„Gdy poznałem kogoś 3 lata po rozwodzie, była żona zrobiła się słodka jak miód. Ale ja przejrzałem jej brudne gierki”
„Myślałem, że temat ucichł. Ale tak się nie stało. Zaczęło się od nieznacznych sygnałów – wiadomości o zupełnie błahych sprawach, które wcześniej załatwiało się jednym zdaniem. A potem telefon w środku dnia, bez powodu, zaproszenia na ciasto”.

- Redakcja
Mam trzydzieści sześć lat, jestem rozwiedziony od trzech. Moje życie podzieliło się na tygodnie bez i z moją córką, Zuzią. Gdy jest u mnie, świat nabiera barw – wtedy żyję, oddycham, śmieję się. Ale kiedy ona wraca do mamy, ja wracam do szarej codzienności – sam w dwupokojowym mieszkaniu, tylko z telewizorem gadającym do mnie jak stary znajomy.
Z Magdą, moją byłą, relacje są poprawne, ale chłodne. Ustawiliśmy między sobą bezpieczny dystans, może nawet zbyt bezpieczny. Nie kłócimy się, ale też nie rozmawiamy o niczym więcej, niż plan zajęć Zuzi.
Trzy lata po rozwodzie, a ja wciąż jestem sam. Nie wiem, czy z wyboru, czy z lęku. Znajomi pytają, czy nikogo nie poznałem. A ja się tylko uśmiecham. Nie da się nikogo poznać, jeśli całe emocje inwestuje się w dziecko. I tak co drugi piątek – kupuję lody, szukam ciekawych zajęć, składam namioty w salonie. Weekend ojca. Mój ulubiony czas.
Jakbym ją znał od zawsze
Tego dnia Zuzia wyjątkowo uparła się, że chce iść na „ten plac zabaw z kolorową zjeżdżalnią i chłopcem, co zawsze się dużo śmieje”. Wiedziałem, o który chodzi – był niedaleko, otoczony drzewami, z piaskownicą pełną dziecięcych skarbów i wiecznie uszkodzoną huśtawką. Usiadłem na ławce z kawą w termosie, kiedy Zuzia z piskiem rzuciła się na zjeżdżalnię. Obok usiadła kobieta. Wyglądała znajomo – może z przedszkola? Jej synek od razu podbiegł do Zuzi i zaczęli się bawić, jakby znali się od zawsze.
– To twój syn? – zapytałem, wskazując na chłopaka.
– Tak – uśmiechnęła się. – Kuba. Siedem lat. A ta roześmiana dziewczynka to twoja córka?
– Zuzia. Też siedem lat. Chyba się lubią.
– Na to wygląda – zaśmiała się , poprawiając włosy. – Jestem Agnieszka.
– Tomek. Miło mi.
Najpierw pogadaliśmy chwilę o dzieciach. O tym, że w przedszkolu wiecznie kichają, że obiady są „fuj” i że kupowanie butów to sport ekstremalny. Potem jakoś samo poszło. Ona przyniosła ciastka, ja dolewałem kawy. Śmialiśmy się, komentując dziecięce dramaty w piaskownicy. Słońce schodziło niżej, ale żadne z nas nie ruszało się z ławki. Nasze dzieci biegały razem, dzieląc się żelkami i tajemnicami.
– Może kiedyś zrobimy spacer we czwórkę? – rzuciła lekko, jakby od niechcenia.
– Bardzo chętnie – odpowiedziałem, może zbyt szybko. Ale serce na moment zabiło mi szybciej.
Czułem, że się zbliżyliśmy
Zaczęło się powoli – raz w tygodniu spotykaliśmy się z dzieciakami w parku, innym razem poszliśmy razem do kina na animację, która bardziej śmieszyła nas niż maluchy. Agnieszka była uważna, ciepła, ale też ostrożna. Miała w sobie coś, co sprawiało, że chciałem z nią rozmawiać godzinami. I tak właśnie się stało – wieczorne wiadomości zamieniły się w telefony, które przeciągały się do późna.
Któregoś dnia, gdy Zuzia była u mnie, Agnieszka wpadła „na chwilę”, Kuba był u dziadków. Przyniosła domowy sernik. Rozmawialiśmy przy herbacie, śmiejąc się z dziecięcych powiedzonek. I nagle zapadła cisza. W tej ciszy spojrzeliśmy na siebie inaczej. Czułem, że to nie jest już tylko znajomość.
– Wiesz… dobrze się przy tobie czuję – powiedziała cicho, unikając mojego wzroku.
– Ja też – odparłem równie cicho. – I chyba się trochę boję.
Uśmiechnęła się.
