„Gdy mąż się zatapiał w pracy, ja tonęłam w ramionach teścia. Nie spodziewałam się zupełnie, co wyniknie z tego układu”
„Łukasz znów nie wrócił na noc. Nawet gdy próbowałam się dodzwonić, poczta głosowa odpowiadała głuchym sygnałem. W końcu sięgnęłam po telefon i, nim zdążyłam się zastanowić, wybrałam numer teścia”.
Czasem czuję się tak, jakby mnie nie było. Jakbym stała się cieniem swojego dawnego życia. Jeszcze kilka lat temu z Łukaszem spędzaliśmy wieczory, śmiejąc się z niczego, planując wspólne podróże i przyszłość. Patrzył na mnie z takim ciepłem, jakby byłam najważniejsza na świecie. A teraz? Wraca późno, zimny, odległy, z głową zatopioną w pracy.
Oddalaliśmy się
Każdego wieczoru w milczeniu zerkam na niego, próbując zgadnąć, czy za tą obojętnością kryje się coś więcej. Czy to możliwe, że on mnie zdradza?
– Na pewno przesadzasz – powiedziałaby moja przyjaciółka Kasia, gdyby wiedziała o moich obawach.
Z każdym dniem coraz bardziej wątpiłam, że znam mężczyznę, za którego wyszłam za mąż. Andrzej, jego ojciec, z kolei zawsze miał dla mnie czas. W jego oczach widziałam troskę i uwagę, jakiej od Łukasza nie doświadczyłam od miesięcy. Czasem myślałam, że jedynie teść potrafi dostrzec, jak samotna się stałam w tym związku.
Sobotni obiad u teścia przebiegł w milczeniu. Łukasz siedział zatopiony w myślach. Nawet jego ojciec, który zwykle starał się rozluźniać atmosferę, tym razem nie miał wiele do powiedzenia. Gdy skończyliśmy, Łukasz niemal natychmiast wstał od stołu, tłumacząc, że musi dokończyć jakieś raporty. Nie mogłam pozbyć się uczucia, że wymówki o pracy stają się tylko coraz bardziej wygodnym pretekstem do ucieczki.
– Może napijemy się kawy? Wydajesz się dziś przygaszona – zaproponował teść.
Usiadłam na miękkiej kanapie. W końcu wyrwało mi się to, co we mnie tkwiło od dawna.
– Ja już nie wiem, co robić. Z Łukaszem jest coraz gorzej. On mnie chyba w ogóle nie zauważa – wyznałam, spuszczając wzrok. Czułam, jak żal i frustracja przepełniają moje słowa.
On mnie rozumiał
Teść usiadł obok mnie, patrząc uważnie, z troską, której tak bardzo mi brakowało.
– Czasem ludzie oddalają się przez stres, przez pracę… To trudne, ale przecież oboje jesteście młodzi, a on jest pod dużą presją – zaczął, próbując mnie uspokoić.
Zacisnęłam dłonie na kolanach, czując, że już nie mogę dłużej milczeć.
– Może i tak, ale ja już nie pamiętam, kiedy on mnie ostatnio przytulił.
– Zawsze podziwiałem twoją siłę. Tyle w tobie ciepła, oddania. Czasem wydaje mi się, że Łukasz nie dostrzega, jak wiele dla niego znaczysz – powiedział.
Przez chwilę panowało milczenie. Zdałam sobie sprawę, że rozmowa staje się bardziej osobista, niż planowałam. Patrzył na mnie z taką czułością, jakiej dawno nikt mi nie okazał. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że czas zwolnił, a między nami zawisła niewidzialna, ale wyczuwalna granica.
– Dziękuję, panie Andrzeju. To dużo dla mnie znaczy – wyszeptałam.
Unikał mnie
Kolejnego dnia Łukasz znów nie wrócił na noc. Nie zostawił nawet wiadomości, a telefon milczał. Nawet gdy próbowałam się dodzwonić, poczta głosowa odpowiadała głuchym sygnałem. W końcu sięgnęłam po telefon i, nim zdążyłam się zastanowić, wybrałam numer teścia.
– Martyna? – usłyszałam jego zaskoczony głos po drugiej stronie linii. – Coś się stało?
– Przepraszam, że dzwonię o tak późnej porze, ale… Łukasz znów nie wrócił. Już nawet nie wiem, co myśleć – wyznałam.
– Spokojnie. Już jadę – odpowiedział stanowczo teść, nie dając mi szansy na protest. Kilkanaście minut później siedział naprzeciwko mnie, trzymając w dłoniach butelkę wina, którą przyniósł, jakby z góry wiedział, że tego właśnie potrzebuję.
