Reklama

Moja córka od zawsze miała pecha do facetów. Ja w jej wieku miałam już męża i dwóję dzieci, a ona nawet nie była zaręczona. Niepokoiłam się z mężem, że zostanie starą panną, bo wiadomo, że im później, tym trudniej znaleźć kogoś rozsądnego do żeniaczki. Dlatego, gdy związała się z Kubą, ciężar spadł mi z serca. Gosia była szczęśliwa, a w końcu przestałam się martwić o jej przyszłość. Nie sądziłam jednak, że wszystko aż tak bardzo się skomplikuje.

Reklama

Miałam pewne obawy

– Kuba zamieszka z nami na jakiś czas – zakomunikowała córka, nie pytając się o nasze zdanie. – Skończyła mu się umowa na wynajem mieszkania, a jeszcze nie znalazł nic nowego.

– Przecież nie mieszkamy na salonach? Jak się pomieścimy? – nie kryłam zdziwienia.

Nie uśmiechało mi się mieszkać z obcym facetem pod jednym dachem. Może gdyby był moim zięciem, a tak? Co ludzie sobie o nas pomyślą?

Szukasz dziury w całym – córka nie dawała za wygraną.

Nic nie odpowiedziałam. W końcu córka była dorosła. Bałam się, że postawienie sprawy na ostrzu noża sprawi, że młodzi się nie dogadają, Kuba znajdzie sobie inną, a Gosia znów będzie nieszczęśliwa. Gdy powiedziałam mężowy, że w najbliższy weekend wprowadzi się do nas chłopak Gosi, nawet był zadowolony.

– No i dobrze, teraz są inne czasy i nie trzeba od razu się żenić – powiedział z uśmiechem. – A może i z niego jakaś pomoc będzie, do rachunków się dołoży, zakupy ci przyniesie.

Pomyślałam sobie, że może Gienek ma rację. Może faktycznie za bardzo się przejmuję. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Podskórnie czułam, że obecność Kuby wywróci nasze życie do góry nogami. Nie powiedziałam jednak nic. Wiedziałam, że mąż tylko przewróci oczami.

Coś we mnie pękło

Kilka dni po tym, jak Kuba zamieszkał u nas, pojawiły się pierwsze zwiastuny nadchodzącej katastrofy. Młodzi zachowywali się, jakby mieszkali w hotelu. Na początku było mi niezręcznie zwracać uwagę obcemu i, jakby nie było, dorosłemu mężczyźnie. Wychodziłam z założenia, że powinien wiedzieć o takich rzeczach. Ale chyba się przeliczyłam. Ukochany córki nie pomagał w domu, nie dokładał się do rachunków, nawet nie odkładał do zlewu talerza po obiedzie, a o załadowaniu zmywarki mogłam zapomnieć. Moja córka też zachowywała się, jakby całkiem rozum jej odjęło. Była nie tylko wpatrzona w swojego ukochanego jak w malowane ciele, ale i zaczęła się zachowywać jak on.

Pewnego dnia, gdy podałam on na obiad pierogi z omastą, coś we mnie pękło. Cały dzień sterczałam przy garach w kuchni, a oni nawet nie powiedzieli marnego „dziękuję”. Zjedli, wstali od stołu, zostawiając syf dookoła siebie.

– Tak nie może być – powiedziałam do Gienka, gdy zostaliśmy sami. – Co to za zwyczaje? Ani me, ani be, dzikusy jedne, a matka do garów i sprzątania.

– Nie potrzebnie się nakręcasz. Może po prostu trzeba im powiedzieć, że mają bardziej angażować się w domowe obrazki.

– Jak jesteś taki mądry, to sam im powiedz. Nie będę obcemu facetowi mówić, jak ma żyć. On powinien to sam wiedzieć – żachnąłem się.

Oczywiście Gienek to był taki cwany tylko w gębie. Nic nie zrobił. A ja miałam nadzieję, że z czasem młodzi pójdą po rozum do głowy. Albo mąż w końcu stanie na wysokości zadania i walnie pięścią w stół jak prawdziwy pan domu.

Aż mnie zatkało

Szybko okazało się, że Kuba nie ma najmniejszego zamiaru szukać nowego mieszkania na wynajem. Było mu po prostu za wygodnie. Wszystko podstawione pod nos i zero obowiązków. Każdy by tak chciał.

– Porozmawiaj z Kubą – powiedziałam pewnego dnia co córki. – Tak być nie może. Nie dokłada się do rachunków, a je za trzech. No i jeszcze mamy po nim sprzątać.

Starałam się brzmieć naturalnie, wiedziałam, że niewiele było potrzeba, by córkę poniosły emocje. Gdy poruszałam temat Kuby, momentalnie stawała okoniem.

– Nie jego wina – Gosia stanęła w obronie ukochanego. – Ma teraz trudny czas w pracy.

– To nie jest żadne wytłumaczenie. Korona mu z głowy nie spadnie, jak wyrzuci śmieci.

– Serio? Jest naszym gościem, a ty chcesz z robić z niego niewolnika – widziałam, że córka jest coraz bardziej zdenerwowana.

– A ty? Przecież to też twój dom. Zabrałabyś się do roboty, a nie wszystko na mojej głowie!

– Przecież ty to lubisz, to co ja się będę wtrącać – powiedziała córka z pogardą. – Poza tym... Robisz to lepiej ode mnie

Nic nie odpowiedziałam, bo aż mnie zatkało. Nie spodziewałam się, że moja córka będzie traktowała mnie z wyższością. Zrozumiałam wtedy, że moje zdanie nie ma znaczenia. Mogłam sobie gadać i gadać, a nic by to nie zmieniło. Byłam wściekła, a jednoczenie czułam się bezradna. Miałam poczucie, że moja własna córka i jej facet traktują mnie jak służącą. Wiedziałam, że muszę coś zmienić, ale nie wiedziałam jak.

Byłam służącą we własnym domu

Niestety to nie by nasz jedyny problem. Okazało się, że „zięć” jest nie tylko leniem, ale i koszmarnym bałaganiarzem. Co chwilę potykaliśmy się o jego rzeczy. Nawet Gienek, który uchodzi za oazę spokoju, nie wytrzymał.

– Widziałaś? Od trzech tygodni stoi w przedpokoju jego paczka, którą zamówił w internecie – powiedział gniewnie mąż. – Przejść się nie da.

Miałam ochotę powiedzieć, że już wcześniej powinniśmy zabrać głos w tej sprawie, ale siedziałam cicho. Nie chciałam dolewać oliwy do ognia.

– No sam widzisz... – przytaknęłam, z nadzieją, że mąż w końcu zabierze głos w sprawie.

Gienek tylko się nakręcał.

– Ostatnio nie miałem się czym ogolić, bo zużył mi całą piankę do golenia – już prawie krzyczał, nie mogąc opanować emocji. – Nawet gacie mu piorę, bo księciunio łaskawie pralki nie włączy.

– Już o tym rozmawiałam z Gosią, ale nic to nie dało – powiedziałam ze smutkiem. – Czuję się jak służąca w swoim domu. Zrób coś, bo to ja się wyprowadzę – rzuciłam na poczekaniu.

Miałam nadzieję, że Gienek weźmie sobie moje słowa do serca i w końcu zacznie działać.

– Chyba wiem, jak to rozwiązać – powiedział niespodziewanie. – Jeśli to nie pomoże, to ja już nie wiem co.

Nie miałam wątpliwości

Wieczorem, gdy siedzieliśmy przy wspólnej kolacji, Gienek co chwilę spoglądał na mnie porozumiewawczo. Gdy młodzi zjedli, jak gdyby nigdy nic, wstali od stołu, mąż zabrał głos.

– Moi mili, koniec tego dobrego – powiedział pół żartem, pół serio. – Chyba o czymś zapominacie.

– Ale o czym?

Widziałam, że Kuba jest zaskoczony, a córka tylko spuściła wzrok.

– Mieszkamy razem, więc powinniśmy sobie pomagać.

– Ale... – Kuba chyba udawał, że nie wie, co robi nie tak. – Ale Gosia mówiła...

Spojrzałam na córkę, a jej reakcja była zaskakująca. Nic nie powiedziała, ale ze wstydu zrobiła się cała czerwona. Mogłam się tylko domyślać, kto był powodem całego zamieszania.

– Żadnych „ale”. Oczekuję, że od dzisiaj zaczniecie dokładać się do rachunków i zaczniecie po sobie sprzątać.

– Tato... – bąknęła Gosia, ale mąż był nieugięty.

– Jeśli wam się nie podoba, droga wolna. Jesteście dorośli, nie macie obowiązku z nami mieszkać.

–Przecież teraz życie jest takie drogie – córka próbowała podejść ojca na litość.

– Wiem, w końcu was utrzymuję.

Nie miałam wątpliwości, że i córce i Kubie zrobiło się głupio. Nadąsani bez słowa wyszli z dużego pokoju, a ja poczułam, jak wielki kamień spadł mi z serca.

– Dziękuję, że ustawiłeś młodych do pionu – powiedziałam, całując Gienka w czubek głowy.

– Najwyższa pora – odpowiedział z uśmiechem.

Przestałam spełniać ich zachcianki

Kolejne tygodnie były trudne. Musiałam się pilnować, żeby w niczym nie wyręczać młodych. Uznaliśmy, że dopóki nie zaczną się angażować w sprawy rodzinne, my też nie będziemy szli im na rękę. Przestałam dla nich gotować, nie prasowałam ich ubrań, nie robiłam za nich zakupów i nie spełniałam ich zachcianek. Gosia była na nas obrażona. Mówiła, że specjalnie chcemy zniszczyć jej związek. Jednak wiedziałam, że nie mogę się dać zaszantażować. Pewnego dnia, gdy wróciłam z pracy, a w salonie czekała na mnie cała rodzina. Kuba trzymał ogromny bukiet kwiatów.

– Miałaś rację, mamo. Przepraszam – powiedziała Gosia, a jej głos drżał z przejęcia.

– Ja też przepraszam. Nie doceniałem tego, co pani dla nas robiła – Kuba podszedł i wręczy mi kwiaty. – To dla pani. Z obietnicą, że to się już więcej nie powtórzy – dodał ze skruchą.

– Dziękuję i mam nadzieję, że dotrzymacie słowa – powiedziałam i ukradkiem spojrzałam na męża.

Gienek konspiracyjnie puścił mi oko i już wiedziałam, kto stoi za tą nieoczekiwaną przemianą. Nie miałam pojęcia, co przyniesie nam przyszłość, ale wiedziałam, że z mężem przy boku, pokonam wszelkie trudności.

Reklama

Elżbieta, 61 lat

Reklama
Reklama
Reklama