„Gdy chłopak mnie rzucił, postanowiłam mu się odpłacić. Zamiast słodyczy zemsty poczułam jednak gorzki smak porażki”
„Rafał miał ciemną koszulę, którą sam kiedyś mi pokazywał w sklepie, pytając, czy mu pasuje. Miał ten sam sposób poruszania się, jakby wszystko go trochę nudziło. Podszedł do stołu, nalał sobie coś do szklanki”.

- Redakcja
Zawsze zaczynam dzień od kawy i od przejrzenia Instagrama. To już nawyk. Kawa z mlekiem, zero cukru, przewijanie palcem po ekranie w nieskończoność. Czasem palce drżą. Zwłaszcza gdy trafiam na zdjęcia mojego eks, Rafała. Z jego nową fryzurą, w nowej kurtce i z nowym uśmiechem. Odkąd Rafał się wyprowadził, w mieszkaniu panuje głucha cisza. Nawet lodówka brzęczy jakby smutniej. Na parapecie schną zioła, które kiedyś razem kupiliśmy na targu. Teraz nie mam serca ich wyrzucić.
Kilka dni temu poznałam Marcina na Tinderze. Ma uroczy uśmiech, dobrze mu z oczu patrzy. I jest inteligentny, a co najważniejsze – nowy. Świeży powiew, jakby ktoś otworzył okno w dusznym pokoju.
Gdy zapytałam, czy chciałby iść ze mną na imprezę urodzinową koleżanki, zgodził się bez większych wahań. To było miłe. A ja… cóż, potrzebowałam kogoś obok. Nawet jeśli tylko na chwilę.
W sobotę pomalowałam usta mocniej niż zwykle. Włożyłam szpilki, w których nie potrafię chodzić, ale wyglądają oszałamiająco. W lustrze zobaczyłam kobietę, która udaje, że ma wszystko pod kontrolą. Tak bardzo się starałam, by wyglądać na pewną siebie. Żeby Rafał to zobaczył.
Chciałam mu pokazać
Zadzwoniłam do Igi:
– Będzie Rafał? – zapytałam mimochodem, niby żartem.
– No pewnie. Ale luz, nie przejmuj się. W takim tłumie nawet się nie spotkacie.
Nie powiedziała tego ironicznie, ale i tak coś ścisnęło mnie w środku.
W drodze na imprezę, w taksówce, siedziałam obok Marcina. Pachniał czymś drogim. Rozmawialiśmy trochę o muzyce, trochę o pracy. Było miło, ale też… dziwnie sztywno.
– Stresujesz się? – zapytał nagle.
– Trochę. Dawno nie byłam na takiej imprezie – uśmiechnęłam się sztucznie. – Ale dzięki, że jesteś.
Spojrzał na mnie krótko, z lekkim uśmiechem.
– Wiesz, nie trzeba niczego udawać. Wystarczy być sobą.
Westchnęłam. Gdyby to było takie proste.
Byłam zestresowana
Drzwi do mieszkania Igi były uchylone. W środku słychać było muzykę – jakieś elektroniczne bity i głośny śmiech. Zdjęłam płaszcz, Marcin powiesił go na wieszaku, rozglądając się po mieszkaniu. Przeszliśmy do salonu, gdzie już zebrała się większość gości. Iga podeszła z kieliszkiem prosecco.
– Karina! Jak pięknie wyglądasz! – uśmiechnęła się szeroko i ucałowała mnie w policzek. – A to pewnie Marcin?
– Tak – powiedziałam szybko.
Marcin uśmiechnął się uprzejmie. Iga wciągnęła nas do grupy przy stole, gdzie zaczęły się już rozmowy o wszystkim i o niczym. Śmiałam się trochę zbyt głośno. Sypałam anegdotami, nawet jeśli nie były zabawne. Udawałam, że świetnie się bawię. W rzeczywistości co kilka minut rozglądałam się po pomieszczeniu.
Czułam się głupio
I wreszcie zobaczyłam go, jak wchodzi. Rafał miał ciemną koszulę, którą sam kiedyś mi pokazywał w sklepie, pytając, czy mu pasuje. Miał ten sam sposób poruszania się, jakby wszystko go trochę nudziło. Podszedł do stołu, nalał sobie coś do szklanki, spojrzał na mnie przez ułamek sekundy. Nic nie powiedział. Nie uśmiechnął się. Nawet nie drgnął mu kącik ust.
Zebrałam się na odwagę. Przeszłam przez pokój, pociągnęłam Marcina za rękę.
– Rafał, cześć. To Marcin. Świetnie gotuje – powiedziałam z przesadną nonszalancją, jakbym przedstawiała go komuś zupełnie przypadkowemu.
Rafał spojrzał na niego, potem na mnie.
– Miło poznać. Byle nie przypalał – rzucił spokojnie i wrócił do nalewania whisky.
Nie miałam pojęcia, czy to był żart, czy próba wbicia szpili. Może jedno i drugie. Stałam tam przez chwilę, jakbym czekała na dalszy ciąg, ale go nie było. Rafał odwrócił się i odszedł w stronę balkonu.
Marcin nie powiedział nic. Wrócił do stołu. W jego oczach było coś, co nie dawało mi spokoju – chłodna ocena. Może widział więcej, niż chciałam pokazać.
Rozgryzł mnie
Reszta wieczoru to była gra. Mój śmiech był za głośny, ruchy za szerokie. Mówiłam za dużo. Uśmiechałam się do wszystkich, z wyjątkiem Rafała, chociaż czułam jego spojrzenia. Byłam duszą towarzystwa przez jakieś dwadzieścia minut. Potem tylko udawałam, że mi zależy.
Wyszliśmy chwilę po północy. Na ulicy było cicho, wiatr przeganiał plastikowy kubek po chodniku. Marcin szedł obok mnie, z rękami w kieszeniach. Milczał.
– Nie wiem, czy to był dobry pomysł – odezwał się w końcu. – Czułem się jak tło. A ja szukam czegoś prawdziwego, nie teatru.
Spojrzałam na niego, szukając w jego twarzy jakiegoś zrozumienia.
– Kto to był? Twój eks, tak?
– To nie ma znaczenia.
– Dla ciebie chyba miało.
Zatrzymałam się. Wzięłam głęboki wdech.
– Chciałam tylko… zapomnieć na chwilę.
– Nie wyglądasz, jakbyś zapomniała.
Szliśmy dalej w ciszy. Latarnie rzucały ostre światło na chodnik. Buty mnie obcierały. Chciałam już tylko wrócić do domu i przestać udawać, że ten wieczór był czymkolwiek więcej niż próbą zapomnienia, która zawiodła.
Nie chciałam udawać
W moim mieszkaniu było ciemno i cicho. Zostawiłam szpilki przy drzwiach i przeszłam do sypialni. Usiadłam na łóżku, nie zapalając światła. Tylko ekran telefonu oświetlał mi twarz. Powiadomień nie było. Żadnej wiadomości od Marcina. Żadnego zdjęcia z imprezy. Żadnego śladu po wieczorze, który miał znaczyć coś więcej.
– Po co ci to było? – szepnęłam. – Naprawdę sądziłaś, że to coś zmieni?
Myślałam, że jeśli będę wyglądać na szczęśliwą, to jakoś się w to wkręcę. Że jak się będę śmiać, to zapomnę. Ale teraz byłam tu, sama, z chłopakiem, który nie chciał grać roli w moim teatrzyku. I nie mogłam mieć do niego o to pretensji.
Następnego dnia nie otworzyłam żadnej aplikacji. Telefon został w pokoju, a ja usiadłam przy stole z kubkiem herbaty i książką. Cisza w mieszkaniu już nie denerwowała. Była jak lekki opatrunek, nie jak pustka. Nie czułam się lepiej, ale przynajmniej nie czułam się fałszywie.
Nie muszę niczego nikomu udowadniać. I może to pierwszy raz, kiedy naprawdę to czuję.
Karina, 30 lat
Czytaj także:
- „Przeczuwałam, że ukochany coś ukrywa i nie jest to romans. Zdradę z kochanką bym przeżyła, ale nie coś takiego”
- „Casanova z sanatorium miał siwe włosy i pięknie pachniał. Ale to jego list sprawił, że znów poczułam się kobietą”
- „Marzyłam o awansie w pracy od dawna, ale koleżanka mnie z niego wygryzła. Od tej pory dbam wyłącznie o swoje interesy”