„Jedni na wyprzedaży kupują odkurzacz, a ja na Black Friday znalazłam faceta. Życie napisało mi pokrętny scenariusz”
„Nie zadzwonił. I ja też nie. Bo przecież to był tylko flirt. Przypadek. Śmieszna historia do opowiedzenia przy winie. A przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam. Okazało się, że los miał inne plany”.

- Redakcja
Mówią, że miłość przychodzi znienacka. Że trafia cię jak grom z jasnego nieba. Albo, że poznajesz kogoś, gdy najmniej się tego spodziewasz. Jasne. Długo myślałam, że wymyślił to ktoś, komu brakowało argumentów, żeby wytłumaczyć swoje życiowe wybory. A jednak. U mnie zaczęło się od tostera. Taniego, białego tostera, który miał być w promocji tylko w Black Friday.
Byłam po rozstaniu z Adamem. Żadne z nas nie miało ochoty w to dalej brnąć. Moja kuchnia też to przeżywała. Został po nim tylko zacinający się ekspres do kawy i zarysowania na blacie. Pewnego dnia doszłam do wniosku, że przydałby się nowy toster. Bo co jak co, ale śniadanie to rytuał. A ja bez tostów rano czułam się... niepełna. Nie spodziewałam się wtedy, że w kolejce, znajdę coś, czego nie było na żadnej półce.
Parsknęłam śmiechem
– Przepraszam, czy to kolejka do AGD? – zapytałam kobietę w czerwonym płaszczu, która trzymała pod pachą parujący termos i wyglądała, jakby czekała tu od świtu.
– A gdzie niby miałaby być, jak nie tu? – odburknęła.
Uśmiechnęłam się uprzejmie, choć miałam ochotę przewrócić oczami. Ustawiłam się za nią, zaciskając dłonie na pasku torebki.
– Toster? – usłyszałam obok.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na faceta w granatowej kurtce. Miał podkrążone oczy i fryzurę z gatunku „sam próbowałem, nie wyszło”.
– Słucham? – zmarszczyłam brwi.
– Pytałem, czy też po toster. Bo jeśli tak, to chyba będzie z tego wojna – uśmiechnął się lekko. – Słyszałem, że zostały trzy.
– Zostały cztery? – spojrzałam z niedowierzaniem w głąb alejki.
– A ja jestem czwarty w kolejce – rzucił, robiąc niewinną minę. – Ty piąta. Mamy problem.
Parsknęłam śmiechem. Niby sytuacja tragiczna, ale ten jego ton – ironiczny, z lekką nutą przekory – jakoś mnie rozbroił.
– No cóż, jak się uprzesz, to mogę oddać ci jeden... za kawę – dodał.
– Toster za kawę? – uniosłam brew. – Brzmi jak nielegalna transakcja.
– Wszystko zależy, gdzie zaprosisz.
Zamrugałam. Czy on właśnie...?
– A może najpierw zdobądź toster, Casanovo – mruknęłam, a on roześmiał się głośno.
I tak staliśmy. W środku sklepu, w środku tłumu.
Zawahałam się
Kolejka ruszyła. Ludzie napierali jak podczas wyprzedaży w sklepie z dywanami w latach dziewięćdziesiątych. Kobieta w czerwonym płaszczu rzuciła się w stronę regału, a ja tylko spojrzałam na mojego „kolejowego towarzysza”.
– Gotowy? – zapytałam, jakbyśmy mieli wbiec na boisko.
– Urodziłem się gotowy – odparł, poprawiając kaptur i przybierając minę komandosa.
Przed nami były dwie osoby.
– Przepraszam! – krzyknął mój nowy znajomy, lawirując obok. – Awaryjna sytuacja – i już był przy półce.
– Ile zostało?! – zawołałam.
– Dwa! – krzyknął. – Chcesz biały czy czarny?
– Biały! – odpowiedziałam bez zastanowienia.
Wziął oba i podał mi jeden. Nasze dłonie się musnęły. W tej całej absurdalnej scenie było coś... ciepłego.
– Dziękuję za uratowanie mojego śniadania – powiedziałam, próbując złapać oddech.
– Z przyjemnością. Jestem Tomek – wyciągnął rękę. – Pogromca przecen i skromny amator kawy.
– Magda – odpowiedziałam. – Zwykle cyniczna, dziś wyjątkowo wdzięczna.
Znowu się roześmiał. Miał uśmiech, który... no, może jeszcze nie roztapiał lodowców, ale przynajmniej trochę osłabiał listopadową szarość.
– To, co z tą kawą? – zapytał. – Bo teraz to już oficjalnie jesteś moją dłużniczką.
Zawahałam się.
– Obok jest kawiarnia. O ile nie rzucili tam zniżki na latte – rzuciłam z przekąsem.
Spojrzałam na niego pytająco
Z kawiarnianej witryny mrugały do nas rogaliki, torty i tabliczka z napisem: „Druga kawa za pół ceny!”. Spojrzeliśmy na siebie.
– Przeznaczenie? – zapytał Tomek.
– Albo bardzo cyniczny marketingowiec – odparłam i weszłam pierwsza do środka.
Usiedliśmy przy oknie. Zamiast rozmowy – przez chwilę – było tylko siorbanie kawy i obserwowanie ludzi, którzy wciąż wchodzili i wychodzili ze sklepu naprzeciwko. Nagle Tomek przerwał ciszę:
– A co byś wybrała, gdybyś nie polowała na toster?
– Wolne popołudnie. Bez telefonów, bez maili, bez niczego. A ty?
– Bilety gdzieś daleko. Ale najpierw... chyba nową pracę.
Spojrzałam na niego pytająco.
– Przypadkiem się z niej właśnie „zwolniłem” – powiedział, robiąc cudzysłów w powietrzu. – To znaczy… miałem jej serdecznie dość. I powiedziałem to na głos.
– Odważnie. Aż dziwne, że nie kupiłeś dzisiaj blendera – mruknęłam.
– No to może jeszcze wrócę po niego.
Zamilkliśmy. Atmosfera zrobiła się intymna, jakbyśmy przeszli z „niewinnego flirtu nad tosterem” do „rozmów przy winie w kuchni”.
– Jesteś z kimś? – zapytał nagle.
Spojrzałam na niego uważnie.
– Nie. Ty?
– Też nie. I nie mówię tego tylko po to, żeby dostać drugą kawę.
Zaśmiałam się cicho.
– Jeszcze jedna kawa... i może nawet uwierzę.
A potem była cisza. Nie taka niezręczna. Raczej taka, którą się dzieli z kimś, kto z jakiegoś dziwnego powodu już nie jest zupełnie obcy.
Tęskniłam za nim
Minął tydzień. Tydzień bez tostera, bo ten nowy okazał się wadliwy i wylądował w serwisie. Tydzień z myślami o kawie z Tomkiem. I z jego numerem zapisanym w telefonie jako „Tomek – toster”. Dziecinne, wiem. Nie zadzwonił. I ja też nie. Bo przecież to był tylko flirt. Przypadek. Śmieszna historia do opowiedzenia przy winie. A przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam. Okazało się, że los miał inne plany.
– Magda? – usłyszałam za plecami w drogerii, właśnie gdy wybierałam balsam. – Serio? Ty?
Odwróciłam się powoli. I oczywiście. Oczywiście, że to był on. Tomek.
– No, cześć – powiedziałam, udając zaskoczoną. – Co za zbieg okoliczności.
– Śledzisz mnie?
– Tak, mam GPS w tosterze – odparłam.
Zaśmiał się.
– Miałem napisać. Albo zadzwonić. Ale... myślałem, że to może była taka chwila. I że to nie miało sensu poza tym kontekstem.
– A teraz?
Wzruszył ramionami, a potem spojrzał mi prosto w oczy.
– Teraz myślę, że jeśli jeszcze raz się spotkaliśmy przypadkiem, to może nie do końca był to przypadek.
Milczałam. Bo może właśnie tego mi brakowało – nie tostera, nie kawy, ale jego. Tego spojrzenia.
– Masz jakieś plany na wieczór? – zapytał.
– Miałam. Ale dla ciebie z nich zrezygnuję.
Było mi z nim dobrze
Usiedliśmy w tej samej kawiarni co wtedy. Nawet przy tym samym stoliku. Tylko tym razem nikt nie walczył o toster.
– Cieszę się, że się spotkaliśmy znowu – powiedział Tomek, mieszając łyżeczką kawę, choć dawno przestała być za gorąca.
– Tylko cieszę? – uniosłam brew.
– No dobra. Trochę bardzo się cieszę – poprawił się. – Głupio wyszło, że się nie odezwałem. Powinienem napisać.
– Mogłeś, ale nie zrobiłeś. I może dobrze – powiedziałam. – Dzięki temu mogłam się zorientować, że nie jesteś „jednym z tych”.
– Z których?
– Co biorą numer, a potem piszą w nocy „co tam” przez pół roku i na tym kończy się znajomość.
Tomek parsknął.
– Ktoś tak robi?
– Co drugi.
– No to mam nadzieję, że przynajmniej toster mi daje jakieś punkty do przodu.
– To zależy. Jak długo będziesz się jeszcze powoływał na ten biedny toster?
– Aż stanie się bohaterem naszej historii.
Zamilkłam na moment, patrząc przez okno.
– To może... przestańmy już gadać o sprzętach AGD i porozmawiajmy o czymś poważnym?
– Na przykład?
– Jaką pizzę zamawiamy. Bo już dawno przestałam udawać, że jem tylko sałatki na randkach.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
– Z tobą? To nawet mrożoną pizzę w mikrofali bym zjadł. Skoro to randka... to musi być z rukolą. Inaczej się nie liczy.
Zaśmiałam się. Pierwszy raz tak naprawdę od dłuższego czasu.
Rozumiał mnie bez słów
Mijały tygodnie. Potem miesiące. Toster, który wszystko zaczął, wrócił z serwisu, ale rzadko go używałam. Bo przestałam jeść w samotności. Siadaliśmy wspólnie do stołu, czasem u mnie, a czasem u Tomka. Niekiedy o siódmej rano, w pośpiechu, z jednym kubkiem kawy i ciepłą kanapką na wynos. Innym razem leniwie, w sobotnie przedpołudnia, w piżamie, z gazetą, z okruchami na kocu i z jego stopą niechcący przy mojej. Nie robiliśmy wielkich deklaracji. Nie planowaliśmy ślubu, dzieci ani kredytu. Byliśmy razem.
– Wiesz, co ci powiem? – zaczął któregoś wieczoru, gdy siedzieliśmy na kanapie z pizzą z rukolą, oczywiście.
– Że znowu zamówiłam za dużo?
– Że dobrze, że wtedy nie poszedłem po blender.
– Bo?
– Bo bym cię nie poznał.
Spojrzałam na niego z boku, przez kawałek pizzy.
– Może. Tylko nie przestawaj się starać. Toster to dopiero początek.
– Myślałem, że już mam fory.
– Masz. Tylko że jestem kobietą, a kobiety zawsze chcą więcej – odpowiedziała z uśmiechem.
I nie musieliśmy nic więcej mówić. Bo czasem promocje kończą się o północy, ale niektóre okazje... zdarzają się raz i zostają na długo.
Magda, 33 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Rozwiodłam się przez jogurt kokosowy. Przelała się czara goryszy. Miałam dosyć lekceważenia i pustych obietnic”
- „Teść wyspowiadał mi się ze swoich brudnych grzeszków i teraz inaczej patrzę na rodzinę. Boję się, za kogo wyszłam”
- „Mam 40 lat i nigdy nie miałem dziewczyny. Mama przez lata mi wmawiała, że lepszej od niej nie znajdę”