Reklama

Kiedy zamykałam oczy, widziałam siebie w białej sukni, z bukietem w dłoni, jak idę do ołtarza. Wszystko było dopięte na ostatni guzik – sala zarezerwowana, orkiestra opłacona, fotograf podpisany. Mama powtarzała, że organizuję ślub jak żołnierz manewry, bo niczego nie zostawiam przypadkowi. I może miała rację. Przecież od dziecka marzyłam o tym dniu.

Reklama

Z Igorem poznaliśmy się trzy lata temu na konferencji firmowej. On – w eleganckim garniturze, uśmiechnięty, czarujący. Ja – wtedy jeszcze nieśmiała, zapatrzona w niego jak w obrazek. Pierwsza randka, pierwszy wspólny wyjazd, pierwsze święta u mojej mamy… Wszystko układało się jak w bajce. I może właśnie dlatego nigdy nie pytałam go o pieniądze. Wydawało mi się to mało romantyczne, a poza tym – ufałam mu.

Wspólne konto założyliśmy, kiedy zaczęliśmy odkładać na wesele. Wpłacałam swoje, on swoje i byłam pewna, że nic złego nie może się wydarzyć. Dopiero od kilku tygodni zaczęłam zauważać coś dziwnego. Igor nagle zaczął odkładać telefon ekranem do stołu. Bywał drażliwy, szczególnie, gdy pytałam go o przelewy. Niby żartował, że to stres przedślubny, ale w jego oczach widziałam niepokój, którego nie potrafił ukryć. Czasem budziłam się w nocy i patrzyłam, jak przewraca się na drugi bok. Zastanawiałam się, czy naprawdę chodzi tylko o ślubny stres… czy może o coś, czego boi się przede mną.

Nasze oszczędności zniknęły

W sobotnie przedpołudnie usiadłam z kubkiem kawy przed laptopem. Chciałam wreszcie uregulować zaliczkę na podróż poślubną – dwutygodniowy wyjazd do Grecji, o którym marzyliśmy od miesięcy. Uśmiechałam się sama do siebie, wpisując dane logowania. Już widziałam oczami wyobraźni nas na plaży, z kieliszkiem wina w dłoni. Ekran załadował się i… w pierwszej chwili pomyślałam, że to pomyłka. Kwota na koncie była o połowę mniejsza niż powinna. Przetarłam oczy, odświeżyłam stronę. Nic się nie zmieniło. Zniknęły prawie wszystkie oszczędności.

– Igor! – zawołałam drżącym głosem. – Chodź tu natychmiast!

Przyszedł powoli, jakby wiedział, co zaraz zobaczy.

Co się stało z pieniędzmi?! – obróciłam ekran w jego stronę.

– Musiałem… coś załatwić – odpowiedział po chwili ciszy, a jego głos zabrzmiał dziwnie matowo.

– Jak to „załatwić”? – nie mogłam uwierzyć. – To miały być nasze pieniądze na ślub, podróż, przyszłość!

– Lena, spokojnie. To nic wielkiego. Wszystko wyjaśnię – unikał mojego spojrzenia.

– Wyjaśnij teraz! – podniosłam głos, czując, jak krew uderza mi do skroni.

– Nie ma sensu się nakręcać. Zajmę się tym – odpowiedział wymijająco, jakby mówił do dziecka.

Czułam, że coś we mnie pęka. Nagle pojawiła się w głowie absurdalna myśl, że może mnie zdradza. Że wydaje pieniądze na inną kobietę, na jakieś ukryte życie. Ale zaraz potem dotarło do mnie coś jeszcze gorszego. Igor nie chciał mi powiedzieć prawdy. Odwrócił się, wyszedł do drugiego pokoju i zostawił mnie samą, z pustym kontem i jeszcze bardziej pustym sercem.

Dawno przestał być szczery

Nie spałam całą noc. Patrzyłam w sufit, słyszałam spokojny oddech Igora obok i czułam, jak we mnie narasta niepokój. Rano poszłam do mamy. Od razu zauważyła, że coś jest nie tak.

– Co się dzieje, Lena? – zapytała, stawiając przede mną talerz z kanapkami.

– Pieniądze… zniknęły z konta. Igor coś ukrywa – wyszeptałam.

Mama odsunęła talerz, patrząc na mnie uważnie.

– Jak ktoś zaczyna kłamać o pieniądzach, to znaczy, że ukrywa coś poważnego. Uważaj, córuś. Miłość miłością, ale życie to liczby, a liczby nie kłamią.

Wieczorem zadzwoniłam do Darii. W jej głosie od razu było słychać gniew.

On ci coś kręci. Sprawdź wyciągi, przelewy, wszystko. I postaw sprawę jasno. Nie daj się zwodzić, Lena. Masz prawo wiedzieć, co się dzieje.

Pod wpływem jej słów zebrałam się na odwagę. Igor siedział w salonie, przeglądając telefon.

– Igor, powiedz mi wprost – zaczęłam, próbując utrzymać spokój. Masz jakieś długi?

Podniósł głowę, a w jego oczach zobaczyłam coś, co przeszyło mnie na wskroś – strach.

– Nie, skąd ci to przyszło do głowy?! – wybuchł gwałtownie, aż podskoczyłam.

– Bo z konta zniknęły nasze oszczędności! – odparłam ostro. – Nie chcę wymówek. Chcę prawdy.

Odwrócił wzrok, przesunął dłonią po karku, ale milczał. Ta cisza bolała bardziej niż krzyk. Wtedy zrozumiałam, że jego nerwowa reakcja jest zbyt przesadzona, by mogła być szczera. W mojej głowie kiełkowało coraz mocniejsze podejrzenie, że Igor nie tylko coś ukrywał. On już dawno przestał być ze mną szczery.

Mówił jakieś puste frazesy

Kilka dni później wróciłam wcześniej z pracy. W mieszkaniu panowała cisza, tylko zza drzwi sypialni dobiegał stłumiony głos Igora. Chciałam już wejść, kiedy usłyszałam słowa, które zatrzymały mnie w progu.

– Proszę, przesunąć termin… Ja wiem, raty są zaległe, ale nie mogę się teraz wyłożyć. Za miesiąc biorę ślub, rozumie pan? Hipoteka, komornik, to wszystko mnie dobija…

Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Przylgnęłam do ściany, nie wierząc w to, co słyszę. Komornik? Hipoteka? A on udawał, że wszystko jest w porządku.

– Tak, spróbuję coś jeszcze wpłacić… Ale naprawdę, proszę dać mi trochę czasu – zakończył rozmowę i westchnął ciężko.

Nie wytrzymałam. Weszłam do pokoju, drzwi zatrzasnęły się za mną z hukiem. Igor aż podskoczył.

– Więc to prawda? – zapytałam zimnym głosem. – To dlatego nasze konto jest puste?

Patrzył na mnie jak dziecko złapane na gorącym uczynku. Przez chwilę milczał, aż w końcu wyszeptał:

– Bałem się, że jeśli się dowiesz… odejdziesz. Kredyt wziąłem dawno, jeszcze zanim się poznaliśmy. Myślałem, że dam radę. To był mój błąd.

– Błąd?! – krzyknęłam. – To było nasze życie, nasze pieniądze! Jak mogłeś ukrywać coś takiego?!

– Kocham cię, Lena – powtarzał drżącym głosem. – Nie chciałem cię stracić.

Ale te słowa brzmiały jak pusty frazes. Zrozumiałam, że ślub, na który czekałam całe życie, nie może się odbyć. Bo jak mogłam stanąć przed ołtarzem z człowiekiem, który przez lata karmił mnie kłamstwem? Wszystkie moje marzenia rozsypały się w jednej chwili, jak porcelanowa filiżanka rzucona o podłogę.

Łzy napłynęły mi do oczu

Wieczorem poszłam do mamy. Słuchała mnie bez słowa, a ja dygotałam z każdym zdaniem, opowiadając o kredycie, komorniku, pustym koncie.

– Córko – odezwała się w końcu. – On cię nie zdradził z inną kobietą. Tylko zrobił coś gorszego. On zdradził twoje zaufanie. A bez tego nie da się żyć razem.

Łzy napłynęły mi do oczu, bo wiedziałam, że ma rację.

Następnego dnia spotkałam się z Darią. Siedziałyśmy w kawiarni, a ona waliła prosto z mostu:

– Lena, nie możesz tego zostawić. On cię oszukał, ale też okradł. To były twoje pieniądze. Walcz o nie, rozumiesz?

– Ale ja nie chcę już walczyć o niego – odpowiedziałam cicho.

– I bardzo dobrze. Ale o kasę walcz, bo inaczej do końca życia będziesz spłacać jego błędy.

Kiedy wieczorem Igor zadzwonił, żeby się spotkać, zgodziłam się – nie z tęsknoty, lecz żeby spojrzeć mu w oczy bez złudzeń. Spotkaliśmy się w parku.

