„Dostałem spadek i chciałem zacząć planować życie na nowo. Ale zamiast kasy, jak grzyby po deszczu wyrastały problemy”
„– Wiesz, jest jeszcze wiele rzeczy, których nie wiesz o tym spadku – rzuciła nagle Monika, jakby chciała coś dodać, ale szybko się zreflektowała. – Ale teraz nie jest czas na takie rozmowy. Skupmy się na tym, co mamy tu i teraz – uśmiechnęła się”.
- Redakcja
Siedziałem przy biurku, wpatrując się bezmyślnie w ekran komputera. Monotonia mojego codziennego życia biurowego zdawała się nie mieć końca. Praca w dziale księgowości nie była tym, o czym marzyłem jako dziecko, ale opłacała rachunki.
Codziennie rano wchodziłem do biura, mijając znajome twarze. Konrad, mój szef, zawsze przywitał mnie surowym spojrzeniem, a Klara, bliska przyjaciółka, próbowała rozświetlić poranki kawą i żartami. To dzięki niej przetrwałem te długie godziny pracy, chociaż jej optymizm często wydawał mi się nierealny.
– Grzegorz, masz dzisiaj coś ciekawego na lunch? – zapytała Klara, opierając się o moje biurko.
– Nic specjalnego, standardowe kanapki – odpowiedziałem, uśmiechając się nieznacznie.
– Może powinniśmy kiedyś wyjść na coś bardziej ekscytującego? – zaproponowała, dodając trochę energii do naszej rozmowy.
Zobacz także
– Może kiedyś – odpowiedziałem, wiedząc, że „kiedyś” w moim życiu oznaczało raczej „nigdy”.
Nie mogłem przestać myśleć o tym, że moje życie mogłoby wyglądać inaczej. Marzyłem o zmianie, ale brakowało mi odwagi, by podjąć jakiekolwiek kroki. Nie spodziewałem się, że los szykuje dla mnie niespodziankę, która wkrótce miała wywrócić wszystko do góry nogami.
To była szansa na coś nowego
– Grzegorz, masz chwilę? – Konrad wychylił się zza drzwi swojego gabinetu. Jego ton sugerował, że to nie będzie zwykła rozmowa o pracy.
Wszedłem do środka, czując lekki niepokój. Konrad był człowiekiem surowym i wymagającym, ale rzadko zwracał się do mnie w tak osobisty sposób.
– Co się stało? – zapytałem, zamykając drzwi za sobą.
Konrad westchnął i wskazał na krzesło naprzeciwko swojego biurka. Usiadłem, a on podsunął mi kopertę. Na niej widniało moje imię.
– To przyszło dziś rano do firmy. Wygląda na to, że masz jakieś sprawy do załatwienia poza biurem – powiedział z lekkim uśmiechem, co było u niego rzadkością.
Otworzyłem kopertę i wyciągnąłem z niej dokumenty. Było tam zawiadomienie o spadku po nieznanym mi krewnym. Czytałem pismo z niedowierzaniem. W środku była również wizytówka prawniczki zajmującej się sprawą, Moniki Kowalskiej.
– Spadek? – wymamrotałem, patrząc na Konrada, który przyglądał mi się uważnie.
– Tak, wygląda na to, że masz przed sobą trochę formalności do załatwienia. Proponuję, żebyś wziął dzień wolnego i udał się do tej kancelarii – odpowiedział, wskazując na wizytówkę.
Wyszedłem z gabinetu z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony czułem ekscytację – w końcu mogło to być coś, co zmieni moje nudne życie. Z drugiej strony, niepewność i sceptycyzm zaczęły we mnie narastać. Konrad, mimo swojego wsparcia, wydawał się podchodzić do sprawy z rezerwą.
W drodze powrotnej do swojego biurka myślałem tylko o tym, jak ten spadek mógłby odmienić moje życie. Może to była szansa, na którą tak długo czekałem? Przez głowę przelatywały mi różne scenariusze – od nowego mieszkania po podróże, które zawsze chciałem odbyć.
– Grzegorz, wszystko w porządku? – zapytała Klara, widząc moje zamyślenie.
– Dostałem wiadomość o spadku. Muszę załatwić formalności – odpowiedziałem, pokazując jej dokumenty.
Klara spojrzała na mnie z mieszanką zdziwienia i zaniepokojenia.
– No to gratulacje! Ale pamiętaj, żeby być ostrożnym. Wiesz, jak to jest z takimi sprawami – dorzuciła, zasiewając we mnie pierwsze ziarno wątpliwości.
