Reklama

– Jeśli jeszcze raz ten gówniarz trzaśnie furtką, to po prostu walnę go w łeb – zawarczałam pod nosem ze złością.

Reklama

– Zwróć mu uwagę. Może posłucha – Sławek udzielił mi szybkiej rady.

– Wiesz dobrze, że mnie kompletnie olewa. Ciebie to się boi. Gdybyś… – ugryzłam się w język.

– Gdybym był prawdziwym mężczyzną, to sam bym się na nim odegrał, tak? – mąż przeszył mnie zimnym spojrzeniem. Zamilkłam.

Mieszkamy na parterze starej kamienicy. Dwie klitki, ślepa kuchnia, łazienka z grzybem. Po drugiej stronie korytarza śmierdzący staruch, nad głową rodzina alkoholików i ten gówniarz, jakiś diler, co z piskiem opon zajeżdża pod dom swoim wypasionym bmw. Po prostu koszmar.

Zobacz także

Zachowywał się jakby był w amoku, jak bestia

A miało być inaczej. Mieliśmy wziąć kredyt na własne mieszkanie… Byliśmy wtedy kilka miesięcy po ślubie. Zakochani, z głowami pełnymi planów. Kolega Sławka zaprosił nas na oblewanie swojego dyplomu w jakimś pubie w centrum miasta.

Jechaliśmy z akademika autobusem. Był pełny, a jeszcze na kolejnych przystankach dosiadali się ludzie, głównie młodzież. Dojeżdżaliśmy do rynku. Sławek zaczął się przeciskać do wyjścia, ciągnąc mnie za rękę. Już byłam na schodkach autobusu, gdy jakiś podpity chłystek wpakował mi rękę za dekolt.

– Zostaw! – wrzasnęłam z obrzydzeniem, wyskakując na chodnik.

Podpity żartowniś wysiadł tuż za mną i prawie zawisł mi na plecach. Narobiłam wrzasku. Krzyczałam do Sławka, żeby coś zrobił, dał temu pijakowi w zęby, albo inaczej przemówił do rozumu. Ale mój mąż nie reagował, nawet na mnie nie patrzył… Pijak, widząc reakcję Sławka, posunął się o krok dalej. Odskoczyłam gwałtownie. Wpadłam w furię i szarpnęłam męża za rękaw.

Bądź mężczyzną, do cholery! – wrzeszczałam, tupiąc nogami.

Pijaczek zachwiał się, oparł o wiatę.

– Przymknij się, dzi*** – rzucił w moją stronę i zarechotał, plując przed siebie.

Dopiero w tym momencie mój mąż zareagował. Nagle w jego oczach zobaczyłam obłęd. W pierwszej chwili mnie po prostu zatkało. Kiedy stało się jasne, że wątły facet dostał za swoje, i na pewno już nie ośmieli się do mnie podejść, chciałam powstrzymać Sławka przed dalszym atakiem. Ale to było niemożliwe. Mój spokojny i łagodny mąż wpadł w amok.

Wreszcie Sławek opamiętał się i odskoczył od swojej ofiary. W jego oczach zobaczyłam coś, czego nigdy przedtem nie widziałam: wściekłość, agresję, zło… Nie mogłam wydobyć słowa. Dopiero po jakimś czasie zaczęły do mnie docierać sygnały z zewnątrz: kobiecy głos krzyczał „zdejmijcie go z tej szyby!”, jakiś chłopak patrzył na mnie z nienawiścią i syczał „ty k****, to przez ciebie!”.

Sławek trafił do aresztu. Przed sądem odpowiadał za narażenie człowieka na utratę zdrowia. Świadkowie zeznali, że był bezwzględny dla ofiary. Sylwester M. doznał trwałego uszczerbku na zdrowiu. Biegli lekarze stwierdzili u niego między innymi: ruchowe upośledzenie ramienia wskutek przecięcia nerwu barkowego, złamanie kości nosa, uszkodzenie kości czołowej, obrażenia lewej nerki…

Sprawcę czynu, mojego męża, skazano na dwa lata. Ponadto poszkodowany w procesie cywilnym wystąpił o odszkodowanie w wysokości 100 tysięcy. Sławek odsiedział wyrok do końca. Na odszkodowanie zaciągnęliśmy kredyt.

Aż do procesu nie znałam prawdy o Sławku

Nigdy nie rozmawiamy o pobycie męża w więzieniu. Żyjemy z dnia na dzień, ostrożnie robimy plany na jutro, czasem na następny tydzień. Na razie nie mamy marzeń. Sławek jest dobrym mężem, choć stał się ponury. Nie przyjaźnimy się z nikim. Czasem chodzimy do teatru, rzadziej do kina. W filmach jest za dużo krwi, a my nie prowokujemy wspomnień… Nawet tych wcześniejszych, z rodzinnego domu.

Każde z nas ma inne. Mój tata był urzędnikiem, mama pracowała na poczcie, żyliśmy skromnie, ale spokojnie, szczęśliwie.

Sławek nie pamięta mamy, a jego tata nigdy nie pracował. Za to pił, bił, kradł, wymuszał haracze. W końcu zrobił coś strasznego. Dostał dożywocie. Dopiero wtedy mój mąż uwolnił się od tyrana. W trakcie procesu dowiedziałam się, że ludzie, u których wychował się Sławek, nie są nawet jego krewnymi.

Reklama

Myślę, że nigdy nie wyszłabym za niego, gdybym to wcześniej wiedziała. Bałabym się… Teraz też się boję. Pilnuję się, ale kiedy jestem wściekła, kiedy wkurzy mnie gówniarz z góry albo sąsiad, który po pijaku sika z balkonu na moje grządki, boję się, że zdarzy się coś złego. Że Sławek nie wytrzyma i znów obudzą się demony.

Reklama
Reklama
Reklama