Reklama

Ojciec zmarł w poniedziałek. Pogrzeb odbył się cicho, bez fanfar, tak jak żył. A potem nasz trójka wróciła do rodzinnego domu: Tomasz, Natalia i ja. Po śmierci matki w domu zrobiło się zimno. Ojciec był jak cień, który przemykał, ale nigdy nie dawał ciepła. Od lat czułam, że coś tu nie gra. Teraz, stojąc w salonie, wiedziałam: nie wszystko zostało powiedziane. Coś jeszcze czekało na ujawnienie.

Reklama

Musiałam poznać prawdę

Usiedliśmy w salonie. Tam, gdzie zawsze stała choinka, a teraz leżał plik papierów. Adwokat ojca – sztywny, nieprzyjemny typ z zimnym głosem – usiadł naprzeciw nas, zakładając okulary i rozkładając dokumenty. Czułam, jak Natalia zaciska pięści. Tomasz siedział spokojnie, z rękami splecionymi na kolanach. Ja patrzyłam na filiżankę po herbacie, jakby to ona miała odpowiedzi.

– Zmarły pozostawia cały swój majątek – dom, ziemię, oszczędności – najstarszemu synowi, Tomaszowi – odczytał sucho prawnik. – Dziękuję, to wszystko.

Zamarłam. Natalia pierwsza zareagowała.

– Że co, proszę?! – krzyknęła, zrywając się z fotela. – To jakiś żart? Wszystko dla niego?!

– Proszę się uspokoić – powiedział adwokat. – Testament jest jasny.

– Jasny?! – parsknęła. – Oczywiście, wszystko dla złotego chłopczyka tatusia!

Tomasz nawet nie drgnął. Unikał naszego wzroku.

– I ty się nie odezwiesz? – rzuciła Natalia w jego stronę.

– To była jego decyzja – odparł cicho. – Sam jestem zaskoczony.

Nie wierzyłam mu. Siedział za spokojnie. Zbyt spokojnie. Coś we mnie pękło. Przypomniały mi się wszystkie momenty, gdy ojciec traktował mnie z dystansem. Nie złością. Po prostu... obojętnością. Jakby nie chciał się zbliżyć. Jakby coś przed nami ukrywał. Nie chodziło o pieniądze. Coś tu było nie tak. Czułam to w kościach. Ta decyzja nie była tylko o spadku. Ona była... o nas. O tym, kim naprawdę byliśmy.

Siedziałam oszołomiona

Wieczorem, gdy Tomasz wyszedł gdzieś „na spacer”, zostałam sama z Natalią. Siedziałyśmy w kuchni, tej samej, w której matka lepiła kiedyś pierogi na święta, a teraz panowała cisza, przerywana tylko szumem zmywarki. W końcu Natalia odłożyła kieliszek i spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek.

– Wiesz, może to dlatego, że nie jesteśmy jego dziećmi – powiedziała tak zwyczajnie, jakby mówiła o pogodzie.

– Co ty wygadujesz? – szepnęłam, serce stanęło mi w gardle.

– Nie mówię, że na pewno. Ale kiedyś… słyszałam rozmowę matki z sąsiadką. Mówiły coś o romansie. Dawno temu. Niby przypadek, niby nic wielkiego, ale zapamiętałam.

– I nic nie powiedziałaś wcześniej? – poczułam, jak dłoń zaczyna mi drżeć.

– A co miałam powiedzieć? Że może nasz ojciec… nie był naszym ojcem?

Siedziałam oszołomiona. Coś, co dotąd było tylko niewyraźnym cieniem w tle dzieciństwa, nagle zyskało kształt. Nie umiałam zebrać myśli. Ojciec nigdy nie mówił nam, że nas kocha. Ale przecież… wychował nas. Był obecny. Czy to wszystko było kłamstwem? Tej nocy nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, w głowie miałam tylko jedno pytanie. Czy to możliwe? Czy całe nasze życie było oparte na półprawdach? Jeśli to prawda… to kim jestem? Spojrzałam w lustro. Ale nawet własna twarz wydawała mi się obca.

Mój świat legł gruzach

Nie wiem, co mnie podkusiło, by zejść wtedy do salonu. Może bezsenność, może niepokój, który nie dawał spokoju. Stanęłam na schodach, gdy usłyszałam głosy. Tomasz rozmawiał z adwokatem, który – jak się okazało – z jakiegoś powodu wrócił do naszego domu. Wstrzymałam oddech i cofnęłam się o pół kroku w cień.

– Wiedział od lat, ale nigdy nie powiedział – mówił Tomasz. – Chciał, żeby wszystko zostało w rodzinie. Ale tej prawdziwej…

Zadrżałam. „Rodzinie… tej prawdziwej”? Co to miało znaczyć? Zeszłam po schodach cicho, jak duch i spojrzałam prosto na Tomasza.

– Co miałeś na myśli? – spytałam chłodno. – O jaką „prawdziwą rodzinę” chodzi?

Adwokat zerknął na niego niepewnie. Tomasz wstał, przesunął dłonią po włosach, jakby próbował uporządkować myśli.

– Ty i Natalia… Nie jesteście biologicznymi dziećmi ojca – powiedział w końcu.

Zamilkłam. Świat przestał istnieć. Słyszałam tylko ten jeden zdanie, które łamało mnie od środka.

– Co ty mówisz…?

Matka miała romans. Z sąsiadem. Ojciec wiedział, ale nigdy was nie zostawił. Wychował was. Ale… wszystko, co miał, chciał zostawić mnie.

To nie mogło być prawdą. Nie chciałam w to wierzyć. A jednocześnie… to wszystko zaczynało pasować. Milczenie ojca. Chłód. Odległość.

– Nie… – wyszeptałam. – To nieprawda. To jakieś chore kłamstwo.

Ale wiedziałam. W głębi serca już wiedziałam.

Było mi ciężko na sercu

Nazajutrz poszłam do pani Heleny, naszej dawnej sąsiadki. Była przyjaciółką mamy, znała naszą rodzinę od zawsze. Starsza kobieta zaprosiła mnie do kuchni, podała herbatę i spojrzała z troską.

– Co się dzieje?

– Chcę znać prawdę – powiedziałam cicho. – O mojej matce. O ojcu. O nas.

Pani Helenie zadrżała dłoń. Przez chwilę milczała, jakby ważyła każde słowo. Potem odetchnęła głęboko.

Twoja mama... była samotna. Ojciec wasz był zamknięty, zimny. Po śmierci swojej matki całkiem się wycofał. A ona potrzebowała ciepła, rozmowy. Była piękną kobietą, miała adoratorów… Jeden z nich był blisko. Za blisko.

– Sąsiad – dokończyłam za nią.

Kiwnęła głową.

– Twój ojciec wiedział. Domyślił się, później matka mu wyznała. Ale nie odszedł. Nie zrobił afery. Powiedział, że to dzieci jego żony, więc jego obowiązek. Kochał was po swojemu. Ale… nie mógł zapomnieć.

Wyszłam od niej jak we śnie. Przeszłam się po miasteczku, po miejscach dzieciństwa, które teraz wyglądały inaczej. Jakby cała przeszłość była tylko dekoracją, za którą ukrywała się inna historia. Stanęłam przy grobie ojca. Zrobiło mi się duszno. Patrzyłam grób i pytałam ojca w myślach. Kim byłam dla ciebie? Czy kiedykolwiek czułeś, że jestem twoją córką? Nie miałam odpowiedzi. Miałam tylko ciszę. I ogromny ciężar w sercu.

To nie była moja wina

Tomasz siedział na tarasie, zapatrzony w drzewa za ogrodem. Długo zastanawiałam się, czy w ogóle z nim rozmawiać. Ale musiałam. Zasługiwałam na odpowiedzi.

– Kiedy się dowiedziałeś? – zapytałam wprost, siadając naprzeciw niego.

Spojrzał na mnie.

– Parę dni przed śmiercią. Ojciec poprosił mnie, żebym przyjechał. Powiedział wszystko. Że wiedział od lat. Że mimo tego wychowywał was, ale... że nie potrafił wam wybaczyć, choć nie była to wasza wina.

– I co? Od razu uznałeś, że ci się wszystko należy? – syknęłam. – Dom, pieniądze, prawda?

– Nie... – pokręcił głową. – Na początku byłem wściekły. Jak mógł tyle lat to w sobie nosić? Ale potem... poczułem się... wyjątkowy.

Zamilkłam. Te słowa bolały bardziej, niż myślałam.

– Czy chociaż przez chwilę poczułeś się winny?

Tomasz spojrzał mi w oczy.

– Każdego dnia. Ale co miałem zrobić? Odmówić? Rozdzielić majątek po swojemu? On tego nie chciał. Uznał, że tak będzie najlepiej.

– Najlepiej dla ciebie – poprawiłam go chłodno.

– Może – westchnął. – Ale to też ciężar. Nie wiem, czy sobie z nim poradzę.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego i próbowałam rozpoznać tego samego chłopaka, z którym bawiliśmy się w ogrodzie, gdy byliśmy dziećmi. Ale coś się zmieniło. Byliśmy dla siebie obcy.

Żyłam w kłamstwie

Siedziałam w starym fotelu ojca, w pustym salonie, który przez całe życie kojarzył mi się z ciszą. Tym razem ta cisza miała inny ciężar. Już nie była ciszą po śmierci, ale milczeniem po prawdzie, która zburzyła fundamenty, na których stałam przez całe życie. Patrzyłam na zdjęcia na komodzie. Wszyscy razem. Uśmiechnięci. Udawaliśmy, że jesteśmy jednością, choć być może nikt z nas tak naprawdę jej nie czuł. Teraz wiedziałam, że byliśmy zbudowani z różnych kawałków, że każde z nas nosiło inną historię. A ja wcale nie byłam córką tego człowieka, którego przez lata próbowałam zrozumieć.

Czułam się... wykorzeniona. Jak drzewo, które ktoś wyrwał z ziemi, nie mówiąc, gdzie teraz ma rosnąć. Tomasz został w domu, Natalia wyjechała, trzaskając drzwiami. Ja wróciłam do siebie. Z pytaniami, których nikt już mi nie wyjaśni. Spojrzałam na stare zegary wiszące na ścianach. Każdy z nich stał. Jakby czas się zatrzymał razem z życiem ojca. Wstałam i ruszyłam do drzwi. Może potrzebuję nowego miejsca, by zacząć od nowa. Może nigdy nie poznam całej prawdy.

Marta, 34 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama