„Gdy dostałem awans w pracy, prawie nie było mnie w domu. Żona w końcu postawiła mi ultimatum”
„– Kasiu, mam w sobotę ważne spotkanie z klientem. Jeśli to zamknę, będzie duży kontrakt. To dla nas...– powiedziałem. – Dla nas? – przerwała, śmiejąc się gorzko. – Michał, od dawna nic nie jest dla nas. Liczy się tylko ta twoja praca”.

- Redakcja
Pamiętam ten moment, kiedy zadzwonił do mnie dyrektor. Jego głos brzmiał inaczej, bardziej oficjalnie, jakby trzymał w ręku los, który miał zmienić moje życie.
– Michał, decyzja zapadła. Chciałbym, żebyś objął kierownicze stanowisko w centrali. To duża odpowiedzialność, ale wiem, że dasz radę.
Czekałem na ten awans
Serce zaczęło mi walić, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Awans, o którym marzyłem od lat! Świat miał zobaczyć, że Michał K., zwykły chłopak z małego miasteczka, osiągnął coś wielkiego. Natychmiast przed oczami stanęły mi obrazy lepszej przyszłości – większe mieszkanie, wakacje za granicą, lepsze szkoły dla Natalii i Wojtka. W końcu mogłem dać rodzinie to, na co zawsze zasługiwali. Nie mogłem się doczekać, żeby powiedzieć o tym Kasi.
Kiedy tylko weszła do kuchni, śmiałem się, nie potrafiąc dłużej trzymać języka za zębami.
– Kochanie, awansowałem!
Patrzyła na mnie przez chwilę z zaskoczeniem, a potem uśmiechnęła się, choć widziałem w jej oczach coś więcej – cień troski.
– To cudowna wiadomość, Michał – powiedziała, kładąc dłoń na moim ramieniu. – Ale... co to oznacza dla nas?
Oznaczało wszystko. Przeprowadzka do Warszawy, nowa szkoła dla dzieci, życie na wyższym poziomie. Byłem przekonany, że to będzie początek czegoś pięknego. Jednak już wtedy pojawił się niepokój. Coś w spojrzeniu Kasi mówiło mi, że widzi to inaczej. Z dnia na dzień nasze życie zaczęło się zmieniać. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo.
Byłem zapracowany
– Michał, możemy porozmawiać? – głos Kasi zabrzmiał cicho, ale zdecydowanie.
Odłożyłem laptopa na stół. Właśnie kończyłem przygotowywać raport, który miałem omówić z zarządem następnego dnia. Kasia usiadła naprzeciwko, patrząc na mnie z troską, której nie chciałem zauważyć.
– O co chodzi? – zapytałem, starając się brzmieć neutralnie.
– Wiesz, że od dwóch tygodni Wojtek nawet nie pyta, czy przyjedziesz na trening? – zaczęła.
Westchnąłem ciężko.
– Kasia, mówiłem już. To przejściowe. Muszę się wykazać, pokazać, że zasługuję na to stanowisko. Nie rozumiesz, że robię to dla nas wszystkich?
Zacisnęła dłonie na kubku herbaty, jakby szukała w nim odpowiedzi.
– Rozumiem... ale nie mogę ignorować, co się dzieje. Wiesz, co Natalia powiedziała wczoraj? Że nie pamięta, jak wygląda twój uśmiech. Michał, nie chcę stracić nas, zanim zdążysz to zauważyć.
Poczułem, jak moje serce zaciska coś niewidzialnego. Chciałem coś powiedzieć, ale jej słowa utknęły we mnie jak drzazgi. Wstała i wyszła, zostawiając mnie sam na sam z dźwiękiem zamykających się drzwi. Byłem pewien, że czas naprawi wszystko. Teraz wiem, jak bardzo się myliłem.
Kumpel próbował mnie przekonać
– Stary, czy ty się słyszysz? – Kuba spojrzał na mnie z niedowierzaniem, biorąc łyk piwa. – Przestań wciskać mi te korporacyjne slogany o „inwestycji w przyszłość”. Wiesz, co widzę? Gościa, który odciął się od życia, żeby ganiać za czymś, co go wykańcza.
Siedzieliśmy w barze, w którym kiedyś spędzaliśmy całe wieczory, zanim dorosłość wciągnęła nas w swoje sidła. Kuba, ze swoim luźnym podejściem do życia, wydawał się być na innej planecie. Pracował dorywczo, jeździł starym motocyklem i zdawał się nie przejmować niczym poza chwilą obecną.
– Kuba, nie zrozumiesz. Ty nie masz rodziny na utrzymaniu – powiedziałem, zaciskając ręce na szklance.
Prychnął, kręcąc głową.
– Rodziny? Michał, a kiedy ostatni raz widziałeś swoje dzieci? Albo Kasię, poza momentem, kiedy mijacie się w drzwiach? Wiesz, co mnie rozwala? Że to wszystko, co robisz, rzekomo dla nich, jest ostatnią rzeczą, której oni teraz potrzebują.
Milczałem. Nie mogłem zaprzeczyć, ale nie potrafiłem tego przyznać nawet przed samym sobą.
– Zastanów się, stary – dodał Kuba, kładąc mi rękę na ramieniu. – Może gonisz za czymś, co nie jest warte tego, co tracisz.
Te słowa wracały do mnie jeszcze długo po powrocie do pustego mieszkania.
Żona się martwiła
Kiedy wszedłem do domu, w mieszkaniu panowała cisza. Tylko z pokoju dzieci dochodziły przytłumione głosy telewizora. Kasia siedziała przy stole w kuchni z telefonem przy uchu. Zatrzymałem się w drzwiach, słysząc, jak mówi:
– Monika, już nie wiem, kim jest ten człowiek. Coraz bardziej oddala się od nas, a dzieci... Natalia powiedziała wczoraj, że tata chyba nas nie kocha.
Poczułem, jak coś ściska mnie w środku. Chciałem wejść, powiedzieć, że to nieprawda, ale nogi jakby wrosły mi w podłogę. Kasia westchnęła.
– Boję się, że to się już nie zmieni. Michał zawsze miał ambicje, ale nigdy nie kosztem rodziny. Teraz? On nawet nie zauważa, jak bardzo nas rani – mówiła cicho, a jej głos drżał.
Odwróciłem się i cicho wszedłem do sypialni. Czułem, jak pieką mnie oczy, ale nie pozwoliłem sobie na łzy. Zamiast tego usiadłem na łóżku, wpatrując się w ścianę. Słowa Kasi dźwięczały mi w głowie, jakby ktoś je zapętlił. Czy naprawdę byłem aż tak ślepy? Nie potrafiłem z nią porozmawiać. Zamiast tego, wziąłem laptop i zanurzyłem się w pracę. To było łatwiejsze niż stawić czoła temu, co sam zniszczyłem.
Żona dała mi wybór
Wieczorem Kasia czekała na mnie w salonie. Jej twarz była spokojna, ale oczy zdradzały zmęczenie.
– Michał, musimy pogadać – powiedziała, nie dając mi szansy na unik. – Wiesz, że w sobotę są urodziny Wojtka?
– Jasne – odpowiedziałem, próbując zabrzmieć pewnie. Ale zapomniałem. Zupełnie.
– Naprawdę? Bo mam wrażenie, że cię to nie obchodzi. Słyszałam, jak mówił Natalce, że pewnie znów cię nie będzie – jej głos zaczął drżeć. – Mówił, że się przyzwyczaił.
Wiedziałem, dokąd zmierza ta rozmowa.
– Kasiu, mam w sobotę ważne spotkanie z klientem. Jeśli to zamknę, będzie duży kontrakt. To dla nas...
– Dla nas? – przerwała, śmiejąc się gorzko. – Michał, od dawna nic nie jest dla nas. Liczy się tylko ta twoja praca.
– Przesadzasz! – wyrwało mi się, zanim zdążyłem się powstrzymać. – Wszystko, co robię, to po to, żebyśmy mieli lepsze życie!
Wstała gwałtownie.
– Lepiej? Wojtek woli stare życie, Michał! A ja już nie mam siły. Jeśli nie wybierzesz nas w sobotę, to nie wracaj.
Patrzyłem, jak odchodzi, czując, jak wszystko wali się na moją głowę.
Wszystko zniszczyłem
W sobotę wróciłem do pustego domu. Spotkanie z klientem przeciągnęło się, a kiedy skończyłem, już wiedziałem, że to koniec. Na stole w kuchni czekała kartka z krótką wiadomością: „Jesteśmy u mojej siostry. Daj znać, kiedy będziesz wiedział, czego naprawdę chcesz”. Pod spodem widniały rysunki dzieci – serduszka i uśmiechy, jakby nie do końca rozumiały, co się dzieje.
Usiadłem przy stole, czując, jak mieszają się we mnie wstyd, złość i pustka. Telefon milczał. Kasia nie odbierała, a Kuba, jedyny, kto mógłby teraz coś doradzić, wyłączył dźwięk na moim błaganiu o rozmowę.
Późnym wieczorem, w nagłym przypływie odwagi, wsiadłem do auta i pojechałem do siostry Kasi. Kiedy otworzyła drzwi, spojrzała na mnie bez cienia ciepła.
– Jest w pokoju – rzuciła tylko, wskazując ręką.
Kasia siedziała przy biurku Wojtka, oglądając jego rysunki. Na mój widok zesztywniała, ale nie powiedziała ani słowa.
– Wiem, że to moja wina – zacząłem, niepewny, czy w ogóle chce mnie słuchać. – Przepraszam. Wiem, że zawaliłem... i chcę to naprawić.
Spojrzała na mnie z bólem.
– Michał, zawsze coś obiecujesz. Naprawdę chcesz to zrobić, czy tylko uciszyć swoje sumienie?
Nie miałem odpowiedzi. Wtedy po raz pierwszy w życiu poczułem, że straciłem coś, czego mogę już nigdy nie odzyskać.
Nie wiem, czy to naprawię
Miesiąc później siedziałem sam w wynajętym mieszkaniu w Warszawie. Wszystko, co kiedyś było moim życiem, teraz mieściło się w kilku kartonach. Zrezygnowałem z pracy, choć nie było to łatwe. Wysłałem CV do kilku mniejszych firm, bliżej domu. Wiedziałem, że Kasia i dzieci potrzebują czasu, a może nawet czegoś więcej – dowodu, że naprawdę chcę się zmienić.
Wieczorami pisałem listy do Wojtka i Natalii, opowiadając o tym, jak bardzo za nimi tęsknię, i rysując niezgrabne obrazki, które miały ich rozśmieszyć. Wiedziałem, że czytają. Wojtek nawet odpisał: „Może przyjdziesz na następny trening?”. Te słowa były jak światełko w tunelu.
Czy odzyskam rodzinę? Nie wiem. Ale nauczyłem się, że w życiu nie chodzi o awanse czy pieniądze. Chodzi o to, kto siedzi przy stole, kiedy gasną światła. A ja zrobię wszystko, żeby moje miejsce znów tam było.
Michał, 42 lata