Reklama

Nie, nie i jeszcze raz nie! – wrzasnęła moja mama, kiedy tylko się dowiedziała, po co do niej przyszłyśmy. – Ja na to swojej zgody nie dam!

Reklama

– Ależ, babciu, ja wcale twojej zgody nie potrzebuję – powiedziała spokojnie moja córka Regina. – Po prostu muszę tak postąpić, i tyle.

– Może i zgody nie potrzebujesz – burknęła babcia. – Ale nie licz na to, że pozwolę ci dalej prowadzić biuro u mnie w domu. Nie będę popierać bezbożnictwa!

Tak się zdenerwowała, że niemal wyrzuciła nas z domu. Jeszcze coś tam za nami krzyczała, ale ruszyłyśmy pospiesznie w stronę naszego osiedla.

– Nie przejmuj się, potrzebuje czasu, żeby ochłonąć – pocieszałam Reginę.

Zobacz także

– Przecież wiesz, że babcia nie uznaje rozwodów – powiedziała z przygnębieniem moja córka. – A już rozwodu swojej najstarszej wnuczki z jej ukochanym Tomaszkiem na pewno nie zaaprobuje.

Tomek był wszędzie

No tak, można powiedzieć, że to moja matka była swatką Reginy i Tomka. Po prostu uznała, że moja córka i wnuczek jej najlepszej przyjaciółki doskonale do siebie pasują. Zapraszała więc do siebie Reginę, i dziwnym trafem zawsze wtedy był u niej także Tomek.

– Poprosiłam go, żeby zreperował mi kran – chwaliła chłopaka. – Tomuś to prawdziwa złota rączka!

Albo wciskała im do ręki bilety do kina.

– Miałam iść z Krychą, ale biedaczkę coś połamało – twierdziła. – To co, bilety mają się zmarnować! Tylko tam uważaj na Tomka, bo za nim wszystkie na ulicy się oglądają.

Chłopak był, rzeczywiście, niczego sobie, niebrzydki i niegłupi, ale jakiś taki śliski. Nie podobało mi się więc, że mama tak go wmawia Reginie. Zresztą, dziewczyna dopiero co skończyła studia, chciałam, żeby coś zobaczyła, pożyła trochę, zanim zwiąże się z kimś na stałe.

Niestety, Reginie trudno było unikać Tomka, bo babcia wynajęła jej pokój w swoim domu, żeby mogła prowadzić tam biuro rachunkowe. W okolicy roiło się od niewielkich firm, więc na szczęście na brak pracy nie narzekała. Niepokoił mnie tylko ten cały Tomek… Mama beształa mnie nawet, żebym się nie wtrącała, bo chłopak pracowity, pobożny i porządny, i jakby Reginie udało się go usidlić, to jakby pana Boga za nogi złapała!

– Nie opowiadaj głupot, mamo! – powiedziałam jej wtedy do słuchu. – Regina jest ładna, mądra, wykształcona, ma dobrą pracę… Nie musi usidlać żadnego faceta! To już nie te czasy!

Po ślubie Tomek zmienił się nie do poznania

Ja wiedziałam swoje, a moja matka swoje, i tak podtykała tego Tomka Reginie, że w końcu dziewczyna dała się przekonać, że to wymarzony chłopak dla niej. Niedługo potem wzięli ślub, chociaż sugerowałam jej, żeby może lepiej się poznali.

– Na co tu czekać! – wtrąciła się mama. – Jeszcze bym chciała prawnuki pobawić.

Na szczęście do tego nie doszło, bo nie trzeba było długo czekać, żeby Tomek pokazał prawdziwe oblicze. Na początku nic nie zauważyłam, ot, Regina była trochę zamyślona, czasami miała zaczerwienione oczy. Z czasem jednak, kiedy do nich wpadałam, zauważyłam, że nie dzieje się między nimi dobrze. Tomek ciągle obrażał Reginę – a to, że kotlety są do niczego, a to, że w domu jest brudno, „bo tak to jest, jak się babie zachce pracować”, a to że nie wie, jakim cudem Regina skończyła studia, skoro jest taka niepozbierana.

– Jakby była niepozbierana, toby jej firma tylu klientów nie miała – wzięła siostrę w obronę moja młodsza córka, Pola. – A sam też się za porządki możesz zabrać, skoro już masz w tym doświadczenie!

Pola wiedziała, gdzie wbić szpilkę, bo Tomek pracował jako woźny w szkole, i bardzo nad tym bolał.

– A po co ma kowal kleszcze? – zapytał retorycznie Tomek z paskudnym uśmieszkiem. – Ja po to sobie babę wziąłem, żeby sprzątała i gotowała!

Pola już się szykowała do odpowiedzi, ale Regina szybko ją uciszyła.

Tymczasem babcia nie widziała nic niepokojącego w małżeństwie wnuczki.

– Gruchają jak dwa gołąbki – chwaliła się sąsiadkom, gdy Regina z Tomkiem przychodzili do niej na obiad.

