mi dałeś. To ty pierwszy powiedziałeś, że jestem bystry.

Pokręcił głową i spojrzał gdzieś daleko, poza dom.

Próbowałem kochać cię tak, jak umiałem. Cicho. Bez prawa do więcej.

– Może nie byłeś ojcem na papierze – przerwałem mu – ale byłeś jedynym, który mnie kochał.

Nie powiedziałem, że mu wybaczam. Jeszcze nie. Ale pierwszy raz poczułem, że nie jestem sam.

Byłem zły

Londyn przywitał mnie chłodnym wiatrem i hałasem, który wcześniej koił. Teraz wszystko wydawało się sztuczne, obce. Wracałem do życia, które prowadziłem od lat, ale miałem wrażenie, że przestąpiłem jakąś granicę. Zostawiłem w Polsce tajemnice, które mnie ukształtowały, choć o tym nie wiedziałem. Nie zadzwoniłem do matki. Nie od razu. Potrzebowałem dystansu. Byłem zły, a jednocześnie pełen współczucia. Całe życie budowała wokół mnie konstrukcję milczenia. Chroniła mnie przed prawdą, ale też przed sobą samą.

Od pogrzebu patrzę na ojca inaczej. Może nie był ciepły, ale był. Codziennie wracał z pracy, codziennie milczał przy kolacji, codziennie płacił rachunki i nigdy nie powiedział, że nie jestem jego synem. Może to była jego forma miłości. Kaleka, ale jednak. Napisałem list do Henia. Nie potrafię jeszcze zadzwonić. Poprosiłem, żeby przysłał mi zdjęcie z młodości. Chcę znać jego historię. Chcę wiedzieć, kim był człowiek, którego krew płynie w moich żyłach. Nie wiem, czy potrafię zaufać jeszcze komuś, ale jedno wiem na pewno – nie chcę żyć w kłamstwie. Zaczynam od nowa. Od miejsca, gdzie nie trzeba udawać, że wszystko jest proste. Bo życie takie nie jest.

Piotr, 27 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama