„Gdy usłyszałam, że teściowa kogoś ma, nie dowierzałam. Prawdziwy szok jednak przeżyłam, gdy poznałam jej amanta”
„Zamilkłam, bo kątem oka zobaczyłam znajome sylwetki. Siedzieli przy stoliku nieopodal. Pochyleni do siebie, uśmiechnięci. Ich dłonie zetknęły się na blacie. Myślałam, że to przypadek, ale on tej dłoni nie puścił”.

- Redakcja
Coś w moim życiu zaczęło się ostatnio nie zgadzać. A może to ja zaczęłam więcej widzieć, więcej słyszeć, wyłapywać te drobne, niezauważalne wcześniej rysy na gładkiej tafli codzienności. Żyjemy w spokojnym miasteczku pod Warszawą. Sama wybrałam zasłony, mój mąż Marek sam malował ściany w kuchni. Wszystko w naszym życiu było zawsze normalne. Nie idealne, ale przewidywalne. A ja cenię sobie przewidywalność.
Z Markiem jesteśmy razem od studiów. Pokochaliśmy się nad „Lalką” Prusa – dosłownie. W bibliotece, przy regale z literaturą pozytywistyczną. On – student historii, ja – świeżo upieczona filolożka. Ożenił się ze mną po dwóch latach, wbrew opinii matki, która twierdziła, że „nauczycielka to nie zawód, to powołanie – i bieda”. Dziś jego matka, to nasza codzienność. Mieszka dwie ulice dalej, wpada na obiady, przynosi zupki, ciasta, robi za babcię, choć nie mamy dzieci.
Nie ukrywam, lubię ją. Zawsze była trochę zgryźliwa, trochę zbyt bezpośrednia, ale cóż, to starsza pani. Z wiekiem ludzie się zmieniają, łagodnieją albo dziczeją. Halina zdecydowanie należy do tej drugiej grupy. I ostatnio jakoś dziwnie często przesiaduje pod naszym blokiem. Tylko że nie przychodzi już do mnie, ale do Kuby.
Kuba to mój starszy brat, cztery lata różnicy. Mieszka w klatce obok. Po rozwodzie długo był sam. Cichy, zamknięty w sobie, zbyt delikatny na dzisiejszy świat. Kiedy w końcu zaczął się otwierać, cieszyłam się. Myślałam: może kogoś poznał. Może wreszcie będzie miał do kogo wracać. A potem zaczęłam zauważać, że to właśnie Halina najczęściej siedzi z nim na ławce przed blokiem. Rozmawiają. Śmieją się. Pieką razem ciasta, które potem mi przynoszą, „bo zostało”.
– Miłe to, prawda? – powiedziałam któregoś wieczoru do Marka. – Że twoja mama i mój brat tak się zaprzyjaźnili.
Nie mogłam uwierzyć
Tego dnia poszłam po pracy do mojej ulubionej kawiarni. Usiadłam przy oknie, zamówiłam kawę z mlekiem i wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić do Magdy, mojej koleżanki z liceum.
– I co, jak tam Kuba? – zapytała z uśmiechem w głosie. – Widziałam go ostatnio, całkiem nieźle wygląda.
– Wiesz, chyba się ogarnia. Często widuję go z Haliną. Może mama Marka robi się sentymentalna, zaczęła traktować go jak syna. Tylko że trochę to dziwne.
Zamilkłam, bo kątem oka zobaczyłam znajome sylwetki. Teściowa i mój brat. Siedzieli przy stoliku nieopodal. Pochyleni ku sobie, uśmiechnięci. Ich dłonie zetknęły się na blacie. Myślałam, że to przypadek, ale on tej dłoni nie puścił. A potem ona się do niego nachyliła i go pocałowała.
Zamarłam. Telefon wypadł mi z ręki i uderzył o stolik. Magda coś mówiła, ale jej głos zniknął w moim oszołomieniu. Spojrzałam jeszcze raz – nie miałam wątpliwości. To nie był matczyny gest. To był pocałunek dwojga kochanków. Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy.
Nie spałam prawie całą noc. Obraz ich dłoni, ich ust, ich spojrzeń wracał do mnie w kółko. Rano wstałam z bólem głowy, ale za to z jasnym postanowieniem – muszę to sprawdzić. Może to było nieporozumienie. Może mi się wydawało. Musiałam się upewnić.
Zaczęłam ich śledzić
Obserwowałam, czy teściowa pojawi się u Kuby. Pojawiała się. Codziennie. Kiedyś widziałam, jak wychodziła od niego po dwudziestej drugiej. Zadzwoniłam do Kuby.
– Hej, wszystko w porządku? – zapytałam, starając się brzmieć zwyczajnie.
– Jasne, czemu pytasz? – jego głos był spięty.
– Widziałam cię ostatnio z moją teściową. Często się spotykacie.
Zamilkł na chwilę, potem odpowiedział chłodno:
– A co, nie wolno?
– Nie no, wolno. Po prostu… trochę to nietypowe.
– Nie mam teraz czasu, pogadamy innym razem, dobra?
Rozłączył się, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Przez chwilę siedziałam z telefonem w dłoni, czując, jak narasta we mnie złość i bezsilność. Kuba się mnie wyraźnie bał. Albo wstydził. Albo jedno i drugie.
Czekałam do soboty. Wiedziałam, że tylko wtedy będziemy mężem sami w domu.
Nie mogłam czekać
– Twoja matka ma romans z moim bratem – powiedziałam cicho.
Spojrzał na mnie. Potem westchnął głęboko.
– Wiem – powiedział.
Zatkało mnie. Zamarłam. Nie wiedziałam, co miałam nadzieję usłyszeć, ale na pewno nie to.
– Co znaczy „wiem”? Od kiedy?
Marek wstał, przeszedł się po pokoju. Wreszcie usiadł z powrotem, spojrzał mi w oczy i powiedział spokojnie:
– Od początku. Od kiedy to się zaczęło. Mama przyszła do mnie, powiedziała, że nie wie, co robić. Była zagubiona, zakochana jak nastolatka. A Kuba jej nie odrzucił. I tak to się potoczyło. Nie chciałem cię mieszać. Chciałem cię chronić.
Prychnęłam.
– Chronić? Przede mną samą? Przed moim własnym bratem?
– Agnieszka, posłuchaj. Mama przez lata była cieniem człowieka. Od kiedy zginął tata, nie uśmiechała się. A teraz? Znów się śmieje. Jak kiedyś. Znowu żyje.
Bronił ich
Wpatrywałam się w niego, nie dowierzając.
– Więc pozwalasz im się ukrywać? Pomagasz im się spotykać? Żeby mama się uśmiechała?
Nie odpowiedział. Wstał i znowu zaczął chodzić po pokoju. Nie potrafiłam się już nawet złościć. To było jak powolne zsuwanie się w ciemność.
W niedzielę rano poszłam do teściowej. W kuchni pachniało ciastem. Uśmiechnęła się, ale szybko spoważniała, gdy zobaczyła moją minę.
– Wiem o tobie i Kubie – zaczęłam prosto z mostu.
Spojrzała na mnie spokojnie, bez cienia zaskoczenia. Po chwili wstała, nalała sobie herbaty i usiadła naprzeciwko.
– Domyśliłam się, że w końcu zauważysz – powiedziała cicho. – Ale nie zamierzam ci się tłumaczyć.
– To się wytłumacz – odpowiedziałam ostro. – Bo ja nie rozumiem. Masz dzieci, wnuki, jesteś babcią, a zachowujesz się jakbyś miała dwadzieścia lat.
– I co z tego? – przerwała mi. – Czy miłość jest zarezerwowana tylko dla młodych? Czy ja już mam tylko szydełkować i robić rosół na niedzielę? Nie planowałam tego.
Wstałam. Nie miałam siły już z nią rozmawiać. Szłam przez osiedle, czując, że cały mój świat został odwrócony do góry nogami. Nagle nic nie było takie, jak wcześniej.
Agnieszka, 36 lat
Czytaj także:
- „Na delegacji zintegrowałem się z koleżanką pod hotelową pościelą. Miałem się przyznać, ale żona zdążyła mnie ubiec”
- „Mieliśmy za sobą paskudną separację. Wtedy nasza 6-latka zrobiła coś, czego nie zapomnimy do końca życia”
- „Kiedy dotykam żony, przypomina mi się zupełnie inne ciało. To popaprane, ale nie mogę przestać myśleć o teściowej”