Jej słowa dźwięczały mi w głowie, kiedy przygotowywałem się do wyjścia z biura. Czy naprawdę mogłem ufać temu, co miało się wydarzyć? Zostawiłem za sobą biuro, niepewny, co przyniesie przyszłość, ale z nadzieją, że może w końcu coś się zmieni.
To wszystko było jak sen
Kancelaria prawna, do której skierowało mnie zawiadomienie, mieściła się w nowoczesnym biurowcu w centrum miasta. Wszedłem do środka, czując lekkie drżenie w nogach. Widok elegancko ubranych ludzi i minimalistycznego wystroju wnętrz potęgował moje poczucie obcości.
– Dzień dobry, nazywam się Grzegorz Nowak. Mam spotkanie z panią Moniką Kowalską – powiedziałem do recepcjonistki.
– Oczywiście, proszę chwilę zaczekać – odpowiedziała miłym głosem, po czym zniknęła za drzwiami.
Po kilku minutach do poczekalni weszła młoda kobieta. Była ubrana w elegancki, ale jednocześnie subtelny strój, który podkreślał jej profesjonalizm. Miała ciemne, długie włosy i oczy, które błyszczały inteligencją.
– Pan Grzegorz Nowak? – zapytała, uśmiechając się serdecznie.
– Tak, to ja – odpowiedziałem, wstając.
– Monika Kowalska, miło mi poznać – powiedziała, wyciągając rękę. Uścisnąłem ją, czując ciepło i pewność w jej dotyku.
Przeszliśmy do jej gabinetu, gdzie zaproponowała mi miejsce przy dużym, drewnianym biurku. Usiadłem, a ona zajęła miejsce naprzeciwko, otwierając teczkę z dokumentami.
– Z tego, co widzę, odziedziczył pan spadek po dalekim krewnym, o którym być może pan nie wiedział. Pan Jan Nowak był osobą zamożną, posiadał kilka nieruchomości oraz spory kapitał – zaczęła wyjaśniać, przekładając dokumenty na biurku.
Słuchałem jej z uwagą, starając się przyswoić każdą informację. Jej głos był kojący, a sposób, w jaki przekazywała wiadomości, budził zaufanie.
– Oczywiście, zanim przejdziemy do przekazania spadku, musimy załatwić kilka formalności. Potrzebuję pana podpisu na kilku dokumentach oraz kilka dodatkowych informacji – dodała, podając mi długopis.
– Rozumiem – odpowiedziałem, podpisując tam, gdzie wskazała.
Podczas rozmowy zacząłem zauważać, że Monika była nie tylko profesjonalna, ale i niezwykle urocza. Jej uśmiech i sposób, w jaki mnie traktowała, budził we mnie coś, czego dawno nie czułem. Może to była ta iskra, której brakowało w moim życiu?
– Czy wszystko jest dla pana jasne? – zapytała, przerywając moje rozmyślania.
– Tak, dziękuję za wyjaśnienia. Mam jeszcze jedno pytanie – zacząłem niepewnie. – Czy spadek obejmuje coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć?
Monika spojrzała na mnie z uśmiechem, jakby wiedziała, że to pytanie musiało paść.
– Na razie to wszystko, ale proszę być w kontakcie. Jeśli pojawią się nowe informacje, natychmiast pana powiadomię – odpowiedziała, kładąc rękę na stosie dokumentów.
Wychodząc z kancelarii, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony byłem podekscytowany perspektywą spadku i nową znajomością z Moniką, z drugiej jednak, niepokój i sceptycyzm nie opuszczały mnie. Czy naprawdę mogłem ufać tej sytuacji i osobom, które właśnie poznałem?
Targały mną różne wątpliwości
– No i jak poszło? – zapytała Klara, kiedy tylko wróciłem do biura. Była ciekawa jak zawsze, a jej oczy błyszczały z ciekawością.
Usiadłem przy swoim biurku i spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem.
– Całkiem nieźle. Poznałem Monikę, prawniczkę, która zajmuje się moją sprawą. Wygląda na to, że spadek jest całkiem spory, ale muszę jeszcze załatwić kilka formalności.
Klara przysunęła się bliżej, jakby wyczuwała coś więcej.
– I co sądzisz o tej Monice?
Zastanowiłem się chwilę.
– Jest profesjonalna, miła... i muszę przyznać, że bardzo urocza.
Zauważyłem, jak Klara uniosła brew, słysząc moje ostatnie słowa.
– Urocza, powiadasz? – zapytała z przekąsem. – A nie myślisz, że może mieć jakieś ukryte motywy?
Westchnąłem, czując jak ziarno niepewności, które zasiała Monika, zaczyna kiełkować.
– Nie wiem. Wszystko wydaje się być w porządku, ale może masz rację. Powinienem być ostrożny.
Klara pochyliła się jeszcze bliżej.
– Grzegorz, nie chcę cię straszyć, ale czasami ludzie nie są tym, kim się wydają. Uważaj na nią. Może ta cała sprawa ze spadkiem nie jest taka prosta, jak się wydaje.
Jej słowa dudniły mi w głowie przez resztę dnia. Czy Monika rzeczywiście mogła mieć jakieś ukryte intencje? A może to tylko moje przewrażliwienie?
Wieczorem, leżąc w łóżku, nie mogłem przestać myśleć o całej sytuacji. Monika była zbyt idealna, zbyt profesjonalna. Czy to możliwe, że ktoś tak doskonały mógłby zainteresować się mną, zwykłym pracownikiem biurowym?
Mimo wszystkich wątpliwości, postanowiłem dać temu wszystkiemu szansę. Może Klara miała rację, ale nie mogłem pozwolić, by moje obawy zniszczyły coś, co mogło być dla mnie dobre.
Następnego dnia, kiedy wróciłem do biura, Klara czekała na mnie z kawą.
– Dziękuję – powiedziałem, biorąc kubek.
– Jak się czujesz? – zapytała z troską.
– Lepiej. Postanowiłem dać Monice i całej tej sprawie szansę. Ale będę ostrożny, obiecuję – odpowiedziałem, starając się brzmieć pewnie.
Klara uśmiechnęła się ciepło.
– To dobrze. Tylko pamiętaj, żeby nie dać się zwieść. Jeśli coś będzie wydawać się podejrzane, zaufaj swojemu instynktowi.
Te słowa były jak mały kompas, który postanowiłem mieć zawsze przy sobie, kiedy będę podejmować kolejne kroki w tej dziwnej i fascynującej podróży, którą stał się mój niespodziewany spadek i relacja z Moniką.
Nie mogłem jej w pełni zaufać
Następne tygodnie mijały szybko. Z Moniką spotykałem się coraz częściej, zarówno zawodowo, jak i prywatnie. Nasze rozmowy nie ograniczały się już tylko do spraw spadkowych. Każde spotkanie odkrywało nowe warstwy naszej osobowości. Była inteligentna, zabawna, a jej pasje i marzenia zdawały się pokrywać z moimi.
Podczas jednego z naszych spotkań usiedliśmy w małej kawiarni na rogu ulicy. Ciepłe światło lamp i delikatna muzyka w tle tworzyły przytulną atmosferę.
– Cieszę się, że mogłem cię poznać – powiedziałem, patrząc w jej oczy. – Moje życie naprawdę się zmieniło odkąd się w nim pojawiłaś.
Monika uśmiechnęła się delikatnie, ale w jej oczach dostrzegłem coś nieuchwytnego – jakby cień tajemnicy.
– Ja też cieszę się, że cię poznałam. Wiesz, czasem życie potrafi zaskoczyć w najmniej oczekiwany sposób – odpowiedziała, bawiąc się filiżanką kawy.
– Masz rację. Nigdy nie sądziłem, że spadek po nieznanym krewnym może przynieść tyle emocji i zmian – dodałem, starając się wyczuć, czy Monika coś ukrywa.
– Wiesz, jest jeszcze wiele rzeczy, których nie wiesz o tym spadku – rzuciła nagle, jakby chciała coś dodać, ale szybko się zreflektowała. – Ale teraz nie jest czas na takie rozmowy. Skupmy się na tym, co jest tu i teraz.
Jej słowa tylko podsyciły moje podejrzenia. Co mogła mieć na myśli? Dlaczego nagle zmieniła temat? Postanowiłem na razie odłożyć te pytania na później, ale nie mogłem przestać myśleć o tym, co powiedziała.
Kolejne dni przynosiły kolejne spotkania, a ja coraz bardziej przywiązywałem się do Moniki. Jednocześnie rosła we mnie niepewność. Zaczynałem czuć, że coś jest nie tak, ale nie potrafiłem określić, co to dokładnie było.
Pewnego wieczoru, gdy wróciłem do domu, wziąłem telefon do ręki i zadzwoniłem do Klary.
– Hej, Klara. Możemy porozmawiać? – zapytałem, starając się ukryć napięcie w głosie.
– Oczywiście, co się stało? – odpowiedziała natychmiast, zaniepokojona.
– Chodzi o Monikę. Mam coraz więcej wątpliwości. Powiedziała mi coś, co zasiewa we mnie niepokój. Powiedziała, że jest jeszcze wiele rzeczy, których nie wiem o tym spadku. A potem zmieniła temat – wyjaśniłem, czując, jak ciężar z moich ramion zaczyna znikać, kiedy to powiedziałem.
– Grzegorz, musisz być ostrożny. Może jest coś, czego nie chce ci powiedzieć. Może powinnaś spróbować dowiedzieć się więcej na własną rękę – doradziła Klara, jej głos był pełen troski.
– Masz rację. Muszę dowiedzieć się, co się naprawdę dzieje. Ale nie wiem, jak zacząć – przyznałem, czując się zagubiony.
– Zacznij od rozmowy z nią. Bezpośrednio. Jeśli naprawdę coś ukrywa, niech ci to wyjaśni. A jeśli nie, to przynajmniej będziesz wiedział, na czym stoisz – powiedziała Klara, dodając mi odwagi.
Postanowiłem, że następnego dnia skonfrontuję się z Moniką. Czułem, że muszę poznać prawdę, nawet jeśli miałaby być bolesna. Nie mogłem pozwolić, by niepewność zniszczyła to, co zaczynało się rozwijać między nami.
Było więcej kłopotów, niż zysków
Spotkaliśmy się z Moniką na kolacji w jednej z eleganckich restauracji w centrum miasta. Atmosfera była wyjątkowa, ale moje myśli krążyły wokół jednej kwestii – o szczegółach spadku, o których wspominała Monika podczas naszej rozmowy.
– Monika, chodzi o ten spadek. Ostatnio mówiłaś, że nie wiem wszystkiego. Co to znaczy? Czy jest coś, czego mi nie mówisz?
Monika zamarła na chwilę, jej twarz przysłonił cień niepewności. Próbowała znaleźć słowa, ale widziałem, że coś ukrywa. Westchnęła ciężko i spojrzała mi prosto w oczy.
– Masz rację, jest coś, czego ci nie powiedziałam. Spadek nie jest tak prosty, jak się wydaje. Jan Nowak, twój krewny, zostawił po sobie nie tylko majątek, ale także pewne zobowiązania. Rozmawiałam już z prawnikami i doradcami, którzy pomagają mi w rozwiązaniu tych kwestii.
Poczułem, jak napięcie rośnie.
– Jakie zobowiązania? Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś od razu?
Monika przygryzła wargę, jakby ważyła każde słowo.
– Bałam się, że jeśli powiem ci wszystko od razu, zrezygnujesz i już nigdy cię nie zobaczę. Chciałam najpierw upewnić się, że jesteś gotowy na to, co cię czeka. Jan był zaangażowany w pewne biznesy, które nie są całkowicie legalne. Teraz, jako spadkobierca, musisz zająć się ich rozwiązaniem.
Poczułem, jak świat wali mi się na głowę.
– Czyli cały ten czas... ukrywałaś przede mną prawdę?
Monika złapała mnie za rękę.
– Nie chciałam cię oszukiwać. Chciałam ci pomóc. Wiem, że to dużo do przyswojenia, ale razem możemy to rozwiązać.
– Jak mogę ci teraz zaufać? – zapytałem, wyrywając rękę. – Czuję się zdradzony.
Jej oczy zaszkliły się łzami.
– Rozumiem, że jesteś zły i masz prawo tak się czuć. Ale proszę, daj mi szansę, żeby ci to wszystko wyjaśnić. Mogę ci pokazać wszystkie dokumenty, wszystko, co do tej pory odkryłam.
Patrzyłem na nią, czując, jak miesza się we mnie złość, ból i niepewność. Czy mogłem jej zaufać? Czy warto było dać jej tę szansę? Wiedziałem jedno – musiałem podjąć decyzję, która mogła zaważyć na mojej przyszłości.
Zakończyliśmy kolację w milczeniu, a ja wróciłem do domu z jeszcze większym ciężarem na sercu. Czekała mnie trudna rozmowa z samym sobą. Czy mogłem przebaczyć Monice? Czy warto było zaryzykować i dać jej szansę na wyjaśnienia? Jedno było pewne – moje życie nigdy nie miało już być takie samo. A po drugie – znajdę sobie nowego prawnika.
Grzegorz, 34 lata