Reklama

Życie potrafi zaskakiwać. Niejednokrotnie zdarza się, że rzeczywistość miesza nam plany, a decyzje, które podejmujemy pod wpływem chwili, mogą zmienić wszystko. Tak było i w moim przypadku. Zanim poznałam Angelo, moje życie toczyło się bez większych turbulencji. Studiowałam, spotykałam się z przyjaciółkami, bywałam na imprezach. Nigdy nie przypuszczałam, że jedna noc w klubie może tak bardzo zamienić moją codzienność.

Reklama

Zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia

Któregoś wieczoru wraz z Olą, moją najbliższą przyjaciółką, zdecydowałyśmy się wybrać na drinka do ulubionego klubie, najlepszego w mieście. Usiadłyśmy przy długim barze, za którym mieniły się kolorowe butelki. Barmani zręcznie przygotowywali koktajle, ich ręce poruszały się w rytm muzyki, tworząc własne małe show.

Wtedy go zobaczyłam. Wyglądał jak z obrazka – przyciągał spojrzenia chyba wszystkich dziewczyn w klubie. Sprawiał wrażenie, jakby właśnie zsiadł z motocykla po przejażdżce wzdłuż wybrzeża oceanu. Na twarzy miał zarost, który dodawał mu męskiego uroku i tajemniczości. Idealnie skrojona koszula o odcieniu kości słoniowej była dopasowana tak, by podkreślić muskulaturę.

Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Siedział kilka krzesełek dalej i samotnie popijał drinka. Uznałam, że albo teraz, albo nigdy. Ruszyłam w jego stronę, czując na plecach przerażone spojrzenie Oli.

– Widzę, że nie jesteś stąd. Skąd przyjechałeś? – zagadnęłam.

Zobacz także

– Ciao, jestem z Włoch. Twoje miasto jest piękne, pełne życia i muzyki.

– Cieszę się, że ci się podoba. A co cię sprowadza do Polski?

– Praca, jestem tu w delegacji. Ale dzisiejszy wieczór jest tylko dla przyjemności, dla tańca, dla nowych przyjaciół. A ty? Często bywasz w tym klubie?

– Tak, to jedno z moich ulubionych miejsc. Muzyka zawsze jest świetna, a ludzie… no cóż, nigdy nie wiadomo kogo się spotka – uśmiechnęłam się zalotnie.

– Dokładnie. Na przykład przystojnego Włocha, który mógłby ci pokazać kilka kroków tarenteli.

– A ja mogę cię nauczyć poloneza, chociaż nie jestem pewna, czy to odpowiedni taniec na klubową podłogę.

– Może zacznijmy od czegoś mniej formalnego. Zatańczysz ze mną? – poczułam, jak nogi miękną mi w kolanach, ale nie mogłam odmówić.

Wczuliśmy się w rytm pulsującej muzyki

Czułam, że każdy kolejny krok zbliża nas do siebie. Angelo, bo tak miał na imię, emanował ciepłem i pewnością siebie. Jego spojrzenie wskazywało, że jest człowiekiem, który ceni sobie życie i chwyta każdą jego chwilę. Każde wypowiedziane przez niego słowo brzmiało jak muzyka.

Nagle wszystko przyspieszyło. Angelo był w Polsce w delegacji, więc każda chwila, którą mogliśmy spędzić razem, wydawała się bezcenna. Tego wieczoru opuściliśmy klub razem, a rano obudziłam się w hotelowej pościeli. Angelo był już ubrany. Powiedział, że musi iść, ale że poczuł coś wyjątkowego i chciałby, aby nasza znajomość się nie zakończyła.

Spędziliśmy ze sobą miesiąc, który był jak najpiękniejszy sen. Pokazałam mu całe miasto, a on zabierał mnie na romantyczne kolacje, podczas których szeptał mi do ucha czułe słowa.

Któregoś dnia Ola przyłapała mnie na marzycielskim uśmiechu do telefonu.

– Znowu piszesz z tym Włochem? – spytała z przekąsem w głosie. Kiwnęłam głową, nie spuszczając wzroku ze słów, które Angelo właśnie do mnie napisał.

– Patrycja, ja rozumiem, że on jest przystojny, ale nie możesz się tak zagalopować. Pamiętaj, że on tu jest tylko przejazdem – zaczęła Ola, a ja poczułam, jak irytacja rośnie we mnie z każdym jej słowem. – Zakochałaś się po uszy po jednej nocy? To nierealne!

Spojrzałam na nią, czując, jak serce zaczyna walić szybciej, nie z powodu Angelo, ale z gniewu.

– Nie jesteś w mojej skórze, nie czujesz tego, co ja. Angelo jest inny, on naprawdę się mną interesuje – wykrzyczałam, chcąc jej wytłumaczyć, że to coś więcej niż przelotna znajomość.

Po tym incydencie na samo dno moich myśli zakradła się jednak niepewność. „Może Ola ma rację? Może to tylko iluzja, chwilowe zauroczenie?” – pytałam siebie, choć na zewnątrz starałam się wykazywać pewność i entuzjazm.

Angelo był jak wehikuł czasu, który przeniósł mnie do świata pełnego pasji i marzeń, ale głos Oli, choć irytujący, był jak kotwica, która nie pozwalała mi całkowicie oderwać się od rzeczywistości.

Nie chciałam się z nim rozstawać

Nadszedł dzień, w którym Angelo musiał wrócić do Włoch. Pożegnanie było pełne emocji, a obietnice, które wymieniliśmy, wydawały się jak zaklęcia zapewniające o wiecznej łączności naszych serc.