– Ja bardzo.
Kilka dni później, zebrałem się w sobie i zadzwoniłem do Magdy. Uznałem, że powinna wiedzieć. Nie z obowiązku, ale z uczciwości. Odbierała bez emocji.
– Chciałem ci tylko powiedzieć, że spotykam się z kimś. Robi się poważniej. Zuzi nie będę jeszcze o tym mówił, ale chciałem, żebyś ty wiedziała.
– Aha – odparła po dłuższej ciszy. – Dzięki, że mi mówisz.
– To dla mnie ważne.
– Dobrze. Nie mam nic do dodania.
Rozłączyła się. I choć rozmowa była spokojna, poczułem chłód, który został długo po niej.
Moja eks zrobiła się zazdrosna
Minęło kilka dni od rozmowy z Magdą. Myślałem, że temat ucichł. Ale tak się nie stało. Zaczęło się od nieznacznych sygnałów – wiadomości o zupełnie błahych sprawach, które wcześniej załatwiało się jednym zdaniem. A potem – telefon w środku dnia, bez wyraźnego powodu.
– Hej, Tomek, chciałam tylko zapytać… Zuzia mówiła, że ostatnio byliście w ZOO?
– Tak, poszliśmy w sobotę z… przyjaciółmi.
– Dobrze wiedzieć… – w jej głosie było jednak coś dziwnego. – No to fajnie, że ktoś cię teraz zabiera na randki.
– To nie była randka, Magda. Dzieci świetnie się bawiły.
– Jasne. Cieszę się. Naprawdę – odpowiedziała z wymuszoną lekkością.
Parę dni później zaproponowała, że odbierzemy Zuzię razem z przedszkola. Od lat nie robiła takich rzeczy. Po drodze zaprosiła mnie do siebie na kawę. Zdziwiłem się, ale poszedłem.
– Upiekłam ciasto, to twoje ulubione, pamiętasz? – powiedziała z uśmiechem, stawiając przede mną talerz z jeszcze ciepłym jabłecznikiem.
Patrzyłem na nią z rosnącym niepokojem. Robiła się jakaś inna. Jakby znów chciała czegoś więcej. Albo chociaż sprawdzić, czy może mieć na mnie wpływ.
Wieczorem opowiedziałem o tym Agnieszce. Siedzieliśmy w jej kuchni, dzieci bawiły się w pokoju.
– Nie wiem, co o tym myśleć – powiedziałem, kręcąc łyżeczką w herbacie. – To ciasto, wiadomości, zaproszenia…
– Może po prostu poczuła, że coś traci – odparła Agnieszka spokojnie. – Ale nie pozwól jej tego rozgrywać twoim kosztem.
Spojrzałem na nią i poczułem wdzięczność. Ale i napięcie. Wiedziałem, że to dopiero początek.
Powiedziałem jej prawdę w oczy
Długo wahałem się, zanim zdecydowałem się porozmawiać z Magdą wprost. Ale to nie mogło tak dalej trwać. Czułem się rozdarty – między teraźniejszością, która miała szansę być dobra, a przeszłością, która wracała w najmniej spodziewanych momentach. Zadzwoniłem do niej i zapytałem, czy możemy się spotkać sami. Bez dzieci, bez pretekstu.
– Jasne – odpowiedziała. – Wpadnij do mnie wieczorem.
Usiedliśmy przy kuchennym stole. Na blacie jak zwykle świeża kawa, ciasto. Ale napięcie w powietrzu czuć było aż za mocno.
– Magda, czemu to robisz? – zapytałem cicho.
– Co robię?
– Zachowujesz się, jakbyś… nie wiem, chciała wrócić. Albo przynajmniej coś zacząć na nowo.
Zamilkła. Patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, jakby nie wiedziała, czy warto się przyznać.
– Nie sądziłam, że naprawdę możesz kogoś znów pokochać – powiedziała w końcu. – Przez te wszystkie lata myślałam, że… nie ruszysz dalej. Że będziesz tylko ojcem. Nie mężczyzną. Nie dla innej.
– Magda… – westchnąłem. – To nie w porządku. Nie możesz wracać tylko dlatego, że ktoś inny mnie docenił. Mieliśmy przecież swoją szansę.
– A jeśli się pomyliliśmy? – spojrzała na mnie intensywnie.
– Nie. Ja się nie pomyliłem. Rozeszliśmy się. Nie było nas razem od dawna. A teraz... jest ktoś, kto widzi mnie na nowo.
Spojrzała na mnie z gniewem, ale i bólem.
– Nie sądziłam, że tak łatwo mnie zostawisz.
– Nie zostawiłem cię teraz. To stało się dawno temu. I sama tego wtedy chciałaś.
Nie odpowiedziała. Ale widziałem w jej oczach, że to był cios. Może potrzebny.
Namieszała mi w głowie
Czułem się rozdarty. Mimo że powiedziałem byłej żonie wszystko, co powinienem, jej słowa krążyły mi w głowie. Pojawił się cień wątpliwości – czy naprawdę jestem gotowy, żeby ruszyć dalej? Czy to nie było tylko chwilowe zauroczenie? Czy nie ciągnie mnie wciąż do tego, co znane?
Pojechałem do Agnieszki. Zadzwoniłem wcześniej, powiedziałem, że muszę porozmawiać. Gdy otworzyła drzwi, miała ten sam spokojny wyraz twarzy. Ale oczy – jej oczy mówiły, że przeczuwała, że to będzie coś trudnego.
Usiedliśmy w salonie, dzieci bawiły się obok, ale zaraz przeniosły się do pokoju Kuby.
– Co się dzieje? – zapytała cicho.
– Powiedziałem Magdzie wszystko. Że jesteśmy razem. Że nie chcę wracać do tego, co było. Ale… nie umiem wyrzucić jej słów z głowy.
– Tomek, ja nie chcę być dla ciebie tylko odskocznią. Przerywnikiem. Nie chcę czekać, aż się zdecydujesz.
– Wiem. I nie oczekuję, że będziesz czekać. Ale potrzebuję chwilę. Chcę być uczciwy wobec ciebie. I wobec siebie też.
Agnieszka pokiwała głową, wzięła łyk herbaty.
– Nie będę cię naciskać. Ale musisz wiedzieć, że jeśli zostanę w tym zawieszeniu zbyt długo, odejdę. Nie z żalu. Z szacunku do siebie.
Spojrzałem na nią z mieszaniną podziwu i smutku.
– Nie chcę cię stracić – powiedziałem szczerze.
– To nie mów mi, tylko pokaż. Kiedy będziesz gotowy.
Tego wieczoru wracałem do pustego mieszkania z myślą, że nie mogę już dłużej stać w zawieszeniu między wczoraj a jutrem.
Dokonałem swojego wyboru
Siedziałem na starej ławce w parku, tej samej, na której kiedyś pierwszy raz rozmawiałem z Agnieszką. Obok termos z niedopitą kawą, a kilka metrów dalej Zuzia kręciła się na karuzeli, śmiejąc się do chłopca, który najwyraźniej znał ją z przedszkola.
Było chłodno, ale nie czułem zimna. Raczej ulgę. Po raz pierwszy od dawna miałem wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu. A może po prostu zaakceptowałem, że niektórych odpowiedzi nie da się wymusić – trzeba je poczuć.
Myślałem o Magdzie. O tym, jak bardzo oboje się pogubiliśmy, próbując być dorośli, rodzicami, partnerami – często jednocześnie, w chaosie dnia codziennego. I o tym, że coś się między nami skończyło dużo wcześniej, niż się rozstaliśmy. Ale też nie miałem już do niej żalu. Była częścią mojego życia. Czasem trudną, czasem piękną. Tak jak wiele rzeczy, które się po prostu dzieją.
Myślałem też o Agnieszce. O jej spokojnym spojrzeniu, o słowach, że nie chce być odskocznią. Wiedziałem, że ona nie będzie czekać w nieskończoność. I może właśnie dlatego postanowiłem się odezwać – nie z lęku, nie z pustki. Ale z potrzeby bycia blisko kogoś, kto mnie widzi takim, jakim jestem teraz. Nie tym, kim byłem, ani kim próbowałem być.
Sięgnąłem po telefon. Napisałem wiadomość do Agnieszki: „Cześć. Chciałbym cię zobaczyć. Porozmawiać. Bez gier. Po prostu – być razem”. Wysłałem. Spojrzałem na Zuzię, która właśnie biegła do mnie z rozwianym włosem i buzią pełną śmiechu.
Wtedy poczułem, że jestem gotowy. Może nie idealnie. Ale szczerze.
Tomasz, 36 lat
Czytaj także:
- „Chciałem się oświadczyć w Wielkanoc, ale wszystko poszło nie tak. Niedoszła narzeczona prawie wylała mi żurek na głowę”
- „Po 19 latach zdradziłam męża z własnym szefem. Myślałam, że to tylko przygoda, ale on chciał ode mnie coraz więcej”
- „Gdy po mojej żonie została trumna, teściowa zajęła jej miejsce w łóżku. Teraz mój syn myśli, że babcia jest nową mamą”