Reklama

Rozpoczynając studia na prestiżowej uczelni, czułem, jakbym wkraczał w nowy świat. Było to dla mnie ogromne osiągnięcie, ale jednocześnie wiązało się z obawami i presją, by się odnaleźć wśród nowych ludzi. Poznałem kilka osób, z którymi szybko się zaprzyjaźniłem. Czasem jednak nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że jestem outsiderem w tej grupie. Oni mieli rodziców lekarzy, prawników, inżynierów, a ja? Moja matka pracowała jako kucharka w szkolnej stołówce. Wiedziałem, ile poświęcenia kosztowało ją umożliwienie mi studiowania na tak renomowanej uczelni. I choć była dla mnie bohaterką, wstydziłem się powiedzieć o tym głośno.

Reklama

– Twoja mama jest dietetyczką, tak? – zapytała mnie kiedyś Kasia, nowa koleżanka z roku, podczas wspólnego obiadu.

– Tak – skłamałem bez zająknięcia, czując jednocześnie ukłucie winy.

W moim sercu zapanowała cisza. Dlaczego tak naprawdę się wstydziłem? Może bałem się, że nie zostanę zaakceptowany? Że będą mnie traktować inaczej? Wiedziałem jedno – musiałem jakoś pogodzić te dwa światy, które w tej chwili były dla mnie tak bardzo od siebie oddalone.

Kłamałem

Spotkanie towarzyskie u Marcina, jednego z moich nowych przyjaciół z uczelni, było jednym z tych momentów, kiedy chciałem wypaść jak najlepiej. Wszyscy rozmawiali o swoich rodzinach, a ja czułem, jak moje nerwy zaczynają dawać o sobie znać.

A co robią twoi rodzice? – zapytała Monika, siedząca obok mnie na kanapie, z uśmiechem na twarzy.

Nie chciałem być znowu tym, który się wycofuje. Zacząłem się zastanawiać, jaką wersję historii powinienem przedstawić tym razem.

– Moja mama jest dietetyczką w jednej ze szkół – powtórzyłem swoją utartą już wersję, starając się, by mój głos brzmiał naturalnie.

To super! Musi być świetną specjalistką! – wtrącił się Marcin, kiwając głową z aprobatą.

Zewsząd padały pochlebne komentarze, a ja tylko się uśmiechałem, próbując ukryć rosnący we mnie niepokój. W środku czułem się rozdarty, jakby coś we mnie zaczynało pękać. Zacząłem zastanawiać się, co tak naprawdę mnie przerażało w ujawnieniu prawdy. Czy był to wstyd? Obawa przed odrzuceniem? A może to wszystko było tylko w mojej głowie? Rozmowy toczyły się dalej, ale ja byłem myślami zupełnie gdzie indziej. Wpatrywałem się w przestrzeń, próbując znaleźć odpowiedź na pytania, które zaczynały mnie przytłaczać.

Czułem narastający dyskomfort

Następnego dnia postanowiłem wybrać się na rynek, aby oderwać się od myśli, które mnie przytłaczały. Wędrowałem pomiędzy stoiskami, starając się odnaleźć spokój w zgiełku i szumie ludzkich głosów. Nagle usłyszałem znajomy głos.

Co za niespodzianka!

To była moja mama, która pełna energii i uśmiechu kupowała świeże warzywa. Zamarłem na chwilę. Miałem nadzieję, że nikt z moich znajomych nie powinien się tu znaleźć... Ale zanim zdążyłem zebrać myśli, dostrzegłem Kasię, zmierzającą w naszą stronę.

– Cześć – przywitała się, a potem zwróciła wzrok na moją mamę. – To twoja mama, prawda?

Moje serce przyspieszyło. Zdołałem jedynie kiwnąć głową.

– Tak, to ja. Miło mi cię poznać – moja mama wyciągnęła dłoń, a ja poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy. – Jestem mamą Mateusza i kucharką – dodała z dumą, nie zdając sobie sprawy z mojego zakłopotania.

Kasia uśmiechnęła się serdecznie.

– Naprawdę? To cudownie! Uwielbiam kucharzy – odpowiedziała z entuzjazmem.

Stałem tam, jakby czas się zatrzymał, czując narastający dyskomfort. Moja mama mówiła z taką pasją o swojej pracy, a ja nagle zdałem sobie sprawę, jak bardzo niesprawiedliwie ją oceniłem. Jak mogłem się wstydzić czegoś, co ją tak bardzo cieszyło?

Bałem się prawdy

Kiedy następnego dnia pojawiłem się na uczelni, czułem się, jakbym miał na plecach ciężar, którego nie mogłem się pozbyć. Wszedłem do sali wykładowej, a moi znajomi przywitali mnie szerokimi uśmiechami.

Twoja mama jest naprawdę niesamowita! – powiedział Marcin, z entuzjazmem w głosie. – Kasia opowiadała, jak się z nią spotkała i jak wspaniale mówiła o swojej pracy.

– Tak, naprawdę super z niej babka – dodała Monika, a jej oczy błyszczały.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Ich reakcje zupełnie mnie zaskoczyły. Cały czas wyobrażałem sobie, że prawda zniszczy mój obraz w ich oczach, a tu... było zupełnie odwrotnie. Poczułem, jak coś we mnie pęka. W ciągu dnia myśli o rozmowie z mamą nie dawały mi spokoju. Bo problemem było nie to, co inni pomyślą, ale jak ja sam widziałem siebie. Jej szczerość i autentyczność zmusiły mnie do zrewidowania własnych obaw i kompleksów. Zacząłem zastanawiać się, dlaczego tak bardzo obawiałem się prawdy. Pod koniec dnia, siedząc na ławce przed uczelnią, wiedziałem jedno – musiałem zmierzyć się z własnymi lękami, które przez tyle czasu mnie ograniczały. Wiedziałem, że to początek drogi do zrozumienia samego siebie i zbudowania szczerszych relacji.

Poczułem ulgę

Wracając do domu, czułem, że muszę porozmawiać z mamą. Wiedziałem, że nadszedł czas, by być szczerym nie tylko wobec siebie, ale przede wszystkim wobec niej. Gdy wszedłem do kuchni, serce biło mi jak oszalałe.

– Mamo... – powiedziałem cicho, czując jednocześnie lęk i ulgę.

Mama odwróciła się, spoglądając na mnie z troską w oczach.

–Co się stało?

Usiadłem przy stole, próbując znaleźć właściwe słowa.

– Chodzi o to, co powiedziałem moim znajomym... o twojej pracy – zacząłem niepewnie.

Mama przysiadła obok, kładąc mi dłoń na ramieniu.

– Domyślam się, że nie mówisz im prawdy. Mateusz, wiem, że to dla ciebie trudne, ale zawsze chciałam, byś był dumny z tego, kim jesteś, niezależnie od tego, co robię.

– Wiem... – westchnąłem ciężko. – Chyba się wstydziłem, bo nie chciałem, żeby patrzyli na mnie inaczej. Ale teraz widzę, że to nie oni mieli z tym problem, tylko ja sam.

W jej oczach zobaczyłem ból, ale także zrozumienie.

– Każdy z nas ma swoje lęki i obawy. Ważne jest, by się z nimi zmierzyć i zrozumieć, co jest naprawdę ważne – powiedziała cicho, ściskając moją dłoń.

Rozmowa z mamą była pełna emocji, a ja czułem, jak ogromny ciężar spada z moich ramion. Zrozumiałem, że nie ograniczał mnie wstyd a strach przed oceną. I choć wiedziałem, że czeka mnie jeszcze długa droga, byłem gotowy, by zmierzyć się z prawdą.

Byłem wdzięczny

Następnego dnia, na spotkaniu ze znajomymi, poczułem, że nadszedł czas, aby wreszcie być szczerym. Siedzieliśmy w kawiarni, rozmawiając o nadchodzących egzaminach, gdy zebrałem się na odwagę.

– Słuchajcie, chciałbym wam coś powiedzieć – zacząłem, przerywając toczące się rozmowy.

Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja poczułem, że nadeszła chwila prawdy.

Moja mama nie jest dietetyczką. Jest kucharką w szkolnej stołówce – powiedziałem, czując jednocześnie ulgę i niepokój.

Przez chwilę panowała cisza, a potem Marcin uśmiechnął się szeroko.

I co z tego? Twoja mama jest super. Teraz rozumiem dlaczego!

Monika przytaknęła, a w jej oczach było widać szczerość.

Dla mnie to nie ma znaczenia. Ważne jest, jakim jesteś człowiekiem.

Ich reakcje były dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Spodziewałem się oceny, a dostałem wsparcie. Zacząłem dostrzegać, że moje lęki były wyolbrzymione, a obawy zupełnie nieuzasadnione. Rozmowa z nimi dała mi nowe spojrzenie na relacje i na siebie samego. Zrozumiałem, jak ważne jest akceptowanie prawdy o sobie i swojej rodzinie. Byłem wdzięczny, że mogę liczyć na takich przyjaciół.

Mateusz, 25 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama