„Gdyby nie niesforne zachowanie przyjaciela, zostałabym starą panną. Na pewno koniunkcja Wenus z Marsem miała na to wpływ”
„Wypadek, który na początku wydawał się być tylko niefortunnym zbiegiem okoliczności, zmienił nasze życie na lepsze. Wiedziałam, że miłość, którą odnaleźliśmy, będzie nas prowadzić przez kolejne lata”.

- Redakcja
Park był moim ulubionym miejscem na poranne spacery. Lubiłam ciszę przerywaną jedynie śpiewem ptaków i szumem drzew. Tamtego dnia słońce delikatnie przebijało się przez chmury, a ja, zanurzona w myślach, spokojnie kroczyłam znaną ścieżką. Nagle poczułam silne uderzenie i upadłam na miękką trawę. Ktoś lub coś z impetem we mnie uderzyło. Zanim zorientowałam się, co się stało, zauważyłam przy sobie mężczyznę, który próbował mnie podnieść. Jego szczere przeprosiny i propozycja zadośćuczynienia w postaci wspólnej kawy wydawały się sympatycznym pomysłem na rozładowanie napięcia.
Zawahałam się na moment
Zgodziłam się na kawę, choć wciąż byłam nieco oszołomiona całym zajściem. Chłopak wyglądał na równie zestresowanego, ale nasza rozmowa szybko zaczęła płynąć naturalnie.
– Naprawdę, przepraszam za ten chaos. Reks to dobry pies, ale czasem bywa nieprzewidywalny – powiedział Bartek, kiedy tylko usiedliśmy.
Uśmiechnęłam się, próbując rozładować napięcie.
– Nie martw się, nic mi nie jest. Może to nawet dobry sposób na rozpoczęcie dnia – zażartowałam.
Bartek zaczął opowiadać, o tym, jak Reks pojawił się u niego niespodziewanie. Od tamtej pory ich dni wypełnione są przygodami. W międzyczasie podzieliłam się z nim swoimi codziennymi historiami o spacerach i pracy.
– Może uda mi się naprawić dzisiejszy poranek, zapraszając cię na kolejną?– zapytał Bartek z uśmiechem.
Zawahałam się na moment, ale jego szczerość i poczucie humoru przekonały mnie, by dać mu szansę.
– O ile Reks będzie patrzył pod nogi – odpowiedziałam, patrząc na niego z lekkim uśmiechem.
Bartek roześmiał się, a ja czułam, że ten przypadkowy wypadek mógłby być początkiem czegoś nowego.
Serce mi zmiękło
Nasze pierwsze spotkanie w kawiarni zapoczątkowało serię kolejnych, coraz bardziej wyczekiwanych przez nas oboje. Spotykaliśmy się regularnie, czasem na wspólne spacery z Reksiem, a innym razem na randki w różnych urokliwych zakątkach miasta. Z każdym dniem stawaliśmy się sobie bliżsi, a rozmowy zyskiwały na głębi.
– Długo myślałem, że miłość to nie dla mnie – wyznał Bartek, kiedy pewnego popołudnia siedzieliśmy na ławce w parku. – Po tym, co przeszedłem, zamknąłem się na uczucia.
Słysząc jego słowa, poczułam, jak serce mi mięknie. W jego oczach widziałam, że znów był gotowy, by otworzyć się na miłość.
– Czasem wystarczy przypadek, jak ten w parku, żeby wszystko nabrało nowego sensu – powiedziałam, spoglądając na niego z czułością.
Bartek przytaknął, a w jego spojrzeniu dostrzegłam coś, co mnie ujęło – nadzieję i wiarę w lepsze jutro. Nasza relacja powoli przekształcała się w coś więcej niż tylko przyjaźń.
Zaskoczył mnie
Z każdym dniem upewniałam się w przekonaniu, że Bartek jest kimś wyjątkowym w moim życiu. Pewnego dnia, podczas jednego z naszych spacerów po parku, zatrzymał się nagle i spojrzał mi prosto w oczy.
– Muszę ci coś powiedzieć – zaczął, a w jego głosie wyczułam nutę niepewności. – Ten dzień w parku, kiedy się poznaliśmy... mimo że zaczął się od wypadku, okazał się jednym z najlepszych dni w moim życiu.
Zaskoczona, ale jednocześnie zaintrygowana, czekałam na to, co jeszcze chciał powiedzieć.
– Kocham cię – wyznał w końcu, a jego słowa zawisły w powietrzu niczym najpiękniejsza melodia.
Poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej, a ciepło rozlewa się po całym ciele. Odpowiedź przyszła mi naturalnie, jakby była czymś oczywistym.
– Też cię kocham – odpowiedziałam z uśmiechem.
To wyznanie było momentem przełomowym, który jeszcze bardziej zbliżył nas do siebie. Oboje wiedzieliśmy, że nasze uczucia są prawdziwe, a wspólna przyszłość zaczęła nabierać kształtów.
Łzy szczęścia napłynęły mi do oczu
Minęło kilka miesięcy od momentu, gdy po raz pierwszy wyznaliśmy sobie miłość. Nasz związek kwitł. Pewnego słonecznego popołudnia Bartek zaproponował, żebyśmy wybrali się na spacer do parku – miejsca, w którym wszystko się zaczęło. Podczas spaceru zauważyłam, że jest nieco zdenerwowany, choć starał się to ukryć za szerokim uśmiechem. Gdy dotarliśmy do znanej ścieżki, zatrzymał się i wziął głęboki oddech.
– Chciałbym, żeby ten park stał się dla nas jeszcze wyjątkowym miejscem – powiedział, patrząc na mnie z powagą w oczach.
Zanim zdążyłam zapytać, co ma na myśli, uklęknął na jedno kolano i wyjął z kieszeni małe pudełeczko.
– To tutaj zaczęła się nasza historia. Chciałbym, żeby nasze życie było tak samo piękne, jak te chwile, które spędziliśmy razem. Czy zostaniesz moją żoną?
Byłam zaskoczona, ale i wzruszona tym, co właśnie się wydarzyło. W jego oczach widziałam miłość, a serce wskazywało mi tylko jedną odpowiedź.
– Tak! Z radością! – wykrzyknęłam, czując, jak łzy szczęścia napływają mi do oczu.
Bartek wstał, założył mi pierścionek na palec, a ja rzuciłam mu się w ramiona, wiedząc, że właśnie zaczynamy nowy, piękny rozdział naszego wspólnego życia.
Nie posiadałam się ze szczęścia
Nasze życie po zaręczynach zaczęło nabierać tempa. Zaczęliśmy planować wspólne życie, a organizacja ślubu stała się dla nas radosnym przedsięwzięciem. Reks, nasz niesforny przyjaciel, był nieodłączną częścią naszej rodziny, wnosząc radość i ciepło do naszego codziennego życia. A park, w którym się poznaliśmy, stał się symbolem naszego związku.
Patrząc na Bartka i słysząc radosne szczekanie Reksia, wiedziałam, że życie czasem potrafi zaskoczyć. Wypadek, który na początku wydawał się być tylko niefortunnym zbiegiem okoliczności, zmienił nasze życie na lepsze. Wiedziałam, że miłość, którą odnaleźliśmy, będzie nas prowadzić przez kolejne lata. A wszystko zaczęło się od przypadku.
Ewa, 27 lat