Reklama

Filip wciąż nie wrócił do domu. Była prawie północ, a ja siedziałam w salonie z kieliszkiem wina w dłoni. Nie piłam go w pośpiechu, nie chciałam, żeby zawładnęły mną emocje. Spokój – to było teraz najważniejsze. Jeszcze kilka godzin temu miałam w sobie chaos, niepokój, wątpliwości. Ale teraz? Teraz czułam się opanowana jak nigdy wcześniej.

Reklama

To była kwestia czasu. Od kilku miesięcy czułam, że coś się zmieniło. Filip wracał później, miał ten swój pobłażliwy uśmiech, jakby wiedział coś, czego ja nie wiem. Czasem nie odbierał telefonów, innym razem wychodził z pokoju, żeby rozmawiać. Gdy pytałam, mówił, że to sprawy firmowe, że mam nie zawracać sobie tym głowy. I nie zawracałam. Do dzisiaj.

Dzisiaj postanowiłam sprawdzić jego torbę. Przez całe nasze małżeństwo nie robiłam tego ani razu – nigdy nie miałam powodu. A teraz czułam, że muszę. W środku znalazłam kilka rzeczy, które na pierwszy rzut oka mogłyby wydawać się zwyczajne. Perfumy inne niż te, których używał na co dzień. Rachunki z hotelu, którego nazwa nic mi nie mówiła. A potem – koperta z dwoma biletami do Barcelony. Lot za tydzień.

To jeszcze nie był dowód. Ale był e-mail. Filip najwyraźniej zapomniał wylogować się z ukrytego konta, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Wiadomość na samej górze skrzynki: „Kochanie, tęsknię. Już niedługo”. Podpisane: A. Anita.

Nie wpadłam w szał. Nie zaczęłam płakać, nie rzuciłam się do telefonu. Po prostu usiadłam przy stole i pozwoliłam tej informacji się osadzić. Myślał, że mnie oszuka. Myślał, że będzie mógł prowadzić podwójne życie, że się nie domyślę, że wszystko ujdzie mu na sucho. Był w błędzie.

Podniosłam kieliszek i wypiłam ostatni łyk wina. Nie będę urządzać scen. Nie będę robić awantur. Filipowi wydaje się, że kontroluje sytuację. Ale teraz to ja przejmuję kontrolę.

Działałam w ciszy

Gdy Filip wrócił do domu, udawałam, że śpię. Nie chciałam z nim rozmawiać. Słyszałam, jak po cichu się rozbiera, jak ostrożnie odkłada telefon na szafkę nocną. Chciał, żebym myślała, że to kolejny zwykły dzień, a on – przykładny mąż, wracający późno z pracy.

Rano wstałam jak zawsze. Uśmiechnęłam się do niego, pocałowałam w policzek i podałam kawę. Nie dałam mu najmniejszego powodu, by sądził, że wiem. To było kluczowe. Gdyby poczuł zagrożenie, mógłby się wycofać, zmienić plany. A ja chciałam, żeby myślał, że ma wszystko pod kontrolą.

Tymczasem ja zaczęłam działać. Jeszcze zanim wyszedł do pracy, dyskretnie zalogowałam się na nasze wspólne konto bankowe. Przez kolejne dni systematycznie przelewałam pieniądze na ukryty rachunek, do którego tylko ja miałam dostęp. To samo zrobiłam z oszczędnościami. Filip nigdy nie sprawdzał finansów – zawsze to było moje zadanie. Wiedziałam, że niczego nie zauważy.

Następnie skontaktowałam się z Markiem – naszym prawnikiem i przyjacielem. Wiedziałam, że mogę mu ufać. Gdy opowiedziałam mu o wszystkim, pokiwał głową i bez zbędnych pytań zaczął działać. Pomógł mi przepisać dom na moje nazwisko. Pomógł mi również przygotować dokumenty, które Filip miał podpisać – papiery, które formalnie odcinały go od większości naszego majątku.

Wszystko działo się po cichu, krok po kroku. Filip był zbyt zajęty swoją kochanką, by zauważyć, że właśnie traci wszystko, co miał.

Nic go nie interesowało

Nie mogłam pozwolić, by Filip kiedykolwiek miał szansę się obronić. Potrzebowałam dowodów, takich, które go pogrążą – zdjęć, nagrań, czarno na białym. Nie tylko po to, by się zemścić, ale by mieć pewność, że w razie potrzeby mogę go zniszczyć jednym ruchem.

Zatrudniłam prywatnego detektywa. Wiedziałam, że Filip nie jest ostrożny – zbyt pewny siebie, zbyt przekonany o własnej nietykalności. Po kilku dniach detektyw dostarczył mi to, czego potrzebowałam. Zdjęcia Filipa i Anity w hotelu, filmy, na których widać, jak trzymają się za ręce, jak całują się w restauracji. Wreszcie – rachunki, rezerwacje, nawet wiadomości wymieniane między nimi. Miałam wszystko.

Teraz nadszedł czas na kolejny krok. Podczas kolacji poruszyłam temat finansów. Zagrałam rolę żony, która się martwi, która nie rozumie, dlaczego pewne środki z konta znikają. Filip tylko machnął ręką. „To przejściowe sprawy” – powiedział. Oczywiście, że tak. Przecież nawet nie wiedział, że to ja te pieniądze zabieram.

Następnie podsunęłam mu dokumenty do podpisu. „To tylko standardowe papiery księgowe” – powiedziałam z uśmiechem. Jak zawsze, nie czytał ich dokładnie. Złożył podpis, nie wiedząc, że właśnie oficjalnie zrzekł się praw do domu, większości majątku i firmy.

Byłam gotowa na finał. Czekałam tylko na odpowiedni moment, by zdjąć maskę i pokazać mu prawdę.

Wreszcie do niego dotarło

Filip nie zauważył niczego. Był zbyt zaślepiony nowym życiem, które sobie wymyślił, zbyt przekonany, że wszystko idzie zgodnie z jego planem. Widział we mnie swoją naiwną żonę, kobietę, która nie podejrzewa niczego, która dalej ślepo wierzy w jego kłamstwa. Nie wiedział, że to on jest w mojej grze tylko pionkiem.

Pierwsze oznaki jego upadku przyszły niespodziewanie. Pewnego dnia próbował zapłacić swoją kartą kredytową, ale terminal wyświetlił odmowę. Potem drugi raz – w restauracji, w której pewnie znów miał spotkać się z Anitą. Gdy wrócił do domu, rzucił klucze na stół.

– Marlena, co jest z naszymi kontami? – zapytał ostro, jego głos drżał ze złości. – Karty mi nie działają, przelewy wracają.

Spojrzałam na niego znad filiżanki herbaty, spokojna jak zawsze.

– Och, nie wiem, kochanie. Może powinieneś dokładniej sprawdzić nasze finanse? – powiedziałam łagodnie.

Filip ściągnął brwi, coś zaczęło do niego docierać. Wszedł do gabinetu, a chwilę później usłyszałam trzask otwieranych szuflad, potem szelest papierów. Wiedziałam, co znalazł.

Co to ma znaczyć?! – ryknął, trzymając w dłoni dokumenty, które podpisał kilka tygodni wcześniej. – Marlena, co ty zrobiłaś?!

Powoli odłożyłam filiżankę na spodek i wstałam. Podeszłam do niego i spojrzałam mu prosto w oczy.

– Myślałeś, że nie wiem? – zapytałam cicho, ale każde słowo brzmiało jak wyrok.

Jego twarz pobladła. W tym momencie zrozumiał.

– Ty… Ty to zaplanowałaś? – wyszeptał, jakby wciąż nie mógł w to uwierzyć.

Uśmiechnęłam się lekko. I wtedy zobaczyłam w jego oczach coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam. Strach.

Został na lodzie

Filip przez chwilę stał nieruchomo, wciąż ściskając dokumenty w dłoniach, jakby nie wierzył własnym oczom. Widziałam, jak jego umysł gorączkowo pracuje, próbując znaleźć jakiekolwiek wyjście z sytuacji. Ale nie było żadnego.

– Nie możesz mi tego zrobić – powiedział w końcu, choć w jego głosie nie było już pewności siebie, a jedynie desperacja. – To jakieś nieporozumienie, prawda? Możemy o tym porozmawiać…

Westchnęłam, powoli podchodząc do biurka.

– Oczywiście, że możemy – odparłam spokojnie. – Możemy porozmawiać o tym, jak zdradzałeś mnie od miesięcy. Możemy porozmawiać o twojej kochance, waszych wspólnych planach. Albo… – wzięłam do ręki plik zdjęć, które dostarczył mi detektyw – …możemy porozmawiać o tym.

Podrzuciłam mu fotografie. Jego twarz zrobiła się jeszcze bledsza.

Skąd…? – wydukał, nie odrywając wzroku od dowodów swojej zdrady.

– Nie martw się, wszystko jest legalnie zdobyte – zapewniłam go słodkim tonem. – Zdjęcia, nagrania, rachunki… Nawet wiadomości. Twoja Anita nie była tak dyskretna, jak ci się wydawało.

Rzucił zdjęcia na biurko i wściekle przeczesał dłonią włosy.

– No dobra, rozumiem, chcesz mnie ukarać, ale nie musimy tego robić w ten sposób. Możemy się dogadać, prawda? – zaczął, teraz próbując innej taktyki. – Nie musimy tego niszczyć… Mogę ci oddać część pieniędzy, możemy sprzedać dom i się podzielić…

Roześmiałam się cicho, a on zamarł.

– Filip, kochanie – powiedziałam, zbliżając się do niego i patrząc mu prosto w oczy. – Nie masz już nic, czym mógłbyś się podzielić. Wszystko należy do mnie. Sam mi to przekazałeś.

Nagle zobaczyłam w jego oczach czystą panikę. Chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego sięgnął po telefon.

– Zobaczymy, co na to Anita – warknął i wybrał jej numer.

W słuchawce długo było słychać sygnał, aż w końcu odebrała.

– Filip? – jej głos był chłodny, nieco zdystansowany. – Nie powinniśmy już rozmawiać.

Zmarszczył brwi.

– Co? Co ty gadasz?

Po drugiej stronie zapadła niezręczna cisza.

– Posłuchaj, nie mogę sobie na to pozwolić. Nie w tej sytuacji… Dostałam pewnie wieści o tobie. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego – powiedziała i się rozłączyła.

Filip stał przez chwilę w bezruchu, jakby jego mózg nie był w stanie przetworzyć tego, co właśnie się stało. Potem powoli odłożył telefon na biurko i podniósł na mnie wzrok.

Spakuj się, Filip. Jutro masz czas do południa, żeby wynieść się z mojego domu.

Nie odpowiedział. Stał tam, zniszczony, pokonany. A ja wyszłam, zostawiając go samego z tym, co mu zostało. Czyli z niczym.

Musiałam coś zmienić

Mąż zniknął z mojego życia tak cicho, jak myślał, że znikał przez te wszystkie miesiące, gdy wymykał się do kochanki. Spakował kilka walizek, próbował jeszcze coś negocjować, ale ja nie zamierzałam nawet go słuchać. W południe wyprowadził się, a ja zamknęłam za nim drzwi, nie oglądając się za siebie.

To był koniec. Nie mogłam pozostać w tym miejscu, bo przeszłość była zbyt ciężka. Każda ściana tego domu, każdy mebel przypominał mi o Filipie. O tym, jak ślepo wierzyłam, że jestem częścią idealnego życia, podczas gdy byłam tylko elementem, który można wymienić. Ale to ja wymieniłam jego. I teraz przyszła pora na moją własną zmianę.

Sprzedałam dom. Miałam już wszystko, czego potrzebowałam. Przeprowadziłam się do innego miasta. Zniknęłam z dawnych kręgów znajomych, usunęłam stare kontakty, nawet mój numer telefonu przestał istnieć. Postawiłam na zmiany.

Filip próbował się jeszcze jakoś skontaktować. Najpierw dzwonił, później pisał e-maile, w których desperacko prosił o rozmowę. Twierdził, że to nie tak miało wyglądać, że nie zasłużył na taki los. Że przecież wszystko można jeszcze naprawić. Nie odpowiedziałam na żadną wiadomość.

Z czasem jego próby osłabły, a potem całkowicie ustały. Dowiedziałam się, że wyjechał z miasta, próbował odbudować swoje życie w innej części kraju. Bez pieniędzy, bez znajomości, bez kobiety, dla której wszystko poświęcił. Anita zniknęła równie szybko, jak się pojawiła – może sądziła, że Filip z jego statusem i bogactwem był dobrą inwestycją, ale gdy zostało mu tylko długi i wstyd, przestał być interesujący.

Reklama

Marlena, 34 lata

Reklama
Reklama
Reklama