– Lena, błagam – zaczął od razu. – Daj mi drugą szansę. Spłacę to, wszystko naprawię. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

– Igor – przerwałam mu stanowczo. – Nie chodzi o kredyt. Chodzi o to, że przez lata patrzyłeś mi w oczy i kłamałeś. Jak mam ci ufać?

Zamilkł. Widziałam, że nie ma już żadnych argumentów. Wróciłam do domu i długo siedziałam sama w ciemności. Myślałam o tym, że zdrada fizyczna boli, ale można ją czasem wybaczyć. Zdrada finansowa jest inna – odbiera poczucie bezpieczeństwa, sprawia, że codzienne życie staje się zagrożeniem. I obie ranią równie mocno.

Chciałam zwrotu pieniędzy

Spotkaliśmy się w małej kawiarni na rogu ulicy, tej samej, do której chodziliśmy na pierwsze randki. Tym razem atmosfera była lodowata. Ja zamówiłam czarną kawę, Igor tylko wodę.

– Chcę zwrotu mojej części pieniędzy – powiedziałam spokojnie, choć w środku cała się trzęsłam. – Jeśli nie, idziemy do sądu.

Igor uniósł wzrok znad szklanki. W jego oczach nie było już błysku czarującego mężczyzny, którego kiedyś kochałam. Była tylko pustka i zmęczenie.

– Ale ja… nie mam już tych pieniędzy – wyszeptał. – Wszystko poszło na kredyt.

To twój problem, Igor – odpowiedziałam chłodno. – Ja nie będę płacić za twoje tajemnice.

Westchnął, opuścił głowę i zaczął nerwowo bawić się łyżeczką.

– Wiedziałem, że nie dam rady spłacić wszystkiego przed ślubem – przyznał w końcu. – Ale bałem się, że jak powiem, to stracę ciebie.

– Straciłeś mnie w momencie, kiedy zacząłeś kłamać – odparłam, czując, jak głos mi drży. – A teraz chodzi już nie o miłość, ale o sprawiedliwość.

Przez chwilę milczeliśmy. Ludzie w kawiarni śmiali się, rozmawiali, kelnerka roznosiła desery, a ja miałam wrażenie, że siedzimy w szklanej klatce, odcięci od reszty świata.

– Nie chciałem tego wszystkiego – Igor mówił szeptem. – Chciałem tylko, żebyś była szczęśliwa.

– Szczęścia nie buduje się na kłamstwie – odpowiedziałam i wstałam.

Zostawiłam go przy stoliku, a na ulicy poczułam ulgę pomieszaną z bólem. To już nie był mój narzeczony. To był człowiek, który oszukał mnie bardziej, niż kiedykolwiek mogłam się spodziewać.

Nie będę żyć u boku kłamcy

Wracając do mieszkania, poczułam, jak zmęczenie spada na mnie nagle, jak ciężka kotwica. W szafie nadal wisiała biała suknia ślubna – misternie uszyta, z koronką, którą wybierałam godzinami. Kiedyś wystarczyło na nią spojrzeć, żebym się uśmiechała. Teraz była jak wyrzut sumienia, symbol złudzeń, w które tak naiwnie uwierzyłam. Na stole leżała umowa z salą weselną, zaliczka dawno wpłacona. Wszystko dopięte na ostatni guzik – tylko pana młodego zabrakło. A raczej: zabrakło uczciwości, która powinna była iść z nim w parze.

Przez kilka dni chodziłam jak w transie. Mama próbowała mnie pocieszać, Daria przekonywała, żebym walczyła o swoje. Ale ja przede wszystkim musiałam poukładać siebie. Zrozumiałam, że zdrada finansowa boli inaczej niż ta sercowa. Bo nie tylko odbiera uczucia – odbiera też poczucie bezpieczeństwa, grunt pod nogami. Człowiek zaczyna się zastanawiać, ile jeszcze było kłamstw, których nie zauważył.

Czułam gniew, ale i dziwną determinację. Nie zamierzałam już płakać po kimś, kto tyle przede mną ukrywał. Postanowiłam odzyskać swoje pieniądze, choćby miało to trwać latami i kosztować mnie mnóstwo nerwów. Ślub się nie odbył. Ale odbyła się inna uroczystość – wewnętrzne pożegnanie z naiwnością. Zrozumiałam, że nie dam się już nigdy wykorzystać. Nawet jeśli miałabym iść przez życie sama, to wolę samotność niż życie u boku kłamcy. I w tym była moja siła.

Lena, 29 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama