„Facet kpił, że baba za kółkiem to same kłopoty. Chciałam utrzeć mu nosa i niespodziewanie wygrałam szaloną miłość”
„Kaja często zabiera nas w weekend na plac. To dzięki niej mam perfekcyjnie wyćwiczone wszelkie manewry, więc doskonale zdaję sobie sprawę, że moje chwilowe kłopoty z parkowaniem to taki sam wypadek jak ten, gdy doświadczona modelka potknie się na wysokich obcasach. No i wiem, że za kierownicą jestem naprawdę bezpieczna!”.
- Iwona, 34 lata
Angielki mają swój „dzień brzydkich włosów”, a ja miewam „dni złego parkowania”. Ustawiam się wtedy i ustawiam, jakbym miała prawo jazdy zaledwie od tygodnia. Potem i tak się okazuje, że stanęłam krzywo, albo za nic nie mogę wyjechać! W tamten wtorek także szarpałam jak szalona drążek zmiany biegów, usiłując wykręcić tak, by nie zadrapać sąsiedniego samochodu. Blokowałam przy tym wjazd na parking facetowi w oplu.
Widziałam wyraźnie, że obserwuje mnie, kręcąc z niedowierzaniem głową
Okropnie mnie denerwował! Gdy wreszcie udało mi się bezpiecznie wyjechać spomiędzy zaparkowanych aut, dałam upust stresowi, pokazując facetowi język! Na ten widok kierowca wybuchnął śmiechem.
– To hormony – stwierdziła moja przyjaciółka, gdy jej opowiedziałam całą historię. – Podobno w pewnym momencie cyklu miesiączkowego wiele kobitek ma takie problemy z powodu zaburzeń błędnika.
– Poważnie? – spytałam Kaję z powątpiewaniem. – Gdzie to czytałaś?
– Nigdzie, głupia! – roześmiała się. – Tak uważają przemądrzali faceci.
No jasne! Znowu mnie nabrała! Kaja jest rajdowcem i ściga się od wielu lat. Czasami jeździ sama, czasami jako pilotka ze swoim mężem. Zdobyła wicemistrzostwo w Pucharze Kobiet i naprawdę wie, co robi za kierownicą swojego pięknego subaru. W dodatku uważa, że swoją wiedzą powinna dzielić się z przyjaciółkami, więc regularnie robi nam kursy doszkalające.
Zabiera nas w weekend na jakiś większy, opustoszały plac i uczy, jak na przykład wychodzić z poślizgu, który może się przecież zdarzyć nawet latem, przy deszczowej pogodzie. To dzięki niej mam perfekcyjnie wyćwiczone wszelkie manewry, więc doskonale zdaję sobie sprawę, że moje chwilowe kłopoty z parkowaniem to taki sam wypadek jak ten, gdy doświadczona modelka potknie się na wysokich obcasach.
No i wiem, że za kierownicą jestem naprawdę bezpieczna!
– A propos rajdów, czy już wiesz, że Kostek zaprasza wszystkich w swoje urodziny na jazdę gokartami? – zapytała Kajka.
– Wynajął na kilka godzin tor, zabawimy się.
– To fajnie! – ucieszyłam się.
Konstanty, jej mąż, to przemiły facet. Oprócz swojej żony kocha dobrą whisky, dlatego określonego dnia zjawiłam się na torze kartingowym uzbrojona w markową butelkę Jasia Wędrowniczka…
Już od rana czułam podniecenie – poziom adrenaliny w moim organizmie sięgał zenitu. Kaja dawno mówiła mi, że powinnam kiedyś wziąć udział w zawodach, bo jej zdaniem świetnie się do tego nadaję.
– Uwielbiasz walczyć i nie boisz się ryzyka – mówiła. – Widzę przecież, jak realizujesz różne zadania w pracy. Jakbyś prowadziła bolid – precyzyjnie, w skupieniu, błyskawicznie reagujesz na pojawiające się przeciwności, nigdy nie tracąc zimnej krwi.
– Przeceniasz mnie! – śmiałam się z niej wtedy, ale dzisiaj naprawdę miałam ogromną ochotę na rywalizację…
Pierwszą osobą, na którą się natknęłam na torze kartingowym, był ten facet z parkingu, który się ze mnie śmiał!
– To jest właśnie ten nowy szef Kostka… – szepnęła mi Kajka do ucha.
– To ten pajac z parkingu! – odszepnęłam.
– Coś ty? Niemożliwe! – odkrzyknęła na cały głos, nie mogąc się opanować, przez co ściągnęła na nas wzrok pajaca. Oczywiście, natychmiast do nas podszedł.
– My się jeszcze nie znamy, mam na imię Janusz – powiedział z uśmiechem.
– Iwona – podałam mu rękę.
– Pani także będzie się ścigać? – drążył z udawaną kurtuazją.
– Oczywiście. I mam zamiar pana pokonać! – rzuciłam mu wyzwanie.
– A co będzie, jeśli pani przegra? Pokaże mi pani język? – roześmiał się.
Spojrzałam na niego wyniośle, nie mając zamiaru odpowiadać. Niech sobie nie myśli, że poczułam się upokorzona.
– Słuchajcie, kochani, jedziemy na czas! – zarządził tymczasem Konstanty.
Wszyscy rzucili się do gokartów, tymczasem ja spokojnie weszłam na tor
Chciałam najpierw dobrze go obejrzeć. Wiedziałam już od Kajki, jakie to ważne poznać wszystkie proste i zakręty, by wiedzieć, gdzie się można rozpędzić, a w którym miejscu wcisnąć hamulec. Mam fotograficzną pamięć, więc za chwilę wyświetlił mi się w głowie cały plan toru.
– Widzę, że postępujesz jak profesjonalistka! – szepnął mi do ucha Janusz.
„Śmiej się, śmiej! Zobaczymy, kto się zaśmieje ostatni!” – pomyślałam.
Dwa okrążenia później mina mu wyraźnie zrzedła. Wprawdzie był najlepszy ze wszystkich facetów, lecz ciągle wyprzedzały go dwie dziewczyny – Kajka i ja!
– Kostek mu zwyczajnie daje wygrać, to w końcu jego szef – stwierdziła wyrozumiale Kaja, kiedy poszłyśmy coś przekąsić do ustawionego w rogu stołu ze smakołykami.
– Ja sobie chyba też odpuszczę, bo chcę zobaczyć jego minę, gdy przegra tylko z tobą.
– Myślisz, że mi się uda? – spytałam z nadzieją, ale i z powątpiewaniem.
– No pewnie, wierzę w ciebie! W końcu sama cię wyszkoliłam! – wykrzyknęła.
Podbudowana przez przyjaciółkę odważnie stanęłam do ostatecznego wyścigu. I – wygrałam! Byłam lepsza od Janusza o całe dwie sekundy!
– Nasza mistrzyni! – wykrzyknął Kostek, podając mi butelkę szampana.
– Tylko nas nie pooblewaj, raczej daj się napić! – rozległy się zewsząd ubawione głosy.
Obok pojawił się Janusz
– Gratuluję! – wyciągnął do mnie rękę.
– Jestem od ciebie sporo lżejsza, dlatego wygrałam. W zasadzie to pierwsze miejsce należy się nam obojgu! – stwierdziłam wtedy wspaniałomyślnie.
– To mi się podoba! – podchwycił Konstanty, widząc w tym szansę na przypodobanie się szefowi. – Wygraliście oboje, jedno kategorii Pucharu Pań, drugie w kategorii Pucharu Mężczyzn!
– Od razu wiedziałam, że się macie ku sobie – powiedziała moja przyjaciółka, gdy po wyścigu zwierzyłam się jej, że Janusz zaprosił mnie na wieczór do kina. – To podobno naprawdę świetny facet. Przynajmniej Kostek tak mówi, a on do tej pory jeszcze nie chwalił żadnego ze swoich szefów.
Uśmiechnęłam się. Rzeczywiście Janusz to świetny facet, na dodatek jest bardzo przystojny, no i umie przyznać się do błędu.
– Przepraszam, że cię nie doceniłem. Od dzisiaj już wiem, że trzeba uważać na śliczne blondynki w niedużych samochodach. I to wcale nie dlatego, że nie potrafią jeździć, ale że jeżdżą nadspodziewanie dobrze…
Kilka randek później, gdy siedzieliśmy przytuleni na kanapie u mnie w domu, zapytałam Janusza, czy ufa mi jako kierowcy.
– Ufam – stwierdził poważnie.
– W takim razie weźmiesz ze mną udział w rajdzie? Do tej pory nie miałam partnera…
– Pod warunkiem że to ja będę prowadził! – odparł bez zastanowienia, po czym zamilkł i spojrzał na mnie spłoszony.
– Uważam, że to dobry pomysł – odparłam jednak. – Kobiety najczęściej zostają pilotami. A to dlatego, że nikt tak dobrze nie prowadzi mężczyzny jak my!
Janusz roześmiał się serdecznie. A potem, gdy przytulił mnie i pocałował namiętnie, zamknęłam oczy i powoli prowadziłam jego dłonie po swoim ciele tak, aby sprawiały mi rozkosz. Janusz poddawał się posłusznie moim dyskretnym nakazom. W ostatnim przebłysku świadomości stwierdziłam, że rzeczywiście mogę zostać jego pilotem. Pomyślałam, że razem wygramy każdy wyścig… A potem pozwoliłam mu się wciągnąć w zmysłową otchłań bez dna.