Reklama

Moje życie na emeryturze jest spokojne, pełne małych przyjemności i codziennych rytuałów. Mieszkam w przytulnym domu na przedmieściach, gdzie mogę cieszyć się ciszą i spokojem po latach ciężkiej pracy. Mam dwoje dorosłych dzieci, które mieszkają ze mną: Janusza i Barbarę. Janusz, mój ukochany syn, od lat zmaga się z uzależnieniem od hazardu. To trudne, widzieć jak syn, który kiedyś był tak pełen życia i marzeń, teraz walczy z nałogiem. Barbara natomiast prowadzi ustabilizowane życie ze swoim mężem Tadeuszem i naszą wnuczką Ewą. Jest moją podporą, zawsze gotowa do pomocy.

Reklama

Wygrałam w totolotka!

Mam swoje małe hobby, które wypełniają mi czas. Jednym z nich jest gra w lotto. To taka niewinna rozrywka, która dostarcza mi dreszczyku emocji. Każdy nowy kupon jest jak obietnica małego cudu. Przez te wszystkie lata nigdy nie wygrałam większej sumy, ale nigdy mnie to nie zniechęciło.

Pewnego dnia, gdy sprawdzałam wyniki loterii, serce zaczęło mi mocniej bić. Numery na moim kuponie idealnie pokrywały się z tymi, które zostały wylosowane. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Wygrałam trzydzieści tysięcy złotych! Podzieliłam się tą wiadomością z rodziną. Barbara przyjechała do mnie natychmiast, by wspólnie świętować tę niespodziewaną wygraną. Jednak Janusz, choć był w domu, wydawał się dziwnie obojętny i nieobecny duchem. To wzbudziło we mnie pewne podejrzenia, ale starałam się odepchnąć te myśli.

Następnego dnia, kiedy chciałam odebrać swoją nagrodę, z przerażeniem odkryłam, że kupon zaginął. Szukałam go wszędzie, przeszukałam każdy kąt mojego domu, ale bezskutecznie. Moje podejrzenia zaczęły padać na najbliższych. Czy ktoś z mojej rodziny mógłby posunąć się do kradzieży?

– Basiu, nie mogę go znaleźć! – wykrzyknęłam, przeszukując już po raz trzeci półki w przedpokoju. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu.

Zobacz także

– Mamo, spokojnie, na pewno go gdzieś przełożyłaś. Może włożyłaś go do innej książki? – córka próbowała mnie uspokoić, ale widziałam, że sama jest zaniepokojona.

– Byłam pewna, że włożyłam go tutaj, do książki adresowej – powiedziałam, starając się opanować drżenie rąk. Usiadłam na kanapie, próbując sobie przypomnieć każdy krok, jaki podjęłam od momentu wygranej.

Byłam zrozpaczona

Przeszukiwała półki z książkami, sprawdzając każdą stronę w nadziei, że kupon się znajdzie. Jednocześnie coraz bardziej zaczynałam w to wątpić.

– Mamo, może… ktoś go wziął? – zapytała ostrożnie Barbara, choć bała się wypowiedzieć te słowa na głos.

Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

– Kto mógłby to zrobić? Janusz? Tadeusz? Nie wiem już, co myśleć – westchnęłam ciężko, ukrywając twarz w dłoniach. Myśl o tym, że ktoś z mojej rodziny mógłby mnie okraść, była nie do zniesienia.

Barbara podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem.

Znajdziemy go, mamo. Musimy tylko spokojnie pomyśleć, gdzie jeszcze mógłby się podziać – powiedziała cicho, choć sama coraz bardziej zaczynała wątpić w szczęśliwe zakończenie tej historii.

Nie mogłam pozbyć się myśli, że ktoś musiał wziąć mój kupon. Może był to tylko przypadek, ale coś wewnętrznie podpowiadało mi, że to nie jest zwykłe zagubienie. Postanowiłam przeprowadzić własne śledztwo. Najpierw zaczęłam od przeszukiwania całego domu. To była mozolna praca, ale musiałam upewnić się, że kupon rzeczywiście nie znajduje się w żadnym z zakamarków.

Po prostu zniknął

– Tadziu, szukam mojego kuponu, tego zwycięskiego. Wiem, że gdzieś musi być, ale już nie wiem, gdzie jeszcze szukać – zwierzyłam się następnego dnia zięciowi, gdy wrócił z pracy.

– Zaczniemy od kuchni – powiedział, biorąc się od razu do pracy. Razem przeszukiwaliśmy każdy zakamarek, każdy szufladę i półkę.

Podczas poszukiwań, Tadeusz zwrócił uwagę na coś, czego wcześniej nie zauważyłam.

– Wiesz, ostatnio zauważyłem, że Janusz zachowywał się dość dziwnie. Był bardziej zamknięty w sobie i unikał kontaktu wzrokowego.

Spojrzałam na niego zaskoczona, a jednocześnie coś we mnie pękło.

– Myślisz, że Janusz mógłby… – nie dokończyłam zdania, bo ta myśl była dla mnie nie do zniesienia.

– Nie wiem. Ale może warto z nim porozmawiać? – zasugerował.

Przez chwilę stałam w milczeniu, przetwarzając jego słowa. Janusz… Mój syn, czy mógłby sięgnąć tak nisko, by okraść własną matkę? Nie chciałam w to wierzyć, ale musiałam się dowiedzieć prawdy.

– Porozmawiam z nim – powiedziałam, starając się brzmieć pewnie, choć w środku czułam się jak rozbita.

Wieczorem zebrałam się na odwagę i poszłam do pokoju Janusza. Zapukałam delikatnie do drzwi, a gdy usłyszałam jego ciche „Proszę”, weszłam do środka.

Nie wierzyłam, że to on

– Synku, musimy porozmawiać – powiedziałam, starając się, by mój głos nie drżał.

– O co chodzi, mamo? – zapytał, nie podnosząc na mnie wzroku. Siedział na łóżku, wpatrując się w podłogę.

– Chodzi o mój kupon. Ten, który wygrał trzydzieści tysięcy złotych. Zaginął, a ja muszę wiedzieć, czy masz z tym coś wspólnego – powiedziałam bezpośrednio, obserwując jego reakcję.

Janusz powoli podniósł na mnie wzrok. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić:

– Mamo, wziąłem ten kupon. Wiedziałem, że to źle, ale… miałem długi, które musiałem spłacić. Byłem w desperacji. Nie wiedziałem, co robić. Kiedy zobaczyłem kupon, wiedziałem, że to moja jedyna szansa.

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Wszystko nagle stało się jasne. Mój własny syn, zdesperowany i zagubiony, ukradł mi wygraną, by spłacić swoje długi. Było mi tak trudno uwierzyć, że Janusz mógł się do tego posunąć, ale jego wyznanie było niepodważalne.

– Januszu, jak mogłeś… – wyszeptałam, czując, jak łzy zaczynają napływać mi do oczu. – Dlaczego mi nie powiedziałeś? Moglibyśmy razem znaleźć jakieś rozwiązanie.

– Bałem się, mamo. Bałem się, że mnie odrzucisz, że już nigdy mi nie zaufasz – odpowiedział, a jego głos załamał się z bólu.

Poczułam, jak narasta we mnie gniew, ale jednocześnie serce krajało mi się na widok cierpienia mojego syna. Wiedziałam, że muszę zapanować nad swoimi emocjami i znaleźć sposób, by pomóc Januszowi wyjść z tego koszmaru.

Przyznał się

– Musimy to jakoś naprawić. Nie wiem, jak, ale znajdziemy sposób. Ale najpierw musisz mi obiecać, że przestaniesz grać. Że poszukasz pomocy – powiedziałam stanowczo, próbując odnaleźć w sobie siłę, by być wsparciem dla mojego syna.

Janusz spojrzał na mnie z nadzieją i skruchą w oczach.

– Obiecuję, mamo. Obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by się zmienić – powiedział, a ja poczułam, że to może być początek nowego rozdziału w naszym życiu.

Minęło kilka dni od wyznania Janusza. Czułam się jak w transie, próbując przetrawić wszystkie emocje, które we mnie kłębiły się od tamtego dnia. Wspomnienia z dzieciństwa Janusza wracały do mnie, przypominając mi, jaki był kiedyś. Był takim niewinnym, pełnym życia chłopcem, który zawsze potrafił mnie rozśmieszyć. Jak mogło dojść do tego, że wpadł w sidła hazardu?

Siedziałam w kuchni, trzymając w dłoniach filiżankę herbaty, i myślałam o tym, jak mogłabym pomóc Januszowi. Wiedziałam, że nie mogę tego zrobić sama. Potrzebna była profesjonalna pomoc. Musiałam znaleźć dla niego odpowiedni program terapeutyczny, który pomoże mu wyjść z nałogu.

Może uda się to naprawić

Córka i zięć byli dla mnie ogromnym wsparciem w tych trudnych chwilach. Pomagali mi w codziennych obowiązkach, a także wspierali Janusza w jego decyzji o podjęciu terapii. Byłam wdzięczna, że mogłam na nich liczyć.

Wieczorem, gdy wszyscy siedzieliśmy przy stole, Barbara poruszyła temat przyszłości.

– Mamo, co zamierzasz zrobić z wygraną? Czy jest jeszcze szansa, że odzyskasz pieniądze? – zapytała, patrząc na mnie z troską.

Spojrzałam na nią i westchnęłam.

– Janusz już odebrał pieniądze, ale obiecał, że jak tylko stanie na nogi, to mnie spłaci. Najważniejsze jednak teraz jest, żeby skupił się na terapii – odpowiedziałam.

Janusz, który siedział obok, przytaknął ze smutkiem.

– Zrobię wszystko, co trzeba, żeby to naprawić. Wiem, że popełniłem błąd, ale chcę się zmienić – powiedział z determinacją w głosie.

Poczułam, że jest nadzieja. Mimo wszystko, może uda się nam przez to przejść jako rodzina. Wiedziałam, że to będzie trudna droga, ale byłam gotowa walczyć o mojego syna.

Reklama

Stefania, 66 lat

Reklama
Reklama
Reklama