– Zasługujesz na kogoś, kto zawsze będzie przy tobie – powiedział nagle, kiedy nalewał mi wino do kieliszka. Zaskoczyły mnie jego słowa. To nie było już zwykłe pocieszenie, ale coś głębszego, coś, co zrodziło we mnie dziwne ciepło.
– Myślałam, że małżeństwo jest na dobre i złe, że mogę być dla niego wsparciem, ale jak mam to robić, skoro on nie chce być częścią mojego życia? A może po prostu jestem niewystarczająca? – Dodałam cicho.
Teść nagle nachylił się ku mnie, jego wzrok był intensywny, niemal przejmujący.
– Nie mów tak o sobie. Jesteś silna, czuła i wyjątkowa. Łukasz nie zdaje sobie sprawy z tego, co ma – mówił, a ja czułam, jak ciepło jego słów otula mnie.
Nasze spojrzenia spotkały się na dłużej, niż powinny, i przez chwilę, krótką, ale wystarczającą, poczułam, że nie jestem sama. Wino, cisza i obecność Andrzeja stworzyły atmosferę pełną niewypowiedzianych myśli i pragnień.
– Dziękuję – powiedziałam cicho, wyrywając się z tego zauroczenia, ale nadal czułam bicie serca, które przyspieszało pod wpływem jego spojrzenia. W tej chwili wiedziałam, że coś się zmieniło.
Chciałam być potrzebna
Po tamtej nocy nasza relacja się zmieniła. Czułam się na nowo widziana, jakby teść potrafił dostrzec we mnie coś, co nawet ja już dawno przestałam zauważać.
Któregoś dnia Łukasz zadzwonił, mówiąc, że musi zostać w pracy na nocny dyżur. Powiedział to, jakby mówił o pogodzie. Kiedy odłożyłam telefon, poczułam nagłą falę gniewu i rozgoryczenia. W tej samej chwili usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Zaskoczona, otworzyłam.
– Pomyślałem, że może przyda ci się towarzystwo – powiedział Andrzej, unosząc w górę torbę z kolacją. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
Potrzebowałam go bardziej, niż byłam gotowa to przyznać. Po kolacji przeszliśmy do salonu.
– Nie wiem, co będzie dalej. On po prostu mnie ignoruje. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam się naprawdę ważna – mówiłam.
– Nie powinnaś tak cierpieć. Zasługujesz na coś więcej. Od kiedy cię poznałem – powiedział. Jego ręka delikatnie spoczęła na mojej, ciepła i pewna.
– Przepraszam, nie powinnam… – zaczęłam, ale nie dokończyłam.
On również nie mówił nic więcej. Po prostu nachylił się ku mnie, a jego wargi dotknęły moich. W tym pocałunku było wszystko, czego mi brakowało – ciepło, zrozumienie, uczucie, które było zakazane. Poczułam, jak ogarnia mnie fala emocji, którą starałam się tłumić przez całe miesiące. Było to jednocześnie przerażające i wyzwalające.
Nie dowierzałam oczom
Przez kilka minut byliśmy tylko my. Nie liczyło się nic więcej. Ta noc była pełna tęsknoty, ale i obawy. Przekroczyliśmy granicę, której nie dało się już cofnąć.
– Przepraszam, nie chciałem… ale nie mogę udawać, że nic do ciebie nie czuję – wyznał, patrząc na mnie z taką szczerością, że nie byłam w stanie go odepchnąć.
Tydzień później siedziałam w łazience, trzymając w dłoni test ciążowy, który pokazał wynik, którego się nie spodziewałam. Czułam, jak drżą mi dłonie, a serce wali tak mocno, że miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy z piersi. Byłam w ciąży.
Zamknęłam oczy, próbując zebrać myśli. Kilka dni zwlekałam z podjęciem decyzji, aż w końcu postanowiłam, że muszę powiedzieć o tym Andrzejowi. To było nieuniknione. Spotkaliśmy się u niego, a ja niemal od razu, jeszcze zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wypaliłam:
– Andrzej, jestem w ciąży.
W jego oczach błysnęło zaskoczenie. Patrzył na mnie z nadzieją, jakby nagle otworzyła się przed nim nowa perspektywa.
– To niesamowite – wyszeptał, wyciągając rękę, jakby chciał mnie dotknąć, ale zawahał się.
– Przepraszam, to wszystko jest takie zagmatwane. Czuję się, jakbym oszukiwała wszystkich, w tym siebie – mówiłam, pozwalając łzom płynąć.
