Reklama

Uwielbiam zabawy w łóżku. Nic na to nie poradzę. Po prostu taka jest moja natura. Kiedy przez parę dni nie mam partnera, rośnie we mnie ogromne napięcie, poddenerwowanie… Nie potrafię się na niczym skoncentrować, w głowie kołacze mi się tylko jedna myśl – jak najszybciej pozbyć się tego uczucia.

Reklama

Trudno się dziwić, że w moim życiu przewinęło się sporo facetów. Nie chodzi o to, że skakałam do łóżka z każdym napotkanym gościem, czy to na jakiejś imprezie, czy po prostu będąc na mieście. Po prostu zazwyczaj był ktoś, kto trzymał się blisko i dbał o to, żebym nie narzekała na brak seksu.

Sporo moich relacji opierało się wyłącznie na tym, chociaż z kilkoma facetami próbowałam nawet mieszkać pod jednym dachem. Niestety to nie była dobra decyzja. Szybko pojawiały się konflikty i przemilczane problemy. A co gorsza, psuło się też pożycie w sypialni. Dlatego po jakimś czasie postanowiłam ograniczyć się tylko do przelotnych romansów. Zero zobowiązań, pustych obietnic czy zaangażowania emocjonalnego. Liczyło się jedynie zaspokojenie fizycznych potrzeb.

Brakowało mi domowego ciepła

Nie sądziłam, że postępuję niewłaściwie. Skoro oboje byliśmy wolni, a między nami iskrzyło, to czemu mielibyśmy sobie odmówić wspólnej nocy? Związki z żonatymi facetami były dla mnie tematem tabu. Od tej reguły nigdy nie odstępowałam. Tata zdradzał moją mamę na prawo i lewo. Byłam świadkiem jej cierpienia, łez. Za nic w świecie nie chciałabym, aby jakakolwiek inna kobieta z mojego powodu czuła się podobnie...

Latami taki stan rzeczy całkowicie mnie satysfakcjonował. Posiadanie potomstwa i zakładanie rodziny nie zaprzątały mojej głowy. Cała moja energia skupiała się na pracy zawodowej. Jako osoba przedsiębiorcza i utalentowana błyskawicznie wspinałam się po kolejnych stopniach kariery. Udało mi się sprawić sobie własne mieszkanie i całkiem fajne auto. Moje zarobki były naprawdę dobre.

Wydawałoby się, że powinnam skakać z radości, ale tak nie było. Z dnia na dzień coraz bardziej uświadamiałam sobie, że powoli mam serdecznie dosyć tych przelotnych znajomości i przygodnego seksu. Zatęskniłam za kimś, z kim mogłabym dzielić nie tylko pościel, ale również wszelkie wzloty i upadki. Niestety mężczyźni, których poznawałam, nadawali się wyłącznie do wspólnego spędzania nocy. Albo prowadzili zbyt hulaszczy tryb życia, albo nie mieli grosza przy duszy, albo brakowało im oleju w głowie. Powolutku zaczynałam akceptować przygnębiającą wizję, że do końca swoich dni zostanę starą panną. Aż tu nagle, rok temu, wpadłam na Jakuba.

Spotkaliśmy się pierwszy raz na ślubie mojej kumpeli, Patrycji. Od pierwszego wejrzenia zrobił na mnie wrażenie. Nie tylko był niezwykle atrakcyjny, ale także, jak się potem dowiedziałam, całkiem nieźle sytuowany. Prowadził dobrze prosperującą sieć e-sklepów i akurat stawiał własny dom. Niby kasa nie grała dla mnie większej roli, bo akurat nie narzekałam na jej brak, ale wiadomo – lepiej związać się z gościem, który ma coś własnego niż z jakimś lekkoduchem bez grosza przy duszy.

W trakcie weselnej imprezy między nami nie zaszło nic szczególnego. Parę razy zapraszał mnie do tańca, zagadywał, posyłał sympatyczne uśmiechy. Gdy impreza dobiegła końca, wymieniliśmy się numerami telefonów. I tyle! Żadnych czułości, propozycji spotkania… Trochę mnie to zaskoczyło, a nawet, nie będę ukrywać, zdenerwowało. Jestem bardzo atrakcyjną dziewczyną i faceci z reguły od razu umawiali się ze mną na randki. Ewentualnie dzwonili następnego dnia. A ten gość – cisza! Zdecydowałam, że pogadam o tej sytuacji z Patrycją.

– Daj spokój… Ten chłopak wciąż cierpi po nieudanym związku. Nikt nie zna szczegółów, ale zerwał z dziewczyną na dwa miesiące przed weselem. Od tamtego czasu nie ma chęci na nową relację. Mnóstwo dziewczyn już próbowało go poderwać, ale żadnej się nie udało. Moim zdaniem, powinnaś znaleźć sobie kogoś łatwiejszego w obsłudze – zasugerowała mi przyjaciółka.

Puściłam jej rady mimo uszu

Ten facet tylko bardziej mnie fascynował. Poza tym uwielbiam stawiać czoła trudnościom. Kręciłam się przy nim tak długo, aż w końcu mi się poszczęściło. On zakochał się we mnie bez pamięci. Po pół roku zdecydowaliśmy się na wspólne zamieszkanie.

Moje życie tonęło w barwach szczęścia, bo mój wybranek, Kuba, został moim księciem z bajki. Otoczył mnie swoją troską i opieką, zabierając w podróże po krainie uniesień podczas intymnych wieczorów we dwoje, szepcząc do uszka najsłodsze komplementy. A co najlepsze, w sypialni też radził sobie całkiem nieźle.

Przyznaję, że bywał czasem odrobinę niezgrabny i pozbawiony wyczucia, ale rekompensował to ogromnym zapałem. Co więcej, wywierał na mnie piorunujące wrażenie. Nawet drobna pieszczota z jego strony sprawiała, że wpadałam w uniesienie. Doszłam do wniosku, że jeśli włożę trochę wysiłku w jego edukację i zdradzę mu parę sypialnianych sekretów, to zyskam w nim prawdziwy diament.

Nasze pierwsze wspólne chwile były jak z bajki. Oboje pławiliśmy się we wzajemnym uczuciu i bliskości... Głęboko wierzyłam, że to mężczyzna mojego życia, z którym się zestarzeję. Że nic na świecie nas nie rozłączy. Szybko jednak miałam odkryć, jak bardzo jestem w błędzie. Parę tygodni temu, gdy odpoczywaliśmy w pościeli po upojnych igraszkach, poczułam się odprężona i usatysfakcjonowana. Kuba szybko łapał, o co chodzi w tych sprawach i radził sobie coraz sprawniej.

– Powiedz, z iloma chłopakami byłaś, zanim mnie poznałaś? – wypalił ni stąd ni zowąd.

Aż oniemiałam. Żaden z moich poprzednich facetów nie zadawał mi takich pytań. Prawdę mówiąc, ja również nigdy nie miałam ochoty opowiadać o swoich wcześniejszych związkach.

– Po co ci ta wiedza?

– No wiesz, ty jesteś taka obeznana w tych sprawach, dokładnie wiesz, czego oczekujesz… Na pewno miałaś mnóstwo kochanków przed naszym związkiem… Przy nich to pewnie wypadam dość mizernie…

– Skarbie, daj temu spokój, czy to naprawdę aż tak istotne? Jakie to ma znaczenie, co było kiedyś? W tym momencie liczysz się tylko ty. I jesteś po prostu idealny! We wszystkich aspektach! – musnęłam ustami jego policzek i ruszyłam w stronę łazienki.

Miałam nadzieję, że odpuści

Kiedy wróciłam, Kuba już smacznie chrapał w łóżku. Stwierdziłam, że moja odpowiedź go usatysfakcjonowała i temat jest zamknięty. Jednak nie doceniłam jego ciekawości… Kolejnego dnia wieczorem znowu zaczął wypytywać o to samo. Starałam się zmienić temat, tłumaczyłam, że nadmierna ciekawość nie prowadzi do niczego dobrego i nie mam ochoty drążyć tej kwestii, ale on był nieustępliwy.

– To nie dlatego, że jestem wścibski. Po prostu chcę cię trochę sprawdzić. Zależy mi na tym, żebyśmy byli wobec siebie otwarci, żebym mógł ci w pełni zaufać i mieć pewność, że naprawdę mnie kochasz. Chyba to nic nadzwyczajnego, co? – wyjaśnił.

– Serio? W takim razie może ty pierwszy odpowiesz na parę pytań. Jak wiele dziewczyn było przed naszym związkiem? – przeszłam do kontrataku, licząc na to, że poczuje się zmieszany i da sobie spokój. Ale nic z tego.

– Jesteś czwartą… – odparł. – No widzisz, nie mam przed tobą żadnych tajemnic. I oczekuję tego samego z twojej strony.

No to mu odpowiedziałam. Jasne, że nie wspomniałam o każdym z nich. Zależało mi, żeby nie poczuł się przy nich gorszy. Wyznałam prawdę o paru facetach. Rzecz jasna, od razu go zapewniłam, że tamci to było jedno wielkie nieporozumienie, że dopiero on dał mi poczuć, co oznacza być z prawdziwym mężczyzną. Miałam pewność, że to w zupełności wystarczy, że go to uspokoi i mile połechce jego męską dumę. Ale tylko dolałam oliwy do ognia.

Mój chłopak Jakub przeszedł totalną metamorfozę. Niemal z dnia na dzień. Z sympatycznego gościa stał się nieufnym, zazdrosnym despotą. Opanowało go coś w rodzaju obłędu. Nie mijała doba bez powracania do tego wątku. Ciągle drążył temat sprawności seksualnej moich eks partnerów, ich aparycji, pragnął poznać detale naszych schadzek.

Upierał się, żebym mu wyjawiła, czemu się z nimi spotykałam. Starałam się mu wytłumaczyć, że w końcu skończyłam 30 lat i nie da się oczekiwać, że wciąż będę dziewicą. Że takie wypytywanie mnie zawstydza... Błagałam go, żeby w końcu dał temu spokój, bo przecież oboje mamy jakieś doświadczenia i to nie jest istotne. Ale nic to nie dało. Ciągle zadawał te same pytania. I wszczynał kłótnie.

Przekonałam się, że otwartość nie zawsze wychodzi na dobre

Rozmowy to był dopiero początek. Jego zachowanie w sypialni również uległo zmianie. Zrobił się agresywny. Przestało go obchodzić moje zadowolenie. Liczyło się tylko jego własne spełnienie. A gdy odmawiałam zbliżeń, to próbował mnie zmusić. Pewnego razu posunął się nawet do tego, że mnie uderzył!

Co się z tobą stało? Czemu się tak do mnie odnosisz? – zapytałam z rozpaczą w głosie.

– A jak mam się odnosić? Traktuję cię jak ladacznicę! Bo przecież nią jesteś – syknął, a we mnie zawrzała złość.

– Takim się płaci za usługi! – warknęłam.

Podniósł się z posłania i chwycił portfel.

– Starczy ci tyle, czy oczekujesz większej kwoty? – cisnął we mnie garścią pieniędzy.

Dopiero wtedy dotarło do mnie, że bez sensu dalej to ciągnąć. Moje wyobrażenia o szczęśliwym życiu rozpadły się na kawałki, niczym krucha, szklana kula. Spakowałam manatki i wyniosłam się z mieszkania. W sercu czułam przejmujący smutek, bo głęboko wierzyłam, że damy radę. Przecież kiedyś układało nam się tak dobrze… Kompletnie nie rozumiem, jak człowiek potrafi przejść aż taką przemianę.

Znowu jestem singielką. W tej chwili nie widzę nikogo na horyzoncie, z kim mogłabym stworzyć coś poważnego. Ale kiedy już taki ktoś się znajdzie, w żadnym wypadku nie powiem mu, z iloma facetami byłam wcześniej. Skłamię, że to on jest tym jedynym, mężczyźni chyba wolą takie bajki…

Reklama

Kalina, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama