„Gdy ja planowałam ich ślub, pan młody planował jak zaciągnąć mnie do łóżka. Uraziłam męskie ego i pożałowałam”
„W miarę jak czytała, jej twarz stawała się coraz bardziej wściekła, a oczy wypełniły się łzami. Tomasz próbował się tłumaczyć, ale słowa wypowiadał z coraz większym trudem”.
- Redakcja
Zawód organizatorki ślubów ma w sobie coś magicznego. Dzień za dniem, spotykam się z zakochanymi parami, których marzenia o idealnym dniu pragnę spełnić. Jednak nie zawsze jest tak różowo. Czasami moja praca wymaga od mnie więcej niż tylko organizacyjnych zdolności; czasami jestem świadkiem mniej przyjemnych aspektów miłości i związków. Takim właśnie wyzwaniem okazała się być historia Karoliny i Tomasza – kolejnych moich klientów.
Karolina była tą, którą można by nazwać „panną młodą z bajki”. Piękna, delikatna, zawsze uśmiechnięta i przekonana o swoim szczęściu u boku Tomasza. On zaś, przystojny i zawsze uprzejmy, wydawał się być idealnym narzeczonym. Pracując z nimi, czułam, że tworzę coś wyjątkowego.
Po wielu tygodniach intensywnej pracy, list kontrolnych i harmonogramów, wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Karolina z zaufaniem oddała mi stery nad organizacją ich ślubu, a ja byłam gotowa dopilnować każdego, nawet najdrobniejszego szczegółu. Tomasz zazwyczaj był cichym obserwatorem naszych spotkań, rzadko zabierając głos, ale zawsze potwierdzając wybory swojej przyszłej żony uśmiechem i skinieniem głowy.
To był sms od Tomasza
Pewnego wieczoru, kiedy już oddałam się zasłużonemu odpoczynkowi, mój telefon zawibrował. To był sms od Tomasza. Spodziewałam się kolejnego pytania dotyczącego cateringu czy wyboru koloru obrusów na stoły. Zamiast tego, moje oczy powiększyły się ze zdziwienia, czytając wiadomość, która zdecydowanie nie dotyczyła ślubnych spraw.
"Muszę przyznać, że każde nasze spotkanie to dla mnie przyjemność. Szczególnie patrzenie na Ciebie", pisał.
Zobacz także
Początkowo myślałam, że to pomyłka. Odpisałam pytając, czy ta wiadomość na pewno była dla mnie. Kolejne wiadomości, coraz bardziej dwuznaczne, nie pozostawiały wątpliwości. Tomasz przekraczał granicę.
W mojej głowie zaczęła się burza myśli i emocji.
Czy to tylko niewinny flirt, czy coś więcej? – zastanawiałam się. Jak poważnie to traktować? Nie byłam pewna. Czy należało to zignorować? Ale co, jeśli to nie był odosobniony przypadek? Co jeśli była to czubek góry lodowej? Nie wiedziałam, jak powinnam postąpić, ale czułam, że nie mogę tego tak po prostu zostawić. W końcu prawda o charakterze Tomasza, nawet jeśli była to chwila słabości, mogła zaważyć na przyszłości mojej klientki.
Spotkanie z Moniką miało rozjaśnić moje myśli, lecz wyszło zupełnie inaczej niż się spodziewałam. Kawiarnia, w której się spotkałyśmy, była niemal pusta, co sprzyjało intymnej rozmowie. Gdy tylko wyjawiłam Monice całą sytuację, odpowiedź mojej przyjaciółki zaskoczyła mnie jeszcze bardziej niż wiadomości od Tomasza.
– Anna, a może to szansa na małą przygodę? – zaczęła z rozbawieniem, widząc moją zmieszanie.
– Monika! To nie jest żart. On jest narzeczonym mojej klientki, a ja... – nie mogłam ukryć oburzenia.
– No właśnie, jesteś tylko człowiekiem. – przerwała mi, serwując mi kolejną filiżankę kawy. – Wszyscy popełniamy błędy. Może on po prostu chwilowo zwariował? Czasami przecież takie flirtowanie dodaje pikanterii życiu.
– Ale ja nie chcę takiej pikanterii, Monika. To jest niestosowne i nieprofesjonalne. Jestem organizatorką ich ślubu, a nie... – urwałam, czując jak rumieniec wdziera się na moje policzki.
Monika położyła rękę na mojej
– Przepraszam, Anna. Nie powinnam była. Czasami zapominam, że nie każdy podchodzi do tych spraw tak lekko jak ja. Musisz zrobić to, co uważasz za słuszne. A ja wiem, że zawsze postępujesz zgodnie ze swoim sumieniem.