Chciałam to skreślić
– Nieważne, czy to moje dziecko, czy nie – odpowiedział powoli, zbliżając się do mnie. – Chcę być częścią twojego życia, niezależnie od tego, co zdecydujesz. Będę przy tobie, nie musisz się martwić.
Chciał być wsparciem, a ja nie mogłam przestać myśleć o tym, jak daleko zabrnęłam.
– Musimy zapomnieć o tej nocy. Nie mogę tego zniszczyć. Nie mogę zniszczyć naszej rodziny – wyznałam.
Patrzył na mnie, a w jego oczach było coś, czego nie potrafiłam zrozumieć. Może żal, może rozczarowanie, a może coś więcej.
– Dobrze. Uszanuję twoją decyzję, ale nie myśl, że będzie to dla mnie łatwe – powiedział, odsuwając się. Czułam, że oboje pogrążamy się w uczuciu, które nas przewyższa.
Łukasz wracał do domu jak zwykle – zmęczony, przygaszony i z głową pełną spraw z pracy. Jednak tego wieczoru, gdy stanął w progu, spojrzał na mnie uważniej. Jego wzrok zatrzymał się na mnie dłużej niż kiedykolwiek w ostatnich miesiącach.
– Wszystko w porządku? – Zapytał.
– Tak – wymamrotałam. Jednak czułam, że dłużej nie potrafię ukrywać przed nim tego, co we mnie narastało.
Nie mogłam tego ukrywać
– Martyna, co się dzieje? Przecież widzę, że jesteś w ciąży – powiedział ostrym tonem, a ja poczułam, że moje kłamstwa właśnie uderzyły mnie z całą siłą. – Czy ty ukrywasz coś przede mną? – rzucił.
Zapadła cisza. Nie odpowiedziałam, ale mój brak reakcji tylko pogłębił jego podejrzenia.
– Czy to ma coś wspólnego z moim ojcem? – Dodał. Zaniemówiłam, nie mogąc ukryć zaskoczenia.
Jak długo nosił w sobie te podejrzenia? Wiedział? Spojrzałam na niego, ale nie potrafiłam wykrztusić ani słowa. Wtedy zobaczyłam, jak w jego oczach pojawia się coś, czego nie widziałam nigdy wcześniej – prawdziwa, głęboka pogarda.
– Jeśli myślisz, że możesz mnie tak oszukać, to bardzo się mylisz – powiedział zimno, a jego głos brzmiał obco.
Długo zwlekałam, zanim podjęłam ostateczną decyzję. Moje małżeństwo było już tylko cieniem dawnych uczuć – przepełnione milczeniem, chłodem i wzajemnymi pretensjami. Nawet kiedy Łukasz był obok, czułam się samotna. Coraz bardziej uświadamiałam sobie, że ta relacja nie miała już przyszłości, a przedłużanie tego związku tylko nas oboje wyniszczało.
– Łukasz… – zaczęłam. – Wiem, że oboje zasługujemy na coś więcej.
Wspierał mnie
Patrzył na mnie bez wyrazu, z twarzą wyrytą bólem i zmęczeniem. Nie zaprotestował, nie próbował się sprzeczać. Był tak samo wyczerpany jak ja.
– Rozwód… To jedyne wyjście – dodałam cicho.
– Może tak – odpowiedział po chwili, spuszczając wzrok, jakby wszystko w nim się poddało. – Ja też nie mogę tak żyć.
Zaledwie kilka dni później mąż wyprowadził się z mieszkania, a ja zostałam sama z myślami i nadchodzącym macierzyństwem. Przez te pierwsze dni samotność była niemal nie do zniesienia. Czułam się winna, rozbita, ale mimo wszystko wiedziałam, że ta decyzja była konieczna.
Wtedy pojawił się Andrzej. Przyjechał bez zapowiedzi, przynosząc zakupy . Uśmiechnął się, jakby chciał dodać mi otuchy, choć i w jego oczach widziałam niepewność.
– Wiem, że to wszystko nie jest łatwe – zaczął, patrząc na mnie z wyrazem szczerości, której tak mi brakowało. – Ale jeśli pozwolisz, będę cię wspierał. Wiem, co to oznacza, i nie zamierzam się wycofać. Będę przy tobie, przy dziecku, niezależnie od tego, co zdecydujesz.
Oboje wiedzieliśmy, że nasza sytuacja jest daleka od ideału, ale to, co mnie czekało, było nowym początkiem – z dala od iluzji, kłamstw i rozczarowań.
Martyna, 28 lat