„Dziecko było moim marzeniem, ale mąż nie stawał na wysokości zadania. Za to jego przyjaciel spisał się aż za dobrze”
„Wyszłam z pokoju, zostawiając męża w ciszy. Wiedziałam, że muszę działać. Czas uciekał, a ja byłam gotowa zrobić wszystko, by to dziecko się pojawiło – nawet jeśli cena za to była zbyt wysoka. Musiałam przynajmniej spróbować”.
- Redakcja
„Czy tak już musi być?” – zastanawiałam się, patrząc na kolejny test ciążowy, który bezlitośnie pokazywał jedną kreskę. To już który? Miałam wrażenie, że setny. Przeszywające uczucie rozczarowania wypełniało mnie od stóp do głów. Grzegorz nie mógł zrozumieć, jak bardzo pragnę dziecka, bo choć też cierpiał, zawsze miał w sobie więcej cierpliwości. „Spróbujemy jeszcze raz” – powtarzał. Ale ile jeszcze mogłam próbować?
Lekarze, kliniki, diety, modlitwy. Nie działało nic.
Grzegorz sugerował specjalistyczne zabiegi. Już parę razy. Ale coś we mnie mówiło „nie”. Nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam się na to zgodzić. Coś innego chodziło mi po głowie. Choć miałam wrażenie, że chyba postradałam zmysły.
Dawid. Jego twarz pojawiła się w mojej głowie. Zawsze taki opanowany, taki bliski Grzegorzowi... I tak do niego podobny.
Miałam dość prób
– Grzesiu, ile jeszcze będziemy to ciągnąć? – zapytałam, nie odrywając wzroku od pustego kubka na stole.
– Magda, wiem, że to trudne, ale… może pora dać szansę specjalistom? – jego głos był cichy, zmęczony. Siadał naprzeciwko mnie, a jego oczy zdradzały narastające znużenie. – Rozmawiałem z lekarzem. Jest kilka opcji…
– Nie! – przerwałam mu gwałtownie, podnosząc głos. Zadrżałam, czując, jak narasta we mnie frustracja. – To nie jest naturalne. Nie chcę tego.
– Magda… – westchnął ciężko. – Ale ile jeszcze mamy próbować? Ile razy jeszcze będziemy przeżywać to samo rozczarowanie? Każdy kolejny miesiąc… Każdy test ciążowy, każdy lekarz, każdy zabieg. Nie wytrzymuję tego już. Myślałem, że ty też…
Patrzył na mnie z bólem, ale w tym bólu była też nuta rezygnacji. Wiedziałam, że on po prostu chciał rozwiązania, chciał czegoś pewnego, a ja tylko przedłużałam tę walkę.
– Chcę spróbować jeszcze raz – powiedziałam twardo, choć wewnątrz czułam, jak łamie mnie poczucie winy. – Jeszcze tylko raz. Musisz mi zaufać.
– Jeszcze raz? – podniósł głos. – Magda, ile razy słyszałem te słowa? Ile jeszcze razy będziesz mi to obiecywać? Bo czuję, że tracimy siebie. Przestaliśmy być parą. Jesteśmy tylko dwojgiem ludzi, którzy się mijają, próbując czegoś, co może nigdy się nie wydarzyć.
Zamilkłam. Nie miałam odpowiedzi na jego pytania. Bo przecież, w głębi duszy, ja już wiedziałam, że ten „ostatni raz” wcale nie oznaczał próby z nim.
– Musisz mi zaufać – powtórzyłam cicho, unikając jego spojrzenia.
Wyszłam z pokoju, zostawiając go w tej ciszy. Ale wiedziałam, że muszę działać. Czas uciekał, a ja byłam gotowa zrobić wszystko, by to dziecko się pojawiło – nawet jeśli cena za to była zbyt wysoka. Musiałam spróbować.
To zostanie między nami
– Magda, co się dzieje? – zapytał Dawid, gdy weszłam do kawiarni. Siedział przy stoliku w rogu, jak zawsze elegancko ubrany, z tym samym spokojnym uśmiechem na twarzy, który znam od lat.
– Potrzebuję porozmawiać z kimś, komu ufam – odpowiedziałam, siadając naprzeciwko niego. Trzęsły mi się ręce. Dawid to zauważył, ale nic nie powiedział. Zawsze był taki... delikatny.
– Coś nie tak z Grześkiem? – zapytał bezpośrednio, a ja skinęłam głową.
– To skomplikowane. Nie rozumie mnie. Myśli, że kliniki i zabiegi to jedyna opcja. A ja... ja nie mogę się na to zgodzić. To wszystko wydaje mi się takie... zimne – zaczęłam mówić, nie wiedząc, jak przejść do sedna. Nie mogłam wprost powiedzieć, po co go tu sprowadziłam.
– Magda, to nie moja sprawa, ale... może Grzesiek ma rację? Może to już czas, żeby... – Dawid próbował znaleźć słowa, ale przerwałam mu gwałtownie.
– Nie! – powiedziałam zbyt głośno, odwracając wzrok. Po chwili złapałam go za rękę. – Dawid, ty to rozumiesz. Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Znasz Grzegorza. Wiesz, jak bardzo pragnę dziecka, ale nie tak, nie w ten sposób, tylko… – ścisnęłam jego dłoń mocniej, czując, jak moje serce zaczyna bić szybciej.
– Magda... – Dawid wycofał rękę, ale jego wzrok zdradzał niepokój. – O czym ty mówisz?
– Dawid, posłuchaj mnie... – zaczęłam, podnosząc wzrok, zbliżając się nieznacznie. – Jesteś taki podobny do Grzegorza. Przecież wiesz. Jesteście prawie jak bracia... Nikt nigdy się nie domyśli – wypowiedziałam te słowa cicho, ale z pełną determinacją, patrząc mu prosto w oczy.
Dawid odsunął się lekko na krześle, jego twarz zrobiła się blada. Widziałam, jak zaczyna rozumieć, do czego zmierzam.
– Magda, co ty... Co ty próbujesz powiedzieć? – Głos mu się załamał. Wiedziałam, że to dla niego szok, ale musiałam spróbować. Nie było odwrotu.
– Potrzebuję tego – szepnęłam. – Potrzebuję ciebie. Dla nas. Nie musisz wiedzieć więcej... Po prostu... to nasza jedyna szansa. Pomóż mi, błagam.
Dawid zamilkł, jakby próbował sobie wszystko ułożyć w głowie. Byłam tak blisko, że czułam jego oddech, czułam, jak jego dłonie zaczynają drżeć. Widziałam jego walkę, moralną rozterkę, ale jednocześnie widziałam, że pęka, że ulega.
Chwilę później znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Nie pytał więcej, nie mówił. Po prostu... to się stało.
Nagle coś się zmieniło
Następnego wieczoru spełniałam swój małżeński obowiązek w sypialni z mężem. Mój plan zaczął się realizować.
Minęły dwa tygodnie. Codzienność powoli wracała do normy, ale ja wiedziałam, że wszystko się zmieniło. Każdy poranek wypełniała nadzieja, każda minuta była oczekiwaniem. Aż pewnego dnia, patrząc na test ciążowy, zobaczyłam to, na co czekałam od lat. Dwie kreski.
Zachłysnęłam się powietrzem, nie wierząc własnym oczom. To było prawdziwe. Byłam w ciąży. Udało się.
Mój mąż wrócił do domu późno tego wieczoru. Zmęczony, znużony pracą, jak zawsze. Zatrzymałam się w kuchni, ręce drżały mi od emocji. Kiedy wszedł, spojrzałam na niego z uśmiechem, a on natychmiast coś wyczuł. Podszedł bliżej.
– Magda? Co się stało? – zapytał, widząc moją twarz.
Podałam mu test, bez słowa. Grzegorz patrzył na niego, a potem na mnie, i w jednej chwili jego twarz rozjaśniła się radością, jakiej nie widziałam od miesięcy. Porwał mnie w ramiona, śmiejąc się i płacząc.
– Nie mogę uwierzyć… W końcu… Wreszcie! – krzyczał, a ja wtuliłam się w jego ramiona, czując, jak moje serce pulsuje euforią, ale i strachem. To był nasz moment. Nasze dziecko. Nieważne, że nie wiedział, kto tak naprawdę był ojcem. Liczyło się tylko to, że jego marzenie się spełniało.
– Będzie wszystko dobrze, kochanie. W końcu będzie dobrze – szeptał mi do ucha, a ja zamknęłam oczy, próbując ukryć łzy. Nie myślałam o konsekwencjach. Byłam szczęśliwa.
Kilka dni później spotkałam się z Dawidem. Zauważyłam, że był niespokojny, od momentu, gdy nasza noc stała się faktem. Miał wyrzuty sumienia, czułam to, ale nie miałam odwagi mówić o tym otwarcie. Siedzieliśmy w kawiarni, jak wtedy. Atmosfera była napięta, każdy nasz gest wydawał się nie na miejscu.
– Magda... nie wiem, jak mam z tobą rozmawiać po tym, co się stało – odpowiedział, nerwowo pocierając czoło.
– Dawid, jestem w ciąży – te słowa zawisły w powietrzu, jak ostry nóż. Jego twarz zbladła. Odsunął się, jakby te słowa uderzyły go fizycznie.
– Co? – szepnął z przerażeniem w oczach. – To... to moje dziecko?
Nie odpowiedziałam od razu, a jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej.
– To moje dziecko – zaznaczyłam zdecydowanie. – A o naszym spotkaniu Grzegorz nigdy się nie dowie. Musisz mi to obiecać. Dla niego, dla nas... – próbowałam zachować spokój, ale widziałam, że Dawid walczy ze sobą, z tym, co się wydarzyło.
– Magda, to szaleństwo. Grzesiek to mój przyjaciel! Nie mogę tego przed nim ukrywać. Coś takiego... To mnie zżera od środka... – jego głos załamał się, a ja zrozumiałam, że z każdym dniem coraz trudniej będzie utrzymać go w milczeniu.
– Daj spokój, dobrze? Nie dręcz się – powiedziałam spokojnie. – Nic wielkiego się nie stało. Dziękuję ci bardzo za pomoc w trudnej chwili. To wszystko. Chyba nie chcesz zniszczyć życia swojemu przyjacielowi?
Dawid spuścił głowę, a ja wiedziałam, że trudno będzie utrzymać kontrolę nad sytuacją. Myślałam, że okaże się silniejszy.
Bałam się odkrycia prawdy
Czas płynął, ale zamiast ulgi, czułam rosnącą paranoję. Każdy dzień zbliżał mnie do porodu, a z nim do możliwości, że Dawid w końcu nie wytrzyma presji i wszystko powie Grześkowi. Nawet gdy widziałam męża szczęśliwego, planującego przyszłość, czasami drżałam w środku. Każdego wieczoru pytał o dziecko, o to, jak się czuję, czy wszystko jest w porządku, a ja musiałam udawać, że nie dręczy mnie wewnętrzny lęk.
Z Dawidem widywałam się coraz rzadziej, ale za każdym razem, gdy na siebie patrzyliśmy, czułam tę napiętą ciszę między nami, jakby wisiała nad nami ciężka chmura, która w każdej chwili mogła opaść.
Pewnego popołudnia, gdy Grzesiek wyszedł na spotkanie z klientem, zdecydowałam się zadzwonić do Dawida. Odebrał po kilku sygnałach, jego głos był zmęczony i pełen napięcia.
– Dawid, musimy się spotkać – powiedziałam cicho, czując, że nie mogę dłużej czekać.
– Magda, nie wiem, czy to dobry pomysł – odpowiedział po chwili.
– Nie mogę teraz o tym rozmawiać przez telefon. Spotkajmy się. Proszę. To ważne – prawie błagałam, choć w głębi duszy wiedziałam, że to tylko przedłużenie agonii.
Umówiliśmy się w parku, gdzie zazwyczaj nie było ludzi. Kiedy przyjechałam, Dawid już czekał, siedząc na ławce. Jego twarz zdradzała wyczerpanie. Zbliżyłam się, usiadłam obok, czując, jak powietrze między nami gęstnieje.
– Musisz mi obiecać, że nigdy o tym nie powiesz. Nigdy – powiedziałam bezpośrednio. – To był jeden raz i tyle. On nie może się dowiedzieć, bo to go zniszczy.
Spojrzał na mnie, ale jego wzrok był inny niż wcześniej. Jakby już podjął decyzję, której bałam się usłyszeć.
– Nie wiem, czy dam radę żyć z tym ciężarem. Codziennie widzę Grześka, słucham, jak mówi o dziecku, jak cieszy się na jego przyjście. A ja... Ja się czuję, jakbym go zdradzał za każdym razem, gdy patrzę mu w oczy.
– A co myślisz, że ja czuję? – wybuchnęłam, nie mogąc powstrzymać gniewu. – Myślisz, że dla mnie to łatwe? Dla mnie to był jedyny sposób. Jedyna szansa, żeby spełnić nasze marzenie o dziecku!
Odsunął się, widząc, jak moje oczy płoną od emocji. Miałam dość tych jego skrupułów. Wszystko, co zbudowałam, mogło runąć w jednej chwili. Zrozumiałam, że nie mam nad nim pełnej kontroli.
– Dawid, proszę. Nie rób tego. Nie możesz powiedzieć Grześkowi – błagałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Zrobisz to dla mnie? Dla niego?
Spojrzał na mnie z bólem.
– Postaram się, ale.... Naprawdę nie wiem.
Mój plan runął
Nie wiedziałam, ile jeszcze wytrzymam w tej niepewności. Niemal każde spojrzenie Grzegorza przypominało mi, że jestem oszustką. Każde słowo Dawida potęgowało strach, że wszystko się posypie. Aż pewnego wieczoru to się stało.
Siedzieliśmy z mężem na kanapie, oglądając jakiś program w telewizji. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Grześka z niepokojem, ale on, niczego nie podejrzewając, wstał i poszedł otworzyć. Serce biło mi jak szalone. Miałam przeczucie, że to będzie Dawid.
I nie myliłam się.
– Dawid? – usłyszałam z korytarza głos Grzegorza. – Co ty tu robisz o tej porze?
Chwilę później obaj weszli do salonu. Dawid wyglądał, jakby nie spał od dni. Zdecydowany, ale roztrzęsiony. Grzesiek stanął obok niego, zdziwiony, ale nieświadomy tego, co miało nastąpić.
– Coś się stało? – zapytał mój mąż, ale jego przyjaciel wciąż milczał, patrząc na mnie z wyrazem twarzy, który zdradzał wszystko.
Wstałam z kanapy, nie wiedząc, co zrobić. Słowa uwięzły mi w gardle. Czułam, że coś nieodwracalnego wisi w powietrzu, że za chwilę stracę kontrolę nad wszystkim.
– Nie mogę dłużej tego ukrywać – odezwał się w końcu. Głos miał pełen goryczy i bólu. – Grzesiek zasługuje na prawdę. Na to, żeby wiedzieć.
Mąż odwrócił się do mnie, zdziwiony, a ja poczułam, jak moje serce przestaje bić.
– O czym on mówi, Magda? Co się dzieje? – zapytał, a jego twarz powoli przybierała wyraz niepokoju.
– To nie jest twoje dziecko – wypalił Dawid, jakby chcąc od razu wywołać szok. – Ono jest moje.
Słowa spadły na Grześka jak piorun. Stał w bezruchu, próbując zrozumieć to, co właśnie usłyszał. Jego oczy rozszerzyły się, a twarz straciła wszelkie kolory.
– Co?! – spojrzał na mnie z przerażeniem, a ja czułam, jak moje ciało zamiera pod jego wzrokiem.
– Kochanie, pozwól mi wyjaśnić... – zaczęłam, ale on gwałtownie uniósł rękę.
– Wyjaśnić?! Co tu jest do wyjaśnienia?! – krzyczał, a jego głos drżał od emocji. – To prawda?
Nie mogłam już ukrywać prawdy. Dawid stał obok, wstrząśnięty, ale zdeterminowany, by to zakończyć. A Grzegorz? Jego twarz mówiła wszystko. Był zdradzony przez najbliższych ludzi.
– Pragnęłam dziecka – wyszeptałam. – Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Ale to nie działało. I... i...
– No i co?! – wybuchł, a jego głos rozniósł się po mieszkaniu jak grom. – Więc zdecydowałaś się na zdradę?! Z Dawidem?! Moim przyjacielem?!
Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie mogłam się już bronić. Nie było na to żadnych słów, które mogłyby wytłumaczyć moją decyzję. Mąż patrzył na mnie, jakby mnie już nie znał. Jakby całe nasze życie było jedną wielką farsą.
– Nie wierzę... – szepnął w końcu, kręcąc głową. – Nie wierzę, że mi to zrobiłaś.
Spojrzał na Dawida, potem na mnie. Cisza, która zapadła, była gorsza niż każdy krzyk.
Zostało mi tylko jedno
Grzesiek wyszedł, trzaskając drzwiami. Zostałam sama z Dawidem, ale między nami nie było już nic. Żadne słowa nie miały sensu. Patrzyłam na niego ze wściekłością, czując, jak wszystkie moje plany, wszystkie nadzieje, rozwiewają się w powietrzu.
– Przepraszam – powiedział cicho Dawid, po czym opuścił mieszkanie bez dalszych wyjaśnień. Zostałam sama. Czułam, że zapłaciłam za wszystko najwyższą cenę.
Dni mijały powoli. Grzegorz nie wracał do domu, nie odbierał moich telefonów. Jego rzeczy wciąż leżały tam, gdzie je zostawił, jakby czas stanął w miejscu. Każdego dnia budziłam się z nadzieją, że wróci, że porozmawiamy, że wybaczy. Ale jego cisza była jak wyrok.
Pewnego dnia, gdy siedziałam w pustym mieszkaniu, usłyszałam klucz przekręcający się w zamku. To był Grzegorz. Wszedł, spojrzał na mnie, ale jego wzrok był chłodny, bez życia. Nie mówił nic. Nie pytał, nie tłumaczył. Po prostu zaczął pakować swoje rzeczy. Otworzyłam usta.
– Nie chcę tego słuchać – powiedział cicho, ale stanowczo. – Nie ma nic do wyjaśnienia. Wszystko, co mogłaś mi powiedzieć, już powiedziałaś. Przez swoje czyny.
Stałam tam, patrząc, jak pakował swoje ubrania, jak zbierał swoje rzeczy. Czułam, jak z każdą minutą oddala się coraz bardziej, jakby znikał na zawsze. Moje serce chciało krzyczeć, błagać o przebaczenie, ale wiedziałam, że nic już nie naprawi.
Gdy skończył, podniósł walizkę i spojrzał na mnie ostatni raz.
– Kochałem cię, naprawdę. Ale tego nie mogę wybaczyć. Zrobiłaś to, czego nigdy się po tobie nie spodziewałem – jego głos był lodowaty, niemal obojętny.
Patrzyłam, jak wychodzi z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Wtedy dotarło do mnie, że to koniec. Straciłam go na zawsze.
Zostałam sama w ciszy, trzymając się za brzuch, w którym nosiłam dziecko. Dziecko, które miało być spełnieniem moich pragnień, a stało się symbolem wszystkiego, co straciłam.
„Mam dziecko. Ale straciłam wszystko inne” – pomyślałam, czując, jak łzy spływają mi po policzkach. Cena, którą zapłaciłam za to pragnienie, była zbyt wysoka. I teraz musiałam z nią żyć.
Magdalena, 34 lata