„Gdy brat dostał w spadku dom po rodzicach, a ja nic, postanowiłam się zemścić. Chciałam, by stracił to, co kocha”
„– Nie chcę słuchać żadnych wymówek! – podniosłam głos. – Teraz masz wszystko, a ja zostałam z niczym. Zawsze byłam tą gorszą, zawsze w cieniu! A teraz masz jeszcze i ten dom. Chcesz mi rzucić jakieś ochłapy, bo wielki pan Robert ma wszystko?!”.
- Redakcja
Wszystko zawsze kręciło się wokół Roberta. Rodzice wręcz go uwielbiali. Nie miało znaczenia, co ja robiłam – mogłam przynieść najlepsze oceny, mogłam godzinami pomagać mamie w kuchni, a ojcu w ogrodzie, ale to zawsze Robert był tym, na którego patrzyli z dumą. On był tym „idealnym”, ja zaś byłam wiecznie w cieniu. Wciąż to słyszałam – „Renatka, bądź taka jak twój brat”, „Robert to dopiero przykład do naśladowania”. Nienawidziłam tego. Nienawidziłam ich spojrzeń pełnych oczekiwań, jakby liczyli, że stanę się jego wierną kopią.
A kiedy tata zmarł, a mama zachorowała, to było tylko potwierdzenie tego, że nie miałam szans. Zdecydowali, że to on przejmie dom. Nasz rodzinny dom, który był również moim domem, oddali bez namysłu jemu. Po tylu latach oczekiwania na cokolwiek, co mogłoby należeć do mnie, dostałam w zamian nic.
Nie mogłam tego zaakceptować. Nie mogłam pozwolić, żeby Robert dostał wszystko – dom, rodzinę, a ja zostałam na marginesie ich życia. Czułam, jak coś we mnie pęka. Byłam gotowa na zemstę. Nie, nie planowałam tego impulsywnie. Wszystko miało być dobrze przemyślane. Chciałam, żeby cierpiał tak, jak ja cierpiałam przez całe życie. A teraz nadszedł czas, by zniszczyć jego idealne życie.
Miałam pretensje
Zapukałam do drzwi jego nowego domu. Wielkiego, przestronnego domu, który teraz był tylko jego. Tylko jego. Magda otworzyła, uśmiechając się delikatnie, choć było w tym coś nienaturalnego. Może też coś czuła. Przecież musiała wiedzieć, że to miejsce nigdy nie powinno należeć do nich.
– Renata, miło cię widzieć – powiedziała z tym swoim grzecznym tonem. – Robert jest w salonie.
Weszłam. Wszystko było idealnie poukładane, gustownie urządzone. Typowe dla Magdy. Lubiła, kiedy wszystko wyglądało perfekcyjnie, tak samo jak ich życie. Zobaczyłam go siedzącego na kanapie, przeglądał jakieś dokumenty. Podniósł wzrok, widząc mnie w drzwiach.
– Renata! Co za niespodzianka – jego głos zabrzmiał sztucznie entuzjastycznie.
Usiadłam na fotelu naprzeciwko niego, patrząc na niego zimno.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam bez zbędnych grzeczności. – O domu.
Robert uniósł brwi, jakby nie rozumiał, do czego zmierzam, ale widziałam, że wiedział.
– Renata, ten temat już przerobiliśmy – westchnął, kładąc dłonie na kolanach. – To była decyzja rodziców. Wiesz o tym.
Poczułam, jak złość wzbiera we mnie jak fala, która zaraz zaleje wszystko dookoła.
– Decyzja rodziców?! Zawsze wszystko dostawałeś, zawsze byłeś ich oczkiem w głowie, a ja? Co ze mną, Robert? Ja się w ogóle liczyłam?
Czułam się gorsza
Robert wstał, jakby chciał jakoś załagodzić sytuację, ale było za późno na łagodzenie.
– Renata, proszę, to nie tak. Rodzice... Oni...
Przerwałam mu gwałtownie.
– Nie chcę słuchać żadnych wymówek! – podniosłam głos. – Teraz masz wszystko, a ja zostałam z niczym. Zawsze byłam tą gorszą, zawsze w cieniu! A teraz masz jeszcze i ten dom. Chcesz mi rzucić jakieś ochłapy, bo wielki pan Robert ma wszystko?!
– Nie zostawię cię bez pomocy – odparł, już bardziej defensywnie. – Możemy się jakoś dogadać.
Patrzyłam na niego, pełna gniewu. Pomoc. Tak. Chciał mi „pomóc”.
– Pomożesz mi? Jak? Rzucisz kilka groszy, żeby uspokoić sumienie? Nie potrzebuję twojej łaski, Robert.
Chciałam więcej. Chciałam, żeby zrozumiał, jak bardzo mnie skrzywdził. Ale on nigdy tego nie zrozumie. I dlatego musiałam zrobić więcej. Zniszczyć wszystko, co miał. Patrzył na mnie, próbując coś powiedzieć, ale wiedziałam, że nie zrozumie. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. To była moja ostatnia wizyta w jego idealnym domu. Ale to dopiero początek.
– Jeszcze pożałujesz – szepnęłam do siebie, zamykając za sobą drzwi.
Chciałam ich zniszczyć
Zaczęłam od drobnych gestów. Regularne wizyty, ciepłe uśmiechy i niewinne pytania. Magda była miła, ale widziałam w niej niepewność. Wiedziałam, że wystarczy odpowiednio nacisnąć.
– Wiecie, że zawsze was podziwiałam – zaczęłam pewnego dnia, gdy siedziałyśmy przy kawie. – Robert zawsze taki idealny, pracowity. Tylko zastanawia mnie, jak on to robi. Praca, dom, dzieci... Zostaje po godzinach, prawda?
Magda spojrzała na mnie zaskoczona.
– No tak, czasami musi. Ale przecież to dla nas, prawda?
– Oczywiście – odparłam z uśmiechem, a potem lekko przechyliłam głowę. – Zawsze jest taki lojalny? Nigdy cię to nie zastanawiało?
Jej spojrzenie nagle się zmieniło. Zasiać wątpliwość – oto pierwszy krok. Zaczęłam delikatnie, sugerując, że może Robert nie mówi jej wszystkiego. Czy naprawdę wie, jak zarządza pieniędzmi? Czy przypadkiem nie ma ukrytych kont? A co z jego wiecznymi nadgodzinami?
Magda słuchała, a ja wiedziałam, że ziarno zostało zasiane.
Próbowałam rozbić ich małżeństwo
Magda zaczęła się zmieniać. Już nie była tą pewną siebie żoną, która ślepo ufała Robertowi. Teraz w jej oczach widziałam niepokój. Przychodziłam coraz częściej, a każda rozmowa była starannie zaplanowana. Podsuwałam jej subtelne pytania, które stopniowo podkopywały jej wiarę w małżeństwo.
– Czasami się zastanawiam, jak ty to wytrzymujesz – powiedziałam pewnego dnia, jakby od niechcenia. – Robert jest taki tajemniczy. Może to tylko moje wrażenie, ale... nie boisz się, że coś ukrywa?
Magda drgnęła, upuszczając filiżankę. Widziałam, jak coś w niej pęka.
– Myślisz, że... mogłoby tak być? – spytała niepewnie, a w jej głosie słychać było nutę strachu.
– Och, na pewno nie. Ale wiesz... Mężczyźni czasem robią dziwne rzeczy, kiedy myślą, że są bezpieczni. A ty zawsze byłaś tak pewna Roberta. Zastanawiam się, czy nie powinnaś spojrzeć na to z innej strony. Tak dla własnego spokoju.
Z każdym dniem Magda coraz bardziej kwestionowała wszystko, co mówił i robił Robert. Sprawdzała jego telefon, wypytywała o finanse, a on nie rozumiał, skąd te oskarżenia.
Nie było mi przykro
Napięcie między Robertem a Magdą osiągnęło szczyt. Każda ich rozmowa zamieniała się w kłótnię, każda drobnostka była powodem do podejrzeń. Zasiałam wątpliwości, a teraz patrzyłam, jak ich związek się rozpada. Robert był bezradny, nie rozumiał, skąd biorą się te wszystkie oskarżenia, dlaczego Magda przestała mu ufać.
– Czemu nigdy mi o tym nie powiedziałeś? – krzyknęła Magda, rzucając w niego kartką z wyciągiem bankowym, który znalazła w jego dokumentach.
Robert patrzył na nią zdezorientowany.
– O czym ty mówisz? Przecież ci o tym mówiłem! To tylko oszczędności na przyszłość.
– Oszczędności?! A może coś więcej, co? Może to na twoje „sekrety”? Renata powiedziała, że mogłeś mieć drugie konto! Ukrywałeś coś przede mną przez lata!
Robert zamarł. Spojrzał na mnie kątem oka, jakby próbując znaleźć w moich oczach zrozumienie, ale ja tylko delikatnie uniosłam brew, obserwując ich upadek.
– Renata? Co Renata ma do tego? – Robert próbował zrozumieć, ale było za późno.
Magda, podjudzana przeze mnie, złożyła pozew o rozwód. Twierdziła, że Robert ją okłamywał, że nie może mu już ufać, że nie czuje się bezpiecznie. Robert walczył, próbował ratować małżeństwo, ale wszystko zaczęło się sypać. A ja tylko czekałam na ten moment.
Brat był w szoku
Podczas rozprawy sądowej Magda poszła o krok dalej – walczyła o pełną opiekę nad dziećmi. Powiedziała, że Robert jest nieodpowiedzialny, że jego tajemnice zagrażają ich stabilności. A ja? Byłam świadkiem, który miał potwierdzić jej słowa.
– Robert zawsze był lekkomyślny – powiedziałam spokojnie podczas przesłuchania. – Chociaż to mój brat, muszę być szczera. Od jakiegoś czasu zauważałam, że coś jest nie tak. Myślę, że Magda miała prawo czuć się zagrożona.
Robert spojrzał na mnie z bólem w oczach. Zrozumiał. Zrozumiał, że to ja byłam kluczem do jego upadku.
– Renata... Ty... – wyszeptał, a ja patrzyłam, jak wszystko, co kochał, zostaje mu odebrane.
Osiągnęłam swój cel
Patrzyłam na Roberta z satysfakcją. Osiągnęłam swój cel. Jego życie legło w gruzach. Magda z dziećmi opuściła dom, Robert przegrał walkę o opiekę nad nimi, a jego świat rozpadł się na kawałki. Został sam w pustym domu, który jeszcze niedawno wypełniały śmiech i codzienna rutyna rodzinnego życia. Teraz czekała go cisza i samotność.
Siedziałam przy kuchennym stole z moją przyjaciółką, opowiadając o wszystkim, co zrobiłam. W końcu musiałam się komuś zwierzyć.
– Mówiłam ci, że tak będzie – powiedziałam z lekkim uśmiechem, obracając filiżankę w dłoniach. – Zabrałam mu szczęśliwe życie.
– A ty... – zaczęła ostrożnie przyjaciółka. – Czujesz się lepiej? O to ci chodziło?
Zamilkłam na chwilę, patrząc na swoje odbicie w szklance wody. Przez moment poczułam coś dziwnego – jakby ciężar. Może to była pustka? Nie wiedziałam. Ale nie mogłam pozwolić, żeby ktokolwiek to zauważył. Musiałam brnąć dalej.
– Oczywiście, że tak – odpowiedziałam chłodno, choć coś w środku zaczęło mnie dręczyć. – W końcu uzyskałam to, co mi się należało.
Przyjaciółka milczała, jakby nie do końca wierzyła w moje słowa. Ale ja nie zamierzałam się cofnąć. Robert zasłużył na to, co go spotkało. Musiał zrozumieć, że nie może mnie ignorować i zawsze wychodzić na swoje.
Jednak coś we mnie zaczęło się zmieniać. Chociaż osiągnęłam swój cel, w głębi duszy czułam, że ta zemsta nie przyniosła mi spokoju. Zniszczyłam życie Roberta, ale czy to naprawdę uczyniło moje życie lepszym? Patrzyłam na ruinę jego świata, ale nie potrafiłam już odnaleźć tego samego gniewu, który kiedyś mnie napędzał.
Z każdym dniem coraz bardziej czułam, że zniszczyłam coś więcej – więzy rodzinne, których nie dało się już odbudować. Zemsta nie przyniosła mi ukojenia, które sobie wyobrażałam. Zostałam z pustką, którą sama stworzyłam.
Renata, 36 lat