Rozmowa z Moniką nie dała mi gotowych odpowiedzi, ale pomogła mi uporządkować myśli. Wiedziałam, że muszę porozmawiać z Tomaszem i wyjaśnić, iż flirtowanie z organizatorką jego ślubu to nie jest coś, co mogę zaakceptować. Przybyłam na spotkanie z Tomaszem pełna obaw i gotowa postawić sprawę jasno. Park, w którym się umówiliśmy, był pełen jesiennej melancholii. Liście tańczyły w powietrzu, a ja zbierałam myśli, jak zacząć tę trudną konwersację.
– Tomasz, chcę porozmawiać o wiadomościach, które od ciebie dostałam – zaczęłam, próbując utrzymać stanowczy ton.
– Anna, wyglądasz dziś przepięknie, jak zawsze – odpowiedział, z uśmiechem, który wydawał się ignorować napięcie między nami.
– To nie jest odpowiedni moment na komplementy. To jest nie na miejscu – odparłam, choć gdzieś w głębi serca nie mogłam ukryć, że jego słowa robią na mnie wrażenie.
– Ależ skąd, to tylko drobne wiadomości. Czyżby nie mogłaś znieść myśli o romansie, nawet jeśli to tylko zabawa słowna? – ciągnął, próbując zachować swobodny ton.
– Nie chodzi o to, co ja mogę znieść. Jesteśmy tutaj, by omówić Twój ślub z Karoliną, a Ty wysyłasz mi wiadomości, które są dalekie od profesjonalizmu – kontynuowałam, czując jak wewnętrzny spór między sercem a rozumem narasta.
– Ależ Anna, życie jest za krótkie, by ciągle wszystko brać tak poważnie. Możemy trochę się zabawić, nikt nie musi się dowiedzieć – zachęcał, a jego oczy błyszczały w dziwnym napięciu.
– Tomasz, to nie jest zabawa – mówiłam, choć każde słowo wyrywało się ze mną trudno.
Moje serce biło nierówno, a emocje buzowały mi w głowie jak liście na wietrze. Przez moment złapałam się na tym, że podoba mi się jego zainteresowanie, ale szybko przypomniałam sobie, że jestem tutaj nie po to, aby ulec pokusie, ale by postawić sprawę jasno.
– Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy – powiedział w końcu, choć w jego głosie brzmiała nuta rozczarowania.
Skończyliśmy gadać, ale czułam, że to wcale nie jest koniec. Nie mogłam znieść tych wszystkich myśli. Wiedziałam, że jedynym rozwiązaniem, by oczyścić sumienie, jest rozmowa z moja klientką. Spotkanie z Karoliną zwiastowało trudną rozmowę, ale nie spodziewałam się, że wydarzenia przyjmą tak dramatyczny obrót. Gdy tylko usiadłyśmy naprzeciwko siebie, atmosfera była napięta jak struna. Karolina patrzyła na mnie przenikliwym wzrokiem, a w jej oczach widziałam mieszaninę gniewu i rozczarowania.
– Anna, naprawdę myślałam, że jesteś inną osobą. Jak mogłaś tak nisko upaść i próbować uwieść mojego narzeczonego? – wyrzuciła to z siebie z siłą huraganu.
– Karolina, nie... to nie tak. Nie wiem, co ci Tomasz powiedział, ale... – zaczęłam, jednak ona nie dawała mi dokończyć.
– Przestań kłamać, Anna! Tomasz mi wszystko powiedział. Twoje wiadomości, twoje zaloty. Czułam się tak głupio, wierząc, że mogę ci zaufać jako organizatorce naszego ślubu! – przerwała mi, jej słowa były jak policzki wymierzone jedna za drugą.
– To nieprawda! To on zaczął wysyłać mi nieodpowiednie wiadomości. Nigdy bym nie próbowała... – desperacko próbowałam obronić swoją niewinność, ale Karolina była nieubłagana.
– Tak? A może to twoja desperacja? Myślałaś, że uda ci się coś więcej ugrać niż planowanie ślubów? – Jej złośliwość raniła, każde słowo kłuło ostrzej niż nóż.
– Nie! Proszę, musisz mi uwierzyć. Ja tylko chciałam... – próbowałam jeszcze raz, ale ona podniosła rękę, sygnalizując, że nie ma już nic więcej do powiedzenia.
– Nie chcę słuchać więcej twoich wymówek. Koniec rozmowy, Anna. Proszę, znajdź sobie inne zajęcie, bo organizacją mojego ślubu na pewno się już nie zajmiesz – zakończyła, wstając gwałtownie od stołu.
Wstałam, czując się całkowicie zdezorientowana i zraniona
Nie tylko straciłam klientkę i zrujnowałam swoją reputację, ale też zostałam niesłusznie oskarżona o coś, czego nie zrobiłam. Ta rozmowa była ciosem, którego się nie spodziewałam, i pozostawiła mnie w samotności, z bezsilnością i poczuciem niesprawiedliwości. Nie mogłam tego tak zostawić. Przecież na szali było moje dobre imie. Byłam między młotem a kowadłem, ale nie mogłam się poddac. Ten drań musi zapłacić za swoje. Postanowiłam, że sprawę może załatwić tylko i wyłącznie gorzka konfrontacja.
Z każdym krokiem, który zbliżał mnie do domu Karoliny i Tomasza, determinacja w moim sercu rosła. Musiałam stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, który próbował zniszczyć moją reputację i zaufanie, które między nami było. Zdeterminowana, by wyjawić całą prawdę, pchnęłam drzwi z większą siłą, niż zamierzałam. Gdy tylko wszedłem do środka, atmosfera była tak gęsta od napięcia, że można było ją prawie przeciąć nożem. Karolina, widząc mnie, wyglądała na zaskoczoną, a Tomasz wyraźnie nerwowy.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam, nie czekając na zaproszenie do siedzenia.
– Anna, to nie jest chyba najlepszy czas – odpowiedział Tomasz, próbując brzmieć spokojnie.
– Nie, teraz jest idealny czas – moje słowa były tak zdecydowane jak kroki, które mnie tu przyniosły. – Tomasz, powiedziałeś Karolinie, że to ja cię uwodziłam, prawda? Teraz powiedz jej, jak było naprawdę!
– Anna, nie wiem, co próbujesz osiągnąć swoimi oskarżeniami – odparł Tomasz z fałszywym spokojem.
– To nie są oskarżenia. To są fakty – wskazałam na niego palcem, nie dając się zwieść jego pozorowanej opanowanej postawie.
Karolina wstała i stanęła między nami, zdezorientowana, ale chcąca poznać prawdę.
– Wystarczy! – wybuchła. – Tomasz, powiedz mi teraz, co się dzieje. Jak to możliwe, że Anna tu jest i oskarża cię o kłamstwa?
– Karolina, ona oszalała. To ona próbowała mnie uwieść, ja tylko nie chciałem cię martwić – wyszeptał Tomasz, ale jego głos zdradzał niepewność.
– Nie, Karolina. Przyjdź, pokażę ci wiadomości, które do mnie wysyłał. Oceń sama – rzuciłam, wyciągając telefon.
W miarę jak czytała, jej twarz stawała się coraz bardziej wściekła, a oczy wypełniły się łzami. Tomasz próbował się tłumaczyć, ale słowa wypowiadał z coraz większym trudem.
– Jak mogłeś... – Karolina była rozdarta między gniewem a bólem, a każde słowo było coraz trudniejsze do wypowiedzenia.
To było coś więcej niż zwykła kłótnia. Pierwszy raz widziałam kobietę, która jest aż tak wściekła. W jej oczach widziałam, jak świat, który znała i kochała, rozpada się na kawałki. Wiedziałam, że to ją zaboli, ale też czułam, że muszę to zrobić. Musiałam stanąć w obronie prawdy, swojej reputacji i przede wszystkim w obronie kobiety, która miała prawo wiedzieć, z kim ma do czynienia.
Karolina, dotknięta i złamana przez odkrycie prawdy o człowieku, którego miała poślubić, zdecydowała, że nie może iść dalej z planem ślubu. Była to decyzja pełna bólu i niepewności, ale i odwagi, by stanąć w obronie swojej wartości i przyszłości, wolnej od kłamstw i zdrady.
Rozstając się z Karoliną, którą teraz czekała droga samodzielnych poszukiwań i leczenia ran, czułam ciężar odpowiedzialności, ale i pewien rodzaj pokory. Może nie każdy ślub, który pomagałam planować, kończył się bajkowym "żyli długo i szczęśliwie". Może nie zawsze moja rola jako organizatorki ślubów dawała mi kontrolę nad ludzkimi sercami i uczuciami.
Wracając do domu, na moich policzkach spływały łzy – łzy żalu, ale i ulgi. Wiedziałam, że życie pisze różne scenariusze i że nie zawsze jestem w stanie przewidzieć ich zakończenie. Pozostawało mi tylko mieć nadzieję, że Karolina odnajdzie szczęście, na jakie zasługuje
Anna, 31 lat