Tymczasem życie szybko zweryfikowało te słodkie sny. Kilka tygodni później stałam w łazience, wpatrując się w dwa różowe paski na teście ciążowym. Nie wierzyłam własnym oczom. Moje serce biło jak oszalałe, a w głowie kłębiły się tysiące myśli.

– Ola, jestem w ciąży… – wyszeptałam do telefonu, czując, jak dłonie zaczynają mi się trząść. – Co ja teraz zrobię?

Przyjaciółka, zaskoczona, ale jednocześnie gotowa do pomocy, odpowiedziała:

– Musisz mu powiedzieć. Angelo powinien to wiedzieć.

Wiedziałam, że ma rację, ale strach przed nieznanym i możliwość odrzucenia sprawiały, że z każdą minutą coraz bardziej się wahałam, czy naprawdę jestem na to gotowa. Ostatecznie po długich rozmowach z Olą, która stała się moją opoką w tym trudnym czasie, zebrałam w sobie dość odwagi, aby kupić bilet do Włoch i pojechać do ojca naszego dziecka.

Podróż była jak mgła – niepewna i otulająca rzeczywistość niewyraźnym konturem. Nie wiedziałam, gdzie dokładnie mieszka, bo nie podał mi żadnego adresu. Ale któregoś poranka przypadkiem zobaczyłam jego wizytówkę i zapamiętałam jego nazwisko i miejscowość, jakie na niej widniały.

Okazało się, że to niewielkie miasteczko. Spytałam kobietę w miejscowym sklepie, od razu mi pokazała, który dom należy do niego.

Stałam przed drzwiami, zastanawiając się, czy powinnam zapukać, gdy nagle one się otworzyły. To było jak scena z filmu – Angelo stał tam z uśmiechem, ale za nim, w głębi mieszkania, dostrzegłam kobietę i dzieci.

– Mamma, chi è lei? – rozległ się dziecięcy głos, a moje serce zamarło.

– Patrycja, co Ty… jak mnie znalazłaś? – zapytał Angelo, wyraźnie zaskoczony. Z trudem wydobyłam z siebie słowa, które tak długo ćwiczyłam w myślach:

Jestem w ciąży, Angelo. Z tobą.

W jego oczach pojawiło się przerażenie

Próbował mnie uspokoić, wyjaśnić, że to wszystko nie tak, jak myślę. Że jego życie we Włoszech to inna historia. Ale jego wyjaśnienia były jak sól na ranę – uświadomiły mi, że byłam tylko epizodem, a jego obietnice niczym więcej niż pustymi słowami.

– Jak mogłeś? Oszukałeś mnie! – krzyknęłam, a każde słowo sprawiało jakby wyrwało się z najgłębszych zakamarków mojej duszy. Angelo stał bezradny, próbując coś powiedzieć, ale jego słowa były już dla mnie nic nie warte. Zrozumiałam, że muszę stawić czoła nowej rzeczywistości. Sama.

Po powrocie do Polski czułam się całkowicie zdezorientowana. Samotność i strach przed przyszłością były moimi jedynymi towarzyszami, dopóki nie postanowiłam szukać wsparcia w internecie. Na jednym z forów dla samotnych matek znalazłam post od Oliwii, dziewczyny, która przeżyła podobną historię. Napisała, że też poznała Włocha, który okazał się żonatym kłamcą. Zostawił ją z brzuchem i zniknął całkowicie. Podał numer telefonu, który zlikwidował, jak tylko wrócił do swojego kraju.

Nawiązałam z nią kontakt, a nasze wiadomości szybko przerodziły się w długie rozmowy.

– To niewiarygodne, jak że nasze historie potoczyły się identycznie. Angelo obiecywał mi złote góry, a teraz nawet nie odpowiada na wiadomości – zwierzyła mi się Oliwia przez telefon.

– Myślę, że powinnyśmy coś z tym zrobić. Nie możemy pozwolić, aby traktował tak dalej inne kobiety – powiedziałam. Oliwia się ze mną zgodziła i razem postanowiłyśmy działać.

Chciałyśmy podzielić się naszymi historiami

Żadna kobieta nie powinna przeżywać takiego bólu i rozczarowania.

– Może jakiś wywiad? Artykuł w gazecie? – zastanawiała się Oliwia, gdy zdzwoniłyśmy się wreszcie. Zgadzałam się z nią, ale w głębi duszy pojawiał się lęk przed publicznym osądem i kolejnymi rozczarowaniami. Mimo wszystko to była szansa, aby zamienić nasze tragedie w coś, co może uratować innych.

Czułyśmy, że to nasz obowiązek wobec innych kobiet. Opisałyśmy wszystko w kilku portalach internetowych, przestrzegając młode dziewczyny przed pochopnymi decyzjami dotyczącymi nowych znajomych w klubach i dyskotekach.

Te doświadczenia bardzo nas zbliżyły. Nie wiem, jak poradziłabym sobie bez wsparcia Oliwii. Teraz myślę już tylko o przyszłości mojego dziecka. O tym, jak w pojedynkę będę musiała zmierzyć się z macierzyństwem. Złość na Angelo nie ustąpiła, ale obok niej pojawiła się też pewna determinacja. Mimo bólu i rozczarowania, które przeżyłam, wiedziałam, że te doświadczenia uczyniły mnie silniejszą. Zrozumiałam, że moje życie wciąż może być pełne miłości i radości, mimo wszystko.

„Nauczę cię, mój mały, jak być silnym i odważnym, jak walczyć o siebie” – szeptałam, kładąc dłoń na brzuchu. Teraz, patrząc w przyszłość, widzę nie tylko wyzwania, ale i możliwości. Moja historia jest przestrogą dla innych, ale i dowodem na to, że nawet z największej życiowej burzy można wyjść cało.

Reklama

Patrycja, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama