Reklama

Poranek zaczynał się jak każdy inny – zapach kawy, dzieci kręcące się po kuchni i Radek szepczący mi coś ciepłego do ucha. Ala poprosiła o dodatkową porcję dżemu na tosta, a Kuba jak zwykle narzekał, że mleko w jego miseczce jest za zimne. To był mój świat. Stabilny, przewidywalny, a przede wszystkim bezpieczny.

Reklama

Czułam się szczęśliwa

O takich chwilach kiedyś mogłam tylko marzyć. Po związku z Michałem obiecałam sobie, że już nigdy nie dopuszczę do siebie chaosu. Michał był burzą – gwałtowną i nieprzewidywalną. Radek był spokojnym portem, którego potrzebowałam, by stanąć na nogi. Uspokoił mój świat, otoczył troską mnie i dzieci, a ja pokochałam go za to bezgranicznie.

Słyszałam, że Michał wrócił do miasta. Ludzie mówili, że widzieli go gdzieś na rynku, w knajpie, w sklepie. Ale unikałam tych miejsc. Nie chciałam ryzykować. Mimo upływu lat myśl o nim wciąż budziła we mnie coś dziwnego – mieszaninę złości i jakiegoś dziwnego sentymentu.

To, co miałam z Radkiem, było wszystkim, czego potrzebowałam. Nie mogłam pozwolić, by demony przeszłości znów znalazły drogę do mojego życia. Ale czasem, gdy patrzyłam w lustro, miałam wrażenie, że coś nieuchronnie zbliża się do moich drzwi.

Spacerowałam wzdłuż głównej ulicy miasta, trzymając w ręku dwie torby z zakupami. Planowałam jeszcze szybki przystanek w piekarni, zanim odbiorę dzieci ze szkoły. Słońce łagodnie ogrzewało mi twarz, a powietrze pachniało zbliżającą się wiosną. Wszystko wydawało się tak… normalne.

Nagle go zobaczyłam

Niespodziewanie dojrzałam cień znajomej sylwetki, potem ten sposób, w jaki przekrzywiał głowę, jakby rozmawiał z kimś, ale myślami był zupełnie gdzie indziej. Michał. Stał na rogu ulicy, niedaleko kawiarni, z rękami w kieszeniach i spojrzeniem wbitym w przestrzeń. Przeszedł mnie dziwny dreszcz – odruch, którego nie potrafiłam kontrolować. Pomyślałam, że mogę po prostu przejść obok. Ale to było głupie.

Zanim zdążyłam skręcić, nasze spojrzenia się spotkały. Michał ruszył w moją stronę.

– Marta? – Usłyszałam jego głos, jakby przez mgłę. Był ciepły, znajomy, ale też ociężały od emocji. – Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek cię spotkam. Jak się miewasz?

Chciałam coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Stałam jak sparaliżowana, jednocześnie zła na siebie, że nie potrafię po prostu go zignorować. W końcu wymamrotałam:

– Dobrze. Wszystko w porządku. Muszę iść, dzieci czekają.

Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie, niemal biegnąc. Serce waliło mi jak młotem, a w głowie kotłowały się pytania, które nie miały prawa tam być. „Co on tu robi? Dlaczego do mnie podszedł? Czy to coś znaczy?”.

Niepokoił mnie

Wieczorem, siedząc na kanapie obok Radka, opowiedziałam mu o tym spotkaniu, nie wiedząc nawet, dlaczego to robię. Spodziewałam się żartów albo zazdrości. Radek zawsze reagował lekko na takie rzeczy. Ale tym razem coś było inaczej.

– Michał? Wrócił? – powtórzył cicho, odwracając się do mnie z wyrazem twarzy, który nie pasował do jego zazwyczaj beztroskiego spojrzenia. – Cóż… Lepiej trzymać się od niego z daleka. Nie przyniesie nic dobrego.

Zmarszczyłam brwi, zaskoczona jego tonem.

– Oczywiście. Tylko przypadek. Nie ma o czym mówić – odpowiedziałam, próbując zbagatelizować sytuację. Ale to, jak szybko zmienił temat, jak od razu się wycofał, zostawiło we mnie niepokój.

Przez resztę wieczoru czułam, jak między nami wisi coś niewypowiedzianego. Coś, czego jeszcze nie rozumiałam.

Co on tam robił?

Kolejnego dnia w biurze panował lekki chaos – ktoś zapomniał wysłać ważny raport, a dział sprzedaży próbował na szybko ratować sytuację. Siedziałam przy biurku, pochylona nad kolejną tabelą, kiedy poczułam dziwny dreszcz. Spojrzałam w stronę drzwi i zamarłam. Michał.

Stał tam, w szarej kurtce, z dłońmi wbitymi w kieszenie, jakby zastanawiał się, czy w ogóle powinien tu być. Kilka osób z biura spojrzało na niego ciekawie, ale on patrzył tylko na mnie.

– Marta, mogę z tobą chwilę porozmawiać? – zapytał spokojnie, a jego głos odbił się echem w mojej głowie. Nie odpowiedziałam, ale wstałam, wyraźnie spięta.

Zaprowadziłam go do małej sali konferencyjnej, gdzie zwykle odbywały się narady. Zamknęłam drzwi i spojrzałam na niego twardo.

– Czego chcesz? – zaczęłam, zanim zdążył się odezwać.

– Wiem, że to może być dla ciebie trudne, ale musimy porozmawiać – zaczął ostrożnie. Jego twarz była pełna napięcia. – Chodzi o Radka.

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Nie chciałam tego słuchać. Nie mogłam.

– Nie ma o czym rozmawiać – ucięłam, próbując zakończyć rozmowę, zanim się na dobre zaczęła. – Michał, moje życie z Radkiem jest idealne. Nie wiem, co próbujesz osiągnąć, ale nie zamierzam tego słuchać.

Obserwowałam go

Michał uniósł ręce w obronnym geście, ale jego spojrzenie było nieustępliwe.

– Nie przyszło mi to łatwo, ale musisz wiedzieć… Twój mąż… on nie jest tym, za kogo go uważasz.

Poczułam, jak nogi robią mi się miękkie, ale szybko się opanowałam.

– Nie interesują mnie twoje insynuacje. Moje życie jest moje. Proszę, nie wracaj.

Ruszyłam w stronę drzwi, ale jego głos mnie zatrzymał.

– Wiem, że mi nie uwierzysz, ale przynajmniej sprawdź, zanim odrzucisz to, co mówię.

Nie obejrzałam się. Wyszłam i wróciłam do biurka, starając się uspokoić drżące ręce. W głowie kotłowały mi się jego słowa. „Twój mąż nie jest tym, za kogo go uważasz”. Co to miało znaczyć? Czy to możliwe, że Michał kłamie, próbując zniszczyć to, co mam?

Tego wieczoru w domu czułam się dziwnie nieswojo. Radek wydawał się być w świetnym nastroju – przygotował kolację, żartował z dziećmi, ale ja czułam w jego zachowaniu coś nienaturalnego. Może to tylko moja wyobraźnia, może Michał posiał we mnie niepotrzebne wątpliwości. A może… naprawdę powinnam zacząć patrzeć uważniej.

Zaczęłam obserwować Radka. Późne powroty do domu tłumaczył pracą, ale telefon miał ostatnio zawsze na wyciszeniu. Gdy zajrzałam do jego kieszeni, znalazłam paragon z jakiejś restauracji, choć twierdził, że nie miał czasu na lunch.

Musiałam to sprawdzić

Nie mogłam tego dłużej ignorować. Spotkałam się z Michałem w kawiarni.

– Radek ma dziecko – zaczął wprost. – Z moją byłą, Karoliną. I nigdy ci o tym nie powiedział.

Zrobiło mi się zimno. Słowa Michała były jak echo, które nie chciało ucichnąć. Nie chciałam wierzyć, ale jego spojrzenie mówiło, że to nie jest wymysł. Poczułam, jak grunt osuwa się spod moich nóg.

Musiałam to sprawdzić. Znalazłam Karolinę na Facebooku – zdjęcia uśmiechniętego chłopca z podpisami w stylu „mój mały skarb” wstrząsnęły mną do głębi. Dziecko miało oczy Radka. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy pisałam wiadomość: „Czy możemy się spotkać?”.

Zgodziła się. Spotkałyśmy się w kawiarni. Karolina wyglądała na zmieszaną, ale nie unikała mojego spojrzenia.

– Radek nigdy ci nie powiedział? – zapytała cicho. – On czasem odwiedza Maćka, ale nigdy nie chciał się zaangażować.

Jej słowa brzmiały jak młot uderzający o szkło. Wróciłam do domu, gotowa na konfrontację.

– Ile jeszcze przede mną ukryjesz? – rzuciłam, pokazując mu zdjęcie chłopca. Twarz Radka pobladła.

– To było dawno. Nie chciałem cię zranić, ale bałem się, że stracę wszystko.

– Każde twoje słowo teraz brzmi jak kłamstwo. Jak mogłeś tak żyć? – głos mi drżał, ale wylałam całą złość. – To jest koniec.

W tej chwili nic nie miało sensu. Moje życie rozsypywało się na kawałki.

Zniszczył nam życie

Kilka dni później siedziałam sama w parku. Dzieci bawiły się na placu zabaw, nieświadome, że ich świat właśnie się rozpadł. Nie mogłam patrzeć Radkowi w oczy, choć on próbował mnie przekonać, że wszystko da się naprawić.

Spotkałam się z Michałem jeszcze raz. Chciał wiedzieć, co zrobię.

– Masz teraz wybór – powiedział. – Możesz to zostawić i zacząć od nowa. Nie musisz być z nim. Nie musisz znowu być sama.

Pokręciłam głową, czując, jak łzy pieką mnie pod powiekami.

– Nie chodzi o ciebie ani o niego. Ja już nie wiem, kim jestem. Wszystko, co budowałam, okazało się iluzją.

Nie odpowiedział. Siedzieliśmy w milczeniu, aż w końcu wyszłam. Wracając do domu, wiedziałam jedno – muszę zrobić to dla siebie, nie dla kogokolwiek innego. Tej nocy, gdy dzieci spały, zaczęłam pakować walizkę.

– Marta, proszę, porozmawiajmy – Radek stanął w drzwiach sypialni. Jego oczy były pełne strachu.

– Już rozmawialiśmy – odpowiedziałam zimno. – Teraz muszę poszukać odpowiedzi, ale bez ciebie.

Nie wiedziałam, dokąd pójdę ani co mnie czeka, ale pierwszy raz od dawna miałam poczucie, że to ja trzymam stery swojego życia.

Reklama

Marta, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama