Reklama

Na pierwszy rzut oka moje małżeństwo wyglądało na idealne. Marek był troskliwy, odpowiedzialny, nigdy nie zapominał o rocznicach i zawsze wracał do domu na czas. Tylko że… właśnie to mnie przytłaczało. Przewidywalność. Stabilizacja. Nie czułam dreszczyku emocji, nie czułam się pożądana.

Reklama

Paweł pojawił się w moim życiu nieoczekiwanie. Na początku to była niewinna znajomość – kawa, rozmowy o niczym. Ale potem te rozmowy stały się bardziej osobiste, a jego spojrzenie – bardziej przenikliwe. Sprawiał, że czułam się wyjątkowa. Nie potrafiłam mu się oprzeć.

Wiedziałam, że to, co robię, jest złe. Ale przecież Marek się nie domyślał. A nawet jeśli… to nie był typem człowieka, który robi sceny. Byłam bezpieczna. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Ogarnął mnie niepokój

Był Dzień Kobiet. Marek zawsze przykładał się do organizacji takich uroczystości – kolacja w dobrej restauracji, kwiaty, szampan. Tak było i tym razem. Siedzieliśmy przy stoliku w eleganckim lokalu, a ja udawałam, że wszystko jest w porządku.

Marek wyjął starannie zapakowane pudełko i podał mi je z uśmiechem.

Otwórz, kochanie.

Rozerwałam papier i zamrugałam. W moich rękach znalazła się torebka, dokładnie ta, o której marzyłam od miesięcy. Palcami przejechałam po miękkiej skórze, czując, jak ogarnia mnie niepokój. Skąd on wiedział? Nie mówiłam mu o niej.

– Skąd… skąd wiedziałeś? – zapytałam, starając się brzmieć lekko.

Marek uniósł brwi i uśmiechnął się ciepło.

– Po prostu cię słucham, Julia.

Zaschło mi w gardle. Czyżby to przypadek? A może faktycznie powiedziałam coś między słowami? Może widział otwartą stronę internetową?

Próbowałam odgonić niepokój, ale on wracał jak natrętna myśl. Nie mogłam się skoncentrować na rozmowie. Marek wydawał się spokojny, jakby nic się nie stało. Ale miałam wrażenie, że coś w jego spojrzeniu się zmieniło.

Wieczorem, gdy kładłam się do łóżka, w mojej głowie kłębiły się pytania. A jeśli Marek wie więcej, niż mi się wydaje?

Czułam, że coś jest nie tak

Nie mogłam spać. Za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam tę torebkę. Myśli błądziły po najgorszych scenariuszach. Przecież mówiłam o niej tylko Pawłowi. Pamiętam dokładnie – byliśmy w kawiarni, śmiałam się, że Marek nigdy nie zgodziłby się na taki wydatek. Paweł żartował, że sam mi ją kupi. Marek nie mógł tego usłyszeć… prawda?

Przekręciłam się na bok. Marek oddychał miarowo, pogrążony w głębokim śnie. On zawsze spał spokojnie. To ja się wierciłam, analizowałam, szukałam drugiego dna.

A może wcale nie musiał niczego słyszeć? Może sprawdził moją historię przeglądania w laptopie? Tylko że nigdy tego nie robił… Nigdy nie był typem kontrolującego męża.

Rano, przy śniadaniu, Marek zachowywał się jak zwykle. Uśmiechnął się do mnie, nalał mi kawy.

– Dobrze spałaś? – zapytał.

– Tak, świetnie – skłamałam, upijając łyk gorzkiego napoju.

Obserwowałam go uważnie, ale nie dostrzegałam niczego podejrzanego. Może tylko mi się wydawało? Może po prostu miałam wyrzuty sumienia i dopisywałam sobie rzeczy, które nie miały miejsca?

Wyszłam do pracy, ale myśl o torebce nie dawała mi spokoju. Może powinnam przestać się nakręcać. Przecież Marek był dobrym mężem. Może naprawdę po prostu mnie słuchał? Tylko dlaczego czułam, że coś jest nie tak?

Nie mogłam żyć w niepewności

Nie wytrzymałam. Nie mogłam dłużej żyć w tym napięciu, udając, że nic się nie dzieje. Może Marek naprawdę mnie zaskoczył i to wszystko było przypadkiem. A może… nie?

Wieczorem, gdy leżeliśmy w łóżku, odwróciłam się do niego i niby mimochodem rzuciłam:

– Właściwie… gdzie usłyszałeś, że chcę tę torebkę?

Marek nie od razu odpowiedział. Przez chwilę miałam wrażenie, że zastanawia się, co powiedzieć. W końcu spojrzał na mnie uważnie.

– Myślałem, że cię znam – odparł spokojnie. – Ale wiesz, kto naprawdę cię zna? Ten, z którym rozmawiałaś o niej w zeszłą środę.

Zamarłam. Czułam, jak moje ciało sztywnieje.

– Co… co masz na myśli? – wyszeptałam, czując, jak serce zaczyna mi bić szybciej.

Marek wstał powoli i podszedł do okna. Skrzyżował ramiona na piersi i westchnął.

– Julia, jak myślisz? – odwrócił się do mnie i spojrzał mi prosto w oczy. – Naprawdę myślałaś, że niczego nie zauważę?