Ja za to coraz bardziej bałam się o córkę. Głównie o to, że ten jej mąż tak ją sobie w końcu podporządkuje, iż stanie się bezwolną kurą domową. Już przebąkiwała coś o sprzedaniu firmy. I może to głupio zabrzmi, ale na szczęście Tomek w końcu ją uderzył. Na szczęście, bo wtedy wreszcie przejrzała na oczy.

Pewnego wieczoru usłyszałam dzwonek do drzwi. Na progu stała Regina. Pod okiem miała siniaka, który rozlewał się już na całą twarz. Nie musiałam nawet pytać, co się stało, tylko wpuściłam ją do mieszkania, podałam ciepłe kakao i opatuliłam kołdrą, tak jak wtedy, kiedy była jeszcze malutka. Zaraz zadzwoniłam też do byłego męża, ojca Reginy. Kiedy tylko się dowiedział, że ktoś skrzywdził jego córeczkę, natychmiast chciał tam jechać i przyłożyć Tomkowi, ale go powstrzymałam. Poprosiłam tylko, żeby nazajutrz pojechał ze mną po rzeczy naszej córki.

Tomek oczywiście się stawiał, ale mój były mąż trenował za młodu boks i trzeba mu przyznać, że jak na swój wiek, wygląda całkiem potężnie. To wystarczyło, żeby postraszyć tego mięczaka. Próbował, co prawda, nas jeszcze nachodzić, przekonywać Reginę, że są dla siebie stworzeni, że ona sobie bez niego nie poradzi… A kiedy nie chciała się z nim widzieć i złożyła pozew o rozwód, ten poszedł na skargę do mojej mamy.

– A co to za pomysły z tym rozwodem? – babcia zadzwoniła natychmiast do Reginy.

Kiedy się dowiedziała, że Tomek uderzył jej wnuczkę, trochę zbiło ją to z tropu, ale zaraz orzekła, że to musiała być jakaś pomyłka.

– Nie wolno przecinać świętego węzła małżeńskiego – orzekła. – Widać, taki krzyż ma nieść nasza Reginka. Pewnie ma sprowadzić Tomka na dobrą drogę.

Taki niby pobożny, a kotleta w piątek jadł

Regina nie chciała sprowadzać nikogo na dobrą drogę i robić z siebie męczennicy. Jednak groźba babci, że wymówi jej wynajem, przestraszyła ją. Wiedziałyśmy, że nigdzie nie znajdzie lokalu w takiej cenie i w tak dobrej okolicy. Postanowiłyśmy więc, że jeszcze raz pójdziemy do babci. Może jakoś ją udobruchamy i przekonamy do naszych racji. Pola zapowiedziała, że pójdzie z nami.

– Wy nie wiecie, jak trzeba z babcią gadać – powiedziała.

Mama niechętnie otworzyła nam drzwi.

– Mam nadzieję, że przyszłyście powiedzieć, że Regina się rozmyśliła, i zostaje z Tomkiem – burknęła. – Małżeństwo zawiera się raz na całe życie! Ciekawe, co ksiądz proboszcz by powiedział, że już po paru miesiącach się poddała.

– A ciekawe, czy pochwalałby bicie żony? – zapytała podstępnie Pola.

– A tam, bicie – mruknęła mama. – Kobiety nie takie krzyże mają, a jakoś je niosą! Cokolwiek zostało złączone na ziemi, będzie też złączone w niebie!
I tu głos zabrała Pola:

– W niebie?! – zaśmiała się. – Przecież Tomek w ogóle do kościoła nie chodził.

– Jak to? – zdenerwowała się moja mama. – Przecież jego babcia przysięgała, że co niedzielę, a czasami to i w dzień powszedni pójdzie.

– Co ty, babciu – podjęła grę Regina. – W niedzielę spał do południa, a potem naprawiał, co tam było potrzebne w domu… Wiesz, dobrze, że jest pracowity, ale w dzień święty.

Mama robiła się coraz bardziej czerwona na twarzy.

– Ale to jeszcze nic! – dodałam od siebie. – Kiedyś wpadłam do nich w piątek, a on siedzi i kotleta zajada.

– No, że się Boga nie boi – chwyciła się za serce mama.

Trochę się bałam, czy się nie rozchoruje, kiedy tak nagle wizerunek nieskazitelnego Tomaszka legnie w gruzach.

– Ledwo go namówiłam, żebyśmy ślub kościelny wzięli – ciągnęła Regina. – Chyba tylko dlatego się zgodził, bo chciał ci się przypodobać!

– A jaki z niego skąpiec! – wtrąciła Pola. – Sam mi się chwalił, że on w życiu klechom nie dał na tacę ani grosza.

Mama energicznie wstała i poszła do kuchni. Po chwili przyniosła ptysie, ulubione ciastka Reginy.

– Szkoda, że wcześniej nie mówiłaś, że taki z niego bezbożnik – powiedziała z oburzeniem, nakładając jej dwa ciastka na talerzyk. – Takiego to trzeba było od razu pogonić na cztery wiatry! Że ty się z nim, wnusiu, tyle czasu męczyłaś, i babci nic nie powiedziałaś – pokiwała z niedowierzaniem głową.

Pola tylko do mnie mrugnęła.

Reklama

– Tak się załatwia takie sprawy – powiedziała cichutko.

Reklama
Reklama
Reklama