Reklama

Zobaczyłem ją przez okno, gdy już szykowałem się do snu. Było koło północy. Blade światło latarni odbijało się od gładkiego bruku. Szła wąską, krętą uliczką, pomiędzy kamienicami. Była dziwnie ubrana. Czyżby w… koszulę nocną? Zdziwiłem się. Niecodziennie widuje się sąsiadkę w takiej sytuacji.

Reklama

– Olka! – wrzasnąłem, wychylając się przez okno, ale nie słyszała mnie.

Stuknąłem się w czoło i sięgnąłem po komórkę. Po kilku sygnałach odezwała się poczta głosowa.

„Nie wzięła telefonu – pomyślałem, nie spuszczając z dziewczyny oczu. – Okej, nie ma takiego obowiązku”.

Nie to jednak było dziwne. Wydawało mi się, że Ola z kimś rozmawia, a nawet się kłóci. Machała ze złością głową, żywo gestykulowała. A przecież nikogo koło niej nie było…

Zobacz także

Gdyby to nie była ona, tylko jakakolwiek inna sąsiadka, nie ruszyłbym się z domu. Nie mogłem jednak zostawić samej sobie dziewczyny, w której od kilku miesięcy beznadziejnie się kochałem. W pośpiechu narzuciłem kurtkę i wybiegłem z domu. Nawet drzwi porządnie nie zamknąłem.

Mimo to spóźniłem się. Uliczka była pusta. Biegałem, wołałem, zajrzałem w dwie niewielkie przecznice, ale po Oli nie było śladu. Zniknęła. Wtedy ostatni raz ją widziałem.

Nowe lokatorki

Jako samotny facet cieszyłem się, kiedy okazało się, że do mieszkania obok wprowadziły się dwie fajne dziewczyny. Zrobiłem szybki wywiad u starszej pani, którą dziwnym trafem często spotykałem na klatce schodowej i dowiedziałem się, że lokal wynajęły dwie studentki, a kto wie, może w najbliższym czasie wprowadzi się do nich także trzecia.

– W trójkę czynsz będzie im łatwiej płacić. Ale nie wiem… Żeby tylko jakiej Sodomy i Gomory z tego nie było. Zaczną się imprezy, narzeczeni… Teraz to się studiowaniem nazywa.

Ja tam bym akurat nie narzekał, gdyby obawy sąsiadki się sprawdziły. Rozrywkowe, otwarte na nowe znajomości dziewczyny, to było to, co lubiłem najbardziej. Tak wtedy myślałem, szybko jednak zmieniłem zdanie.

Byłem zaskoczony, że nie jest mną zainteresowana

Stało się to, kiedy zobaczyłem Olę, trzecią współlokatorkę. Subtelne, szlachetne rysy, ogromne, świetliste oczy, jasne, gładko uczesane włosy. Uderzające połączenie skromności i niezwykłej urody, które wprost powaliło mnie na kolana.

Zrobiłem wszystko, żeby zaprzyjaźnić się z dziewczynami i zbliżyć do Oli. Zaproponowałem pomoc w przeprowadzce, nosiłem pudła i wypchane torby, przestawiałem meble, byłem pomocny jak nigdy dotąd.

Zyskałem tyle, że Aśka i Aneta bez zastrzeżeń przyjęły mnie do grona przyjaciół domu, jednak Ola ciągle wydawała się nieuchwytna. Rozmawiała ze mną uprzejmie, pomijając milczeniem komplementy i aluzje, co do wspólnego spędzenia czasu.

Musiałem przyjąć do wiadomości, że nie jest mną zainteresowana. Nigdy wcześniej nie miałem problemu z umówieniem się z dziewczyną, dlatego byłem mocno zaskoczony.

Normalnie dałbym sobie spokój z oporną panną, ale Ola była wyjątkowa. Zasługiwała na to, by się trochę postarać. Nigdy przedtem nie spotkałem takiej dziewczyny, byłem zauroczony i gotów na każde poświęcenie, byle tylko chciała się ze mną spotykać. Nie poznawałem siebie. Chyba się zakochałem i to na poważnie.

Wpatrywała się w drzwi mieszkania

Pierwsza dziwna rzecz zdarzyła się, kiedy wracałem któregoś dnia z uczelni. Ostatnio niewiele sypiałem, bo zakuwałem po nocach. Miałem trudną sesję, a musiałem jeszcze pracować. Byłem tak otumaniony, że prawie wpadłem na Olę. Stała na schodach, wpatrując się w drzwi do mieszkania.

– Ale mnie przestraszyłaś, co tu robisz? Zapomniałaś kluczy? – w moim zamroczonym nauką umyśle skrystalizowała się wizja przygarnięcia tej cudownej dziewczyny na chatę. Gdzieś przecież musiała przeczekać do powrotu koleżanek.

– Ćśś! – przyłożyła palec do ust.

Zaintrygowany podszedłem bliżej. Dziewczyna wskazała drzwi. Były lekko uchylone. „Czyli jednak nie zgubiła kluczy” – pomyślałem zawiedziony.

– Już takie były, kiedy przyszłam – wyszeptała Ola. – Boję się…

Natychmiast przypomniałem sobie wszystkie filmy, w których otwarte drzwi oznaczały wizytę włamywacza. Mógł być teraz w środku. Rzeczywiście, lepiej nie wchodzić.

– Sprawdzę, czy jest bezpiecznie – postąpiłem krok do przodu.

Dla niej byłem gotów na wszystko, nawet na bójkę z włamywaczem. Miałem też nadzieję, że dziewczyna doceni moje bohaterstwo.
Wszedłem ostrożnie do mieszkania. Zajrzałem do pokojów, kuchni i łazienki. Nikogo nie było.

– Sprawdź jeszcze balkon – poprosiła Ola, wchodząc za mną.

– Nikogo tu nie ma – pokazałem dziewczynie pusty balkon, z rozpędu pootwierałem szafy, bo przecież w nich też mógłby się ktoś ukryć.

– Co robicie? – nagle do mieszkania weszły Aśka i Aneta. – I dlaczego drzwi są otwarte?

– Sprawdźcie, czy nic nie zginęło – poleciłem. – Chyba ktoś tutaj był. Ola bała się wejść, jak zobaczyła, że drzwi nie są zamknięte.

– Znowu? – dziewczyny spojrzały wymownie po sobie.

– Jak to? – spytałem zaintrygowany.

– Ola jest dziwna – powiedziała półgłosem Aśka, kontrolując czy dziewczyna nie słyszy. – Wybrałyśmy ją do wspólnego mieszkania z ogłoszenia, a teraz trochę żałujemy. Robi dziwne rzeczy. Tu nikt się nie włamał, ona otworzyła drzwi, a potem zrobiła wielkie halo. Moim zdaniem podrywa cię w ten sposób. Nie daj się nabrać, na świecie jest mnóstwo normalnych dziewczyn. Jedna nawet stoi teraz obok ciebie – zrobiła zalotną minę.
Ledwo to zarejestrowałem. Wszystkie moje myśli były przy Oli.

Aśka zauważyła to i prychnęła.

– Mówię ci, to świruska. Szkoda dla niej takiego chłopaka jak ty.

Wypadłem z mieszkania tak, jak stałem

Trzy dni później Ola zadzwoniła o… drugiej w nocy.

– Nie wiem, co zrobić – szeptała w telefon. – Chyba ktoś jest w domu. Boję się. Czy mógłbyś… mi pomóc?

Momentalnie oprzytomniałem. Nieczęsto odbieram takie telefony.

– Ola? Spokojnie, już schodzę do ciebie – również szepnąłem, jakby złodziej mógł mnie usłyszeć. – Nic nie rób, nie budź dziewczyn, zachowuj się, jakby cię nie było.

– Aśka i Aneta wyjechały do domu, jestem sama – powiedziała.

Pobiegłem do niej, tak jak stałem, w samych bokserkach. Drzwi były zamknięte tylko na klamkę, włamywacz pewnie buszował po mieszkaniu, w którym uwięziona była Ola.

Ostrożnie, nie robiąc hałasu, wszedłem do ciemnego przedpokoju. Żałowałem, że nie wziąłem czegoś do obrony, ale było już za późno. Przyczaiłem się pod ścianą, żeby osłonić plecy i nacisnąłem kontakt. Światło zalało pomieszczenie, odsłaniając wszystkie kąty. Nikogo nie było.

– Jest tu kto? – krzyknąłem.

– Zwariowałeś? – w drzwiach pokoju stanęła nagle rozespana Aśka.

– Musisz ludzi budzić po nocach? A poza tym… co tu właściwie robisz?

– A ty? Przecież pojechałaś do rodziny? – zdziwiłem się.

Przeniosłem spojrzenie na Olę, która również weszła do przedpokoju. W dłoni ściskała telefon.

– Co jest grane? – wściekła się Aśka.

– Ktoś u was buszuje – wyjaśniłem. – Przybiegłem na pomoc.

– Jasne! – pokiwała głową Aśka.

– Niech zgadnę, pewnie Olka znowu miała jakieś przywidzenia?

– Naprawdę kogoś widziałam w kuchni. Cień człowieka na tle okna – Oli wyraźnie łamał się głos. – Myślałam, że jestem sama, nikogo nie było, kiedy kładłam się spać…

– Bo wróciłam późno – wzruszyła ramionami Aśka. – Olka, ty się lecz. Wszędzie widzisz włamywaczy.

– Mówiłaś, że wyjeżdżasz! – nie dawała za wygraną jej współlokatorka.

– Zmieniłam plany – ucięła Aśka. – A co? Nie wolno mi?

Ola wyglądała jak kupka nieszczęścia. Podszedłem do niej.

– Ja tego nie wymyślam – wbiła mi paznokcie w przedramię. – Tu naprawdę coś się dzieje. Ktoś mnie straszy. Nie wiem, dlaczego, ale…

– Taa, pewnie – wtrąciła się Aśka – Najlepiej będzie, jak się wyprowadzisz. Wszyscy odetchniemy, bo prawdę mówiąc, jako współlokatorka jesteś trochę… uciążliwa.

– Możesz zamieszkać u mnie – zaoferowałem natychmiast. – Co prawda metraż jest taki bardziej jednoosobowy, ale odstąpię ci łóżko. Będę spał na karimacie.

– Nie musisz się tak poświęcać – syknęła Aśka. – Ona może zostać tu, dopóki sobie czegoś nie znajdzie.

Nie udało mi się namówić Oli, żeby przyjęła moją, płynącą wyłącznie z chęci pomocy, ofertę. Musiało się wtrącić fatum, nic innego. Gdyby wtedy wyprowadziła się z tego mieszkania, zapewne żyłaby do dziś.

Pomyślałem, że zapytam o to Anetę. Może coś wie

Poszedłem do siebie i opadłem na łóżko. Miałem mętlik w głowie. Moja Ola cierpi na urojenia? Tak sugeruje Aśka, ale nie wiem, czy mam do tej dziewczyny zaufanie. Z drugiej strony, Ola również nie wyglądała zbyt wiarygodnie. Była przerażona i zdezorientowana, jej oczy wydawały się jeszcze większe niż zwykle. Zaraz! Czy ona przypadkiem się czymś nie szprycuje? To by wyjaśniało, dlaczego wszędzie widzi włamywaczy.

Postanowiłem delikatnie wysondować Anetę, jak tylko wróci od mamy.

– To cielę? Nigdy w życiu – zaśmiała się. – Na pewno niczego nie bierze, chociaż według mnie powinna.

Nic nie powiedziałem, bo mnie zatkało. Ile niechęci biło z jej słów!

– O lekarstwach mówię, a myślałeś, że o czym? – prychnęła. – Wiesz, że nasza sierotka Marysia przestała wychodzić z łóżka, bo porzucił ją chłopak. Ja tam się dziwię, że w ogóle znalazł się taki, co ją chciał…

– To piękna dziewczyna – bąknąłem, bo musiałem jej jakoś bronić.

– Co ci faceci w niej widzą? – Aneta wzniosła oczy do nieba. – Najpierw chłopak Aśki się za nią oglądał, teraz ty. Ledwie Aśka otrząsnęła się po zerwaniu i zawiesiła na tobie oko, już wpakowała się między was ta sierota.

– O czym ty mówisz? – zdenerwowałem się. – Przecież ja nigdy nic… ani z Aśką, ani z Olą.

– Kto wie, co by było, gdyby nie Olka. Odetchnę, kiedy w końcu wyprowadzi się od nas. Naprawdę, czasami się jej boję. Stała się taka nieobecna, rzadko wychodzi ze swojego pokoju. Nawet nie wiem, czy nie zrezygnowała z zajęć na uniwerku.

– Nie wiedziałem – podniosłem głowę zaalarmowany tym, co usłyszałem. – Ona potrzebuje pomocy!

Wieczorem zadzwoniłem do Oli i poprosiłem, żeby wpadła na herbatę. Nie chciała, wymigiwała się, ale nalegałem. Czekałem na nią na schodach, żeby przypadkiem nie rozmyśliła się tuż pod moimi drzwiami.

Posadziłem ją na krześle, przykucnąłem obok, zaglądając jej w oczy. Ogromne świetliste tęczówki były puste, a źrenice rozszerzone.

– Ciągle się boję – powiedziała cicho. – Czasem coś widzę… I sama już nie wiem, czy to prawda, czy majaki. Co się ze mną dzieje?

– Nie wiem, ale musi zobaczyć cię lekarz. Pójdziemy tam jutro razem, dobrze? – zaproponowałem.

Ola skinęła głową. Poczułem się trochę spokojniejszy. Wszystko się wyjaśni! Będzie dobrze!

Reklama

Moim zdaniem ktoś maczał w tym palce

A potem zobaczyłem ją, jak idzie w nocy ulicą. Musiała uciec z łóżka przed majakami, które ją ścigały. Nie zdążyłem jej ochronić… Wtedy widziałem ją po raz ostatni. Aśka była roztrzęsiona i przybita. Powiedziała nawet: „ja nie chciałam”, ale zaraz potem wytłumaczyła się, że „nie chciała być dla Oli niemiła”. Jestem prawie pewien, że maczała w tym palce. Ta sprawa musi zostać wyjaśniona...

Reklama
Reklama
Reklama