Reklama

Mój dziadek powtarzał, że nalewka z jarzębiny pomaga na żołądek, woreczek żółciowy, wątrobę i każdy smutek. Późną jesienią zbierał dojrzałe, zdrowe i ładnie wybarwione owoce, szykował duży słój, spirytus oraz brandy, a potem przez parę miesięcy pilnował, żeby płyn dojrzewał, nabierał mocy, zapachu lasu, smaku goryczki i korzennej słodyczy. Proporcje, składniki oraz czarodziejskie dodatki do nalewki były tylko jego tajemnicą.

Reklama

– Mnie już nie będzie – mówił. – Ale kiedy wypijecie kielonek naleweczki, to jakbym był z wami!

Kochałem dziadka bardziej niż własnego ojca!

Był mężczyzną na dwieście procent, lecz nie dlatego, że umiał naprawić kran i zrobić szafę (a umiał), ale dlatego, że każdy, kto był przy nim, czuł się pewnie i bezpiecznie. Dziadek twierdził, że to jest cecha prawdziwego mężczyzny!

– Pamiętaj, wnusiu – tłumaczył mi – kiedy dorośniesz, ani dziewczyna, ani chłopak, ani pies czy kot nie mogą się niczego bać, kiedy będą blisko ciebie. Mają wiedzieć, że nie tylko ich obronisz, ale przede wszystkim, że nikogo nie narazisz na niebezpieczeństwo przez swoją głupotę czy brawurę. Rozumiesz, smyku?

– Mam być jak Superman?

– Jaki Superman? To plastikowa, umalowana męska lala! Ty masz być jak mój wnuk, choćbyś nawet mierzył metr sześćdziesiąt w kapeluszu!

Dziadek nie był pedagogiem, myślę nawet, że współczesne supernianie uznałyby go za okrutnika, bo wychowywał mnie twardą ręką.

– Zgubiłeś klucze? – pytał spokojnie. – Prosiłem, żebyś na nie uważał.

– Och, dziadku – bagatelizowałem sprawę. – Wypadły mi z kieszeni.

– Ale to są klucze do mojego domu. Chcę je mieć z powrotem.

– Nie bój się, dziadku – uspokajałem go. – Nawet jakby je znalazł złodziej, to i tak nie będzie wiedział, do jakiego pasują zamka, więc spoko…

– Ty, wnusiu, nadal nic nie rozumiesz! – złościł się, ale tak troszkę.

– Nie chodzi o klucze i zamek, to pestka, wystarczy je wymienić! Chodzi o to, że jesteś roztrzepany, nieuważny, że lekceważysz to, co do ciebie mówię. Więc pójdziesz teraz tam, gdzie się bawiłeś, i spróbujesz je odnaleźć.

– Ale to było w lesie!

– Więc idź do lasu.

– Ojej, deszcz pada. Pójdę po obiedzie. Jestem głodny, chce mi się pić.

– Nic z tego, wnusiu. Najpierw obowiązki, potem przyjemność. Naprawisz szkody, będą nagrody.

Miałem osiem lat. Obraziłem się na dziadka

Niebo było niskie i szare, jak zwykle przy mżawce, z drzew leciały zimne krople, szybko przemokłem i zmarzłem. Szedłem przed siebie z mocnym postanowieniem, że zabłądzę, nie wrócę do domu, niech mnie dziadek szuka i niech się martwi! Dopiero wiele lat później dziadek puścił farbę, że cały czas miał mnie na oku. Znał okolicę jak własną kieszeń, szedł kilka metrów za mną, a w którymś momencie podrzucił mi na ścieżkę skórzane etui z kluczami.

– Skąd je miałeś? – dopytywałam się. – Znalazłeś je przede mną?

– Nie ja – przyznał się. – Znalazł Karo. On miał nadzwyczajny nos, wystarczyło mu powiedzieć „szukaj”, a wcześniej podetknąć twoją skarpetkę… Przyniósł klucze w zębach.

Karo to był nasz ukochany wyżeł. Pies nad psami, cudo, prawdziwy kumpel i absolutnie niezwykły zwierzak. Kiedy zachorował, przyleciałem do niego z Edynburga, gdzie studiowałem. Trzymałem go za łapę, kiedy odchodził… Wtedy drugi raz w życiu widziałem, jak dziadek płakał. Jednak wtedy, tamtego deszczowego popołudnia przeżyłem prawdziwą radość i dumę, zobaczywszy pod nogami moją zgubę. Zrobiłem, co miałem zrobić, naprawiłem swój błąd, mogłem spojrzeć dziadkowi w oczy i powiedzieć: „Są, znalazłem, jest w porządku?”.

– W porządku! – odpowiedział dziadek. – Masz, chłopcze, charakter! Nie pękasz przed byle czym.

To była jedna z lekcji dorosłości, jakiej udzielił mi dziadek. Potem było jeszcze wiele innych. Żadnej nie żałuję. Pierwszy raz dziadek miał mokre oczy i twarz przy łóżku babci. Cicho rozmawiali, potem ona drzemała, bo dostawała silne leki przeciwbólowe, znowu się budziła, a dziadek zawsze był tuż obok. W tej najgorszej chwili poprosił nas, żebyśmy wyszli, bo chce się pożegnać z żoną. Czekaliśmy, aż nas wpuści do sypialni. To trwało i trwało, aż wreszcie otworzył drzwi. Wcale nie ukrywał, że jest spłakany jak dzieciak. To też była dla mnie lekcja: dziadek pokazywał, że facet nie musi się wstydzić łez i wzruszenia. Że to jest męskie i naturalne.

