„Gdy na weselu pojawiła się była mojego męża, przeczuwałam kłopoty. Ale nie podejrzewałam, że tak się to skończy”
„A potem złapałam ten moment – jej spojrzenie i wzrok Kamila. Dłuższy niż powinien. Nieudolnie odwrócił głowę, ale było już za późno. Zobaczyłam to. I poczułam coś więcej niż niepokój. Pojawiło się to dziwne uczucie w żołądku. Jakby mnie nie było, jakbym patrzyła na swoje własne wesele z boku”.

- Redakcja
Nigdy nie należałam do dziewczyn, które od dzieciństwa marzyły o białej sukni. Ale kiedy Kamil poprosił mnie o rękę, zamarzyłam. O wszystkim. O tym, jak będę wyglądać, o zapachu białych róż w bukiecie, o jego spojrzeniu, kiedy mnie zobaczy, o podróży poślubnej do Włoch. Bo Kamil... Kamil był moim bezpiecznym światem.
Spokojny, trochę zamknięty w sobie, ale czuły. Przy nim czułam się ważna. I może właśnie dlatego tak długo planowałam ten dzień – nasz ślub. Przez wiele miesięcy wszystko kręciło się wokół tej uroczystości. Suknia, sala, DJ, menu, dekoracje... Jednocześnie czułam, jak gdzieś głęboko, w środku mnie, narasta cichy niepokój. Taki bez wyraźnego powodu. Może przez Kamila? Coraz częściej był zamyślony, uciekał spojrzeniem, jakby coś ukrywał. Ale zrzucałam to na stres.
Rodzina Kamila była w porządku. Jego mama – trochę chłodna, ale nie wroga. Ojciec prawie się nie odzywał. A Tomek, jego starszy brat? Zawsze dziwny. Głośny, lubiący błyszczeć. Nigdy nie rozumiałam, jak bardzo różni mogą być bracia. Kamil – introwertyk, Tomek – dusza towarzystwa. Czasem zastanawiałam się, czy Kamil w ogóle go lubi.
Na dwa dni przed ślubem wszystko było gotowe. Ja – wymęczona, niewyspana, z cieniami pod oczami i toną lakieru na włosach. Kamil mówił, że wyglądam cudownie. Ale jego uśmiech był nieco zbyt mechaniczny. Jeszcze wtedy myślałam, że tylko mi się wydaje.
– Jesteś gotowa? – zapytała mnie wtedy świadkowa.
– Gotowa. – skłamałam.
Nie wiedziałam, że zbliżam się do najgorszego dnia w moim życiu.
To był początek końca
Weszłam na salę jako ostatnia. Wszyscy już siedzieli, kelnerzy roznosili przystawki, ktoś rozlał wino na obrus, a DJ próbował rozruszać gości. Uśmiechałam się do każdego, ale czułam, jak wszystko się we mnie spina. Wiedziałam, że to stres. A przynajmniej tak sobie tłumaczyłam. Nie byłam gotowa na to, co miało zaraz nastąpić.
Zobaczyłam go kątem oka. Wysoki, pewny siebie, rozbawiony jak zwykle. Tomek. Wszedł z nową partnerką pod rękę, a kiedy ją zobaczyłam, przez chwilę naprawdę pomyślałam, że mam omamy. Zatrzymałam się w pół kroku.
– To nie może być ona, prawda? – szepnęłam do Anki, mojej koleżanki z pracy, która właśnie poprawiała welon.
– Kto? – Anka spojrzała w ich stronę. – O matko... To ona?
Nie odpowiedziałam. Wystarczyło jedno spojrzenie. Natalia. Była narzeczona Kamila. Trzy lata razem, podobno rozstali się w zgodzie, jeszcze zanim się poznaliśmy. Tak mówił Kamil. Że to było dawno, że nic już ich nie łączy. Natalia wyglądała jak wyjęta z katalogu. Czerwone usta, idealna sylwetka, szpilki jak z pokazów mody. I to spojrzenie. Takie, które znałam z przeszłości – oceniające, spokojne, jakby wiedziała więcej niż inni.
Podeszłam do Kamila, który siedział przy naszym stole, i pochyliłam się tak, żeby nikt poza nim nie słyszał.
– Nie powiedziałeś mi, że ona będzie. To Natalia. Ta twoja Natalia.
Spojrzał na mnie, ale jego twarz była pusta.
– Nie wiedziałem, że Tomek ją przyprowadzi – powiedział po chwili, jakby nie bardzo go to obchodziło.
Zamrugałam. Czekałam, że doda coś więcej. Że zapyta, czy się dobrze czuję. Że się zdenerwuje. Ale on wrócił do rozmowy z ojcem.
Patrzyłam, jak Tomek prowadzi Natalię na parkiet. Tańczyli lekko, płynnie, jakby ćwiczyli to wcześniej. Ona co chwilę śmiała się, odgarniała włosy, zerkała w stronę naszego stołu. A potem złapałam ten moment – jej spojrzenie i wzrok Kamila. Dłuższy niż powinien. Nieudolnie odwrócił głowę, ale było już za późno. Zobaczyłam to. I poczułam coś więcej niż niepokój. Pojawiło się to dziwne uczucie w żołądku. Jakby mnie nie było, jakbym patrzyła na swoje własne wesele z boku.
– Dominika, zatańczysz? – zapytał wujek, ale odmówiłam. Nie mogłam. Patrzyłam tylko, jak Natalia znowu kręci się po sali, jak Tomek całuje ją w dłoń, a Kamil nie potrafi oderwać od niej wzroku.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten taniec będzie początkiem końca.
Czułam się zdradzona
W hotelowym pokoju było cicho. Światła miasta wpadały przez zasłony, a cienie kładły się na białej pościeli. Suknia leżała na fotelu, welon zsunął się na podłogę. Siedziałam na skraju łóżka, w samej halkce, zmywając makijaż. Kamil rozpiął już koszulę, ale zamiast się przebrać, stał przy oknie i patrzył na parking. Cisza między nami była ciężka, lepka.
– Patrzyłeś na nią, jakbyś nadal ją kochał – powiedziałam cicho.
Odwrócił się powoli. Nie zaprzeczył. Nie zdziwił się.
– Nie dramatyzuj. To już przeszłość.
– To była przeszłość, którą zataiłeś. I która właśnie zrujnowała mój ślub – głos mi zadrżał, ale nie przestałam mówić. – Czy ty rozumiesz, co to znaczy, kiedy panna młoda przez całą noc czuje się jak statysta na własnym weselu? Jakby scena należała do kogoś innego?
– Dominika, nie wiedziałem, że Tomek z nią jest. Serio.
– I to cię usprawiedliwia? – przerwałam. – Nawet gdybyś naprawdę nie wiedział... Patrzyłeś na nią tak, że aż ludzie zaczęli szeptać. Myślisz, że tego nie widziałam? Że nie zauważyłam, jak zamilkłeś, kiedy weszła?
Podszedł bliżej, usiadł obok. Czułam jego obecność, ale nie chciałam jej. Chciałam prawdy, a nie bliskości.
– To nic nie znaczy – powiedział.
– Ale znaczyło. Dla mnie. Przez całą noc czułam się przezroczysta. Zamiast cieszyć się weselem, patrzyłam, czy znowu się na nią gapisz. Czy ona znowu się uśmiechnie w twoją stronę. I wiesz co? Najgorsze, że nie potrafiłam sobie wmówić, że to tylko przypadek.
Wstałam, podeszłam do walizki. Musiałam się ruszyć, zrobić cokolwiek, żeby nie zwariować. W głowie krążyły obrazy – jak Natalia poprawia włosy, jak Kamil odwraca głowę, jak milczy.
– Nie planowałem tego – powiedział.
– Ale pozwoliłeś, żeby się wydarzyło. Nawet nie próbowałeś ich powstrzymać.
Odwróciłam się i spojrzałam mu prosto w oczy. Nie miałam już siły płakać. Czułam tylko to narastające uczucie zdrady. Może nie cielesnej, nie takiej oczywistej. Ale emocjonalnej. Czułam, że on był z nią dziś bardziej, niż był ze mną.
Nie odpowiedział. I może to bolało najbardziej.
Wszystko stało się jasne
Zawsze wydawało mi się, że zdjęcia ślubne będą pamiątką na całe życie. Czymś, co się przegląda z czułością, pokazuje dzieciom, przyjaciółkom, oprawia w ramki. A ja kilka dni po weselu siedziałam na kanapie, przeglądając surowe pliki od fotografa i czułam, jak coś mnie ściska za gardło. Nie szukałam już wspomnień. Szukałam śladów.
Na pierwszym zdjęciu Natalia i Tomek tańczą. On się śmieje, ona patrzy... nie na niego. W drugim ujęciu Kamil rozmawia z kimś przy stole, ale jego wzrok znów biegnie poza kadr. Kolejne ujęcia, kolejne minuty – i te same spojrzenia, te same uśmiechy. Zaczęłam robić zbliżenia, zatrzymywać kadr, analizować ułożenie dłoni, linię ust.
Potem usłyszałam głos z kuchni. Cichy, spięty. Podeszłam bliżej. Drzwi były lekko uchylone. Kamil rozmawiał przez telefon, ale i tak słyszałam słowa, które padały z obu stron.
