Reklama

Totalna załamka! Wszystko wskazywało na to, że naszą wymarzoną wyprawę trafił szlag, a wszystko przez jakiegoś żula, który wykręcił mi silnik z motocykla… Co za kraj!

Reklama

– Jeszcze dwa miesiące – mruknął bez przekonania Julek. – Może się skołuje kasę.

Przegrana sprawa, i już

A miało być tak pięknie! Motocyklową podróż po Rumunii planowaliśmy od początku studiów. Wszystko było dopięte na ostatni guzik: zawarliśmy internetowe znajomości, zapisaliśmy się do Hospitality Club, dwa razy nawet gościliśmy na naszej skromnej stancji gości z Bukaresztu.

Pogadaj ze starymi, może odpalą trochę siana – wymyślił w końcu Julek. – W ramach pożyczki. W końcu kiedyś skończysz studia, będziesz panisko i oddasz, nie?

Wzruszyłem ramionami. Moi rodzice? Nawet nie chciałem się zastanawiać, jak oni teraz żyją, mając dwójkę dzieci na studiach, w dodatku każde gdzie indziej. Jak to babcia mówiła? „Syty głodnego nie zrozumie”.
Julek to jedynak, jego ojciec jest ordynatorem szpitala. W sumie sam mógłby zaproponować mi mały kredyt, znamy się ponad dwa lata… Przegrana sprawa, i już.

– Masz coś, co można byłoby opchnąć? – przyjaciel był wulkanem pomysłów.

Załamany pokręciłem głową, ale nie ustępował, twierdząc, że to niemożliwe. A sprzęt grający? Komputer?

Wieża była wspólna z siostrą, a laptop niezbędny do nauki. Aż mi się głupio zrobiło – nie posiadam nic wartościowego?! Zaraz, zaraz… Przypomniałem sobie małą metalową kasetkę, którą dostałem od dziadka na dwudzieste pierwsze urodziny. Order! Tylko czy on jest coś wart dla kogoś spoza rodziny, która traktuje ten kawałek blaszki co najmniej jak jajko Fabergé?

– Jaki order? – zainteresował się Julek. – Z wojny?

– Tak, dziadek był pilotem RAF – przyznałem. – Prawdziwym bohaterem. Wykonał ponad sto lotów bojowych i…

– Dobra – przerwał mi kumpel. – To może być żyła złota, chłopie! Przypomnij sobie, jak się ten medal nazywa, a ja popytam. Mój wuj jest kolekcjonerem, powinien nam znaleźć kupca.

Przypomnij sobie? Jak się od dzieciństwa słyszy na każdej rodzinnej imprezie o Zaszczytnym Krzyżu Lotniczym, człowiek zna to określenie lepiej, niż własne nazwisko!

Julek się podniecił i wymógł na mnie obietnicę, że w najbliższy weekend pojadę do domu i przywiozę mój skarb. O sprzedaż miałem się nie martwić – już on mi narai gościa, który sfinansuje zakup nowego silnika, a kto wie, może i jego montaż!

– Jak jest kasa – stwierdził z miną starego wyjadacza – życie od razu staje się prostsze.

Moje pokolenie tak beztrosko przedłuża sobie młodość

W piątek wyjechałem zaraz po zajęciach. Ledwo wysiadłem na dworcu w rodzinnym mieście, natknąłem się na siostrę, która też postanowiła odwiedzić rodziców. Powiedziała, że chce być z mamą w rocznicę śmierci dziadka, nie pozostało mi więc nic innego, jak tylko potwierdzić, że ja też, choć – Bogiem a prawdą – kompletnie zapomniałem.

Zaraz po powitaniu czmychnąłem do siebie. Wyjąłem kasetkę i położyłem się z nią na łóżku. W środku był medal i jakieś dokumenty, nawet przeszło mi przez myśl, że może też są wartościowe. Skoro dziadkowi chciało się je przechowywać tyle lat…

W czasie wojny udało mu się z niedobitkami polskiej armii prysnąć do Francji, potem przeprawiał się przez Dunkierkę do Anglii. Uświadomiłem sobie, że musiał mieć wtedy tyle lat, co ja teraz. Tyle że był już dorosły, ba, nawet żonaty! Obracałem w palcach srebrzysty krzyż i zastanawiałem się, czy to dobrze, że moje pokolenie tak beztrosko przedłuża sobie młodość – czy kiedyś dowiem się, na co mnie stać? Co naprawdę jest dla mnie ważne?

I nawet nie o bohaterstwo w walce chodzi, bo to akurat wydawało mi się dość naturalne, raczej o życie dziadka później, gdy adrenalina już opadła, wszystko stało się przeraźliwie jasne, łącznie z tym, że nie ma kraju, o którego wolność walczył. Jaka siła pomogła mu przetrwać wśród obcych? Przecież dopiero pod koniec lat pięćdziesiątych udało mu się połączyć z babcią! Ciekawe, czy któraś z dzisiejszych dziewczyn czekałaby tak długo…

I tak stałem się częścią historii

Usłyszałem stukanie do drzwi i po chwili w pokoju pojawił się tata. Patrzył na mnie z uśmiechem, aż mi się zrobiło głupio – cokolwiek wyobrażał sobie, widząc mnie z medalem, rzeczywistość była zupełnie inna.
Zapytał, czy pojadę z nimi po obiedzie na cmentarz. Miałem inne wyjście?

– Wiesz, Bartek – ojciec przysiadł obok. – Jak tylko się urodziłeś, dziadek od razu uczynił cię swoim spadkobiercą, aż mi się to wydawało śmieszne. No, ale nie znałem go wtedy tak dobrze.

– Tak? – bąknąłem tylko.

– Tak, w końcu oni z babcią zdążyli zmajstrować tylko mamę… Czekał na chłopca w rodzinie. Najpierw miał ci to ofiarować na osiemnastkę, ale uznał, że jesteś jeszcze za głupi – tata zmierzwił mi włosy. – Doczekał do twoich dwudziestych pierwszych urodzin. I umarł – dodał po chwili. – Cóż…

– Cóż – powtórzyłem bez sensu.

– I tak stałeś się częścią historii – zakończył ojciec znienacka.

– Mam iść na wojnę?! – wyrwało mi się.

– Nie, synu – roześmiał się. – Skończ tę medycynę i bądź dobrym lekarzem. A teraz chodź na obiad – zerwał się, bo z dołu dochodziło już wołanie mamy.

Zarobię na ten silnik do motocykla, i tyle

Siedziałem z rodzinką przy stole i każdy kęs stawał mi w gardle, a w głowie buzowało od natrętnych myśli…
Stałem się częścią historii! Ten stary, jak już coś wymyśli, to naprawdę. Cholerny idealista! Kiedyś usiądą przy tym stole z moimi dziećmi, opowiedzą o pradziadku, bohaterze wojennym i zakończą słowami: „A potem twój tatuś opchnął pamiątki tych wydarzeń, żeby zarobić na wyjazd”.

A tam, nie będę miał potomstwa! Póki co, dziewczyny robią mnie w trąbę, aż huczy. I co to w ogóle za tekst, że mając osiemnastkę byłem za głupi? Nie mogłem już wysiedzieć przy stole i kiedy usłyszałem sygnał komórki, zerwałem się, mimo zgorszenia mamy.

Dzwonił Julek, żeby zapytać, czy zgarnąłem medal po dziadku, bo on ma już kupca. Powiedziałem, że oddzwonię później i klapnąłem na schodach. Stary mnie załatwił z tą historią, bez dwóch zdań. Co innego, jakbym za kasę ze sprzedaży medalu wynalazł lekarstwo na raka, no ale na to się nie zanosi.

Poszedłem na górę i oddzwoniłem do kumpla, żeby odwołał alarm, nic z tego.

– Pogrzało cię?! – ryknął, że mało nie spadłem z łóżka. – A nasza podróż?

– Trudno, chłopie – jego złość, jakimś cudem, sprawiła, że poczułem się pewniej. – Spieprzyłem sprawę i muszę beknąć. Zarobię na ten silnik po prostu.

– Beze mnie – zapowiedział Julek ponurym tonem. – Frajer z ciebie, wiesz?

Reklama

Może i tak…

Reklama
Reklama
Reklama