Inną ważną lekcją było dla mnie to, jak dziadek traktował kobiety. Babcię uwielbiał, chociaż czasami się z nią przekomarzał i nieraz śmiał się, że ma z nią krzyż pański. Wszystko, co mówiła, było dla niego ważne, chociaż nie ze wszystkim się zgadzał.

– Marylka… – zaczynał – ty jesteś mądra kobieta, tylko chyba czegoś nie przemyślałaś (tu dziadek wyjaśniał, czego babcia nie przemyślała), więc jeśli wyjdzie na moje, nie będziesz miała do nikogo pretensji…

Bywało, że babcia mimo wszystko działała po swojemu, potem skruszona przychodziła do dziadka i szeptała: „Miałeś rację”. On robił wtedy surową minę, lecz szybko dodawał: „No już dobrze, dobrze, nie martw się, coś wymyślimy”. Z kolei mój ojciec zawsze kłóci się z mamą do upadłego, oboje wrzeszczą na siebie i rzucają ciężkimi słowami, rozwodzą się dwa razy w tygodniu… Zupełnie jakby tata i jego ojciec mieli inne geny, albo jakby pochodzili z odległych planet! A może to babcia Marylka sprawiła, że dziadek był, jaki był? On zawsze mi tłumaczył, że mam szukać mądrej i dobrej kobiety.

– Ładność i zgrabność przeminą, a ty zostaniesz pod jednym dachem z obcą babą. Nie dosyć, że będzie inna fizycznie, bo się zestarzeje, utyje albo schudnie, zmieni się nie do poznania, to jeszcze psychicznie cię wykończy. Faceta nie niszczy wóda, papierochy czy ciężka robota – powtarzał poważnym tonem – jego łamie kobieta, i to tak, że się już nie poskłada!

Z moją pierwszą narzeczoną zerwałem przez dziadka

Słowa złego na nią nie powiedział. Nie krytykował, nie wybrzydzał ani nie obśmiewał… Był bardzo uprzejmy, kiedy przyjechaliśmy do niego na długi upalny weekend. Nie drgnęła mu nawet powieka, kiedy moja dziewczyna weszła rano do kuchni w dwóch paskach bikini. Zachowywał się tak, jakby ona była w sukni wieczorowej, a on we fraku, jednak ja widziałem, że jest zaskoczony i niezadowolony.

– Zarzuć jakąś bluzkę – prosiłem. – Dziadkowi się ta golizna nie podoba.

– Żartujesz? Jest wniebowzięty, że może sobie polukać na młode ciało! Na pewno ma jeszcze swoje potrzeby…

Dziadek słowem nie skomentował porozrzucanych ciuchów, nieposłanego łóżka, picia piwa z gwinta. Raz tylko lodowatym tonem zapytał: „Słucham? Co pani mówiła?” – kiedy moja dziewczyna podczas oglądania telewizji zawołała do kogoś, kto jej zdaniem mówił głupstwa:
„P…ol się, pacanie!”. Trzeciego dnia naszego pobytu dziadek powiedział:

– Jak będziecie jutro wyjeżdżali, zatrzaśnij zamek… Ja dziś w nocy połowię nad jeziorem. Wrócę, kiedy was już nie będzie.

– Masz nas dosyć? – zapytałem.

– Faktycznie, nie daję rady – odpowiedział szczerze.

– Ona ci się nie podoba?

– Mnie nie musi. Ale jestem trochę zdziwiony, że podoba się tobie. Nie mój interes. Twoje życie, twoje wybory. W tych sprawach nie ma mądrych.

Dopiero kilka lat później, kiedy poznałem Ewę, zrozumiałem, co dziadek miał na myśli, mówiąc, że kobieta to dla faceta niebo albo piekło. Ewa była i jest moim niebem!

Może wypijmy za spokój jego duszy

Mój dziadek nigdy nie chorował. Nie zawracał głowy lekarzom. Wydawał się mocny i trwały jak dąb. Niestety, najmocniejsze dęby się przewracają, kiedy przyjdzie wichura. Dla dziadka taką wichurą był zawał, z którego się już nie podniósł. Pochowaliśmy go obok babci na zielonym cmentarzyku, pod cisami, które sam sadził i pielęgnował. Była połowa października, do Zaduszek nie zdążyły zwiędnąć wieńce i kwiaty pokrywające granitową płytę. Pamiętam, że dziadek, idąc na czyjś pogrzeb, zawsze zabierał małą, płaską buteleczkę wypełnioną nalewką z jarzębiny. Twierdził, że to pomaga w ciężkich chwilach… Ja także ją teraz miałem, w wewnętrznej kieszeni kurtki.

– Chcesz się napić? – zapytałem Ewę, kiedy wyszliśmy z cmentarza.

Byłem zaryczany, ale się nie wstydziłem, bo dziadek mówił, że w ważnych chwilach można i trzeba płakać.

– Daj – powiedziała i oboje pociągnęliśmy po sporym łyku mocnego, ciemnobursztynowego płynu z charakterystyczną goryczką.

– Nie zdążyłam dobrze poznać twojego dziadka – powiedziała. – Jaki był?

Reklama

Był prawdziwym facetem – odpowiedziałem. – Najprawdziwszym… Tyle mogę powiedzieć.

Reklama
Reklama
Reklama