– Mówiłem, żebyś jej nie przyprowadzał. To był nasz dzień...
Chwila ciszy. Jakiś stłumiony śmiech po drugiej stronie.
– Myślałem, że w końcu ci przeszło – odpowiedział Tomek.
Stałam tam, jakby mnie wmurowało. Cofnęłam się bezszelestnie i usiadłam z powrotem przy laptopie. Udawałam, że nic nie słyszałam, kiedy Kamil wszedł do salonu. Ale wszystko do mnie dotarło. Wiedział, że Natalia będzie. I nie zrobił nic, żeby temu zapobiec.
Wieczorem nie wytrzymałam.
– Co to znaczy „w końcu ci przeszło”? – zapytałam wprost. – Ty nadal coś do niej czujesz, prawda?
Kamil uniósł wzrok znad książki. Miał w oczach coś, co przypominało zdziwienie, ale nie zaskoczenie. Raczej jakby nie sądził, że odważę się zapytać.
– O co ci chodzi?
– Usłyszałam rozmowę z Tomkiem – odpowiedziałam. – I nie chcę więcej twojego milczenia. Po prostu powiedz: tak czy nie?
Przez chwilę tylko patrzył na mnie. Potem spuścił wzrok. A ja wiedziałam już wszystko. Nie musiał mówić nic więcej. Milczenie było gorsze niż jakiekolwiek słowo.
Nie wiedziałam, na czym stoję
Nie planowałam tego. Ale któregoś dnia po prostu do niej poszłam. Weszłam do galerii handlowej, gdzie pracowała jako stylistka w butiku, i powiedziałam do siebie: „Albo teraz, albo nigdy.” Było jeszcze przed południem, więc w sklepie panowała cisza. Natalia stała przy wieszaku z płaszczami, przeglądała metki. Zauważyła mnie po chwili, uśmiechnęła się, jakbyśmy były dobrymi znajomymi, które przypadkiem spotkały się po latach.
– Cześć – powiedziała, jakby to był zwyczajny dzień.
– Wiedziałaś, że to zniszczy mój dzień? – zapytałam prosto z mostu.
Uśmiech nie zniknął jej z twarzy, ale coś się w niej zmieniło. Przesunęła dłonią po rękawie płaszcza, zanim odpowiedziała.
– To był też mój dzień. Przypomnienie, co straciłam… i co on stracił.
– Co to ma znaczyć?
– To, że miłość nie zawsze się kończy wtedy, kiedy kończy się związek – odpowiedziała spokojnie, jakby mówiła o filmie, który właśnie oglądała.
Zatkało mnie. Patrzyłam na nią i zastanawiałam się, czy mówi prawdę, czy tylko gra. Ale widziałam w jej oczach coś więcej niż satysfakcję. Był tam żal. Może nawet nostalgia.
– Mieliście kontakt przed weselem? – zapytałam.
Nie zaprzeczyła. Nie potwierdziła. Po prostu wzruszyła ramionami.
– Przypadkowe spotkanie. Dwie kawy. Może trzy. Może coś więcej. A może nie. To zależy, co chcesz usłyszeć.
– Prawdę – odpowiedziałam natychmiast.
Natalia podeszła do lady, oparła się o nią i popatrzyła w stronę wystawy.
– Prawda? Prawda jest taka, że gdyby Kamil naprawdę był szczęśliwy, nie zaprosiłby mnie do swojego świata. A nawet jeśli nie zaprosił wprost, to nie zamknął drzwi. Były otwarte na oścież.
Chciałam ją uderzyć. Albo wyjść. Albo zacząć krzyczeć. Ale nie zrobiłam nic z tych rzeczy. Tylko stałam, a potem powoli się odwróciłam.
– Wiesz – powiedziałam na odchodne – jeśli twoim celem było, żebym zwątpiła w swoje małżeństwo, to gratuluję. Udało ci się.
Natalia nic nie powiedziała. Tylko patrzyła za mną, kiedy wychodziłam. I pierwszy raz od wesela miałam wrażenie, że naprawdę nie wiem, z kim się związałam.
Dominika, 28 lat
Czytaj także:
- „Sprzedałam działkę za 50 tysięcy i oddałam kasę wnukowi. Miał spełniać marzenia, a nie spłacać długi”
- „Teściowa ma mnie za chodzącą porażkę i daje mi poradniki idealnej żony. Szybko jej pokazałam, że jest w błędzie”
- „Posiadówki w ogrodzie z mężem mojej ciotki przeniosły się na kanapę. Słono zapłaciłam za ten zakazany owoc”