Zaschło mi w gardle.

– Nie rozumiem…

– Naprawdę? – uśmiechnął się gorzko. – To powiedz mi… Kim jest Paweł?

Powietrze w pokoju zrobiło się ciężkie. Wiedział.

Łzy napłynęły mi do oczu

Patrzyliśmy na siebie w ciszy. Serce waliło mi jak szalone, ale nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Jak długo Marek wiedział? Od kiedy mnie obserwował?

W końcu zebrałam się na odwagę.

– Marek… To… to nie jest tak, jak myślisz.

Uniósł brwi i zaśmiał się krótko, bez cienia radości.

– Zawsze mnie fascynowało to zdanie. „To nie jest tak, jak myślisz”. To jak jest, Julia? Proszę, oświeć mnie.

Wstał z łóżka, wyszedł z sypialni. Ruszyłam za nim. W kuchni nalał sobie whisky.

– No i? – zapytał, nie patrząc na mnie.

Zacisnęłam palce na krawędzi blatu.

– To nie miało znaczenia – wyszeptałam.

Odwrócił się i spojrzał na mnie, a w jego oczach nie było już ani cienia czułości.

– Nie miało znaczenia? – powtórzył powoli. – To po co to robiłaś?

– Nie wiem… – Spuściłam wzrok.

– Och, Julia… – Pokręcił głową. – Wiesz, co jest najgorsze? Że gdybyś przyszła i powiedziała mi to wprost, byłoby mi łatwiej. Ale ty kłamałaś. Każdego dnia.

Chciałam coś powiedzieć, ale nie pozwolił mi.

– Kupiłem tę torebkę, bo chciałem zobaczyć twoją reakcję. Chciałem zobaczyć, czy chociaż przez chwilę poczujesz się winna.

Łzy napłynęły mi do oczu.

– Marek…

– Nie mów nic. Po prostu… nie mów.

Sama do tego doprowadziłam

Marek nie robił awantury. Nie podnosił głosu. Nie rzucał oskarżeń. A jednak czułam, że wszystko się sypie. Wolałabym, żeby na mnie nakrzyczał, żeby wybuchł. To byłoby łatwiejsze niż ta lodowata obojętność.

– Możemy to naprawić – wyszeptałam, bo jedyne, co mi zostało, to nadzieja.

Marek podniósł na mnie wzrok. Po raz pierwszy zobaczyłam w nim coś, co mnie przeraziło. Nie gniew. Nie rozpacz. Tylko pustkę.

– Nie sądzę – odparł po chwili.

Odłożył szklankę na blat, jakby nagle stracił ochotę na alkohol.

– Marek, proszę… – zrobiłam krok w jego stronę, ale co miałam mu powiedzieć? Że żałuję? Że to był błąd? Wiedziałam, że to nic nie zmieni.

Westchnął.

– Wiesz, Julia, zawsze myślałem, że gdybyś mnie zdradziła, to bym to jakoś wyczuł. Że byłabyś inna. A ty byłaś dokładnie taka sama. Śmiałaś się, całowałaś mnie na dobranoc. Jakby nic się nie stało.

– Przepraszam…

– Wiem. – Skinął głową. – Ale to nie wystarczy.

Ruszył do sypialni, a ja stałam w kuchni, nie mogąc się ruszyć. Wiedziałam, że to koniec. I że sama do tego doprowadziłam.

Chciałam cofnąć czas

Siedziałam na kanapie w salonie, wpatrując się w torebkę, która leżała na stole. Jeszcze kilka dni temu była symbolem luksusu, czegoś, na co nie miałam odwagi wydać pieniędzy, ale o czym marzyłam. Teraz wydawała się bezużyteczna. Pusta. Jak moje życie.

Marek spakował torbę rano. Nie było krzyków, nie było dramatycznych gestów. Po prostu wyszedł.

– Zamieszkam u Michała – powiedział tylko, mijając mnie w przedpokoju. – Zostawiam ci czas na przemyślenie wszystkiego. Ale nie wiem, czy będę chciał wracać.

Nie próbowałam go zatrzymać. Bo co mogłam powiedzieć?

Teraz byłam sama. Paweł? Nawet nie pomyślałam o tym, żeby do niego zadzwonić. W tamtej chwili zrozumiałam, że on nigdy nie był żadnym rozwiązaniem. Był ucieczką. Słodką iluzją, która rozwiała się, gdy tylko stanęłam twarzą w twarz z konsekwencjami swoich czynów.

Przeszłam przez mieszkanie. Było cicho. Zbyt cicho. Każdy kąt przypominał mi Marka. W łazience wciąż stała jego maszynka do golenia. W sypialni pachniało jego wodą kolońską.

Wróciłam do salonu i sięgnęłam po torebkę. Wzięłam ją do rąk, ale zaraz potem zrzuciłam na podłogę. Nie chciałam jej. Nie chciałam niczego, co przypominało mi o moim błędzie.

W tamtej chwili wiedziałam jedno: nie ma takiego prezentu, który mógłby cofnąć czas i naprawić to, co zniszczyłam.

Reklama

Julia, 35 lat

Reklama
Reklama
Reklama