„Gdy mąż zapomniał o naszej 5. rocznicy ślubu, postawiłam mu ultimatum. Albo ja, albo gierki na telefonie”
„Usiadłam i zaczęłam jeść sama. Tomek nie odwrócił się ani razu. Słyszałam tylko jego przyspieszony oddech, gdy wciskał klawisze i mówił coś do mikrofonu. Emocje, które kiedyś rezerwował dla mnie, teraz były przeznaczone dla jakichś fikcyjnych postaci w grze”.

- Redakcja
Siedziałam na kanapie, bawiąc się rąbkiem sukienki. W mieszkaniu pachniało bazylią i czosnkiem, wino czekało w kieliszkach. Zerknęłam na zegar – 19:45. Tomek powinien być lada moment. W głowie układałam scenariusz wieczoru – powie coś miłego, zauważy, że się postarałam, może nawet mnie przytuli. Nie chciałam wiele. Chciałam, żeby był obecny.
Klucz przekręcił się w zamku. Serce mi przyspieszyło, jakbyśmy znów mieli pierwszą randkę.
– Jest! – usłyszałam jego podekscytowany głos.
Już miałam odpowiedzieć, ale on nawet na mnie nie spojrzał. Rzucił torbę, od razu usiadł do komputera i założył słuchawki.
– Tomek…
– Jeszcze chwila, zaraz się zaczyna! – rzucił, klikając coś gorączkowo.
Nawet mnie nie zauważył.
Czekałam na swoją kolej
Patrzyłam na niego przez chwilę, próbując nie czuć tego, co właśnie zaczynało mnie ściskać od środka. Głupie ukłucie w żołądku, znajome, ale za każdym razem bolesne. Przecież to tylko gra, powtarzałam sobie. Tylko ekran, tylko słuchawki, tylko chwilowa ekscytacja.
– Tomek – spróbowałam jeszcze raz, tym razem głośniej.
– Mhm? – mruknął, nawet nie odrywając wzroku od monitora.
– Może zjemy coś razem?
– Kochanie, za moment, serio. Muszę się zalogować, chłopaki już czekają.
Chłopaki już czekają. A ja? Czy ja też czekałam na swoją kolej? Podeszłam do stołu, przesunęłam ręką po idealnie równo ułożonych sztućcach. Lazania ostygła, wino straciło swój aromat. Usiadłam i zaczęłam jeść sama. Tomek nie odwrócił się ani razu. Słyszałam tylko jego przyspieszony oddech, gdy wciskał klawisze i mówił coś do mikrofonu. Emocje, które kiedyś rezerwował dla mnie, teraz były przeznaczone dla jakichś fikcyjnych postaci w grze.
– Wiesz, że czasem mam wrażenie, że gra jest dla ciebie najważniejsza – powiedziałam cicho, nie licząc nawet na reakcję.
– Błagam, nie teraz – rzucił, machając ręką, jakby odganiał natrętną muchę.
Więc nie teraz. Jak zawsze. Zgasiłam świece i odstawiłam talerz.
Byłam rozczarowana i zniesmaczona
Czekałam, aż mąż skończy grać. Czekałam, aż zrozumie, że jestem tu, obok, a nie gdzieś w tle, jak szum wiatru za oknem. Siedziałam przy stole, przekręcając kieliszek w dłoniach, kiedy usłyszałam jego śmiech. Radosny, beztroski, taki, jakiego nie słyszałam od dawna, gdy rozmawiał ze mną.
– Co za akcja! Widziałeś to?! – wyrzucił z siebie, waląc dłonią w biurko.
– Nie, nie widziałam – odpowiedziałam cicho.
Podniosłam się, wzięłam talerz i zaczęłam zmywać. Moje ruchy były mechaniczne, jakbym odtwarzała zapisane w pamięci gesty. Czasem myślałam, że nasze małżeństwo też tak wygląda – jak coś, co działa z przyzwyczajenia, ale nikt już nie zastanawia się, po co. Minęło pół godziny, zanim wstał od komputera. Rozciągnął się, podszedł do lodówki i wyjął butelkę wody.
– Ej, ale czemu jesz beze mnie? – zapytał nagle.
Spojrzałam na niego i wreszcie to się stało. Nie wytrzymałam.
– Bo ty jadłeś z nimi – powiedziałam, starając się utrzymać spokojny ton.
Zmarszczył brwi.
– O co ci chodzi?
– O to, że już nawet nie próbuję z nimi rywalizować. Bo przegrałam dawno temu.
Jego usta rozchyliły się, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego tylko westchnął i przetarł twarz dłonią.
– Nie przesadzaj…
Czułam, że oddalamy się od siebie
Nie odpowiedziałam. Po prostu zgasiłam światło w kuchni i poszłam do sypialni. Może liczyłam, że pójdzie za mną? Że zapyta, co się dzieje, spróbuje jakoś to naprawić? Nie poszedł. Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit. W pokoju panowała cisza, tylko zza ściany co jakiś czas dobiegały stłumione dźwięki gry. Westchnienia, krótkie przekleństwa, jakieś śmiechy. Był w swoim świecie. A ja byłam tutaj, w naszym łóżku, ale już bez niego. Zacisnęłam powieki, próbując nie myśleć. Po chwili ekran telefonu rozbłysnął. Sylwia.
„I jak tam? Kolacja się udała?”.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle jej odpisywać. Ale przecież mnie znała. Wiedziała, co się dzieje, zanim jeszcze sama to do siebie przyznałam.
„Siedzi przy komputerze”.
Odpowiedź przyszła natychmiast.
„Ile jeszcze będziesz udawać, że ci to nie przeszkadza?”.
Nie odpisałam. Bo nie miałam odpowiedzi.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Tomek wszedł do pokoju, rozciągnął się i westchnął, jakby miał za sobą ciężki dzień.
– Śpisz? – zapytał cicho.
Nie odpowiedziałam. Przykrył się kołdrą, po chwili usłyszałam znajome brzęczenie powiadomień na jego telefonie. Jeszcze kilka minut scrollowania i pewnie zaśnie. A ja leżałam obok, czując, że oddalamy się od siebie. I że może wcale już nie czekam.
Zagotowało się we mnie
Gdy się obudziłam, Tomek już nie spał. Siedział na kanapie w salonie z telefonem w ręku. Zerknął na mnie, gdy przechodziłam obok, ale nic nie powiedział. Nie wyglądał na kogoś, kto zorientował się, że coś jest nie tak. Zagotowało się we mnie. Poszłam do kuchni, włączyłam ekspres, postawiłam dwa kubki na blacie. Czekałam. Może coś powie. Może chociaż zauważy. Nie zauważył.
– Jesteś na mnie obrażona? – zapytał w końcu.
Spojrzałam na niego. Naprawdę nie miał pojęcia?
– A jak myślisz?
Westchnął ciężko i podrapał się po głowie.
– Jeśli znowu chodzi o to, że siedziałem przy komputerze, to serio, nie róbmy dramatu…
Wzięłam głęboki oddech.
– Wczoraj była nasza rocznica.
Zmarszczył brwi.
– Co?
– Rocznica. Pięć lat małżeństwa. – Patrzyłam na niego, czekając, aż to do niego dotrze.
Ale on tylko westchnął, jakbym mówiła o czymś kompletnie nieistotnym.
– O matko… No przepraszam. Nie pomyślałem.
– Nie pomyślałeś?! – parsknęłam gorzko. – Ale o premierze gry pamiętałeś, prawda? Od rana żyłeś tylko tym!
Wzruszył ramionami.
– No bo to było akurat teraz…
– A nasza rocznica to co?!
Tomek spojrzał na mnie zmęczony.
– Serio, musimy się o to kłócić?
Tak. Musieliśmy. Bo jeśli to dla niego nic nie znaczyło, to co ja jeszcze tutaj robiłam?
Coś we mnie pękło
Tomek siedział przy stole, patrząc na mnie, jakbym robiła dramat z niczego.
– To tylko data – powiedział w końcu.
Poczułam, jak coś we mnie pęka.
– Tylko data? – powtórzyłam, śmiejąc się gorzko.
Przewrócił oczami.
– Okej, zapomniałem, ale nie zrobiłem tego specjalnie! Po co się teraz nakręcasz?
– Bo ja na ciebie czekałam! Siedziałam przy stole, miałam nadzieję, że chociaż zauważysz! – głos mi zadrżał, ale nie zamierzałam się cofnąć. – A ty nawet nie spojrzałeś w moją stronę!
Tomek westchnął, podnosząc ręce w geście poddania.
– No dobrze, przepraszam. Mogę ci jakoś to wynagrodzić? Może pójdziemy dziś na kolację?
Patrzyłam na niego i nagle poczułam, że to nie ma sensu.
– Nie chodzi o kolację – powiedziałam cicho. – Chodzi o to, że jestem dla ciebie na drugim miejscu.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
– Przestań… – zaczął, ale nie dokończył.
Bo oboje wiedzieliśmy, że mam rację. Sięgnęłam po klucze i kurtkę.
– Gdzie idziesz?
– Na spacer.
Nie zatrzymał mnie. Nie zapytał, czy wrócę. Po prostu siedział, patrząc w blat stołu.
Nie wiedziałam, co z nami będzie
Szłam bez celu. W dłoni ściskałam telefon, ale nie miałam ochoty dzwonić do Sylwii. Nie chciałam teraz słuchać, że Tomek jest dupkiem, że zasługuję na kogoś lepszego. Sama to wiedziałam. Usiadłam na ławce w parku i spojrzałam na telefon. Zero wiadomości. Zero nieodebranych połączeń. Tomek nie próbował mnie zatrzymać, nie zastanawiał się, gdzie jestem, nie przejął się, że wyszłam. I to bolało bardziej niż jego zapomniana rocznica. Po godzinie wróciłam do domu. Tomek siedział na kanapie, oglądając coś na telefonie. Nawet nie podniósł wzroku, kiedy weszłam.
– Już? – zapytał tylko.
Skinęłam głową i poszłam do sypialni. Przez kilka minut stałam tam w ciszy, patrząc na nasze odbicie w lustrze. Ja po jednej stronie, on po drugiej. Tak jakbyśmy już od dawna żyli w dwóch różnych światach.
– Nie chcę tak dalej.
Usłyszałam, jak Tomek odkłada telefon.
– Nie dramatyzuj…
– Nie dramatyzuję – przerwałam mu. – Po prostu… jeśli ci na mnie zależy, musisz mi to w końcu pokazać.
Cisza.
– Przecież cię kocham – powiedział w końcu, ale w jego głosie nie było przekonania.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się smutno.
– Już nie wystarczą same słowa.
Nie odpowiedział. A ja poczułam, że nie wiem, co będzie dalej z nami.
Kasia, 32 lata