„Gdy mąż mnie zostawił, myślałam, że nadaję się jedynie do garów. Nie przypuszczałam, że mam w sobie wielki talent”
„– Przez wiele lat namawiałam cię, żebyś poszła do pracy, zarabiała swoje pieniądze, miała znajomych – mama pokręciła głową z niezadowoleniem. – Ale nie! Ty wolałaś niańczyć swoich chłopaków! I co z tego wynikło?! Nie chcę mówić brzydko...”.
- Joanna, 43 lata
Zdaję sobie sprawę, że może to brzmieć jak banał, ale cały mój świat runął, gdy mój mąż opuścił mnie dla innej. Totalnie mnie to zaskoczyło. Przez dwie dekady uważałam, że nasz związek małżeński jest udany. Jak się później okazało, żyłam w błogiej nieświadomości, a gorzka prawda po prostu mnie przytłoczyła.
Niedługo po tym, jak Olek odszedł z naszego domu, poprosił o rozwód. Przyznał, że to on jest odpowiedzialny za to, że nasz związek się skończył. Moje życie nagle przewróciło się do góry nogami. Ciężko mi było to wszystko pojąć i zaakceptować. W jednej chwili zostałam zupełnie sama i mogłam polegać tylko na sobie. Nasz jedyny syn studiował w Warszawie i nie planował wracać do naszego małego miasteczka.
Nie myślałam o sobie
Pierwszy okres po tym, jak rozstałam się z mężem, to był dla mnie najgorszy koszmar. Czasami myślałam, że to wszystko to tylko zły sen, że niedługo się obudzę i wszystko wróci do normy. Zastanawiałam się, co takiego złego zrobiłam, że spotkało mnie tyle nieszczęścia. Totalnie się załamałam, zamknęłam się dla świata, bo straciłam chęć do wszystkiego.
W sumie, co miałabym robić? Do tej pory ani razu nie podjęłam żadnej pracy zawodowej. Najpierw opiekowałam się dzieckiem, następnie zajmowałam się domem i kisiłam się w nim wiele lat. Olek przekonywał mnie, że stać go na utrzymanie swojej żony i jedynego syna, a ja mu bezgranicznie ufałam...
Robiłam wszystko, by moi mężczyźni mieli w domu spokój i porządek, a co tylko mogłam, to podawałam im na tacy. Byłam dla nich jak najcudowniejsza opiekunka. Wierzyłam, że to moja rola, niemalże obowiązek w życiu. Ale mimo to, nikt tego nie zauważył.
Zobacz także
Czułam się beznadziejnie
Naiwna kretynka ze mnie, bo zamiast zadbać trochę o siebie, polegałam tylko na mężu i jego pieniądzach. Zawsze był hojny i niczego nam nie brakowało. Ale to się skończyło! Wystarczyło, że pojawiła się młodsza kobieta i nasze zorganizowane życie rozsypało się jak zamek z piasku.
"Do niczego się nie nadaję! – stwierdziłam. – Przecież, gdyby było inaczej, Olek na pewno by mnie nie zostawił. Wygląda na to, że tylko do gotowania się nadaję! Chyba nie mam w sobie nic cennego, żadnych umiejętności, żadnych talentów...".
– Co ty gadasz, Aśka?! – rozgniewała się moja mama. – Przez wiele lat namawiałam cię, żebyś poszła do pracy, zarabiała swoje pieniądze, miała znajomych – pokręciła głową z niezadowoleniem. – Ale nie! Ty wolałaś karmić swoich chłopaków! I co z tego wynikło?! Nie chcę mówić brzydko...
– Przecież myślałam, że robię to, co najlepsze – mówiłam, choć czułam, że matka ma rację. – I ty też przeciwko mnie mamo...
– Absolutnie nie – odparła. – Po prostu mi cię szkoda. Byłaś taka utalentowana! Tak pięknie malowałaś. A twoje figurki z plasteliny były niesamowite! Myślałam, że zostaniesz artystką!
– To było dawno temu – odparłam, wzruszając ramionami. – Jak ja mam teraz sobie poradzić? Kto zatrudni kobietę po 40-stce? I to bez żadnych kwalifikacji?
– Odpowiedź przyjdzie sama, kochanie – uśmiechnęła się mama. – Zobaczysz... Jest takie mądre powiedzenie, że kiedy Pan Bóg zamyka drzwi, otwiera okno. Wszystko jeszcze się ułoży, Asiu...
Ona zawsze była niesłychanie pozytywnie nastawiona do świata. Mimo że zbliżała się do siedemdziesiątki, nadal tętniła życiem. Niejedna młoda kobieta mogłaby jej tego pozazdrościć. Skąd ona ma tyle energii?
Zmiany zaczęłam od fryzury
Podczas powrotu do domu, kiedy powolnym krokiem stawiałam jedną stopę za drugą, przyglądałam się swojemu odbiciu w szybach sklepów. To miałam być ja? Ta kobieta w niezbyt starannie dobranych ubraniach i z nieładnie uczesanymi włosami, z wyrazem goryczy na twarzy? Nie powinnam się dziwić, że Olek wybrał inną, bardziej pociągającą kobietę... W domu długo analizowałam swoje odbicie w lustrze. "Ależ okropnie się zaniedbałam i zapuściłam!".
Niespodziewanie przyszło mi do głowy, że muszę coś z tym zrobić i po raz pierwszy od kiedy się rozwiodłam, uśmiechnęłam się do siebie. "Ale mama będzie miała minę!" – pomyślałam. Przejrzałam zawartość portfela i stwierdziłam, że mam wystarczająco dużo na wizytę u fryzjera. Zdecydowana na zmianę mojej przestarzałej fryzury, udałam się do specjalisty.
Moja metamorfoza zaczęła się od zmiany fryzury i koloru włosów, co od razu wpłynęło na moje samopoczucie. Wcześniej nosiłam długie, związane na szybko gumką włosy o niewyraźnym, mysim kolorze. Teraz, dzięki nowoczesnemu cięciu, wyglądam na młodszą!
– Wygląda pani przepięknie! Kolor jest idealny – skomentowała mój nowy image fryzjerka.
Po opuszczeniu salonu, postanowiłam kontynuować swoją metamorfozę i kupiłam kilka ubrań. Co prawda, były to rzeczy z second-handu, ale miałam szczęście – znalazłam świetne dżinsy i kilka koszulek, które doskonale komponowały się z moim nowym wizerunkiem.
Miałam zdolności plastyczne
Podczas oglądania sklepowych wystaw, zwróciłam uwagę na różnego rodzaju korale: zawieszki z kolorowymi kuleczkami na sznurkach. Wtedy przyszło mi do głowy, że być może jestem w stanie tworzyć coś podobnego. Pobiegłam do sklepu i kupiłam to, co było mi potrzebne. Nie było tego dużo – kilka kłębków dekoracyjnych sznureczków oraz kolorowe ciasto plastyczne do modelowania kulek. Bez wahania przystąpiłam do pracy. Jak dobrze, że mama przypomniała mi o moich umiejętnościach plastycznych! Wygląda na to, że nie jestem takim beztalenciem, jak zawsze sądziłam!
Na początku moje kulki były nieco koślawe, ale po paru próbach zaczęło mi wychodzić coraz lepiej. Materiał był dość miękki, więc zdecydowałam się wypiec gotowe kulki w piekarniku. To był strzał w dziesiątkę. Pozwoliłam im wystygnąć do rana. Tej nocy udało mi się zasnąć wyjątkowo szybko, a w mojej głowie zaczęły pojawiać się różne pomysły: "Może powinnam zacząć sprzedawać korale!".
Bezpośrednio po przebudzeniu pognałam do kuchni, aby sprawdzić wypiekane kuleczki. Doskonałe! Były twarde i lśniące, prezentowały się niesamowicie. Rozpoczęłam nawlekanie ich na sznurek, oddzielając poszczególne elementy za pomocą wymyślnych węzłów. W jednym ze sklepów podpatrzyłam, jak były łączone. I voila! Moje pierwsze korale były już gotowe! Czułam ogromną dumę, bo wyszły naprawdę dobrze.
Zaskoczyłam mamę
Starannie się ubrałam i uczesałam nowe włosy. Fryzura wyglądała naprawdę dobrze. Byłam gotowa, aby pokazać się mojej mamie.
– Czy to ty, Asiu? – zapytała zdziwiona. Zobaczywszy zdziwienie w jej oczach, poczułam wielką radość.
– Wyglądasz fantastycznie! Super!
– Mogą być te włosy? – dopytywałam.
– Przestań pytać! – odparła mama. – Wyglądasz naprawdę świetnie!
– Mam coś dla ciebie...
Wyjęłam z torebki korale, które zrobiłam. Wykonałam je w ulubionych barwach mamy – intensywnej zieleni, brązie i srebrzystej szarości.
– Kochana, po co to? Przecież ostatnio ci się nie przelewa...
Mama założyła naszyjnik i przejrzała się w lustrze.
– Są naprawdę piękne. Na pewno nie były tanie...
– Zrobiłam je sama wczoraj.
– No nie mów! Serio?
– Tak mamo. Jak sądzisz, mogłabym spróbować sprzedawać takie w przyszłości? – zapytałam z niepewnością.
– Oczywiście! – odpowiedziała z entuzjazmem.
– W takim razie już teraz zamawiam u ciebie takie dwa egzemplarze. Ania i Helenka niedługo obchodzą imieniny i chętnie podaruję im takie oryginalne prezenty... – mama szczerze się uśmiechnęła. – Zawsze wiedziałam, że jesteś zdolna. Może ten rozwód to najlepsza rzecz, która ci się w życiu przydarzyła?
Nabrałam pewności siebie
Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, jak przewidujące okazały się te słowa! Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że rozstanie z mężem będzie dla mnie szansą na nowe życie, na pewno bym nie uwierzyła.
Nawet teraz ciężko mi uwierzyć w to, co osiągnęłam, bo chyba można to tak określić... Moje korale od początku cieszyły się dużym zainteresowaniem wśród znajomych. Później sympatyczna właścicielka galerii zaproponowała mi współpracę i mnie zatrudniła. Razem tworzyłyśmy różne wzory fascynującej, oryginalnej i niedrogiej biżuterii – korale, bransoletki i kolczyki. Niedawno odbyła się nawet wystawa moich prac.
Od momentu, gdy zaczęłam na sobie pracować, w końcu poczułam się pewna siebie. Wygląd ma dla mnie duże znaczenie. Czuję się dobrze we własnym ciele i jestem świadoma swojej atrakcyjności. Moi nowi znajomi mnie o tym zapewniają. Wierzę, że każdy ma w sobie jakiś talent. Kluczowe jest, aby w porę go zauważyć i odpowiednio wykorzystać. Za żadne skarby nie można pozwolić, aby się marnował! Ale najważniejsze jest, by wierzyć w swoje możliwości.
A co do mojego byłego... Doszły mnie słuchy, że nie wyszło mu z młodszą kochanką. Podobno jakiś czas temu się rozstali. Nie życzę mu źle, ale muszę przyznać, że ta informacja wywołała u mnie złośliwy uśmiech zadowolenia. Czasem życie potrafi nas nieźle zaskoczyć... Olek kilkakrotnie odwiedził mnie w galerii. Mało mu oczy nie wyskoczyły z orbit, gdy mnie ujrzał. Wiem, że gdybym chciała, moglibyśmy spróbować jeszcze raz. Jednak sęk w tym, że ja już nie jestem zainteresowana...