„Dostałam pracę marzeń, ale czułam, że przegapiłam coś ważnego. Miłość przychodzi czasem w najmniej oczekiwanej chwili”
„Rozmawialiśmy może kilkanaście minut. Mówił, że wcześniej pracował w marketingu, że postanowił spróbować czegoś nowego, że lubi ludzi i lubi słuchać, chociaż często żartuje w poważnych sytuacjach”.

- Redakcja
Szłam na rozmowę o pracę, która – byłam tego pewna – mogła zmienić wszystko. Nie dlatego, że szukałam jakiejkolwiek posady. Wręcz przeciwnie. To było coś, do czego przygotowywałam się od miesięcy. Staż, kursy, poprawiona prezentacja w portfolio, a nawet dobrze wyćwiczona odpowiedź na pytanie o moje największe słabości. To wszystko miało mnie doprowadzić właśnie tutaj – do tej jednej rozmowy.
Ekscytowałam się
Budynek był nowoczesny, w środku panowała elegancka cisza, przerywana odgłosami obcasów. Czułam się tam obco, jakbym miała zaraz zostać zdemaskowana. Mimo że wyglądałam profesjonalnie, a mój życiorys nie odbiegał od reszty, miałam wrażenie, że nie pasuję. Poprawiłam marynarkę, sprawdziłam, czy fryzura nadal jest na miejscu i podeszłam do recepcji. Kobieta za ladą zapytała mnie o nazwisko, skinęła głową i wskazała rząd krzeseł.
Usiadłam. Obok mnie czekało dwóch kandydatów, obydwaj w podobnym wieku. Jeden z nich od razu zwrócił moją uwagę – nie przez to, jak wyglądał, ale przez to, że się uśmiechnął. To był drobiazg, ale wybił mnie z rytmu. Odpowiedziałam mu krótkim spojrzeniem i znów zanurzyłam się w swoich myślach. Przypominałam sobie, co powinnam powiedzieć, jak się zachować, jak nie dopuścić, by znów zawiodły mnie nerwy.
W poczekalni było chłodno, ale nie na tyle, by drżeć z zimna. To był raczej ten rodzaj chłodu, który przypominał, że zaraz stanie się coś ważnego. Moje nazwisko widniało na liście, czas się zgadzał, wszystko było gotowe. Wszystko oprócz mnie. Siedziałam sztywno na krześle, próbując nie patrzeć na nikogo zbyt długo. Zerkając raz po raz na drzwi prowadzące do sali rozmów.
Nie znałam go
Kiedy jeden z kandydatów wszedł do sali, chłopak, który wcześniej się uśmiechnął, odezwał się do mnie:
– Mam nadzieję, że szybko pójdzie, zanim mi się wszystko w głowie pomiesza – dodał, lekko się prostując. – Przećwiczyłem odpowiedzi tyle razy, że jak mnie zapytają o imię, odpowiem „jestem sumienny i odporny na stres”.
Nie musiałam udawać – to było zabawne.
– A ty? – zapytał po chwili. – Też trenujesz w myślach?
– Oczywiście. Przeszłam już przez trzy scenariusze: idealną wersję, totalną katastrofę i coś pośrodku.
– I która wersja wydaje ci się najbardziej prawdopodobna?
– Ta, w której na pytanie o swoje największe osiągnięcie odpowiadam „to, że tu dotarłam”.
Roześmiał się.
– Janek – przedstawił się, wyciągając rękę.
– Wiktoria – odpowiedziałam, ściskając dłoń.
Byłam zdenerwowana
Rozmawialiśmy może kilkanaście minut. Mówił, że wcześniej pracował w marketingu, że postanowił spróbować czegoś nowego, że lubi ludzi i lubi słuchać, chociaż często żartuje w poważnych sytuacjach. Wspomniał, że nie do końca wie, czego chce, ale wie, czego nie chce – to już podobno coś. Kiedy usłyszałam swoje nazwisko, poczułam ukłucie w żołądku. Zerknęłam jeszcze raz na Janka. Uśmiechnął się i powiedział:
– Powodzenia. Ale nie za bardzo. Zostaw trochę szczęścia dla mnie.
– Postaram się – odpowiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
Gdy wychodziłam z sali kilkanaście minut później, nadal czułam napięcie w karku. Miałam wrażenie, że nie poszło źle, ale też nie byłam pewna, czy zrobiłam wystarczająco dobre wrażenie. Janek jeszcze tam był. Zerwał się z krzesła i spojrzał na mnie z takim rodzajem zaciekawienia, który trudno było zignorować.
– Jak poszło?
– Nie wiem. Mogło być gorzej, ale nie mam pojęcia, czy to wystarczy.
– W takim razie będziemy cierpieć razem – rzucił z uśmiechem. – Ale wiesz co?
Zatrzymałam się, już niemal przy drzwiach.
– Nawet jeśli nie dostanę tej roboty, to przynajmniej poznałem ciebie.
Nie odpowiedziałam. Tylko uśmiechnęłam się lekko i wyszłam.
Był uroczy
A potem, idąc ulicą, myślałam tylko o jednym: Co on właściwie powiedział? Że dobrze, że mnie poznał? Żart? Czy może coś więcej?
Telefon zadzwonił dwa dni później, gdy wracałam z zakupami. Nieznany numer. Zatrzymałam się na środku chodnika, jakby instynkt kazał mi nie przegapić tej chwili.
– Dzień dobry, chcielibyśmy panią poinformować, że zdecydowaliśmy się panią zatrudnić…
Nie słyszałam wszystkiego, tylko to jedno zdanie, jakby reszta świata na chwilę ucichła. Podziękowałam, przyjęłam ofertę, zapewniłam, że się cieszę – tak, jak należało. Ale gdy się rozłączyłam, pierwszą osobą, o której pomyślałam, nie był nikt z bliskich, tylko Janek.
Zastanawiałam się, czy też dostał tę pracę. Może byliśmy oboje tak dobrzy, że postanowili zatrudnić nas razem? A może to była jego ostatnia próba i teraz już wie, że to nie dla niego? Nie miałam żadnych danych, żeby go znaleźć, nawet nie znałam jego nazwiska. Nie zapytałam.
Myślałam o nim
To był zwykły poniedziałek. Padał deszcz, a ja wracałam z nowej pracy późno. Miałam ochotę na coś ciepłego. Kątem oka zauważyłam nową kawiarnię. Weszłam. Pachniało kawą i cynamonem. I wtedy go zobaczyłam – stał za ladą, z fartuchem przewiązanym na biodrach, włosy lekko potargane. Janek. Przez sekundę wyglądał, jakby nie był pewien, czy to ja. Potem się uśmiechnął.
– Wiktoria?
– To twoja kawiarnia?
– Tak. Plan B. Plan A poszedł w diabły, więc stwierdziłem, że przynajmniej będę robił najlepszą kawę w mieście.
– Plan B wygląda całkiem przyzwoicie.
– Plan B ma niezły widok z okna – powiedział, patrząc na mnie.
Zamówiłam kawę, ale rozmowa popłynęła dalej. O pracy, o decyzjach, które zmieniają bieg rzeczy. O tym, jak czasem porażka jest początkiem czegoś zupełnie nowego.
– A może plan A wcale nie zawiódł – powiedziałam, zanim wyszłam. – Może po prostu miał cię doprowadzić tutaj.
Spojrzał tak, jak wtedy pod salą rozmów – jakby coś chciał powiedzieć, ale jeszcze nie wiedział co.
Wróciłam tam
Wiedziałam, że zrobię to, zanim jeszcze zamknęły się za mną drzwi kawiarni. Dzień później wróciłam i – zanim zdążył zapytać, co podać – powiedziałam:
– Chciałbyś pójść ze mną na kolację?
Spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem, a potem uśmiechnął się szeroko.
– Myślałem, że nigdy nie zapytasz.
Spotkaliśmy się następnego wieczoru. Poszliśmy na spacer, a potem usiedliśmy w małej knajpce na tej samej ulicy, na której poznaliśmy się jako rywale. Teraz to już nie miało znaczenia. Janek opowiadał, jak trudno było mu podjąć decyzję o otwarciu kawiarni. Mówił o wolności, jaką wtedy poczuł. Ja mówiłam o pracy, której pragnęłam od lat, a która – choć spełniła oczekiwania – nie dała wszystkiego.
– Wiesz, co mnie zaskoczyło najbardziej? – zapytałam, patrząc na niego znad kieliszka wina. – Że ktoś może tak szybko wejść do mojego życia i zostać.
Wziął moją dłoń w swoją.
– Też się tego nie spodziewałem. Ale nie mam zamiaru zniknąć.
Wiktoria, 34 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Wnuki się śmiały, gdy poszedłem na kurs prawa jazdy. A ja po prostu wiem, że na marzenia nigdy nie jest za późno”
- „Udaję, że nic nie wiem o zdradach męża, bo mam za wiele do stracenia. A jeśli on będzie chciał rozwodu, pokażę dowody”
- „Żona woli spać z synkiem, a mnie traktuje jak zbędny mebel. Nie będę żył w białym małżeństwie, bo sobie coś ubzdurała”