Reklama

Zawsze wydawało mi się, że mam niezłe wyczucie ludzi. Potrafiłam ocenić, kto jest uczciwy, a kto coś kombinuje. Może dlatego, że miałam za sobą kilka nieudanych związków i znałam te wszystkie sztuczki na pamięć. Ale wtedy, gdy poznałam Dawida, kompletnie straciłam czujność.

Reklama

Miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się wyjątkowa. Był szarmancki, elokwentny, z błyskiem w oku i nienagannymi manierami. Rozmawiał o literaturze, podróżach i ambitnych planach na przyszłość. Kiedy zaprosił mnie na kolację do eleganckiej restauracji, zgodziłam się bez wahania. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że trafiłam na człowieka, który żyje na cudzy koszt.

Nie chciałam robić sceny

Białe obrusy, kelnerzy w idealnie skrojonych marynarkach, cichy jazz w tle. Dawid doskonale pasował do tego miejsca. Gdy wszedł, rozejrzał się jak ktoś, kto bywa tu często. Uśmiechnął się do mnie i odsunął mi krzesło.

– Zasługujesz na wszystko, co najlepsze – powiedział, kiedy kelner nalał nam wina.

Rozmawiało się lekko, jakbyśmy znali się od dawna. Dawid opowiadał o swoich podróżach – Lizbona, Rzym, Paryż. O książkach, które czytał. O winach, które warto spróbować. Przy nim czułam się jak w filmie. Wpatrywał się we mnie uważnie, uśmiechał się w odpowiednich momentach, mówił komplementy, które nie brzmiały banalnie.

– Dawno nie miałam tak udanej randki – przyznałam, biorąc łyk wina.

– To dopiero początek – odpowiedział z błyskiem w oku.

Kiedy kelner przyniósł rachunek, Dawid sięgnął do kieszeni marynarki. Szukał, przerzucał, marszczył brwi. Jego uśmiech przygasł.

– Nie wierzę… – mruknął, nadal szukając portfela. – Chyba go zapomniałem.

Zamarłam.

– Żartujesz? – zaśmiałam się nerwowo.

– Boże, przepraszam cię! Co za wstyd… Oddam ci wszystko przy następnej okazji.

Nie chciałam robić sceny. Było mi głupio, a kelner czekał. Westchnęłam i zapłaciłam. Tylko dlaczego coś w środku mówiło mi, że to nie był przypadek?

Coś nie dawało spokoju

Minęły dwa dni, a Dawid zachowywał się, jakby nic się nie stało. Pisał do mnie, wysyłał miłe wiadomości, dopytywał, jak minął mi dzień. Nie wspominał jednak o zwrocie pieniędzy. Wmawiałam sobie, że to drobiazg, że może naprawdę zapomniał portfela i odda mi przy kolejnym spotkaniu. Ale coś nie dawało spokoju.

– Mówił coś o tych pieniądzach? – zapytała Ania, kiedy opowiedziałam jej o randce.

– Nie… Ale przecież to tylko jedna kolacja. Nie będę robić dramy – odpowiedziałam, choć sama nie byłam do końca przekonana.

Ania prychnęła.

– A mówił, gdzie pracuje?

Zawahałam się.

– Coś wspominał o jakichś projektach, współpracach… Brzmiało imponująco.

Czyli nic konkretnego.

Zmarszczyłam brwi. Dawid rzeczywiście mówił dużo, ale unikał szczegółów. Ania spojrzała na mnie z politowaniem.

– A jeśli on robi to nagminnie? Znajduje dziewczynę, czaruje ją, a potem pozwala jej płacić?

Zaśmiałam się, ale w mojej głowie już pojawiło się to pytanie. Może naprawdę był kimś takim? Nie chciałam wierzyć, ale postanowiłam go sprawdzić. Umówiliśmy się na kolejną kolację. Tym razem ja wybrałam restaurację.

Serce zaczęło mi bić mocniej

Tym razem wybraliśmy restaurację jeszcze bardziej ekskluzywną. Zastanawiało mnie, skąd u niego taka pewność siebie – ceny były kosmiczne, a on zamawiał bez mrugnięcia okiem.

– Spróbuj tego wina, ma idealne nuty wanilii – powiedział, nalewając mi kieliszek.

Śmiałam się, rozmawialiśmy, jakbyśmy byli razem od lat. Czułam, że się zakochuję. Gdy przyszła pora płacenia Dawid sięgnął po portfel, wyciągnął kartę i podał kelnerowi. Ten odszedł, a ja, sącząc resztkę wina, rozkoszowałam się myślą, że w końcu spotkałam kogoś odpowiedniego. Kilka minut później kelner wrócił.

Przepraszam, ale karta została odrzucona.

Dawid spojrzał na niego, jakby nie rozumiał.

– Niemożliwe – rzucił, sięgając do portfela. Przeszukał kieszenie, czoło mu się zmarszczyło. – Chwileczkę… chyba dałem nie tę kartę.

Kelner odszedł z drugą. Minuta. Dwie. Wrócił.

Ta również nie działa.

Serce zaczęło mi bić mocniej. Dawid wyglądał na zmieszanego, ale szybko się opanował.

– Magda… co za absurdalna sytuacja… Może zapłacisz? Przysięgam, że ci oddam.

Zamarłam. Drugi raz? Nie, to nie był przypadek. Patrzyłam na niego i czułam, jak wszystko we mnie pęka. Dawid nie był dżentelmenem. Był zwykłym naciągaczem. I teraz zamierzałam to udowodnić.

Zacisnęłam pięści

Nie mogłam tego tak zostawić. Nie mogłam po prostu wrócić do domu, przełknąć upokorzenie i udawać, że nic się nie stało. Kiedy Dawid wyszedł z domu kolejnego dnia, czekałam na niego przy bramie. Zatrzymał się, gdy mnie zobaczył, a na jego twarzy pojawił się ten uroczy, pewny siebie uśmiech, który jeszcze kilka dni temu tak bardzo mi imponował.

– Magda! – zawołał z przesadnym entuzjazmem. – Przyszłaś mnie odprowadzić? To miłe.

Nie odpowiedziałam od razu. Przyglądałam mu się w ciszy, próbując dostrzec w nim cień skruchy. Nic. Zero wstydu.

Oszukałeś mnie – powiedziałam w końcu, a mój głos brzmiał twardo.

– Oszukałem? – zaśmiał się cicho, jakbym właśnie opowiedziała mu świetny dowcip. – Kochanie, to było zwykłe nieporozumienie.

– Nieporozumienie? – powtórzyłam, robiąc krok w jego stronę. – Dwa razy? W dwóch różnych restauracjach?

– Przysięgam, to tylko zbieg okoliczności – mówił gładko, jakby próbował mnie uśpić swoim głosem. – Mam pecha, naprawdę. Zdarza się każdemu.

– Zdarza się każdemu? A ilu dziewczynom jeszcze się to „zdarzyło”?

Tym razem zawahał się na ułamek sekundy. Uśmiech nieco mu przygasł, ale szybko się pozbierał.

Nie jesteś jedną z tych histeryczek, które robią dramaty o kilka stówek, prawda? – Uniósł brew, patrząc na mnie jak na małe, nierozsądne dziecko.

Zacisnęłam pięści.

– Myślisz, że chodzi o pieniądze? Chodzi o twoje kłamstwa. O to, że żerujesz na kobietach jak pasożyt.

Parsknął śmiechem i wsunął ręce do kieszeni płaszcza.

– Oj, Magda, Magda… Nie ty pierwsza i nie ostatnia – rzucił z cynicznym uśmiechem i ruszył przed siebie, jakby właśnie uznał rozmowę za zakończoną.

I wtedy zrozumiałam. On naprawdę myślał, że ujdzie mu to na sucho. Ale nie tym razem.

– W takim razie sprawdźmy, czy będziesz miał jeszcze kolejne „ostatnie” – rzuciłam za nim. – Bo ja właśnie zamierzam opowiedzieć o tobie wszystkim.

Zatrzymał się. Powoli odwrócił głowę. A w jego oczach po raz pierwszy zobaczyłam coś nowego. Nie był to wstyd. Nie było to poczucie winy. To był strach.

Dałam się nabrać

Nie zamierzałam pozwolić, by Dawid dalej oszukiwał kobiety. Napisałam długi post na Facebooku, opisując naszą historię. Nie podałam jego nazwiska, ale zadbałam o szczegóły. Zakończyłam pytaniem: „Czy ktoś jeszcze miał podobne doświadczenia?” Nie spodziewałam się tego, co się wydarzyło. Mój telefon nie przestawał wibrować. Dziesiątki komentarzy, potem setki. Kobiety pisały o identycznych sytuacjach. Różniły się miejsca, ale schemat był ten sam. Dawid nie był pechowcem. Był zawodowym oszustem.

W końcu ktoś wrzucił jego zdjęcie. Kolejne dziewczyny zaczęły go oznaczać. Niektóre były wściekłe, inne zawstydzone, ale wszystkie miały jedną wspólną cechę – dały się nabrać. Tak jak ja. A potem przyszły wiadomości od niego.

Najpierw zdziwienie: „Naprawdę myślisz, że jestem oszustem?”
Potem kpina: „Ludzie uwierzą w każdą bzdurę”
W końcu wściekłość: „Zniszczyłaś mi życie, idiotko!”
I wreszcie błaganie: „Magda, proszę, usuń to. Możemy porozmawiać?”

Nie odpowiedziałam. Kilka dni później jego profil zniknął. Ale w internecie nic nie ginie. Dawid stał się memem. Znalazłam jego zdjęcie przerobione na setki sposobów. Jego największą bronią był wizerunek. Teraz każdy widział w nim kłamcę.

Reklama

Magda, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama