Reklama

Dom dziadka Stanisława zawsze był dla mnie miejscem pełnym tajemnic i wspomnień. W jego zakamarkach, zakurzonych korytarzach i staroświeckich meblach kryła się historia naszej rodziny. Jako dziecko często biegałam po ogrodzie, ścigając się z moim starszym bratem Tomkiem, a na poddaszu urządzałam sobie tajemne kryjówki. Teraz, gdy jestem już dorosła, te wspomnienia wracają z nową siłą, przypominając o tym, co straciłam.

Reklama

Był w strasznym stanie

Mój dziadek zawsze mówił, że dom jest jak członek rodziny – trzeba o niego dbać i szanować go. Jednak rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Po jego śmierci dom stał się dla nas ciężarem. Dziadek pozostawił go mi, Tomkowi i Kasi, naszej kuzynce. Niestety, dom jest w opłakanym stanie, a długi piętrzą się jak stos nieprzeczytanych listów na biurku. Każdego dnia budzę się z poczuciem przytłoczenia tym, co muszę z nim zrobić.

Czułam, że odpowiedzialność spoczywa na moich barkach, a to wywoływało we mnie lęk i niepewność. Tomek był zawsze pragmatyczny i niecierpliwy, z kolei ja wierzyłam, że dom ma w sobie jakiś niewykorzystany potencjał. Kasia nigdy nie wyrażała swojego zdania, co tylko potęgowało moją frustrację. Czułam, że to wszystko jest ponad moją siłę, ale nie mogłam się poddać.

– Naprawdę myślisz, że warto to ciągnąć? – zapytał w końcu Tomek.

– Ten dom to nie tylko kupa cegieł. To część naszej historii – odpowiedziałam, próbując przekonać zarówno jego, jak i samą siebie.

– Historia nie zapłaci rachunków ani nie wyremontuje dachu, który lada chwila może nam się zawalić na głowę – odpowiedział zniecierpliwiony.

Nie wiedzieliśmy, co zrobić

– Ale nie możemy go sprzedać za grosze. Jestem pewna, że możemy coś z nim zrobić… może wynająć komuś, kto go odrestauruje? – zaproponowałam.

– Sprzedajmy go i pozbądźmy się problemu – mówił coraz głośniej.

Wieczór zszedł nam na debatach nad losem domu dziadka.

– Naprawdę myślisz, że mamy szansę uratować ten dom? – spytał Tomek z nutą wahania w głosie.

– Nie wiem. Ale może powinniśmy przemyśleć wszystkie opcje. Może Ania ma rację, że to więcej niż tylko kawałek nieruchomości – odpowiedziała Kasia.

– A co z pieniędzmi ze sprzedaży? Znajomy ma propozycję, żeby włożyć w to trochę pieniędzy i zarobić z czasem na tej transakcji – powiedział Tomek.

– Czy my naprawdę sprzedajemy ten dom tylko po to, żebyś mógł zainwestować w jakąś niepewną propozycję? – zapytałam, starając się nie unosić głosu, ale emocje mną szarpały.

– To nie tak. Chcę tylko dla nas najlepszej opcji – próbował się bronić, ale czułam, że jego ton traci pewność.

Pokłóciliśmy się

– A co z naszymi wspomnieniami? – naciskałam dalej.

– Anka, przestań dramatyzować! Nie mamy żadnych pieniędzy na ratowanie tego miejsca! – odpowiedział Tomek, a jego głos był pełen frustracji.

Kasia stała obok, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Atmosfera w pokoju była napięta jak struna.

– Słuchajcie, musimy się na coś zdecydować. Ale zanim to zrobimy, musimy być ze sobą szczerzy i słuchać się nawzajem – powiedziała, próbując załagodzić sytuację.

Czułam, że mamy przed sobą trudną drogę, ale musieliśmy się dogadać, zanim podejmiemy ostateczną decyzję. Emocje sięgały zenitu, a ja czułam, że jesteśmy bliscy przełomu, który zmieni wszystko.

Po tej burzliwej nocy, kiedy emocje nieco opadły, przypomniałam sobie pewne historie, które opowiadał mi dziadek. Jego opowieści o skarbach ukrytych w domu zawsze wydawały mi się tylko bajkami, wymyślonymi dla rozrywki. Jednak w obecnej sytuacji zaczęłam się zastanawiać, czy nie kryje się w nich ziarno prawdy.

Miałam nadzieję

Spotkaliśmy się następnego dnia.

– Pamiętacie, jak dziadek mówił o skarbach ukrytych w domu? – zapytałam, starając się, by moje słowa zabrzmiały naturalnie.

– Ania, przecież to były tylko historie – odparł Tomek z nutą sceptycyzmu w głosie.

– Wiem, ale co jeśli coś w tym jest? – nalegałam, próbując rozbudzić ich ciekawość.

Kasia spojrzała na mnie z zainteresowaniem. Wydawało mi się, że i ona była gotowa przyjąć tę możliwość.

– Czegoś się dowiedziałaś? – zapytała, lekko unosząc brew.

– Nie, po prostu myślę, że zanim zdecydujemy się na sprzedaż, powinniśmy sprawdzić, czy te historie nie są prawdziwe – powiedziałam z przekonaniem.

– A co, jeśli to strata czasu? – Tomek próbował zachować rozsądek, ale widziałam, że moja propozycja go intrygowała.

– Warto spróbować. Jeśli nic nie znajdziemy, będziemy wiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy – Kasia dołączyła do mnie, a jej głos brzmiał zdecydowanie.

Tomek westchnął, ale w końcu zgodził się. Wiedziałam, że ten plan może wydawać się szalony, ale byłam przekonana, że warto spróbować. Dziadek opowiadał o tajemnych schowkach i zakamarkach, które mogły kryć coś więcej niż kurz i pajęczyny.

Zaczęliśmy poszukiwania

Rozpoczęliśmy poszukiwania w domu, przeszukując każdy kąt, jakbyśmy grali w grę detektywistyczną. Przede wszystkim postanowiliśmy sprawdzić podłogi, w których, jak dziadek opowiadał, mogły być ukryte tajemnice domu.

Przez kilka dni przeszukiwaliśmy dom dziadka z niebywałą skrupulatnością. Każdy z nas miał swoją rolę: Tomek sprawdzał poddasze, Kasia przeszukiwała piwnicę, a ja zajęłam się parterem. Wbrew naszym sceptycznym myślom, zaczęliśmy traktować te poszukiwania jak ekscytującą przygodę, której zakończenie mogło odmienić nasze życie.

W końcu, pewnego popołudnia, kiedy słońce przeszywało pokój ciepłymi promieniami, coś zwróciło moją uwagę. Pod starym dywanem w salonie, który krył wyblakłe deski, dostrzegłam coś, co wyglądało jak luźna klepka podłogowa. Zawołałam Tomka i Kasię.

– Chodźcie szybko, coś znalazłam! – krzyknęłam podekscytowana.

Przybiegli, niemal zderzając się w drzwiach. Wspólnymi siłami podnieśliśmy deskę, odsłaniając mały schowek. W środku znajdowała się metalowa skrzyneczka, pokryta kurzem i pajęczynami. Serce waliło mi jak oszalałe.

Znaleźliśmy skarb

Otworzyliśmy ją z drżącymi rękoma i naszym oczom ukazały się stare złote monety. Było ich tyle, że z trudem pomieściły się w pudełku. Nie mogliśmy uwierzyć w to, co widzimy.

– To prawdziwe… – wyszeptała Kasia z niedowierzaniem, a łzy napłynęły jej do oczu.

– Dziadek miał rację… – dodał Tomek, również poruszony.

Przez chwilę staliśmy w ciszy, próbując przyswoić, co właśnie odkryliśmy. Uczucie ulgi mieszało się z radością i poczuciem winy za to, że tak szybko chcieliśmy się tego miejsca pozbyć.

– Co teraz zrobimy? – zapytałam, przerywając milczenie.

– Myślę, że powinniśmy sprzedać to, żeby uratować dom. Może możemy spełnić marzenie dziadka o jego odrestaurowaniu – zasugerowała Kasia, jej głos pełen determinacji.

Tomek pokiwał głową, a ja poczułam, że nasza rodzina może znaleźć nowy początek, choć czekała nas jeszcze długa droga.

Reklama

Anna, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama