„Facet przyszedł do mnie po wróżbę, więc przepowiedziałam mu wielką miłość. Podałam mu siebie, jak na tacy”
„– Problem w tym, że nie jestem w stanie określić swoich uczuć do niej. Tymczasem sytuacja zmusza mnie do podjęcia decyzji. I nie chodzi tu o dziecko. Po prostu nasz związek jest już dość leciwy, jeśli można użyć takiego słowa. Czuję, że ona chce przejść do następnego etapu”.

- Apolonia, 35 lat
Był w wieku, którego nie potrafię określić. Lekko siwiejące skronie i miejscami srebrzysty zarost walczyły o prymat z nieodpartym chłopięcym urokiem. Okulary nie dodawały mu powagi. Maskowały za to delikatne zmarszczki, które czaiły się w kącikach piwnych oczu.
Był wysoki. Wyższy ode mnie. I bardzo przystojny
Skłonił się szarmancko i musnął moją dłoń ustami jak rasowy dżentelmen. Gdy jednak podniosłam wzrok, zauważyłam, że lekko się czerwieni. Poczułam dreszcze. Był cholernie w moim typie.
– Proszę usiąść – wprowadziłam go do salonu. – Czy mam zrobić coś do picia?
– Nie chcę tracić czasu. Pewnie bierze pani za godzinę – zażartował i od razu serdecznie się roześmiał. – A tak serio, proszę się nie kłopotać, dziękuję.
– Co pana do mnie sprowadza? – przybrałam ton zawodowej wróżki, choć wewnątrz wszystko mi się trzęsło.
– Powód jest prozaiczny i niezwykle ważny zarazem. Chodzi o miłość…
– Kocha pan? – weszłam mu w słowo.
– …lub jej brak – dokończył.
– Ach tak. Proszę mi więc o niej opowiedzieć – odetchnęłam.
– O miłości?
– Nie. O kobiecie. Chyba że…
– Kobieta, kobieta. To akurat pewne! – pośpieszył z wyjaśnieniami. – Problem w tym, że nie jestem w stanie określić swoich uczuć do niej. Tymczasem sytuacja zmusza mnie do podjęcia decyzji. I nie chodzi tu o dziecko. Po prostu nasz związek jest już dość leciwy, jeśli można użyć takiego słowa. Czuję, że ona chce przejść do następnego etapu.
– A pan nie do końca jest na to gotów?
– Nie chodzi o zobowiązania. Mógłbym się ich podjąć, tylko… Nie wiem, czy to właściwa osoba. Jesteśmy razem już tyle czasu, że przestałem się nawet nad tym zastanawiać. Ostatnio jednak ona zaczęła mówić o ślubie. Nie wprost oczywiście. Mimo wszystko pojawił się niepokój. I refleksja. Przyzwyczaiłem się, że mieszkamy razem i od lat stanowimy parę.
Zawsze jednak wyobrażałem sobie, że to chwilowe. Że w końcu któreś z nas spotka osobę, dla której całkowicie zwariuje. Liczyłem się nawet z tym, że to ona odejdzie. Teraz widzę jednak, że z naszej tymczasowości zrobił się prawdziwy związek. Nie jesteśmy już dwudziestolatkami, którzy uciekając przed rodzicami, wynajęli wspólnie mieszkanie. Żyjemy prawie jak małżeństwo. Tyle że bez papierka.
– Ustalmy pewne fakty… – spojrzałam mężczyźnie prosto w twarz. – Od lat jest pan w związku. Mieszkacie razem. Jesteście parą. Teraz, gdy być może nadszedł czas poważnych deklaracji, pan się waha. Co więc mam zrobić? Zapytać kart, czy pan ją kocha? To trochę niepoważne… Ile pan ma lat?
– Jestem po czterdziestce. Troszkę. Ale to nie tak… Chcę mieć pewność. Podświadomie podjąłem już decyzję. Potrzebuję tylko potwierdzenia. No i jest coś jeszcze…
– Co?
– Pewnie szukam pretekstu, ale… Wierzy pani w przeznaczenie? – głęboki męski głos kłócił się z jego chłopięcą posturą.
– Oczywiście, w końcu jestem wróżką.
– W takim razie proszę mi powróżyć. Chcę wiedzieć, co mnie czeka.
Czułam się dziwnie
Już wcześniej miewałam przystojnych klientów, ale tym razem było inaczej. Wypadłam z roli. Jakaś część mnie krzyczała do siedzącego w fotelu mężczyzny, żeby uciekał. Nie chciałam mu wróżyć. Marzyłam o tym, by spotkać go na ulicy, w parku, pod sklepem. Tak po prostu. Pragnęłam, żeby stracił dla mnie głowę, zapomniał o bożym świecie, zwariował! Chciałam, żeby zastąpił Mikołaja…
A jednak wyjęłam karty.
– Proszę przełożyć talię. Lewą ręką. Od serca.
Przyjrzałam się jego dłoniom. Były delikatne i męskie zarazem. Długie palce zakończone równo przyciętymi paznokciami. Musiałam wziąć się w garść!
– Karty są dość jednoznaczne. Widzę, że coś między wami było. Iskra, zauroczenie, na pewno młodzieńcza fascynacja. Dama trefl. To ona, prawda? Stoi obok pana. Bliska zażyłość. To coś więcej niż porozumienie duchowe. W łóżku też iskrzyło. I to jak! – zrobiło mi się słabo.
– Proszę nie mówić, co było. To akurat wiem – odparł spokojnie.
– Jasne. Rozłożę drugi raz. Pierwszy układ zawsze mówi o przeszłości. Potem jest teraźniejszość, a na końcu przyszłość.
Milcząc, wpatrywał się w karty
Tylko raz podniósł wzrok. Napotkałam go, ale szybko zgubiłam. Musiałam.
– Już nie iskrzy – powiedział miękko.
– Faktycznie – potwierdziłam. – Jej karta stoi teraz w pewnej odległości. Nadal jednak widzę bliskość. Dotyczy ona przede wszystkim zdrowia i finansów.
– To prawda. Mamy wspólną kasę. Przynajmniej jeśli chodzi o codzienne wydatki. No i troszczymy się o siebie, ale to chyba normalne.
– Jeśli chodzi o uczucia, karty wskazują na ciepło, rodzinne związki, stabilizację – wyrecytowałam.
– A miłość? Widzi ją pani?
– To uczucie ma różne oblicza – zaczęłam ostrożnie.
– Wiem – dopowiedział. – Kocham moją matkę, siostrę, jej dzieci…
– Damę trefl także. To wynika z układu kart – stwierdziłam.
– Jasne. Dbam, by nic jej się nie stało. Martwię się, gdy boli ją głowa. Nie chcę, żeby straciła pracę. Tłumaczę aroganckie zachowanie szefa. Kupuję kiełki, bo się odchudza… Coś jeszcze?
– Nie. Nic więcej.
– Spójrzmy więc w przyszłość!
– Proszę przełożyć – wyszeptałam.
– Robi się.
Gdy brał karty, jego dłoń dotknęła mojej
Może to był przypadek, a może przeznaczenie. Bo chyba nie świadome posunięcie… Poczułam ciepło jego skóry. Elektryzujące doznanie przyprawiło moje ciało o drżenie. Zapomniałam, kim jestem. Przez chwilę byłam zwyczajną kobietą. A obok mnie siedział mężczyzna, którego szczerze i bezrozumnie pragnęłam.
– Przepraszam, pójdę do toalety – otrząsnęłam ręce nad stołem, by pozbyć się nagromadzonej energii.
„Co ty wyprawiasz? – szeptałam do rozpalonego oblicza w lustrze. – To twój klient! Oczekuje profesjonalnej wróżby!”.
– Już jestem. Na czym to skończyliśmy…
– Przyszłość – jego spojrzenie dosłownie wbiło mnie w fotel.
– Zobaczmy zatem, co czai się za zasłoną czasu… Dama trefl. Nie ma jej tu. O, jednak jest! Ale dość daleko.
– Kto jest blisko?
– Inna dama – przyznałam półgłosem.
– Kier? – spojrzał na stół.
– Tak, oznacza przyjaciółkę. Osobę, która dobrze życzy. Chyba blondynkę.
– Jak pani?
– To tylko zbieżność kolorów – poczułam przypływ skrywanej radości.
– Nie znam się na kartach – spojrzał prowokacyjnie, a ja spuściłam wzrok.
– Co z damą trefl? – zapytał z lekkim uśmiechem.
– Odeszła.
– Sama?
– Tak. Zrozumiała sytuację. Ale jest w towarzystwie. Walet pik. Nie musi się pan o nią martwić.
– Jestem wolny?
– Nie – odruchowo zmrużyłam oczy i przygryzłam wargi.
– Zniewolony?
– Na własne życzenie.
– Proszę powiedzieć, to ważne!
– Tamta dama…
– Kier?
– Tak.
– Pragnie mnie tak samo, jak ja jej?
– Na to wygląda – wyszeptałam.
– Dziękuję, to wszystko, co chciałem wiedzieć – wstał i poprawił ubranie. – Ile jestem winny?
– Nie mogę przyjąć pieniędzy.
– Nalegam – wyjął portfel z wewnętrznej kieszeni marynarki.
– Naprawdę. Proszę już iść.
– Czy nie tak zarabia pani na życie?
– Proszę… – byłam słaba i czułam, że muszę się położyć.
– Apolonia… – zaczął delikatnie. – Czy mogę poznać pani prawdziwe imię?
– Po co?
– Proszę! – jego głos był niski i chropowaty, ale mnie wydał się wyjątkowo czuły.
– Nie zdradzam klientom, kim jestem.
– Dla mnie jesteś damą kier. Nie zapłacę, jeśli nie chcesz. I tak jeszcze się spotkamy.
Dwa dni później odebrałam maila
„Droga Apolonio! Piszę tak, bo nie znam Twojego imienia. Jeszcze nie znam. Wierzę jednak w przeznaczanie. Odkąd ujrzałem Twoje zdjęcie na stronie internetowej, czułem, że muszę Cię poznać. Tak, to nie była zwykła wróżba. Teraz Ty musisz mnie odszukać. Piotr”.
Szłam przez park. Dres, niedbały kok i siatka na zakupy. Ujrzałam go przy rozłożystej wierzbie. Wyglądał, jakby przystanął w biegu. Chłopięcy, męski, zagadkowy.
– Dama kier! – krzyknął.
Przystanęłam. Wypełniały mnie sprzeczne uczucia. Był jednym z wielu klientów, którzy przewinęli się przez mój salon, a jednocześnie jedynym mężczyzną, którego tak bardzo pragnęłam. Nie jako Apolonia. Jako zwykła kobieta.
– Znalazłaś mnie!
– To nie ja. To przeznaczenie.